Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

22

Koniec Ciebie i Mnie, Początek Nas

- Czyli mówisz, że się udało? - zapytał blondyn po raz chyba dziesiąty. 
- Tak - odpowiedział lekko zirytowany Sherlock. - Wszystko w porządku. 
- Jesteś pewny?
- JOHN. - Sherlock zatrzymał się i roztopił w niebieskich tęczówkach. Stanęli na przeciw siebie. Czym Sherlock się zirytował? 

Nieważne. 

- Znów ukradłem ci słowa? - spytał John z uśmieszkiem poruszając zabawnie brwiami. 
- Zamknij się... Ukradłeś mi więcej niż to. Ukradłeś całego mnie! - stwierdził ciemnowłosy, a blondyn oniemiał. 
- Czy ty właśnie... Czy to był flirt? - John wyglądał na niesamowicie podekscytowanego. Zagryzł dolną wargę, patrząc na Sherlocka wyczekująco. 
- Nie - zaprzeczył szybko brunet, ale John nabrał w płuca powietrza już prawie podskakując. 
- KŁAMIESZ!

Weszli do środka szkoły lekko niepewnie. Nie wiedzieli czego się spodziewać. W sobotę Sherlock obudził się w łóżku Victora, rozmawiali jak normalni przyjaciele, a jednak dzisiaj był poniedziałek, a nie sobota, ponadto byli w szkole, a nie w pokoju szatyna. 

Ludzie patrzyli na nich krzywo, ale Sherlock nie spodziewał się, że od razu wszystko się naprawi. Na początek chciał jedynie, by Victor przestał być ich wrogiem. 

John chwycił rękę Sherlocka, z pewnością chcąc mu dodać więcej otuchy, ale Sherlock nie przepadał za publicznym okazywaniem uczuć, więc się spiął i możliwe, że miał zarumienione policzki. 

I wtedy zza korytarza wyszedł Victor, który już dawno nie wyglądał tak dobrze. Nie zrozumcie Sherlocka źle. To John był dla niego tym najlepiej wyglądającym, ale Victor zwyczajnie odżył i Sherlock nie mógł powstrzymać swojego uśmiechu, który ukazał się w całej swojej okazałości. No po prostu miał banana na twarzy, albo nawet podkowę. 

Victor zrobił coś, dzięki czemu Sherlock miał ochotę skakać z radości, co było zdecydowanie nowym odczuciem. Mianowicie szatyn mocno szturchnął go łokciem w żebra i się przywitał. O dziwo nie pominął Johna. Podał mu rękę. 

- Kapitanie. - Kiwnął Johnowi, a ten uśmiechnął się, po czym skierował zdecydowany wzrok na Sherlocka. 
- John, nie mów, że myślisz, o tym co ja myślę, że myślisz, że zrobisz.
- Victor - zwrócił się John do chłopaka. - Czy chciałbyś oficjalnie zostać kapitanem drużyny? 

Victor wyglądał jakby dostał kolejny worek treningowy, co oznaczało, że się ucieszył, rzecz jasna. Nie każdy ucieszyłby się na widok worka treningowego. 

- Nie wiem czy zdołam-
- Cicho. Tak czy nie? Będę ci pomagał, nie martw się - zapewnił blondyn z uśmiechem, znał odpowiedź. Sherlock też, ale był zbyt zszokowany nagłym zdecydowaniem Johna, by cokolwiek wyklarować na głos. 
- Tak! 

***

Od kiedy wszystko się naprawiło, John coraz częściej spędzał czas u Sherlocka w domu. Czasem dołączał do nich Victor i szczerze mówiąc, nikt nie miał nic przeciwko temu. 

Czasem Sherlock i Victor wychodzili gdzieś sami i John był beznadziejnie zazdrosny, ale wiedział, że są przyjaciółmi, poza tym Sherlock po takim spotkaniu zawsze umiał odpowiednio Johna pocieszyć. 

Maratonem Disneya i herbatą, oczywiście. 

Chociaż, aż tak niewinni to nie byli. Zdarzyło się, że całowali się tak obscenicznie, iż sąsiadka, która ze swojego okna lubiła wyglądać, skarżyła się na nich bezustannie.

W szkole chodzili całą grupą. Niektórzy nadal na nich krzywo patrzyli, inni przestali i zainteresowali się wreszcie swoim własnym życiem. 

Czuli się niemal jak ci fajni nastolatkowie z seriali, idąc środkiem korytarza. Nancy Hooper, Greg Lestrade, John Watson, Sherlock Holmes oraz Victor Trevor, który mimo swojej tępoty był w porządku. 

A koniec roku szkolnego wcale nie miał ich podzielić, a pokazać jak wiele są w stanie przetrwać. 

To była mała przygoda w liceum. 

Teraz szykowała się mała przygoda w domu Watsonów. John w końcu nadal nie zdradził swojej orientacji, ani nawet tego, że miał chłopaka. 

Co prawda raz Harry przyłapała Johna i Sherlocka w pokoju blondyna. Siedzieli dosyć blisko... Praktycznie to na sobie, oglądając Króla Lwa, ale obiecała nic nie mówić, szczególnie po tym jak Sherlock zagroził jej FBI, psychopatyczną siostrą i więzieniem za zdradzanie prywatnych informacji, co brzmiało niesamowicie profesjonalnie i przerażająco. Sherlock bardziej się obawiał, iż Harriet wyda jego sekret, mianowicie oglądanie Disneya, ale przyjmijmy, że obejmowało to również sam ich związek.

W końcu Sherlock i John na którejś już kolacji u Watsonów postanowili oficjalnie się ujawnić. Było to jedno z ważniejszych wydarzeń w ich życiu, no w życiu Johna. Sherlock nieszczególnie się przejmował, ale wiedział, że John się szczególnie przejmuje, więc przez całą kolację trzymał jego dłoń pod stołem, próbując wyglądać normalnie, jedząc lewą ręką, co nie szło mu za dobrze. 

Sherlock był mistrzem skrzypiec i miał IQ wielkości najwyższego wieżowca na świecie, ale za chuja nie umiał w lewej ręce prosto utrzymać łyżki. 

- Sherlocku... Jesteś leworęczny? - spytała ze zdziwieniem kobieta, poprawiając sobie spinkę, którą spięła włosy. Sherlock miał ochotę odpowiedzieć, żeby patrzyła w swoją miskę, ale powstrzymał się. Popatrzył na kobietę i posłał jej uśmiech. 
- Jestem oburęczny. - Było to niezłym kłamstwem, zważając na to, że zaraz po tym po raz kolejny upuścił łyżeczkę, która obiła się o miskę. 

Harriet nie mogła wytrzymać ze śmiechu, czego rodzice nie rozumieli. No cóż, ona wiedziała, oni mieli się dopiero dowiedzieć. 

Kiedy zaczęli jeść drugie danie, Sherlock się poddał. Postanowił nie jeść i w myślach opieprzać swoją lewą rękę. Jego zwyczaje żywieniowe były złe, ale wszystko zmieniło się pod wpływem Johna. Nie natychmiastowo, ale nie też tak znowu powoli, ponieważ nie tylko John zmuszał go do jedzenia, ale i Victor, który, jak już wiemy, nie rozumie co znaczy "nie".

W tamtej chwili Sherlock naprawdę miał ochotę na te ziemniaki, ale cóż... Jego lewa ręka, zwana również "upośledzoną" nie dawała sobie rady. 

- Na pewno nie chcesz już drugiego dania? - spytała mama Johna. Sherlock pokręcił głową i wyglądał przy tym jak zbity pies. 

Prawdziwa panika ogarnęła Johna, kiedy skończyli jeść. Ścisnął rękę Sherlocka tak mocno, że aż go zabolało. 

Rodzice nadal nie mieli o niczym pojęcia, a Harriet uśmiechała się pod nosem. 
- Nie mogę tego przegapić - mruknęła pod nosem. 
- Czego przegapić? - Podłapała mama. 
- John ma coś do powiedzenia. 

Teraz nie było już odwrotu. Sherlock spojrzał na Johna i uśmiechnął się. 
- Mów, bo niedługo mam mecz - powiedział tata i nagle twarz mu się rozświetliła. - Postanowiłeś wrócić do drużyny szkolnej?
- Nie. Mieliśmy to za sobą tato. Nie chcę grać w drużynie - wytłumaczył po raz kilkunasty raz blondyn. 

- Więc o co chodzi? - spytała jego mama. 
- Jestem biseksualny - powiedział szybko i zapanowała nieprzyjemna cisza. Nie chciał patrzeć na rodziców, wolał wpatrywać się w czajnik. 

- Ale to nie znaczy, że twoja bratnia dusza nie będzie dziewczyną - stwierdziła spokojnie kobieta i John już wiedział, że nie mają nic przeciwko temu, że jest biseksualny, dopóki jego bratnią duszą okaże się być dziewczyna.

Świetnie. 

- Tyle, że mam już chłopaka, który jest również moją bratnią duszą...

Rodzice patrzyli się na niego oszołomieni. Nikt nie uznał tego za żart, nic się nie stłukło tak jak na filmach, nikt się również nie zachłysnął. Panowała cisza. 
- Niby kogo? - Jego mama nie dowierzała. 

I wtedy Sherlock podniósł jego dłoń na stół, pokazując ich splecione ręce, co kompletnie Johna sparaliżowało. 

Nadal panowała cisza, a John badał po raz kolejny wygląd ich złączonych dłoni. Robił to wiele razy. 

Teraz, jednak było nieco bardziej niezręcznie. 

O WIELE BARDZIEJ NIEZRĘCZNIE. 

Nadal nikt niczego nie stłukł, nie zaczął się śmiać, ani się nie zachłysnął.

I wtedy nagle Harriet wzięła do ręki talerz i upuściła na podłogę, uśmiechając się. Uwaga rodziców skierowała się na chwilę na nią i na potłuczony talerz. 
- Zawsze chciałam to zrobić. 

W jednym wielkim skrócie: związki wcale nie są proste, a Sherlock jest ewidentnie praworęczny.

۰•● « ♫ ← ૪૪૪ → ♫ » ●•۰

Bardzo wszystkim dziękuję za gwiazdki, komentarze, ale w szczególności za samo przeczytanie, nawet jeśli incognito!!

Być może jeszcze powrócę do tego opowiadania, być może uda mi się napisać bonusową do niego historię. W końcu kończą liceum, a przed nimi wakacje, które najprawdopodobniej spędzą razem.

Być może jeszcze temat nie został wyczerpany do końca i być może mój mózg wymyśli coś jeszcze do tej historii.

Nie wiem kiedy, nie wiem czy w ogóle kiedykolwiek, ale jeśli tak, to poinformuję czy to na profilu, czy na Sherlockian.

Na serio dziękuję, za to, że byliście. Każdy komentarz wywołuje uśmiech!

Oooo! I dziękuję wszystkim osobom, które poprawiają mi błędy, sama przed opublikowaniem jestem tak podekscytowana, że połowę pomijam.

Kiedyś te błędy poprawię, obiecuję!
Ale jestem leniem, więc raczej zrobię to później niż wcześniej.
ALE ZROBIĘ TO!

Dziękuję również mojej przyjaciółce, która cierpliwie wysłuchiwała nad czym aktualnie pracuję.

Jeśli się uda, na moim profilu pojawi się opowiadanie. Nie fanfiction, tylko opowiadanie z moimi postaciami i tak dalej.

I być może powstanie jeszcze jeden Teenlock.

Buuuum.

I tym akcentem oficjalnie zakończę tę książkę.

❤️❤️

P.S tak, mam fazę na South Park, Creek jest moim kolejnym OTP, Cartamana nie da się nie lubić, pomimo, że to egoistyczny, rasistowski dupek, Kenny jest najbardziej tajemniczą postacią, a Japonki robią z ludzi gejów co sięga
ll Wojny światowej i wydarzenia zwanego gwałtem na Dona Kinga. Tak, wiem. Większość z was jest zdezorientowana xD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro