Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ VII

Od samego rana chodziłam po mieszkaniu, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Wciąż przymierzałam nowe komplety ubrań, zastanawiając się jak będzie wyglądał wieczór i czy na pewno dobrze robię idąc tam. Nagle zadzwonił telefon, sprawiając, ze od razu wróciłam myślami na ziemię. Szybko odetchnęłam z ulgą, gdy okazało się, że to Ala. 

- Halo?
- Kochana, dotrzesz sama do Szymona, czy mamy Cię z Jackiem zabrać po drodze? - Jak zawsze była w dobrym humorze.
- Nie idę jednak. Bawcie się dobrze- Miałam nadzieję, że dziewczyna, jak przystało na przyjaciółkę, nie będzie mnie do niczego zmuszała. Miałam jednak ochotę na wino i kocyk oraz jakiś film romantyczny.
- Stresujesz się? 
- Tak. Oprócz tego boję się, że zepsuje wam wypad, dlatego...
- Dlatego wpadamy po ciebie o 18.30. 
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - Miałam wrażenie, że do mojej przyjaciółki dolatują tylko jakieś strzępki zdań. 
- Tak Asia. Ale jednocześnie wiem, że jeśli teraz nie pójdziesz to na pewno mi zepsujesz dzień. Sama z dwoma chłopakami nie dam rady. - Jędza chciała wprowadzić mnie w zakłopotanie i o zgrozo udawało jej się to. - Dodatkowo obie wiemy, że chcesz go zobaczyć. Przecież będę obok, nie pozwolę ci na głupoty. 
- Ty mnie do nich popchniesz. - na te słowa blondynka się zaśmiała, na co sama się uśmiechnęłam. 
- W co się ubierasz? - zrezygnowana podeszłam do wieszaka, gdzie wisiał jeden z wariantów. 
- Co powiesz na czarny T-shirt,  spódnicę w kwiaty i  czarne trampki? - Martwiłam się przedłużającą się ciszą. - Nie chce się ubierać zbyt oficjalnie... 
- Będziesz wymiatać i nikt z nas nie idzie tam oficjalnie. Ja idę w  granatowej bluzce  i  białej spódnicy. - Odetchnęłam z ulgą. - Dobra kochana, będziemy za dwadzieścia minut. - Mówiąc to od razu się rozłączyła, a ja ze średnim humorem zaczęłam się szykować do wyjścia. 

O równej 19 byliśmy pod mieszkaniem Szymona. Małżeństwo było w świetnych humorach podczas gdy ja byłam naprawdę zdenerwowana i nie chciałam tam wchodzić. 
- Dobra, drogie panie zaraz zacznie się zabawa - Jacek zapukał, a Ala ścisnęła mnie za rękę, widząc, że ciężko to wszystko znoszę. Po chwili drzwi się otworzyły, a w nich stanął Szymek. Na jego widok, wzięłam głęboki oddech. Był ubrany w jeansy i zwykły, czarny T-shirt, jednak nie dało się zauważyć, w jaki sposób materiał opinał jego klatę. 
- Siemka, wejdźcie do środka. Co za punktualność - dodał ze śmiechem kiedy wraz z Jackiem szli w kierunku salonu. 
- To na dobre rozpoczęcie - dyżurny wyciągnął butelkę wina, na co brunet się zaśmiał 
- Wiesz, że nie musieliście? Wystarczyło, że przyszliście  - mówiąc to patrzył na mnie. 

Zabawa trwała w najlepsze, kiedy o 21 graliśmy w kalambury. Pomysłów nam nie brakowało, nawet ja, rozluźniona drugą lampką wina, bawiłam się świetnie. 
- Ja wiem, wiem! Roszpunka? - Jacek usilnie starał się nam pokazać tytuł filmu animowanego ale niestety od kilku minut nie byliśmy w stanie odgadnąć. Dodatkowo nie pomagał nam fakt, że ciągle śmialiśmy się , nie potrafiąc zachować spokoju, chociaż na chwilę.  - Kochanie, jesteś w tym beznadziejny! - Ala trzymała się za brzuch, a ja wraz z Szymonem wciąż próbowaliśmy się skupić na chłopaku. 
- Czy to jest Kraina lodu? - zapytałam,
- Tak! Boże Aśka dzięki za wyratowanie mnie z opresji. - chłopak ledwie żywy usiadł. - Ala powiedz mi jedno. Dlaczego Roszpunka?
- No machałeś tą ręką, więc myślałam, że trzymasz długie włosy!
- Pokazywałem, że wchodzę na górę i śpiewam ! - Wciąż rechocząc ze śmiechu patrzyłam na małżeństwo.
- Dobra moja kolej! - Szymon wylosował kartkę i zaśmiał się gdy ją przeczytał . - Jacek, potrzebuje partnera ! 
- Czemu znowu ja? - Jacek udawał obrażonego gdy w rzeczywistości błyskawicznie stanął obok bruneta. - Żartujesz sobie? Jak mamy to pokazać? -Zastanawiało mnie o co chodzi. 
- Dobra Szymon losuj jeszcze raz.  Co mieliście ? -Ala, widząc przerażoną minę męża, przyszła mu na ratunek. 
- Obelix i Asterix - wybuchłyśmy śmiechem. Fakt do chłopaków to nie pasowało.
- Dobra losuje i... Jacek zostajesz tutaj.  
- Już wolałem tamto - Jacek z wątpieniem spoglądał w kartkę - Stawaj przede mną. - Z blondynką zaintrygowane patrzyłyśmy jak, dyżurny obejmuje bruneta, a ten odchyla ramiona na boki. Obaj dusili się ze śmiechu, jednak próbowali przybrać zakochane miny. 
- Nie no a kategoria? - Zapytałam gdy trochę się uspokoiłam. 
- Piosenka. 
-  My Heart Will Go On
- Titanic ! - Z Alą krzyknęłyśmy jednocześnie. Chłopaki z wymalowaną ulgą na twarzach puścili się i dołączyli do nas. 
- Już wiem, czemu wolałeś poprzednie losowanie Jacek - zaśmiałam się po czym spojrzałam na Szymona, który nalewał mi kolejną lampkę wina. - Szymon, ja dziękuję. Musze jeszcze wrócić do domu. 
- Wszyscy tutaj się zmieścimy i nie musicie nigdzie wracać. - Ala z uśmiechem popatrzyła na mnie nad czymś myśląc. Widząc to widziałam, że coś się święci. 
- Ja i Jacek mamy transport. Mój brat za chwilę przyjedzie nas odebrać. 
- Ale ty Asia zostajesz nie? - Czułam na sobie wzrok gospodarza imprezy.
- Co ty, nie będę ci przeszkadzać. Wrócę taksówką. 
- Nie puszczę cię samą taksówką o tej porze. 
- My też się będziemy pewniej czuć, gdy będziemy pewni, że jesteś bezpieczna. - pokiwałam głową na znak zgody i jednak przyjęłam tą trzecią lampkę wina.
- My się zbieramy, Szymon dziękujemy za wspaniałą zabawę. Trzymaj się Asia - mówiąc to blondynka mnie przytuliła - Wykorzystaj ten prezent  - szepnęła mi do ucha po czym się odsunęła i poszła za swoim mężem. 
- To co powiesz na jakiś film? - Szymek, w przeciwieństwie do mnie, nie wydawał się być zakłopotany całą tą sytuacją. Wręcz przeciwnie można powiedzieć, że promieniał. 
- Możemy, wybieraj jakiś. 
- Jak dobrze pamiętam, to nie lubisz komedii, więc może jakiś animowany? Epoka lodowcowa, Alvin i wiewiórki?  
- Zdecydowanie to drugie. - Wino zrobiło swoje i byłam już pewniejsza siebie. Oglądaliśmy śpiewające wiewiórki, parodiując piosenki i śmiejąc się ze śmiesznych momentów. 
- Szymon mogę o coś zapytać? - Nagle zrobiłam się odważna. - Co się wydarzyło dwa lata temu? - dodałam po kiwnięciu chłopaka
- Asia. Nie rozmawiajmy o tym dzisiaj. 
- Ja coś zrobiłam? - zadałam pytanie które od wielu miesięcy sobie zadawałam.
- Nie, oczywiście, że nie. Posłuchaj obiecuje, że wszystko ci opowiem ale nie możesz być pod wpływem wina.  - Szymon przysunął się bliżej
- Sam mi go nalałeś 
- Bo nie wiedziałem, że będziesz chciała o tym rozmawiać. Jak próbowałem coś wcześniej na temat wspomnieć to ucinałaś temat.
- To wino sprawiło, że jestem odważna. Myślisz, że łatwo mi było przez ten czas?  Po tym jak zaczynałam po tym wszystkim żyć na nowo znów się pojawiłeś i zacząłeś mieszać mi w głowie. 
- Czego się boisz? - Było mi w tym momencie wszystko jedno.
- Odpowiedzi na tysiące pytań. Tego, że się okaże, że ci nie wystarczałam, że byłam zabawką. Szymon nie jestem w stanie zrozumieć co się wydarzyło ani dwa lata temu ani przez ostatni czas. - Pojedyncze łzy zaczęły mi lecieć po policzkach, na co Szymon od razu zareagował i zaczął mi wycierać. Przeszedł mnie dreszcz, co on zauważył. 
- Nie płacz, proszę cię. - prychnęłam na te słowa
- Czy ty zdajesz sobie sprawę ile łez wylałam przez ten tydzień?  Ile przez te cholerne dwa lata? Czy ty w ogóle byłeś świadomy ile dla mnie znaczyłeś? - Raniłam go. Widziałam to, jednak nie potrafiłam inaczej. Chciałam to wreszcie z siebie wyrzucić, nawet jeśli jutro miałabym tego żałować. 
- Oczywiście, że wiedziałem ile dla ciebie znaczę. Zawsze mi to pokazywałaś... Posłuchaj ja naprawdę zrobiłem to dla nas. 
- Proszę nie rozśmieszaj mnie. Dla nas? To dlaczego nie zrobiłeś tego samego teraz dla mnie ? Rzuciłam wszystkie plany i marzenia, żeby zacząć wszystko od nowa, a ty to zniszczyłeś. - uderzyłam go pięścią w klatę, na co on nie zareagował. - Czy ty w ogóle pomyślałeś w tym wszystkim o mnie? - znowu go uderzyłam, płacząc coraz mocniej. Chłopak pozwalał mi na to wszystko ze spokojem. 
- Tak uwierz mi, że myślałem i wciąż o tym myślę. 
- Nienawidzę siebie za to, że jestem tak słaba. - Tak bardzo potrzebowałam spokoju!
- Dlaczego... nie zmieniłaś partnera? - Zapytał z lekkim wahaniem a ja roześmiałam się. 
- Naprawdę jeszcze pytasz? Wiesz, że wtedy straciłabym szansę na wytłumaczenia? Zresztą już całkiem bym zwariowała z myślą, że wciąż jesteś na komendzie. - Byłam roztrzęsiona. - Szymon powiedz mi wszystko i zakończmy to... nie chce przechodzić przez to wszystko jeszcze raz. - widziałam, jak chłopak kręci głową, po czym mnie przytula. 
- Nie zrobię tego, zrozumiesz. Jestem pewien.
- Nienawidzę cię rozumiesz? Nienawidzę za to co ze mną robisz... -Chłopak delikatnie kołysał mnie w ramionach a ja wciąż płakałam
- Wiem Asia. Wiem... 

Wykończona płaczem i emocjami zasnęłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro