Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ IV

Nowy dzień przywitałam z większym entuzjazmem. Dzięki Alicji byłam sama w domu, ponieważ wygoniła wczoraj Szymona do siebie. Chłopak długo się opierał, aż w końcu Jacek go namówił na wspólne wyjście do baru. Widać było, że nie chętnie wychodzi z mojego mieszkania, jakby bał się, że go więcej nie wpuszczę. A ja nie potrafiłam odpowiedzieć sobie na pytanie czy go tu jeszcze zobaczę. Na szczęście mogłam się porządnie wyspać i na spokojnie wszystko przemyśleć oraz nastawić się na nowy, wspólny patrol. Wiedziałam od Jacka, że Jaskowska była zadowolona z naszej dwójki i z tego powodu nie będzie nas rozdzielać. Wczoraj zestresowałam się gdy to usłyszałam, jednak dziś  podchodziłam do całej sytuacji z większym dystansem. Wczorajszy dzień uświadomił mi także, że nie dam rady Szymona trzymać na dystans. Chciałam za to utrzymać z nim zwykłe, kumpelskie relacje. To było potrzebne w naszej sytuacji, gdzie musieliśmy nauczyć się na nowo ze sobą współpracować, szczególnie w sytuacjach niebezpiecznych. Zebrałam się w niecałe piętnaście minut, a po kolejnych dwudziestu minutach byłam pod komendą. Jak na zawołanie poczułam uścisk w żołądku ale postanowiłam to szybko zignorować i wejść do środka.

- Asia? Poczekaj. - Odwróciłam się w kierunku głosu, gdzie jak się okazało wołała mnie komendant. - Chciałam się zapytać czy jesteś w stanie już odbyć służbę? I jak się czujesz? 
- Czuję się dobrze, dlatego tutaj jestem. Mam wrażenie, że wariuje od tego siedzenia w domu. - Kobieta bacznie mi się przyglądała, po czym z uśmiechem wskazała mi drzwi pokoju socjalnego.
- Szymon ma cię pilnować. Dalej jeździcie razem. - i nie mówiąc już nic zostawiła mnie z moimi nieciekawymi myślami, które nagle mnie dopadły. Zaczynałam mieć wątpliwości czy to, że chce z nim nawiązać względnie dobry kontakt to dobry pomysł. Jednak zanim zdążyłam głębiej się nad tym zastanowić, drzwi przede mną się otworzyły i stanął w nich Szymon. Nie myśląc już nic więcej uśmiechnęłam się do niego.
- Cześć, wpuścisz mnie do środka? Zanim pojedziemy muszę się przygotować.  - Chłopak uważnie mi się przyglądał i po chwili przepuścił mnie w drzwiach. Jednak to nie był koniec tematu. Brunet zamknął dokładnie drzwi nad czymś chwilę intensywnie myśląc. 
- Wiem, że to nie moja sprawa, ale z kim teraz jeździsz? I dlaczego dziś przyszłaś?- Starałam się utrzymać spokój i wyobrazić sobie, że to jest jakiś obcy facet, totalnie nowy na komendzie, którego dopiero mam poznać. Ale nie potrafiłam. Jego każdy ruch, był przeze mnie znany, jednocześnie miałam wrażenie, że jest dla mnie obcy, bo nie umiałam już czytać w jego spojrzeniu.  
- Dobrze się czuje i jeździmy razem. Jaskowska nas nie rozdzieliła. -widziałam jak się rozluźnił. Czego nie można było powiedzieć o mnie. 

Po kilku minutach byłam gotowa do rozpoczęcia patrolu. Okazało się jednak, że już czeka na nas sprawa zaginionej kobiety. Wspólnie pojechaliśmy na miejsce zgłoszenia aby porozmawiać z mężem, który do nas zadzwonił. Nigdy nie lubiłam tego typu spraw, gdzie czas był kluczem do rozwiązania. Niestety, motywów porwań było bardzo dużo, co utrudniało nam pracę i przez to traciliśmy cenne minuty. 

- Pan Aleksander zeznał, że jego żona to atrakcyjna brunetka, w wieku dwudziestu siedmiu lat. 
- I nie dostał listu z żądaniem okupu, więc motyw rabunkowy można chyba wykluczyć.
- Szymon, a co jeśli ona chciała od niego odejść i nie została porwana? - chłopak zastanawiał się przez dłuższą chwilę, po czym pokręcił przecząco głową. 
- Na pewno by to wytłumaczyła, zostawiła list. Ludzie nie znikają z dnia na dzień, bo mają taki kaprys. - poczułam jak nogi się pode mną uginają. Przecież dwa lata temu on tak dokładnie postąpił. Poczułam, że robi mi się słabo, co nie uszło na uwadze bruneta, który w przeciągu chwili był obok mnie. - Ej wszystko w porządku? Może jeszcze za wcześnie na wspólne patrole? 
- Wszystko ok. Dokończę tą sprawę. - chłopak nie wydawał się zbytnio przekonany, ale puścił mnie do samochodu. - A porwanie na handel? Albo do domów publicznych? - próbowałam na siłę zmienić temat i przestać myśleć o przeszłości.
- Tego nie możemy akurat wykluczyć. Wracamy na komendę, może Jacek nam coś podpowie. 

Wracaliśmy w ciszy, pochłonięci swoimi myślami. Wciąż miałam w głowie słowa Szymona, przez co nie mogłam skupić się na sprawie.

- 00 do 07 - te słowa wybudziły nas z transu
- 07 do 00 zgłaszam. Jacku masz coś dla nas? - miałam cichą nadzieję, że będziemy mieli punkt zaczepienia. Nienawidziłam bezradności. 
- Zgadza się. Przyszły bilingi. Pani Anna ostatnio kontaktowała się z jednym numerem i nie jest to numer jej męża, a niejakiego Romualda Koniecznego. Mężczyzna prowadzi hotel i ostatnio ogłaszał nabór na recepcjonistkę. 
- Może chciała u niego podłapać pracę. Kiedy ostatni raz się kontaktowali ? - Szymon czytał mi w myślach. Może będziemy w stanie zrobić krok do przodu.
- I to właśnie najlepsze. Technicy znaleźli SMS, w którym pan Romuald prosi panią Annę, aby przyszła do jego domu na rozmowę kwalifikacyjną. Wysłał go wczoraj o godzinie siedemnastej.
- Dziwne miejsce i czas na rozmowę w sprawie pracy. Podaj nam adres. 
- Tylko działajcie ostrożnie. Ulica Witaminowa 8 i dajcie znać co i jak. Bez odbioru.

Dojechaliśmy na miejsce dwadzieścia minut później. Jak się okazało mężczyzna miał około czterdziestu pięciu, blond włosy i na moje oko trochę się zestresował naszym widokiem.
- Dzień dobry. Młodszy aspirant Zieliński i starsza posterunkowa Zatońska. Czy możemy porozmawiać? 
- Skoro musimy to zapraszam do salonu  - Brunet przepuścił mnie w drzwiach. - Zrobiłem coś?
- Chcieliśmy porozmawiać na temat pani Anny Kaczmarskiej. - Szymon przeszedł do zadawania pytań, gdy ja uważnie obserwowałam mężczyznę. 
- Przepraszam, ale nie znam tej kobiety. Jeżeli to wszystko to do widzenia. - Teraz to byliśmy pewni, że ten mężczyzna ma związek z tą sprawą.
- Kontaktował się z nią pan przez ostatnie dni, a wczoraj miał pan przeprowadzić rozmowę kwalifikacyjną z panią Anną w tym domu. - Po moich słowach zaśmiał się szyderczo. 
- Ślicznotko i co z tego? Wyszła ode mnie pół godziny później i nie widziałem jej od tego czasu. 
- A może kłamiesz? - byłam coraz bardziej zdziwiona śmiałym postępowaniem mężczyzny.
- Nie dostała tej pracy, za mało wygadana była. Ale jeżeli ty maleńka chcesz zmienić robotę, to żaden problem. Widzę, że się nadajesz. - Pan Romuald podszedł w moją stronę, ale Szymonowi szybciej puściły nerwy i postanowił skuć mężczyznę.
- Ciekawe, czy będziesz dalej grał w swoje gierki na komendzie  w PDOZ. 
- Nie macie prawa mnie zatrzymać, ale jeśli ta pani policjantka będzie mnie pilnować, to mogę tam siedzieć nawet rok. - Ostatnie słowo wykrzyczał już z podwórka, gdy mocno zirytowany Szymek zabierał go do radiowozu. 
- Asia odbiór - bardzo się zdziwiłam słysząc głos mojego partnera na radio, a nie jak dotychczas dyżurnego. 
- Co się dzieje? 
- Jacek wysłał patrol 05 po pana podrywacza. Zaraz do ciebie przyjdę i wspólnie przeszukamy budynek. Poczekaj z tym. - Nawet mi do głowy nie przyszło, że pani Ania może być przetrzymywana w tym domu. Chłopak miał rację, lepiej to było zrobić we dwójkę. Po pięciu minutach brunet pojawił się obok mnie. 
- Gotowa ? 
- Tak, chodźmy. Chociaż mam wrażenie, że to byłoby zbyt łatwe. - moje przeczucia się sprawdziły. Po dokładnym przeszukaniu pomieszczeń okazało się, że nikogo więcej w nim nie było. Mało tego, nie znaleźliśmy też żadnych dowodów, na to, że to pan Romuald porwał kobietę. 

Wracaliśmy na komendę w dosyć posępnych humorach. 
- Jeżeli chcesz, sam mogę przesłuchać tego typka. - uśmiechnęłam się pod nosem.
- Ty naprawdę myślisz, że się nim przejęłam ? Proszę cię, nie pierwszy raz słyszę takie głupie teksty. Martwi mnie ta sprawa. A co jeśli on mówi prawdę? Jeśli Ania wyszła od niego, bo nie dostała tej pracy? 
- A co jeśli w jego słowach jest drugie dno? - Nie no, byłam pewna, że się przesłyszałam.
- Jakie drugie dno? O czym ty mówisz? 
- No wiesz, tak jak w wierszach. Co on dokładnie powiedział?
- ,,Wyszła ode mnie pół godziny później i nie widziałem jej od tego czasu." 
- A może on jest tylko pośrednikiem? Może ładne i atrakcyjne kobiety ściąga do siebie i potem je przekazuje dalej? - Miałam wrażenie, że Szymon właśnie odkrył klucz do całej sprawy. 
- Skoro tak, to będzie potrzebna prowokacja. 
- Tego się właśnie obawiałem. 

Prowokacje zawsze niosą ze sobą jakieś ryzyko. Nigdy nie wiemy czy wszystko pójdzie zgodnie z planem, przez to zawsze jest wszechobecny stres. Gdy pół godziny później z Jaskowską omawiałyśmy szczegóły, Szymon nie mógł znaleźć sobie miejsca. 
- Dlaczego musisz to być akurat ty? - Obie z komendant próbowałyśmy zachować rosnącą irytacje w ryzach. 
- Bo kiepsko byś wypad w roli  kobiety chcącej dostać pracę recepcjonistki. - Słysząc ten komentarz nie mogłam się nie roześmiać, podczas gdy brunet zachowywał się jak obrażone dziecko.  - Poza tym on sam Asi zaproponował zmianę pracy. Ty i ja będziemy wszystko obserwować z ukrycia. Będę także w stałym kontakcie z grupą ATK-ów.
- Przecież ona wróciła dopiero po urazie do pracy. Zresztą on wie, że jest policjantką - chłopak wciąż się nie poddawał. Nie mógł znieść myśli, że jest tutaj na straconej pozycji.
-  Dobra Asia. Jesteś gotowa więc zaczynaj. Ja i twój partner będziemy czekać w samochodzie. Idziemy. - Kobieta zignorowała chłopaka.
- Uważaj na siebie - Chciał coś jeszcze dodać, ale został pociągnięty do wyjścia, przez zniecierpliwioną komendant. Zajrzałam ostatni raz na mikrofon wpięty w moją bluzkę i ruszyłam do POZD.
- Cześć Jacek, chciałabym porozmawiać z osadzonym. - dla bezpieczeństwa akcji, o prowokacji wiedział tylko dyżurny, który zamienił na chwilę Juliusza. 
- Ty już po służbie?  Jesteś ubrana po cywilnemu - oboje graliśmy rolę zupełnie obcych osób. Czułam rosnącą adrenalinę. 
- Może już niedługo będę miała lepszą pracę. - mówiąc to weszłam do pomieszczenia gdzie znajdował się Pan Romuald. 
- O teraz to mi do szczęścia nic nie trzeba. Witam ślicznotko, tęskniłaś?
- Zaraz cię wypuszczamy. Chciałam cię bardzo przeprosić za pomyłkę.- Widać było, że rola skruszonej policjantki była mu na rękę.
- Jak to mówią : każdy popełnia błędy. Nie chowam urazy, piękna.
- A z tą pracą na recepcji... mówiłeś prawdę?  Nadawałabym się? - Widziałam błysk w jego oku, który podpowiadał mi, że jestem blisko celu. 
- Jak najbardziej. A co chciałabyś dołączyć do mojego teamu? 
- Bardzo. Mam już dość tej pracy. 
- Podejrzewam, że partner cię zdominował w tej robocie - W duszy dziękowałam, że Szymona teraz tu ze mną nie było.
- Dokładnie tak jest. Skąd wiedziałeś? - Oczami wyobraźni widziałam zirytowaną minę, obrażonego na cały świat chłopaka, przez te słowa. 
- Jak byliście u mnie to on was przedstawiał. Tobie nie dał dojść do głosu. Potem także on mnie skuł.
- Dobra, przyszedłem wypuścić pana Romualda, więc pogadacie już na świeżym powietrzu. - w wejściu pojawił się Jacek, który był mocno zdenerwowany.
- A może pójdziemy do mnie od razu do mnie? - Wierzyłam w to, że jestem bezpieczna więc bez wahania się zgodziłam. 

Po trzydziestu minutach stałam już w salonie Romualda. Teraz adrenalina przejęła kontrolę nad całym moim ciałem. Mężczyzna uważnie skanował każdy skrawek mojego ciała, przez co  czułam się naga.

- Masz bardzo ładne ciało. To wielki atut.
- Do pracy na recepcji?- poczułam jego rękę na moich plecach, przeszedł mnie dreszcz obrzydzenia.  Zaczynałam rozumieć, że Szymon miał rację.
-  Nie mogę pozwolić, żebyś się zmarnowała. Już jedzie tu mój kolega, który ma dla ciebie lepiej płatną pracę w biurze. 
- Naprawdę? To fantastycznie. Dziękuję. - Jego ręka niebezpiecznie się zniżała, a ja walczyłam z odruchem wymiotnym. Wiedziałam, że gdyby próbował się do mnie dobrać, komendant Jaskowska by zareagowała. Ufałam jej. Moje rozważania przerwał obcy mężczyzna, który własnymi kluczami wszedł do domu. 
- Romi to jest ona? - Obaj przyglądali mi się jakbym była wystawą w muzeum. - Niezła sztuka. Jestem Leon. Chciałabyś pracować dla mnie? 
- Tak, podobno to praca w biurze?
- Zgadza się. Chodź do samochodu. A my - zwrócił się tutaj do Romualda - Jesteśmy w kontakcie. - Nie mówiąc już nic więcej pociągnął mnie w stronę samochodu. - A teraz posłuchaj. Masz robić to co ci karze, bo inaczej cię zabiję. Rozumiesz? - Mówiąc to zawiązał mi oczy.
- Tak -  Czułam, że strach zaczyna przejmować nade mną kontrolę. 

Nie wiem ile czasu minęło gdy w końcu mogłam wysiąść z samochodu. Leon poprowadził mnie w głąb jakiegoś pomieszczenia, wciąż z opaską na oczach,
- Przywiozłem wam koleżankę. Macie być grzeczne. A ty siadaj ! - Czułam, że przywiązuje mnie do jakiegoś słupa. - To żebyś nie uciekła. - po chwili usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi. 
- Ile was tu jest?  - mimo mało komfortowego położenia próbowałam pozyskać potrzebne informacje. 
- Jesteś piętnasta. - Zmroziło mnie. To oznaczało, że jesteśmy w trakcie łapania groźnego bandyty.
- Czy jest miedzy wami pani Anna Kaczmarska? 
- Skąd wiesz jak się nazywam? - odetchnęłam z ulgą. 
- Jestem tu aby wam pomóc, ale nie możecie mnie wydać... - przerwał mi ogromny huk i krzyki antyterrorystów. Bo dłuższej chwili usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi.
- Aśka? - od razu rozpoznałam ten głos, dzięki czemu zaczęłam się odprężać.
- Szymon? Tutaj ! 
- Chłopaki, tutaj są! - po chwili usłyszałam więcej mężczyzn, którzy uwalniali zaginione kobiety. Nagle poczułam, że ktoś zbliża się w moim kierunku, przez co cała się spięłam.-Spokojnie to ja.  Nie ruszaj się chwilę - mówiąc to Szymek zdjął mi opaskę, po czym zajął się rozwiązywaniem moich rąk. - Jesteś cała? Nic ci nie jest?
- Wszystko ok, macie ich? - Chłopak przyglądał się mi dłuższą chwilę po czym mnie mocno przytulił.
- Bałem się o ciebie. Mamy ich i za wszystko odpowiedzą. 

Tylko tych słów brakowało mi do szczęśliwego zakończenia akcji.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro