Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ VIII

Obudziły mnie krzyki dochodzące z sąsiedniego pokoju. Ktoś odwiedził Szymona, a chłopak ewidentnie nie był z tego zadowolony. 
- Nie zrobię tego drugi raz! Dopiero ją spotkałem!
- Jeśli ci na niej zależy to zrób to!
- Jeszcze jej nie wytłumaczyłem tego co działo się kiedyś! Myślisz, że to takie proste? Idź sobie. Nie chce teraz rozmawiać. 
Intuicja mi podpowiadała, że te krzyki mają coś wspólnego z wczorajszą rozmową, której zresztą o dziwo nie żałowałam. Byłam pewna, że wyrzucenie z siebie tego co leżało na sercu przyniesie mi więcej pożytku i spokoju. Po chwili w drzwiach pojawił się zdenerwowany brunet.
- Nie śpisz już? - był wyraźnie tym zaskoczony.
- Obudziłam się przed chwilą. Szymon wszystko w porządku?
- Tak, kłótnia z ojcem, nic nowego. Zjesz śniadanie? 
- Co się dzieje? Przecież widzę, że nic nie gra. - mówiąc to podeszłam do niego i położyłam rękę na jego ramieniu. Chłopak pod wpływem mojego dotyku zamknął oczy.
- Ja już dłużej tak nie mogę... Asia mogę, wpaść do ciebie wieczorem? Muszę ci to wszystko wyjaśnić... - nawet sama nie wiedziałam, że tak bardzo czekałam na te słowa. 
- Jasne, a nie możemy teraz porozmawiać? - chłopak pokręcił głową, po czym na mnie spojrzał. 
- Muszę to wszystko na spokojnie ogarnąć sam. Mogę wpaść o 18? - Nie myśląc zbyt wiele zgodziłam się, zbierając moje rzeczy z mieszkania Szymka. 
- Będę się już zbierać, dzięki za wszystko.
- Nie zostajesz na śniadanie?- Pokręciłam głową. Nagły stres sprawił, że nie miałam ochoty na jedzenie. 

Z mieszkania wychodziłam z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony cieszyłam się, że wreszcie po takim czasie wszystko stanie się jasne. Z drugiej strony bałam się tego co usłyszę i tego jak będą nasze relacje wyglądały po tym wszystkim. Dodatkowo nie wiedziałam czego będzie oczekiwał Szymon, a czego będę chciała ja. Starając się nie myśleć o niczym więcej, postanowiłam pójść na spacer. Miałam nadzieję, że on pozwoli zachować  mi trzeźwość umysłu. Szłam przed siebie nie zastanawiając się gdzie dokładnie idę. Kiedy weszłam do parku, zobaczyłam dwóch postawnych mężczyzn idących ścieżką obok mnie. Miałam wrażenie, że pokazują na mnie. Mój policyjny instynkt kazał mi mieć się na baczności. Po chwili mężczyźni jednak gdzieś skręcili, a ja ze spokojem mogłam rozkoszować się ładną pogodą. O tak wczesnej porze, ludzi w parku praktycznie nie było, była zatem cisza, którą przerwał dzwonek mojego telefonu. Nie patrząc na wyświetlacz od razu odebrałam połączenie.

- Halo? 
- Dziewczyno, opowiadaj! - Ala, jak przystało na przyjaciółkę, chciała wszystko wiedzieć natychmiast, jednak mnie znowu zainteresowali ci sami mężczyźni którzy zbliżali się w moją stronę. Widząc to szybko skręciłam w inną alejkę. - Ja tu c z e k a m !
- Musiałam iść do parku, żeby ochłonąć. W nocy na niego wrzeszczałam i ryczałam na zmianę, a wszystkiego dowiem się dzisiaj. Tak w skrócie. - nagle poczułam mocne szarpnięcie za włosy. Krzyknęłam i chciałam się wyrwać ale, ktoś złapał mnie za ręce i wykręcił mi je tyłu. Po chwili drugi mężczyzna podsunął mi chusteczkę pod nos, a ja zaraz potem straciłam przytomność. 

Pierwsze co zobaczyłam, po otworzeniu oczu, to  to, że byłam przywiązana do jakiegoś słupa pośrodku jakieś ogromnej hali produkcyjnej. Drugą rzeczą, którą do mnie dotarło to był fakt, że zostałam porwana. Pocieszające zaś było to, że nastąpił to w trakcie rozmowy z Alą podczas której powiedziałam gdzie byłam. Miałam nadzieję, że dziewczyna nie zostawi tych informacji dla siebie, i że zostanę uratowana. Próbowałam rozpoznać to pomieszczenie, jednak nie było w nim nic charakterystycznego. Wiedziałam, że w mieście jest wiele starych magazynów i opustoszałych hal, co tylko bardziej mnie martwiło. Nie wiem ile tak siedziałam, kiedy w końcu drzwi się otworzyły, a w nich stanął jeden z mężczyzn, których mijałam w parku. Teraz mogłam mu się przyjrzeć. Był przystojnym, wysokim blondynem, który chyba lubił siłownie.

- O widzę, że księżniczka się obudziła w końcu- ze śmiechem zaczął iść w moim kierunku.
-  Czego ode mnie chcecie? Gdzie ja jestem? - Czułam rosnący niepokój. 
- W sumie jesteś naszą przynętą, którą szukaliśmy dosyć długo. Jeśli będziesz z nami współpracować, nie zrobimy ci krzywdy. Musisz tylko powiedzieć wszystko co wiesz o Szymonie Zielińskim śliczna. - Mężczyzna pogłaskał mnie po policzku, a mnie przeszedł dreszcz obrzydzenia.
- Nic o nim nie wiem. - Nie rozumiałam dlaczego pytają akurat o niego.  Blondyn się zdenerwował i wymierzył mi siarczysty policzek.
- Nie kłam. Wiemy, że się z nim spotykasz i jesteście parą.  - Teraz to byłam przerażona. Ci ludzie dokładnie znali mój życiorys. Nawet jeśli mieli przestarzałe informacje.
- Kiedyś byliśmy ale to stare dzieje, dlaczego o niego pytasz? - Nie mogłam uwierzyć, że Szymon zaplątał się w jakieś porachunki z bandziorami.
- To czemu wychodziłaś z jego mieszkania? Tak samo jak Jan Zieliński? Gdzie on poszedł? Mów! - Gdy poczułam drugie uderzenie, wiedziałam już, że jestem na straconej pozycji.
- Nawet jeśli bym chciała, nic nie powiem, bo nie wiem. Nie widziałam się z ojcem Szymona, nie wiem gdzie poszedł. - Starałam się zachować spokój, mając nadzieję, że na komendzie już mnie szukają. Usłyszeliśmy dzwonek telefonu.  Mężczyzna, przez dłuższy czas mi się przypatrywał, po czym ze spokojem odebrał połączenie.
- No co tam? Obudziła się, na razie mówi, że nic nie wie, a jak sytuacja z młodym Zielińskim?  I bardzo dobrze. Obserwujcie go. Zlikwidujemy go w wyjątkowych okolicznościach i odpowiednim czasie. - Mówiąc to rozłączył się. 

Po moim ciele przeszedł dreszcz. Szymon był w niebezpieczeństwie, a ja nie mogłam nic zrobić. Najgorsze, że dalej nie mogłam połapać się w sytuacji i zrozumieć kto i co zrobił, że znaleźliśmy się w tak beznadziejnej sytuacji.
- No panienko, wszystko idzie zgodnie z planem. Twój kochaś cię szuka, teraz wystarczy poczekać, aż popełni jakiś błąd.  - słysząc to, przestałam się cieszyć z małej szansy na ratunek.
- Co on zrobił? Dlaczego chcecie go zabić? - Musiałam choć trochę się czegoś dowiedzieć.
- On nic. Będzie cierpiał za błędy swojego ojca prokuratora. Tak naprawdę, chcemy tylko żeby Jan Zieliński poczuł co to znaczy stracić kogoś bliskiego.  
- To do czego ja wam jestem potrzebna? - Odważyłam się zadać pytanie, będąc jednocześnie gotowa na uderzenie. 
- Jesteś dla nas swojego rodzaju przynętą. Widzisz jesteś nam potrzebna do tego planu. On widząc ciebie w takim stanie, rzuci się na pomoc, popełniając błąd za błędem. Wtedy wystarczy jeden strzał i żegnaj panie Zieliński. Jeżeli nie chcesz podzielić jego losu, powiedz gdzie jest jego ojciec - Słysząc co szykują dla Szymona, łzy same zaczęły mi lecieć po policzkach. Miałam nadzieję, że komendant Jaskowska i Jacek odsuną go od sprawy. 
- Nic nie wiem, spałam wtedy... - jak na zawołanie poczułam pieczenie policzka  i ból nosa. Po chwili poczułam, że leci mi z niego krew.
- Zostawiam cię na chwile. Mam nadzieję, że wtedy odzyskasz pamięć. - mówiąc to zostawił mnie  ogromnym bólem ciała i serca. 

Nie wiem ile czasu minęło gdy pojawił się znowu. Byłam wyczerpana ciągłym płaczem i strachem, dodatkowo mocno bolała mnie głowa. Ku mojej uldze oprawca przyniósł mi wodę. 
- Chce ci się pić? - pokiwałam tylko głową, nie będąc w stanie wydusić z siebie głosu. Blondyn podszedł i przechylił butelkę tak, abym mogła wziąć kilka łyków. - I jak pamiętasz coś? 
- Mówiłam, że nic nie wiem. Ostatni raz widziałam prokuratora dwa lata temu w Krakowie. Teraz go nie widziałam, bo spałam! - Cała się trzęsłam, tego wszystkiego było już dla mnie za dużo.
- Jeszcze trochę i to wszystko się skończy.
- Nie zabijacie nas, proszę... - upadłam bardzo nisko, błagając oprawcę o puszczenie mnie i Szymona wolno. Tak bardzo się bałam ale sama nie wiedziałam czego bardziej. Wizji swojej śmierci czy Szymona...
- Kochana, nad tobą się waham. Jego los jest przesądzony. Jan Zieliński będzie cierpiał tak jak ja! 
- Też zabił ci syna? - Mężczyzna popatrzył na mnie ze wściekłością.
- Skazał na pozbawienie wolności moją ukochaną, a ta popełniła samobójstwo! Nie wytrzymała tego napięcia psychicznie, rozumiesz?! Szukałem go przeklęte dwa lata. Teraz nie odpuszczę. On zapłaci za to, poczuje jak to jest! - w jego oczach widziałam prawdziwą furię i złość. Znów usłyszeliśmy dzwoniący telefon więc odebrał go. Patrzyłam na to przepełniona wszystkimi negatywnymi emocjami. Chciałam krzyczeć, żeby chociaż chwilkę poczuć ulgę.
- Jest już? To fantastycznie. Przedstawienie czas zacząć. - słysząc to zrobiło mi się słabo. Mężczyzna zawiązał mi usta, żebym nie mogła ostrzec Szymona przed niebezpieczeństwem po czym oddalił się ode mnie. A ja ledwie przytomna słuchałam odgłosów nadchodzących ludzi z dołu modląc się o cud.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro