4 Dotrzymanie obietnicy i oddanie władzy
//skip parę lat//
Per:IPR
Dziś są 18-te urodziny rzeszy mam nadzieję że po moim odejściu na emeryturę nie zrobi nic głupiego i tak to jest jedyny sposób by uniknąć śmierci.
Wiem że głupi ale chcę jeszcze pożyć i zwiedzić świat ewentualnie spierdolić z kraju jak Rzesza coś odwali.
Od mojego pobytu w szpitalu minęło te kilka...
Naście lat jednak już wtedy zaczęły pojawiać się pęknięcia kilka mi jeszcze zostało na tak zwaną"pamiątkę"...
W końcu ktoś musi mu pomóc podejmować decyzje nim będzie naprawdę samodzielny i wiedział jak to wszystko robić.
Cieszyłem się tym że wkracza w dorosłe życie jako odpowiedzialny mężczyzna.
Przygotowałem wszystko by jak wrócił do domu po szkole miał miłą niespodziankę.
CN:Prędzej przy takim czymś się wkurzy...
IPR:A ty jak zwykle demotywator jak miło cię widzieć...
CN:Wiem o tym^^ a przybyłem by być na 18-tych urodzinach mojego dziecka.
IPR:Ale wierz że cię nie zobaczy?
I nie usłyszy?
CN:To mu złożysz ode mnie.
IPR:No dobra a teraz nie zżędź jak Karyna na straganie że klientów nie ma... X'DDDD.
CN:*patrzy na IPR jak na debila bo go za takiego uważa sprytnego ale dalej debila bo w końcu nie zabrano mu Rzeszy i mieszkają w domu rodzinnym*
IPR:Nie patrz tak na mnie bo kociej mordy dostaniesz.
CN:Ja się tylko zastanawiam jakim cudem taki debil jak ty jest moim bratem.
IPR:A kto po śmierci ojca się mną zajmował?
CN:No ja...Ej!!
Per:Narrator
IPR tak się kłócił ze swoim sumieniem że nie zobaczył jak Rzesza wszedł do środka i patrzył na to zdezorientowany.
Rzesza:IPR co ty robisz?
Czemu się kłócisz z wazą?
IPR:*przestał i mentalnego face palma se jebnął i zerknął na swoje sumienie*
CN:*jest rozbawiony tym wszystkim i tego nie ukrywa*
IPR:Stresuje się tym dniem to ważne wydarzenie nie tylko dla ciebie ale i historii świata...
Dlatego kłócę się z wazą...*wstyd mu*
Rzesza:...A pomaga to w ogóle?
IPR:Nie którzy ludzie na jedzenie potrafią krzyczeć na przykład ser.
Lub cebulę bo im oczy łzawią...*ratuje się byle jakimi wymówkami*
Rzesza:Ok to nie przeszkadzam bo pewnie to jakaś ważna sprawa polityczna.*wie o problemach wuja z głową ale to było dziwne bo nigdy tak się nie zachowywał lub nie chciał by Rzesza to widział tym bardziej rozumiał że zabił jego ojca by był bezpieczny i nie przechodził przez to samo co on sam w młodości*
CN:*płacze ze śmiechu*
IPR:Nienawidzę swojego życia...*depresja*
CN:Dobra to ty kłóć się dalej z wazą.*rozbawiony i uświadomił sobie że stoi przy tej wazie*Sheiße...To było o mnie racja?
IPR:*teraz on się śmieje*Jak zwykle wolno reagujesz.I Tak Dzbanie xD.
//Skip półgodziny później//
Siedzę z Rzeszą przy stole i daje mu dokumenty z moim podpisem o akcie przejęcia ziem chce by Rzesza mógł się wykazać jako pełnoprawny kraj a nie tylko jako kraj bez ziem w końcu mu obiecałem.
Dużo kraji potrafi być okropna jeśli chodzi o ziemię bo póki ich nie posiadasz nie masz też władzy i szacunku.
Przez co każdy kraj co tych ziem nie posiada był bity wyzywany czy poniżany jednak mój pobyt w szpitalu psychiatrycznym nie poszedł na marne.
No prawie 12 godzin spędziłem i wiem że wszędzie jest tak samo.
Nie masz pracy jesteś nikim tak samo z ludźmi niższego szczebla pracy nie tylko społecznego.
Po podpisaniu dokumentów ja mogłem pojechać w tak sławne
Bieszczady gdzie każdy albo uciekał od odpowiedzialności lub po prostu tam uciekał na wakacje...
Jednak zostałem w domu do póki Rzesza będzie potrzebował mojej pomocy dopiero po tym jadę w Bieszczady.
A CN może mnie cmoknąć w podeszwy butów nie mam zamiaru siedzieć w miejscu.
To pierwszy dzień od dawna kiedy Rzesza normalnie ze mną rozmawiał wieczorem zjedliśmy kolację by przygotować się na pierwszy dzień jego rządów z czego był przeszczęśliwy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro