Rozdział 3
We wtorek rano Marcin Zielarski był już właściwie gotowy, by opuścić mieszkanie. Póki co jednak musiał udać się do pracy. Zostawił spakowane torby w mieszkaniu. Po powrocie miał je zabrać ze sobą i pojechać do rodziców. Poprzedniego dnia zadzwonił do nich, by poinformować ich o swoim przyjeździe do rodzinnego domu. Jego matka Danuta, była zaskoczona tym, co usłyszała od swojego syna.
- Jak to wracasz? A co ze studiami? - zapytała ze zdziwieniem.
To pytanie spowodowało, że żołądek podszedł Marcinowi do gardła. Nie powiedział rodzicom, że je rzucił. Teraz musiał się do wszystkiego przyznać.
- Rzuciłem studia - wyszeptał Marcin, byle mieć to już za sobą.
- Co ty tam mamroczesz? - powiedziała przez telefon. Najwyraźniej nie dosłyszała jego wypowiedzi.
- Rzuciłem studia, bo nie radziłem sobie z ogarnięciem pracy, uczęszczaniem na wykłady i opłacaniem mieszkania - wyrzucił z siebie, czując jak daje upust złości.
- Ale Marcin, synku...Czemu nic nam nie mówiłeś? - zapytała Danuta.
- Jestem dorosły, nie mogę bez przerwy na was wisieć - odparł Marcin.
W tych słowach było wiele prawdy.
- Przecież byśmy ci pomogli, to normalne - powiedziała matka Marcina.
- I nie obyłoby się bez pouczenia mnie w pewnych kwestiach.
- Och, daj spokój.
- Mamo, nie chcę już o tym rozmawiać...Przyjadę we wtorek wieczorem - oznajmił mężczyzna, po czym zmienił temat. - Tak wogóle słyszałem, że nie żyje ciotka Katarzyna. Dwie godziny temu dzwonił do mnie Szymon i mi o tym powiedział. Boże, a jej syn z rodziną woleli wysłać ją do domu spokojnej starości, zamiast się nią opiekować.
- No tak. Przykra wiadomość. Zmarła w sobotę, a jutro ma być pogrzeb - odparła Danuta przez telefon. - Ja i ojciec oczywiście się wybieramy. Biedna Katarzyna...Piotruś teraz tylko czeka na to, by przejąć rodzinny dom w Nowosiółkach. Ponoć chce go sprzedać. Łabędzka od ponad pięciu lat już tam nie mieszkała - wyjaśniła matka Marcina. Nadal jej głowę zaprzątała wiadomość o przyjeździe syna. Co tak dokładnie spowodowało, że postanowił wrócić do domu?
- Ach, ten Piotrek. Jak zwykle myśli tylko o sobie. Synek od siedmiu boleści - rzekł Marcin. Nie znosił Piotra Łabędzkiego. Było w nim coś takiego, że najchętniej wcale by się z nim nie zadawał, mimo iż byli rodziną. Katarzyna, jego matka była bowiem siostrą dziadka Marcina.
Z Piotrem widział się bardzo dawno temu i chyba nie miał chęci znów spotkać się ze swoim siedem lat starszym wujem. Ta niewielka różnica wieku sprawiała raczej, że traktowali się jak kuzyni.
We wtorek Marcin był już właściwie gotowy do wyjazdu. Poraziła go wiadomość o śmierci ciotki Katarzyny, ale co miał na to poradzić. Zdał sobie sprawę także z tego, że nie uda mu się pojechać na pogrzeb. Tego dnia był tak okropnie zajęty, a oprócz tego dowiedział się o wszystkim w ostatniej chwili.
Dawniej często przyjeżdżał do ciotki. Bardzo lubiła Marcina i traktowała go jak własnego wnuka. Dawała cukierki, pozwalała czytać do późnych godzin nocnych i nie przeszkadzało jej to, że był trochę umorusany po dość intensywnym dniu spędzonym na zabawie z kolegami. Do ciotki przyjeżdżał w każde wakacje do ukończenia dziewiątego roku życia. Potem jakoś to wszystko się urwało. Kobieta nie była już pierwszej młodości, więc wkrótce potem jej syn Piotr postanowił przenieść ją do domu spokojnej starości. Od tamtej pory jej dom w Nowosiółkach stał pusty.
W restauracji wyjątkowo nie było zbyt wielu ludzi, co ucieszyło Zielarskiego. Wszystko szło gładko jak po maśle. W dodatku w południe spadł deszcz, który skutecznie odstraszył ludzi przed wychodzeniem z domu. Z tego powodu na sali siedziało raptem dziesieć osób. Tego dnia Igor pozostał w domu. Marcin nie miał mu tego za złe, bowiem świetnie radził sobie sam.
Po pracy udał się do właściciela restauracji. Mężczyzna, pomimo wcześniejszego wahania postanowił zerwać umowę. Uznał, że takie dojeżdżanie z rodzinnej miejscowości do Lublina nie miałoby większego sensu. Postanowił, że znajdzie coś nowego w pobliżu Chałupek.
O siedemnastej wpadł do biura Tomasza Ugody, aby złożyć wypowiedzenie. Napisał je jeszcze przed wyjściem z domu.
- Pan Zielarski, o co chodzi? - zapytał, spoglądając spod oka na Marcina. Właśnie siedział przy biurku z papierosem w ręku. Niewielkie pomieszczenie pełne segregatorów i zapełnione meblami sprawiało wrażenie zagraconego. Usiadł przed biurkiem na wolnym krześle i położył wypowiedzenie przed Ugodą.
- Co to jest? - zapytał, choć dobrze wiedział, co dostarczył mu Marcin.
- Wypowiedzenie. Przykro mi, ale niestety muszę zrezygnować z pracy. Wyjeżdżam z Lublina - oznajmił Zielarski dosyć spokojnym głosem, choć był lekko podenerwowany konfrontacją z właścicielem restauracji, który pomimo nazwiska, wcale nie był taki ugodowy jakby się wydawało.
Tomasz Ugoda zaciągnął się papierosem i odchylił na krześle. Marcin poczuł duszący dym, który dotarł do jego nozdrzy. Zachciało mu się kaszleć. Uważał, że palenie to czysta głupota i nigdy nie zamierzał z tym zacząć.
- Zlituj się, chłopie. Brakuje mi kelnerów, a ty mi robisz takie coś? - powiedział z wyrzutem w głosie Ugoda.
- Przykro mi, ale nie jestem niewolnikiem tego miejsca. Mam prawo złożyć wypowiedzenie - odparł twardo Marcin, sam się sobie dziwiąc, że zdobył się na takie słowa. Chciał jeszcze dodać, że zatrudnienie pracowników to już jego problem, ale w porę ugryzł się w język.
- No cóż...W takim razie dziękuję za dotychczasową pracę - odparł oschle Tomasz Ugoda.
- Fartuchy już odniosłem do szatni. - Marcin miał na myśli swój roboczy strój, który musiał prać w domu.
- Świetnie.
Po tych słowach Zielarski wycofał się do wyjścia, zerkając tylko jeszcze przez ramię na Ugodę, który niedbale czytał wypowiedzenie.
Wiadomość o tym, że Marcin odchodzi z pracy, rozniosła się echem po restauracji.
- Będzie nam ciebie brakować - mówiła Bożenka, gdy wszyscy pracownicy obecni na tej zmianie zgromadzili się w szatni.
Był tam Krystian, Bartek, Klaudia oraz wspomniana Bożena. Wszyscy byli zaskoczeni decyzją Marcina.
- Masz chociaż coś nowego na oku? - zapytał Krystian, ściągając roboczy fartuch.
- Mój ojciec pracuje w przetwórni owoców niedaleko Chałupek, mojej rodzinnej miejscowości, więc może uda mu się mnie wkręcić. Mam przynajmniej taką nadzieję - odparł Marcin, który rzeczywiście brał pod uwagę taką możliwość. - Właściciel przetwórni i ojciec to dobrzy przyjaciele. Wierzę w to, że uda im się dogadać. A jak nie, to zostaje zamiatanie chodników - zaśmiał się Zielarski.
Krystian pokiwał głową.
- Dobre i to.
Mężczyzna nie wiedział tylko, że przed miesiącem przetwórnia ogłosiła upadłość i ojciec Marcina został bez pracy, o czym nikt mu nie powiedział. Mimo to Zielarski żywił nadzieję, że uda mu się tam dostać posadę. Na nic więcej już nie liczył.
- Znajomości to podstawa - zachichotała Magda, związując włosy w kucyk. Zamknęła swoją szafkę na kluczyk i spojrzała na współpracowników.
- To ja już chyba będę lecieć. Trzymaj się Marcin. Na pewno dasz sobie radę - powiedziała, po czym uścisnęła go i wyszła na zewnątrz.
Zielarski bardzo chciał w to wierzyć.
***
Po powrocie do mieszkania padł na kanapę. W międzyczasie zdążył sobie przygotować kanapki i herbatę. Przed wyjazdem musiał koniecznie zapełnić czymś żołądek.
Gdy się posilił i trochę odpoczął, wyszedł na korytarz, by wynieść śmieci. Poprzedniego dnia posprzątał cały dom, a teraz miał trochę zawarencji z pozbyciem się worków z domu.
Gdy wrócił do bloku spod kontenera na śmieci, jego uwagę zwróciło coś białego zalegającego w skrzynce pocztowej. Marcin otrzepał ręce, po czym sięgnął do skrzynki. Dziwił się samemu sobie, że wcześniej nie zauważył tego listu. Wyciągnął kopertę z zawartością, po czym wszedł do mieszkania. Włączył światło w salonie i dokładnie obejrzał znalezisko. Wyglądało na to, że otrzymał list prosto z kancelarii notarialnej. Przetarł oczy, zastanawiając się dlaczego znalazło się to w jego rękach. List był zaadresowany do niego, więc chyba nie było mowy o pomyłce listonosza. Usiadł na kanapie, podkulając nogi. Na podłodze stało kilka torb z rzeczami przygotowanymi do przeprowadzki. Właściwie wszystko było już zapięte na ostatni guzik.
Tymczasem Marcin trzymał w rękach coś, co mogło kompletnie wywrócić jego sytuację do góry nogami.
Rozpieczętował papier. Po przeczytaniu listu zastygł w bezruchu. Okazało się, że jego ciotka przekazała mu swoją posiadłość w całości, nie pozostawiając nic dla Piotra Łabędzkiego.
Do listu z notariatu dołączono kopię testamentu, z którego jasno wynikało, że Marcin Zielarski stał się spadkobiercą majątku po ciotce Katarzynie.
- O cholera - Marcin wręcz oniemiał.
Przeleciał wzrokiem list z notariatu, a potem testament.
" Marcinowi Zielarskiemu zapewni to lepszy start, jako wnukowi mojego brata".
Czytał ten fragment kilka razy i nadal nie mógł uwierzyć w to, czego się dowiedział.
- A ja nawet na pogrzeb nie miałem czasu pójść - wymamrotał ze smutkiem Marcin.
Czytał list jeszcze wielokrotnie, aż w końcu doszedł do wniosku, że to wszystko prawda. Zaskoczyło go jedynie to, że w testamencie ciotka Katarzyna nie uwzględniła własnego syna. Coś jednak Marcinowi podpowiadało, że mogło to mieć coś wspólnego z decyzją Piotra o wywiezieniu matki do domu spokojnej starości. Właściwie ponoć już od najmłodszych lat źle traktował rodziców, jak wynikało z opowieści Józefa Zielarskiego, czyli ojca Marcina.
Tylko co on zrobił takiego, że własna matka nie uwzględniła go w testamencie? - myślał mężczyzna. - Może rzeczywiście chodziło jedynie o zaniedbanie?
W obecnej chwili Marcin musiał tylko podjąć jedną decyzję - czy przyjmie spadek czy też nie.
W ciągu sześciu miesięcy od otrzymania tej wiadomości musiał się stawić w notariacie, aby potwierdzić chęć przyjęcia spadku. Mężczyzna dostrzegł szansę, jaka się przed nim rysowała. Mógłby zacząć wszystko od nowa. Tylko czy odnalazłby się w nowym miejscu?
Podjął decyzję, że nie zostawi tego bez odzewu ze swojej strony.
Był tak szczęśliwy, że najchętniej z miejsca ruszyłby do Nowosiółek. W wyobraźni dostrzegł pokaźne podwórko z solidnym domem otoczone pięknymi kwiatami i drzewami owocowymi. Wszystko kwitło, było piękne i kuszące. Dla powrotu do szczęśliwego miejsca z dzieciństwa zrobiłby co się tylko da.
~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jak się podoba nowy rozdział? Wygląda na to, że wszystko się powoli rozkręca. Dajcie znać w komentarzu, co sądzicie o Marcinie i czy podoba wam się ta postać.
Alisisjuuunx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro