Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ IX

W sytuacjach zagrożenia życia często zdajemy sobie sprawę co jest dla nas najważniejsze. Wtedy się okazuje, że to nie nowa sukienka czy nowe szpilki mają znaczenie, a takie wartości jak zdrowie, miłość i przyjaźń. Tak też było w moim przypadku. W momencie gdy zobaczyłam Szymona biegnącego w moim kierunku, zrozumiałam ile dla mnie znaczy.
- Aśka ?! Już idę... - Najgorsze uczucie - bezradność. Dokładnie to czułam kiedy wiedząc o niebezpieczeństwie nie mogłam nic zrobić. Przerażał mnie fakt, że był po cywilnemu. Moje rozmyślenia przerwał strzał. Zaczęłam krzyczeć, a po chwili Szymon upadł na ziemię.
- Witam Zieliński. - Mój oprawca wyłonił się znikąd. Z ulgą zobaczyłam, że brunet żyje, a został postrzelony w nogę, dokładnie obserwowałam jak wyciąga broń i celuje do przeciwnika. - No proszę, strzelaj, ale ona nie przeżyje. - chciałam krzyczeć żeby strzelał, żeby nie patrzył na mnie, on jednak opuścił broń na dół.
-Zostaw ją. To porachunki między tobą a moim ojcem. Ona nic nie zrobiła. - widziałam, że uważnie mnie obserwuje, a ja tylko załamana płakałam. Nie mogłam nic innego robić. Blondyn niebezpiecznie do mnie podszedł, po czym wycelował we mnie.
- Ona jest jedną z was. Też powinna zginąć dokładnie tak jak ty - mówiąc to strzelił po raz drugi do Szymona, a następnie we mnie. Niesamowity ból przeszedł moje ciało i skoncentrował się centralnie na moim udzie. Nie byłam w stanie dłużej utrzymać koncentracji, jednak kątem oka zauważyłam, że Krzysiek z grupą ATK-ów biegli w moją stronę, strzelając do napastnika, który również runął na ziemię.
- Medyków! Szybko! - Wszystko nagle zaczęło dziać się błyskawicznie. Ktoś mnie rozwiązywał i tamował ranę, trzech ratowników stało przy Szymonie, ludzie biegali z krzykiem pomagając i robiąc wszystko, żeby złapać całą zgraję złoczyńców. Nie wytrzymując już bólu i emocji, zesłabłam.

- Witam kochanie, śniadanko dla ciebie - Obudził mnie przyjemny głos, który sprawiał, że miałam dreszcze z samego rana.

- A z jakiej to okazji? - Uwielbiałam go takiego : w dobrym humorze stał przede mną ubrany w czarną koszulę, trzymając w ręce butelkę czerwonego wina

- Tak bez okazji. Dla takiej dziewczyny jak ty, takie śniadanie to będzie norma. Obiecuje kotku - pocałował mnie, a ja oddałam pocałunek. Przepełniało mnie szczęście i olbrzymia radość. Nie liczyło się nic oprócz nas.

- Kocham cię, tak cholernie mocno

-Ja ciebie też kochanie. Uwierz

Próbowałam otworzyć oczy ale szło mi bardzo ciężko. Słyszałam jakieś krzyki i uciążliwe pikanie. Byłam zdezorientowana, jednak mój organizm nie chciał współpracować
- Asia ? Słyszysz mnie? - Nie mogłam wydusić z siebie słowa, więc skupiłam się na tym, żeby poruszać ręką na znak tego, że chyba żyje. - Jacek ona się budzi! - głos był mi znany ale nie mogłam sobie przypomnieć do kogo należał. W sumie to nie wiedziałam gdzie jestem i co się stało. Jedynie wciąż w głowie miałam wspomnienie pewnego śniadania z mężczyzną, którego kochałam. Wiedziałam, że to się kiedyś wydarzyło, jednak nie mogłam sobie przypomnieć niczego więcej. Z trudem podjęłam kolejną próbę otworzenia oczu i tym razem mi się udało. Byłam w białym pokoju, gdzie było pełno urządzeń i rurek, do których byłam podpięta. Przy moim łóżku siedziała para, która uważnie mi się przyglądała.
- Kochana, tak się cieszę...- dziewczyna wzięła moją rękę i ścisnęła ją mocniej.
- Ala spokojnie, ona jest przerażona. - Chłopak próbował odciągnąć ode mnie blondynkę, ale ona nie chciała go słuchać.
- Asia, pamiętasz nas? Nie bój się - Chłopak próbował mnie uspokoić, ale ja czułam wewnętrzną panikę. Może dlatego, że nic nie pamiętałam?- Posłuchaj, dostałaś mocne leki, dlatego jesteś rozkojarzona. Zaraz będziesz sobie wszystko przypominać, spokojnie. - Jego postawa kazała mi się go słuchać. Po kilku minutach ciszy różne myśli zaczęły mnie zewsząd atakować i zaczynało mi świtać co się stało i kim są ci ludzie.
- Ala... co z Szymonem? - Dziewczyna popatrzyła na Jacka, a potem popatrzyła na mnie z uśmiechem.
- Żyje, jest w śpiączce, ale żyje. Nastraszyłaś nas okropnie...
- Wyjdzie z tego? - chciałam znać więcej szczegółów, czegokolwiek o jego stanie zdrowia.
- Jeśli się obudzi to tak. Na razie o tym nie myśl. - Dziewczyna mnie głaskała po głowie w celu uspokojenia.
- Ile już tak leżymy? - Teraz, gdy wracała mi trzeźwość umysłu, zaczynałam pomału łączyć fakty.
- Od tygodnia. Lekarze poddali was śpiączce farmakologicznej, żebyście mogli zregenerować siły. Oboje przeszliście też operację wyciągnięcia kul. - Przerwał jej lekarz, który nagle stanął w drzwiach.
- Widzę, że pacjentka się obudziła. Doktor Adam Klimski, proszę wyjść, zrobię pani potrzebne badania. - Małżeństwo posłusznie wyszło. Badania i wyciągnięcie niepotrzebnych rurek z mojego ciała zajęły pół godziny. W tym czasie zdążyłam poznać cały życiorys pana doktora, który tym sposobem chciał mi odwrócić uwagę od bólu., który mi dokuczał. - Jakby pani nie mogła wytrzymać proszę wezwać pielęgniarki a one podadzą pani leki przeciwbólowe. Jednocześnie proszę pamiętać, że będziemy teraz zmniejszać dawki.
- Długo tutaj jeszcze będę leżała? - nienawidziłam szpitali.
- Około tygodnia, może mniej może więcej. Na ten moment się z panią żegnam. - i mówiąc to wyszedł, zostawiając mnie z bólem głowy i uda oraz serca. Wciąż myślałam tylko o tym, żeby zobaczyć Szymona.
- Puk puk mogę? - W drzwiach pojawił się Jacek. Gestem zaprosiłam go do środka.
- Super, że jesteś, potrzebuje pomocy w pewnej sprawie. - Chłopak dziwnie pobladł
- I chyba wiem w jakiej...
- Zaprowadź mnie do Szymona. Muszę go zobaczyć. - chłopak uważnie się mi przyglądał, po czym pokręcił głową.
- Musisz jeszcze wytrzymać. Przypominam, że dopiero odzyskałaś przytomność po dosyć długiej śpiączce. Mówili nam, że nie będziemy mogli być za długo u ciebie, bo będziesz zasypiać, jednak widocznie masz w sobie tyle adrenaliny, że walczysz sama ze sobą... Asia, twój organizm jest słaby. Rozmawiałem z lekarzem, najwcześniej za dwa dni będziesz mogła go zobaczyć. Ej nie płacz mała. - Dopiero teraz poczułam, że rzeczywiście łzy płynęły po moich policzkach. - Wszystko się ułoży. -Mówiąc to mocno mnie przytulił.
- Ile procent szans ma na przeżycie? Gdzie trafiła druga kula? - Czułam, że Jacek spiął się.
- Druga kula trafiła go między żebra i tam utknęła. Na razie ma 50 % szans na obudzenie się, a to jest najważniejsze na ten moment.
- Dlaczego on nie miał kamizelki?!
- Kiedy okazało się, że jesteś w jednym z magazynów na przedmieściach, Szymon został odsunięty od sprawy. Wiadomo już było, że też był w niebezpieczeństwie. Widocznie nie oddał broni i poszedł cię szukać na własną rękę. Dowiedzieliśmy się o tym, gdy na miejscu zobaczyliśmy jego samochód.
- Będzie miał kłopoty przez nieoddanie broni? -
- Nie. Po pierwsze nie strzelił z tej broni, po drugie Jaskowska w raporcie napisała, że był w cywilu, żeby rozejrzeć się i zebrać potrzebne informacje. Jedyne co to będzie musiał wysłuchać kazania komendant. Zobaczysz Asia. Wszystko się ułoży.

Bardzo mocno chciałam w to wierzyć.
Zostawało mieć nadzieję.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro