Rozdział 11 ,, Natalia"
Co takiego ważnego jest na tej płycie? – pomyślałem i włączyłem laptopa.
Włożyłem płytę i włączyłem film.
Na ekranie widzę salon Natalii. Zamontowane kamery, nie były dobrej jakość i widziałem tylko dwie sylwetki siedzące na kanapie. Dwóch mężczyzn. Jeden z nich wstał i podszedł do Natalii, która była, o boże..
Zakuta w kajdanki przy grzejniku.
Jeden z nich podszedł do niej i uderzył. Była cała zakrwawiona i do tego zapłakana. Po chwili wyciągnął strzykawkę i wstrzykną jej w ramię. Usiadł z powrotem na kanapę i rozmawiał z kimś przez telefon. Nagle Natalia zasnęła. Pewnie to przez to co jej wstrzyknął. Odkuł ją i zabrał do sypialni. Rozebrał i przywiązał do rogów łóżka. Gdy się obudziła, zaczął ją jeszcze mocniej bić.
- O boże. To dlatego tak mnie od siebie odsuwa.- nie chciałem już tego oglądać, zamknąłem laptopa i delikatnie otworzyłem balkon.
- Już? – powiedziała ze łzami w oczach, gdy stanąłem na balkonie.
- Nati, nie wiedziałem, bardzo mi przykro. – nie miałem pojęcia co mam powiedzieć, czy mam podejść i ją przytulić, czy to też będzie niezręczne.
- Wiem, że nie wiedziałeś, niby skąd. Tylko to właśnie przez to co stało się w mojej przeszłości, miało taki wpływ na to co usłyszałam o twojej. – powiedziała patrząc mi w oczy.
- Dobrze, rozumiem, ja też Cie przepraszam. – powiedziałem.
- Byłam u psychologa po tym co się stało, ale ... - nie dokończyła..
- Ale to zupełnie inaczej wyglądało w teorii niż praktyce?
- Dokładnie. Wiesz wyglądało to tak, że wmawiała mi, że nie każdy facet jest taki sam i nie mogę bać się za każdym razem, ale no właśnie teoria jest dużo prostsza. Po za tym byłam tam przetrzymywana jakieś 2 tygodnie, a to jeszcze bardziej mnie męczyło– powiedziała widząc że ją rozumiem.
- No wiem, chyba żadnej kobiecie nie było prosto po takim czymś – patrząc na nią nie wiedziałam czy może dzisiejsze wydarzenia to jakiś znak z mojej przeszłości, że trafiam na taką dziewczynę?
- Przepraszam, że tak Cię czasami odrzucam – powiedziała z nieśmiałością i łzami w oczach.
- Nie no nie masz mnie za co przepraszać, teraz już wiem, że jednak był tego jakiś powód – przerwałem jej.
- Tak, tylko wiesz to może mi trochę zająć... – powiedziała nie przekonana
- Słuchaj, nigdy mi nie zaszkodzi czasami próbować, tak? A to już zależy od ciebie czy mi pozwolisz – powiedziałem, klękając przed nią i podnosząc jej głowę do góry. – Choć, bo robi się coraz zimniej.
Nie chciałem naciskać i powiedziałem, że ja już pojadę do siebie, ona niech się wyśpi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro