Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

An była zszokowana... Co jest malo powiedziane!
- Kim... Co czeka kandydatki? - spytała nieśmiało.
- Cóż ogółem zadania, głosowanie i umiejętności- odpowiedziała z uśmiechem Kim.
- Co masz na myśli zadania?- zapytała An, bojąc się usłyszeć co mogli wymyśleć.
- Cóż, jest różnie... Myślę, ze i tym razem się nie zawiodę. - mruknela brunetka. Blondynka jeszcze bardziej się wystraszyła, czyli to cos niepowtarzalnego! Jak... Jak ona da radę? Dobra trzeba wsiąść się w garść. - An, moglabys dziś pójść do Kylie? Colin ma do mnie przyjść- usmiechnela się dwuznacznie Kim.
- Yyy jasne... - zgodziła się blondynka. Woli to, niż oglądać jak jej współlokatora migdali się, z jak mniema z piłkarzem. Kiedy wróciły do siebie An założyła leginsy i trzy czwartą, piaskową bluzę sięgającą do pępka. Odkąd schudla uwielbiała pokazywać swoj płaski brzuch. Spojrzala na wychodząca z Łazienki Kim. Jak zwykle przyćmiła zwykłą Anę. Miała na sobie czarny crop top i spodenki które ledwo zakrywaly jej pośladki. Jej wargi były krwisto czerwone. Blondynka westchnela i spojrzala na wystający kolczyk.
- Lubie go- wyznała Kim, a Ana zrozumiała ze mówi o kolczylu. - Zrobilam go mając szesnaście lat. Myslalam, ze mama mnie zabije, ale jakoś przeżyła- wyznała śmiejąc się. An w myślach sprawdziła reakcje swojej mamy, rozerwalaby ją na strzępy i kazalaby go usunąć. Tak... Zdecydowanie... - Muszę przejść się na chwile do Tiffany, dotrzymaj towarzystwa jakby cos Colinowi.
- Poprosiła i wyszła nie dając odpowiedzieć blondynce. An westchnela cicho i napisala SMS-a Kylie ze trochę się spóźnił. Nagle rozleglo się pukanie i wstała jak poparzona. Dobra, przecież nie będzie tak źle. Wzięła głęboki oddech i otworzyła drzwi. W drzwiach stal wysoki blondyn z zielonymi oczami, miał kolczyk w brwi, a jego odkryte barki zdobiły tatuaże. Czy tu cholera naprawdę wszyscy je mają?!
- Hej, jest Kim- mruknal opierając się o framuge drzwi.
- T- tak... Wyszła na chwilke do Tiffany, poprosiła bym chwile z tobą poczekała- powiedziała An, czując ze ma strasznie suche gardło.
- Myślę, ze w takim towarzystwie będzie ciekawie- uśmiechnął się ukazując piękne białe zęby. Złapał jej kosmyk włosów miedzy palce i delikatnie się przysunął. Po chwili jednak przeszedł obojętnie i opadł na łóżko współlokatorki. An wzięła po raz kolejny głęboki oddech i zamknęła drzwi odwracając się w stronę chłopaka. Przeglądał cos na swoim telefonie, a blondynka miała okazje przyjrzeć się jego ciału. Był bardzo wysportowany, koszulka opiela sie na jego brzuchu, ukazując przez material kaloryfer. Pisząc cos na telefonie zobaczyła jak jego bicepsy delitnie sie spinają.
- ym, cos tam upadło- mruknął wskazujac w stronę łóżka An na drugim końcu, ale nie odrywając głowy od telefonu. Natychmiast się odwróciła w tamtą stronę i ujrzała swoje koronkowe czarne majtki. Jak to możliwe ze się tam znalazły. Schylila się po nie i usłyszała drzwięk zrobionego zdjęcia. Co za pajac i nawet się z tym nie krył!
- To zdjęcie zdecydowanie pokazuje jedne z twoich atutów- uśmiechnął się cwaniacko. An po liczyła spokojnie do dziesięciu ale to nie dalo rady jej powstrzymać. Ruszyła w stronę chłopaka. Ten wstał szybko i zatrzymał jej reke, która miała zamiar wpaść w kontakt z jego policzkiem.
- Myślę, ze chłopaki będą zadowoleni z tego zdjęcia- uśmiechnął się zadowolony. Tego juz za wiele, An próbowała się wyrwać, ale chłopak był silniejszy. Przeklęta waga! Do pokoju wpadła Kim. Nie była w ogóle zaskoczona widokiem An próbującej uderzyć Colina. Zaczęła się śmiać, a chłopak pościł rozloszczona blondynkę. Ta walnela go w ramie i wyszła.




Rozdział jest w sumie dzięki xKotkax , bo kopnela mnie trochę ( za przeproszeniem) w dupe i napisalam wreszcie rozdział :D oczywiście wszystko w dobrym znaczeniu :) dziękuje jej bardzo :3 dziękuje za przeczytanie ;)
Bayo <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro