Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zniewolona #16

Widząc uśmiech Donalda zachciało mi się wymiotować.

-Jak chciałaś się przejechać autem i pozwiedzać okolicę mogłaś powiedzieć. Chłopak by przynajmniej żył.- powiedział. Chciał do mnie podejść więc zaczęłam się cofać.

-Zostaw mnie.- syknęłam zła, po czym rzuciłam się do ucieczki. Niestety nim zdążyłam otworzyć drzwi wejściowe zostałam chwycona za włosy i pociągnięta do tyłu.

-Jesteś moja i idziesz ze mną.- warknął i odwrócił mnie do siebie przodem. Nie chcąc iść z nim walnęłam go z liścia w twarz. Następnie chciałem to powtórzyć, ale niestety mężczyzna chwycił mój nadgarstek.
-Grabisz sobie.- odparł zły. Chciałam go uderzyć drugą ręką, ale ją też chwycił, po czym przycisnął mnie do ściany, a sam stanął przede mną.
-Po co ta walka i tak mi nie uciekniesz. Tylko sobie szkodzisz.- zauważył. Nie chcąc go słuchać kopnęłam go z kolana w przyrodzenie, po czym kiedy się zgiął kopnęłam go z buta w twarz. Z jego wargi i nosa poleciała krew. Korzystając z okazji podbiegłam do drzwi i je otworzyłam. Następnie wybiegłam z domu. Po chwili usłyszałam syreny. Schowałam się za samochodem, a kiedy zauważyłam radiowóz wyszłam powoli z rękami w górze.

-Stać!- krzyknął policjant celując w moją stronę.

-To ja zadzwoniłam na policję.- powiedziałam idąc w kierunku dwóch policjantów.
-Zostałam porwana, a porywacz jest w domu.- wyjaśniłam.

-Dobrze pójdzie pani ze mną.- powiedział policjant w średnim wieku.
-Borys idź sprawdź czy on tam jest.- zażądał. Młodszy policjant udał się do domu, a ja czułam, że to zły pomysł. Podeszłam do radiowozu ze starszym mężczyzną. Po chwili młodszy mężczyzna wyszedł z domu.

-Napastnik nie żyje!- krzyknął wychodząc. Nie pasowało mi coś. Przecież nie było słychać ani strzelaniny ani bójki. Młodszy policjant zaczął iść w naszym kierunku. Nagle przez głowę policjanta przeleciała kula, a mężczyzna padł martwy na ziemię. Na dachu siedział blondyn który do mnie machał z uśmiechem. Przez jego głupotę został postrzelony przez policjanta w rękę. Niezadowolony wstał, a następnie zeskoczył i schował się za swoim autem, bo starszy policjant zaczął do niego strzelać.

-Niech się Pani gdzieś schowa.- powiedział do mnie. Nie wiedząc co się dzieje ominęłam auto i zaczęłam biec przez las. Widocznie policjant musiał pomylić ciało napastnika z martwym ciałem Oskara. Po kilku minutach złapała mnie kolka, ale pomimo tego się nie zatrzymałam. Obejrzałam się za siebie i nikogo nie było. Z każdej strony otaczał mnie las. Nie widząc zagrożenia zatrzymałam się na chwilę, po czym chwyciłam za kolana łapiąc łapczywie powietrze. Usłyszałam szum więc poszłam w jego kierunku. Ujrzałam rzekę więc do niej podeszłam. Nabrałam trochę wody w ręce, po czym się napiłam. Wytarłam buzię w bluzkę, po czym wstałam i zaczęłam iść dalej...

(Donald)
Zeskoczyłem z dachu, po czym schowałem się za swoim autem. Na szczęście rana postrzałowa okazała się tylko draśnięciem. Oderwałem sobie kawałek bluzki, po czym zdjąłem kurtkę i przewiązałam sobie ranę materiałem. Następnie wrzuciłem sobie kurtkę do auta, po czym zacząłem strzelać do policjanta...

Strzelanina trwała już kilka minut i za cholerę nie mogłem trafić w tego paszteta, bo tak jak ja był schowany za autem. Po chwili wpadłem na pomysł. Weszłam do auta, po czym odblokowałem hamulec i ruszyłem. Okrążyłem auto policjanta w taki sposób, że go widziałem, po czym wpakowałem mu trzy kulki w klatkę piersiową. Nie widząc przeszkód wyszedłem z samochodu, po czym spojrzałem na las. Szukanie dziewczyny w pojedynkę to tylko strata czasu więc postanowiłem, że zadzwonię do moich takich jakby podwładnych. Po niecałych dwudziestu minutach już cała drużyna była gotowa. Przyjechali trzema autami i helikopterem. Na dodatek były jeszcze cztery oddziały ludzi którzy będą szukać dziewczyny na piechotę...

Wsiadłem do jednego z aut i zaczęliśmy pościg. Może i będziemy ją szukać cały dzień, ale musiałem ją znaleźć i przyprowadzić z powrotem do domu. Przez moment martwiłem się myślą, że jej nie znajdę. Od razu odgoniłem te myśli od siebie, po czym spojrzałem na kierowcę. Następnie wyjąłem krótkofalówkę.

-Widzicie coś?- zapytałem.

-U nas nic.- odpowiedziała jedna drużyna.

-U nas też nic.- odparła druga grupa.

-Tu też pusto.- powiedział dowódca trzeciego oddziału.

-Zauważyliśmy jakiś obiekt na północ od was.- powiedział pilot helikoptera.

-Zrozumieliśmy. Leć za nim, a my zaraz was dogonimy.- odpowiedziałem, po czym dałem znak kiwnięciem głowy, że kierowca ma jechać na północ...

(Sofija)
Po kilku minutach biegu zauważyłam jak drzewa się chwieją i usłyszałam helikopter.

-"Czyli znaleźli mnie."- pomyślałam, po czym zaczęłam uciekać. Nagle zauważyłam czarne auto. Nie chcąc, żeby mnie znaleźli schowałam się za drzewem.
-"Co teraz zrobić. Myśl"- powiedziałam sama do siebie, po czym zaczęłam szukać drogi ucieczki.

-Tam jest!- krzyknął jakiś mężczyzna
Następnie wycelował w moją stronę. Wiele nie myśląc zaczęłam biec przed siebie. Słyszałam coraz więcej krzyków, a las wydawał się nie mieć kresu. Co chwilę mijałam drzewa i gdyby nie fakt, że byłam goniona pomyślałabym, że biegam w kółko. Nogi strasznie mnie bolą, a płuca palą żywym ogniem. Moja jedyna motywacja, czyli to, że ucieknę była coraz dalej ode mnie, przez co miałam coraz mniej sił. Nie mogłam teraz się poddać. Musiałam dalej biec. Czułam jak cały świat wiruje, a mi coraz ciężej się oddycha. Było mi słabo, ale i tak nie odpuszczam. Nagle przede mną pojawiło się czarne auto, a ja z przerażeniem zaczęłam biec w inną stronę...

(Donald)
Przez moment straciłem dziewczynę z oczu, ale na szczęście, po chwili moi ludzie wybawili ją z kryjówki. Zaczęła uciekać przed nimi między drzewami.

-Otoczcie ją.- powiedziałem do krótkofalówki. Następnie wyszedłem z samochodu. Wziąłem pistolet, po czym ruszyłem w kierunku dziewczyny...

Zacząłem iść przez las, bo wiedziałem, że bieg tu jest zbędny. Moi ludzie i tak mają skierować dziewczynę, żeby sama do mnie przyszła. W sumie tylko na to czekałem. Spojrzeć nią z wyższością i władzą, kiedy przyjdzie do mnie ze skruchą. To mnie podniecało, a jak myślę o jej każe to, aż nie mogę się doczekać...

(Sofija)
Ludzie Donalda otoczyli mnie z każdej strony. Nie miałam za bardzo gdzie uciekać, ale nie poddawałam się. Wyminąłem dwóch "żołnierzy", po czym zaczęłam dalej biec. O dziwo mężczyźni przestali mnie gonić. Zdziwiłam się, ale w sumie mi to nie przeszkadzało. Nagle usłyszałam huk, a przez moją nogę przeszedł ból. Upadłam na ziemię raniąc sobie przy tym kolana i dłonie. Chciałam wstać i pomimo bólu zacząć dalej biec, ale poczułam nogę na plecach, która zaczęła przyciskać mnie do ziemi uniemożliwiając jakikolwiek ruch.

-To tylko draśnięcie.- usłyszałam znajomy mi głos. Mężczyzna chwycił mnie za włosy, po czym pociągnął mocno do góry przez co wstałam. Syknęłam z bólu. Mężczyzna widząc to na mnie spojrzał.
-Wytrzymaj. W helikopterze jest apteczka.

-Zostaw mnie.- warknęłam zła, po czym go uderzyłam w twarz. On jedynie chwycił mnie za kark, po czym przycisnął mnie do drzewa.

-Lepiej mnie nie denerwuj, bo dostaniesz gorszą karę.- warknął i obrzucił do siebie przodem. Następnie mnie wziął na ręce i zaczął iść przez las...

Po chwili doszliśmy do jednego z dwóch czarnych aut. Mężczyzna wsiadł z przodu, po czym posadził mnie sobie na kolanach. Zaczęłam się szarpać niezadowolona.

-Uspokój się.- warknął zły.

-Uspokoję się jak mnie wypuścisz, albo chociaż zdejmiesz z kolan.- odparłam.

-Jeszcze czego. Uspokój się, bo inaczej pogadamy.- syknął. Nie chcąc się narazić przestałam się wiercić. Wyjechaliśmy z lasu koło domu Oscara. Zauważyłam helikopter stojący koło naszych aut.
-Zabierzcie stąd nasze auta.- powiedział blondyn do swoich ludzi, a sam udał się ze mną do helikoptera. Posadził mnie na siedzeniu, po czym zapiął mi pasy. Następnie związał mi ręce na co się zdziwiłam.

-Zostaw mnie.- zaczęłam się szarpać, ale on nic sobie z tego nie zrobił. Kiedy miałam związane ręce zapiął mi drugi pas unieruchamiając mnie nim. Następnie zaczął szukać apteczkę. Kiedy ją znalazł, podszedł do mnie i zaczął odpinać mój pasek od spodni.
-Zostaw mnie.- warknęłam, a kiedy to nic nie dało to zaczęłam się szarpać. Niestety byłam tak mocno związana, że i tak moje szarpanie nic mi nie dało. Po chwili odpuściłam. Mężczyzna zdjął moje spodnie i na mnie spojrzał. Dotknął mojego uda, a ja zaczęłam się szarpać.
-Zostaw.

-Ciii.- widząc, że i tak z nim nie wygram zaczął gładzić moje uda.

-Proszę zostaw mnie.- zapłakałam, kiedy mężczyzna włożył rękę mi w majtki.

-Powiedz jak mam ciebie ukarać?- zapytał, ale jak nie uzyskał odpowiedzi wyjął rękę z moich majtek, po czym chwycił mnie za żuchwę i skierował w taki sposób że na niego patrzałam.
-Zadałem pytanie.

-Nie krzywdź mnie.- szepnęłam. On jedynie się uśmiechnął, po czym mnie pocałował. Kiedy się ode mnie odkleił pogładził mnie po włosach i pocałował w czoło. Następnie kucnął i zaczął opatrywać moją nogę...

Po kilkunastu minutach dolecieliśmy do jakiegoś budynku. Nie był to dom blondyna. Wylądowaliśmy obok niego, po czym Donald mnie rozwiązał. Następnie podał mi rękę i wyszliśmy z helikoptera. Weszliśmy do budynku, a naszym oczom ukazał się ogromny salon. Na kanapie siedziało dwóch mężczyzn, a im na kolanach siedziały dwie dziewczyny w samej bieliźnie. Nieznajomi nas nawet nie zauważyli, bo byli zajęci obmacywaniem dziewczyn. Po chwili przyszła do nas na wpół rozebrana dziewczyna.

-Dzień dobry Panie Donaldzie.- powiedziała kobieta uśmiechając się i trzepocząc rzęsami.

-Idź po szefa.- powiedział szorstko blondyn. Kiedy kobieta poszła spojrzałam na mężczyznę.

-Co my tu robimy?- zapytałam.

-Jesteśmy tu, żeby cię ukarać.- powiedział, a ja już wiedziałam, że to źle wróży. Mam tylko nadzieję, że nie zostawi mnie w tym bulderze.

No cześć ❤️

I o to jest kolejna część ,,Zniewolonej".
Mam nadzieję, że wam się podoba 💋

Miłego dnia/wieczoru/nocy 😍

Kocham was 😘

Wasza Cat1Woman1 ❤️

1550 słów 💪✌️


Ps. Pierwsze miejsce w #wykorzystanie 💪🥇

Dziękuję wam za to😚

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro