4
Diewczyna leżała na chłodnym chodniku ani myśląc wstawać. Boleśnie odczuwała uderzenia na plecach, rękach oraz głowie. Nie mogła złapać oddechu i czuła, że powoli traci przytomność.
Normalnie nie poddałaby się tak łatwo, ale jej determinacja była coraz mniejsza od chwili, gdy okazało się, że jej telefon jest rozładowany, a teraz w ogóle jej nie odczuwała. Czuła się beznadziejnie. Nie dość, że zawiodła przyjaciółki, to jeszcze była cała poobijana.
Usłyszała przerażony głos dochodzący od strony drzwi, które zadały jej pierwszy cios. Powoli się podniosła, nagle chcąc uratować resztki godności. Mocno zakręciło jej się w głowie, więc dziewczyna zacisnęła oczy, by nie zwymiotować ani nie upaść na ziemię.
Po chwili dumnie podniosła głowę i otworzyła oczy ignorując dominujący ból. Ujrzała przerażonego czarnowłosego chłopaka, wyglądał jakby był w jej wieku. Przez chwilę nie mógł wydusić słowa, przyglądał jej się jedynie z poczuciem winy. Już otworzył usta, by coś powiedzieć, ale wtrącił się ochroniarz stojący obok niego.
- Nic ci nie jest? -zapytał zaniepokojony.
- A jak pan myśli? -wyszeptała gniewnie dziewczyna.
- Nie mówiłem do ciebie -odburknął gniewnie.
Alison zatkało. Już myślała, że niezdarnemu chłopakowi się oberwie, a ochroniarz zachowywał się jakby to on był ofiarą! Zagryzła wargę i już miała iść w stronę przystanku autobusowego.
Chłopak gwałtownie obudził się z transu. Zignorował niepokojącego się o niego ochroniarza i szybko podbiegł do otumanionej dziewczyny.
- Strasznie cię przepraszam, ja naprawdę nie chciałem, to było przypadkiem -zaczął się tłumaczyć.
Dziewczyna obrzuciła go jedynie gniewnym i lekceważącym spojrzeniem. Nie wiedziała co powinna powiedzieć. Nic nie szkodzi? Nie, to nie byłyby szczere słowa. Powinna dać upust swojej złości? Nie, chłopakowi wyraźnie było przykro, a poza tym ochroniarz trzymał jego stronę i sytuacja mogłaby stać się jeszcze mniej przyjemna dla dziewczyny...
- Zabiorę cię do lekarza - chłopak wyrwał dziewczynę z zamyśleń.
- Nie, niepotrzebny mi lekarz - warknęła nastolatka - sama dam sobie radę.
- Przykro mi to mówić, ale naprawdę wyglądasz jak siedem nieszczęść, a poza tym widzę, że ledwo utrzymujesz równowagę.
Dziewczyna rozważała powoli jego słowa. Potem uważnie obejrzała swoje ręce. Z powstałych ran ciekła krew. Faktycznie słaniała się na nogach i głowa ją potwornie bolała.
- Nawet cię nie znam - próbowała dalej bronić się dziewczyna, ale już słabiej.
Czarnowłosy spojrzał na nią uważnie. Chłopak wyglądał, jakby oczekiwał innej reakcji. W końcu spytał :
- Nie kojarzysz mnie?
Alison zastanowiła się gorączkowo. W końcu odparła:
- Nie... A powinnam? Znamy się?
Chłopak ponownie uważnie jej się przyjrzał. Tak, jakby jej nie dowierzał. Po chwili zaś powiedział :
- Nazywam się Shawn i teraz zawiozę cię do lekarza.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro