Znajdź Swoją Drogę
●Oneshot inspirowany książkami L.M.Montgomery. W książce sa też cytaty książkowe troche prze ze mnie przerobione by wpasowywały sie w klimat oneshota.
●Opowiesci bazuje też na filmie z 1985 "Ania z Zielonego Wzgórza" oraz z 1987"Ania z Zielonego wzgorza:dalsze dzieje"
●Mam nadzieje,że wam się spodoba, starałam się zrobić go najlepiej jak potrafie .
●Wszystko pisane po nawiasach jest wspomnieniami bohaterów.
●Oneshot liczy dokładnie 3000 słów. Miłego czytania
Ania wstała tego dnia bardzo szybko , jeszcze przed wschodem słońca. Podeszła do okna i oglądałam krajobraz wyspy Księcia Edwarda . Słońce wychodziło na widnokregu znad drzew wyłaniały sie jasne promienie , które dodawały dniu iskra radości z której Ania czerpała energię , kłebiste niczym wata cukrowa chmury mieniły się na różne odcienie czerwieni i żółci układając się w idealna poświate do tak wznioslego wydarzenia, którym jest wschód słońca. Nad ziemią unosiła się lekka mgła przybierajac żółto-pomarańczowy koloryt tworząc magiczna aurę poranka . Pąki kwiatów na majestatycznie wyglądające wisni otwierały się po wieczornym spoczynku, tym cudą natury przyśpiewywały ptaki fruwajace wokoło Zielonego Wzgórza.
- Och, Królowo Śniegu czy ten poranek nie jest magiczny ? - zachwycała się Ania - Warto żyć dla tak wzniosłego wydarzenia jakim jest poranek, budząca się do życia natura jest jakby wyrwana z najpiękniejszej opowieści o wróżkach i elfach przepełnia go radość ludzi , którzy zaczynają swój nowy początek każdego tak pięknego dnia...
Jej wypowiedź przerwał głos Maryli wołając ja na śniadanie. Szybko się przebrała w jedna ze swoich sukienek zaplotla włosy i czym prędzej zeszła do kuchni .
- Witaj Marylo , czysz ten dzień nie jest nieziemski , w taki dzień wszystko wydaje się proste
- Dziecko nie mów tyle tylko nakryj do stołu - rozkazala opiekunka Ani
Od razu wykonała zadanie i usiadła na swoim miejscu przy stole , a Maryla podała jej posiłek . Dziewczyna szybko zjadła i po pozegnaniu z opiekunką wyszła z domu . Miałam spotkać się z Dianą nie widziały się pół roku, ale teraz gdy Ania skończyła studia miały wiele czasu by rozmawiać. Pomachała do Jerrego wychodząc przez dziurę w bramie , skierowała się na pobliski mostek i czekała na swoją bratnią duszę.
Maryla patrzyła jak Ania wychodzi z domu , przypomniała sobie gdy ujrzała ja pierwszy raz...
"Pani domu jak zawsze krzatala się po kuchni robiąc przeróżne potrawy, jednak tym razem przygotowała o jeden talerz więcej dla gościa, nie była to jednak wystawna zastawa taka Maryla zostawia dla ważnych osobistości, gość który miał do nich przyjechać a raczej zostać na zawsze miał być chłopiec z sierocińca. Pomagał by Mateuszowi w polu bo ten nie czuł się już najlepiej i nie był też najmłodszych. W czasie gdy gospodyni przygotowywała posiłek dostrzegła w oknie zmierzającą do niej Małgorzatę Lind'e , nastawiła wodę i czekała aż ta wejdzie do jej posiadłości. Wiedziała, że gdy Małgorzata dostrzeże z okna Mateusza od razu przyjdzie do niej z wizytą wypytać o szczegóły jego podróży .
- Witaj Marylo, zaniepokoił mnie widok Mateusza w bryczce , czy stało się coś złego?
Gospodyni uśmiechnela się niedostrzegalne i odpowiedziała:
- wszystko u nas dobrze, chodź wczoraj dopadła mnie ciężka Migrena . Mateusz pojechał na stacje po chłopca z sierocińca z Nowej Szkocji, przyjeżdża wieczornym pociągiem .
Maryla spojrzała na Małgorzatę, w jej spojrzeniu było widać strach i nie dowierzanie slową Maryli .Po chwili milczenia odezwała się :
- Mó-mówisz ..poważnie Ma-Marylo ..?
- Oczywiście, chłopiec będzie pomagał Mateuszowi na farmie od jakiegoś czasu narzeka na na bóle serca - odpowiedziała jakby było to coś normalnego w życiu mieszkańców Avonlea
- To czyste szaleństwo, nie wiecie co chcecie zrobić. Wypuścicie do domu obce dziecko , sieroty nie wiedząc o niej nic . Przeczytałam nie dalej jak w zeszłym tygodniu w gazecie o rodzinie która przyjęła chłopca pod swój dach a on podpalił im dom . Specjalnie! Gdybyś się mnie poradziła powiedziałbym ci byście tego nie robili
- Masz trochę racji Małgorzato, sama miałam wątpliwości, ale widziałam jak zależy na tym Mateuszowi. Jednak prawdziwi rodzice też nie wiedzą co wyrośnie z ich dzieci.
- Oby was nie puścił z dymem
Po wyjściu Małgorzaty , Maryla wróciła do swoich obowiązków czekając na brata . Po dwóch godzinach Mateusz wszedł do przedsionka z dziewczynką.
- Mateuszu kto to jest ?!
- To dziewczynka- powiedział spokojnie
- A gdzie jest chłopiec, po którego posłaliśmy ?
- Była tylko ona - spojrzał na dziewczynkę - nie mogłem jej tam zostawić
- Nie chcecie mnie..- powiedziała cicho dziewczynka - Nie chcecie - w jej oczach pojawiły się łzy
- Nie płacz dziecko , zaszło nieporozumienie miał do nas przybyć chłopiec
- Mogłam się tego spodziewać nikt mnie nigdy nie chciał - padła na kolana- Dlaczego nie zostawił mnie pan na peronie ? Wtedy nie cierpialabym tak bardzo - skierowała swoje słowa do Mateusza - Gdybym nie zobaczyła Białej Drogi Zachwytu oraz Jeziora Lśniących Wód nie cierpialabym tak bardzo
- O czym to dziecko mówi Mateuszu?
- Wspomina nasza rozmowę
....
-Trzeba będzie odesłać małą do sierocińca - powiedziała Maryla do Mateusza pałacowo fajkę
- Pewnie tak - odparł bez entuzjazmu
-Pewnie? To przecież jedyne wyjście nie sądzisz?
- Wiesz Marylo? To bardzo miłe dziecko szkoda byłoby ja tak po prostu odesłać, przeciesz chciała tu tak bardzo zostać
- Uważasz ze powinniśmy ja zatrzymać? To dziecko cie zaczarowało. Widzę że chcesz ją zatrzymać
- Wiesz co? To naprawdę mile stworzenie , gdybyśmy ja zatrzymali mogłaby dotrzymać ci towarzystwa
- Nie potrzebuje towarzystwa a szczególnie tak gadatliwego dziecka
- Zrobisz jak uważasz - powiedziawszy to skierował się do swojego pokoju
Maryla została w kuchni sama ze swoimi myślami i dzwoniąc w uszach zdaniem "Zrobisz jak uważasz" . Postanowiła spełnić wole Mateusza bo zad ko tania na swoim i przygarnąć tą małą sierote"
Teraz Ania nie jest już tak małą sietotą teraz to młoda kobieta.
🍒🍒🍒
Ania czekała na swoją przyjaciółkę na drewnianym moscie pod ktorym przeplywal niewielki strumyczek krystalicznie czystej wody w której Ania mogła się przejrzeć , nad nią szumialy drzewa na ktorych koronach grał wiatr kołyszac je lekko , muzykę ta można było sobie wyobrazić co też dziewczyna uczyniła natychmiast. Z rozmyślań wyrwalo ja pojawienie się jej bratnią duszy so której od razu podeszła i ja przytuliłam a dziewczyna odwzajemnila ten gest
- Diano jak wspaniale cie widzieć najdroższa przyjaciółko w tak wspaniałym dniu jak dziś
- Ciebie tez miło widzieć Aniu - uśmiechnela się
Spacerowały w cichy, każda wiedziała o sobie wszystko nie skrywały przed sobą żadnych tajemnic .Ania obserwowała łono przyrody, mieniące się od rosy rośliny błyszczały w słońcu, czerwona ścieżka komponowała się z zielenią . Niebo teraz było prawie bezchmurne jednak gdzie niegdzie pojawiały się małe śnieżne obloczki .
- Podobno Gilbert oświadczył się Krystynie Stuart , zawsze sądziłam ze to tobie się oswiatczy - zaczęła rozmowę Diana
- I tak zrobił ... ale...
- Anno Shirley nie mów, że mu odmówiłaś! - oburzyła się czarno włosa
- Tak odmówiłam. Rok temu wydawało mi się to najlepszym rozwiązaniem .
" Dzień ten był nudny i byle jaki oraz strasznie się dłużył. Ania siedziała w fotelu i czytała "Klub Pickwicka" , a na jej kolanach spał kot
-Ten dzień jest okropny- oskarżyła się Iza
- Dla ciebie dzień wydaje się okropny jednak dla kogoś innego jest cudowny i szczególny , przeciesz w tej chwili ktoś może właśnie przyszedł na świat i uczyni dla świata cudownych odkryć lub coś zmieni właśnie teraz historie świata. Och Iza a ile serc mogło dziś zostać złamanych.
- Musiałaś dodać ostatnie zdanie ? Nie chce słuchać dywagacji o złamanych sercach
- Myślisz, że świat jest tylko kolorowy Izo?
-Oczywiście, że nie, jednak rozmyslanie o takich sprawach mnie dołuje
- Cała ty chcesz słuchać tylko dobre nowiny - stwierdziła Ania
- Proszę zmieńmy temat. Jaką książkę czytasz?
- " Klub Pickwicka"
- Zawsze przy tej książce chce mi się jeść, mówią tam ciągle o jedzeniu albo po prostu jedzą
- Izo, ale tobie zawsze chce się jeść - zasmiała się Ania
- Tak, ale jak chodź pomyślę o tej książce robię się bardziej głodna
-W spiżarni napewno znajdziesz coś dobrego
- Masz rację juz tam zmierzam
Iza pobiegła do spiżarni, a Ania po obłożenie książki postanowiła wyjść na ogród i cieszyć się trwającym dniem . Gdy zbierała kwiaty by udekorować nimi swój pokój do bramy ogródka zmierzał Gilbert z zerwany wcześniej dla Ani kwiatami. Rudo włosa widząc go powstrzymała grymas niezadowolenia cisnacy jej się na twarz i uśmiechnela się lekko. Starała się ona unikać Gilberta jak tylko mogła i unikała spędzania z nim czasu sam na sam . Shirley usiadła na murku, a Gilbert oparł się o mur koloniej wręczając jej zerwane przez siebie kwiaty.
-Już za tydzień wracamy do Avonlea - zaczął rozmowę brązowooki
- Ja trochę później, jadę w odwiedziny do Izy , w tym roku ty będziesz w Avonlea pierwszy
- W tym roku dostałem staż w redakcji "Nowin Codziennych" w Kingsport i nie jadę do Avonlea
-Ach tak ?- Prubowała brzmieć jak najbardziej obojętnie, ale było jej dziwnie przykro na myśl, że Gilberta nie będzie przy niej przez całe wakacje- tylko nie przepracuj się - poradziła odruchowo nie zastanawiając się nad słowami - znalazłam dziś pod tym drzewem kępkę fiołków , cieszyłam się jakbym znalazła żyłe złota
- Ty wciąż odkrywasz nie żyły tylko kopalnie złota
- Zawołam Ize i razem poszukamy fiołków - mówiła nerwowo Ania
- Daj juz spokój tym kwiatom i Izie- Gilbert ujął drzacą rękę Shirley - Posłuchaj Aniu ... chciałbym Ci coś powiedzieć...
- Ale ja nie chce słuchać , proszę nic nie mów
- Musze i chce . Nie mogę już tego w sobie tłumić . Aniu przecież ja cie kocham , wiesz o tym . Nie potrafię nawet określić jak bardzo. Proszę obiecaj mi, że będziesz kiedyś moja żoną
- Ja ... nie mogę. Dlaczego to powiedziałeś, dlaczego wszystko zepsułeś ?
Między nimi zapadła grobowca cisza w której Ania nie odważyła się na niego spojrzeć .
- Czy ty w ogóle coś do mnie czujesz ?- niepewnie spytał
- Oczywiście - zapewniła go - Lubie Cię jak przyjaciela ... ale nie kocham Cię
- Myślisz , że pokochałabyś mnie kiedyś, czy jest to możliwe?
- Nie wiem. Napewno nie tak jak ty byś tego oczekiwał .
Znowu zapadła nieprzyjemna cisza Ania zdobyła się wreszcie by na niego spojrzeć . Przeraził się na widok jego bladej niczym śnieg twarzy i wzrok, który nie zapomni do końca życia
-To znaczy , że kochasz kogoś innego? -spytał cicho
- Ależ skąd! Nikogo nie lubię tak bardzo jak ciebie ,ale... ciebie Lubie po prostu . Zostawmy to tak jak jest bądźmy przyjaciółmi
- Przyjaciółmi? - zaśmiał sie nieprzyjemnie - przykro mi sama przyjaźń mi już nie wystarczy to za mało ja potrzebuje twojej miłości, ale ty sądzisz że nie możesz mi jej dać
- Przepraszam Gilbercie- inne słowa nie przechodziły jej przez gardło
Gilbert puścił wreszcie jej reke .
- Nie masz mnie za co przepraszać, to ja wyobrażałem sobie , że czujesz do mnie coś więcej niż sympatię. Tak bywa . Trzymaj się Aniu.
Po tych słowach odwrócił się i poszedł w kierunku furtki, najpierw powolnym krokiem ale coraz szybszym, aż zniknął jej z oczu. Ania wbiegła do domu i zamknęła się w swoim pokoju . Opadła na łóżko i zaczęła płakać. Wiedziała, że straciła coś co jest dla niej cenne: przyjaźń Gilberta"
- A teraz wydaje ci się to dobrym rozwiązaniem?- spytała Diana
- Ja... ja sama nie wiem - Ania spuściła wzrok i zaczęła się przyglądać wisiorkowi na jej szyji
Wisiorek był ze złota, na delikatnym łańcuszku był zawieszony breloczek w kształcie serca. Podarował jej go Gilbert na Boże Narodzenie dwa lata temu. Ani naszyjnik przypominał zdarzenie jeszcze ze szkoły gdy pan Philips usadził ją z Gilbertem.
" Większość osób spóźniła się na lekcje , pan Philips ostrzegł uczniów, że jeśli nie przyjdą na czas czeka ich kara , jednak zbyt dużo było w tym zachodu wiec szukał ofiary . Los chciał, że Ania wbiegła do sali razem z chłopcami i na dodatek miała na głowie wianek.
- Andziu Shirley - powiedział ironicznie - zauważyłem, że cenisz sobie towarzystwo swoich kolegów, dlatego dziś spełnię twoje życzenie. Zdejmij kwiaty z włosów i usiądź koło Gilberta Blythe'a
W klasie zawrzało , chłopcy chichotali , dziewczynki szeptały między sobą . Diana ściągnęła wianek z głowy Ani . Ania wpatrywała się nieruchomo w nauczyciela z niedowierzaniem.
-Słyszałaś co powiedziałem?
-Tak... jednak myślałam, że pan żartuję - mówiła wolno jakby chciała zyskać na czasie
- Zapewniam cię, że nie nie żartuję! Zrób to co kazałem.
Przez chwilę wydawało się, że Ania nie wykona polecenia ale wstała z miejsca i podeszła podeszła do ławki Gilberta i usiadła koło niego. Ułożyła ręce na blacie ławki i schowała twarz w ramionach . Dla Shirley przeżycie to było trudne do opisania , kara była niesprawiedliwie wymierzona oraz siedziała obok Gilberta Blythe'a swojego wroga . Przez parę minut uczniowie nie spuszczali ich z oczu jednak po chwili wrócili do swoich zadań.
Nastepną lekcją była historia, pan Philips zawołał uczniów do siebie jednak rudo włosa dalej siedziała bez ruchu. Gilbert przed pójściem do profesora niepostrzeżenie wyciągnął wyciągnął z szuflady w ławce lizaka w kształcie serca z napisem "Jesteś słodka" i wysunął ostrożnie pod ręce Ani. Gdy dziewczyna zauważyła lizaka chwyciła ostrożnie w palce jakby był to jakiś obslizły robale, rzuciła go na podłogę i rozpętała go butem."
Ania uśmiechnęła się na to wspomnienie , jednak przypomniała sobie że Gilbert żeni się z Krystyną. Rudo włosa posmutniała, cudownie było rozmawiać z Gilbertem a teraz ciągle prubował jej unikać w takich momentach serce jej się łamało. Ania zdała sobie sprawę ze kocha Gilberta , ale było już za późno on ma narzeczoną.
- Diano ja-ja kocham Gilberta jednak cóż to zmienia on ma narzeczoną . Ona jest piękna , a ja ? Kto by pokochał tak szkaradną osobę jak ja jeśli może ożenić się z takim pięknym kwiatem róży jak Krystyna?-lamentowała Shirley
- Och Aniu , od zawsze wiedziałam że jesteście sobie pisani , od czasu gdy uderzyłaś go swoją tabliczką jednak ty byłaś zbyt uparta by mu wybaczyć, może jakbyś nie była tak dumna wszystko potoczyło by się inaczej
- Musze się pogodzić z tym, że nikt już mnie nie pokocha i tak jak mówiłam za dziecinnych lat zostane poślubiona naturzę lub będę żyła jak ciocia Lawenda i może kiedyś jak będę w jej wieku jakiś adorator będzie chciał mnie poślubić
-Aniu, znajdź swoją drogę i bądź szczęśliwa
Dalej szły i rozmawiały o tylko im znanych tematach . Diana musiała wracać do domu i zająć się obowiązkami jakie ma pożadna pani domu , Ania natomiast spacerowała leśnymi dróżkami, przystanela przy rozstroju drug. Jedna ścieżka prowadziła do jeziora lśniących wód przy którym na brzegu rosły piękne różnorodne kwiaty z których dzieci w Avonlea plotły wianki , druga zaś z dróg kończyła konczyła sie przy domostwie Blythe'ów właśnie tą ścieżką przechadzał się nie kto inny jak Gilbert Blythe. Przez te wszystkie lata wydoroślał , włosy jego stały się jeszcze bardziej długie i kręcone dodające mu uroku i młodzieńczego wydźwięku, niczym kora z najpiękniejszego drzewa lśniły jego brązowe przenikliwe , przepełnione wiedzą oczy w których zostało coś z zawadiaki , rysy twarzy stały się wyraziste.
Ania miała skręcić juz w ścieżkę prowadząca do jeziora, gdy usłyszała znajomy lecz trochę niższy głos chłopaka.
- Czyż to nie Ania Shirley ?-zapytał podchodząc do niej Gilbert
- Witaj Gilbercie - uśmiechnęła się do niego i spojrzała w jego magiczne oczy
Gdyby ktoś parę lat temu powiedział Ani że będzie zachwycać się oczami Gilberta wysmialaby pewnie te osobę lub się obraziła, jednak teraz uważała ze mogłaby utopić sie w jego spojrzeniu.
- Mógłbym cie odprowadzić do domu ?- na te słowa Ani zrobiło się cieplej na sercu , już tak dawno nie odbyli prawdziwej rozmowy
- Z wielką chęcią - uśmiechnęła sie promienie
Weszli na dróżke z szerokimi usmiechami , każde z nich potrzebowało towarzystwa drugiego.
- Podobno Robert Gardner ci się oświadczył to prawda? - spytał niepewnie Gilbert
- Tak , zrobił to przed wakacjami - powiedziała bez entuzjazmu
- Napewno będzie ci się z nim żyło wspaniałe - odparł smutno
- Tylko , że ja nie mogłam, odmówiłam mu myślałam że jest jak książę z opowiadań które czytałam ale gdy już się oświadczył zrozumiałam że go nie kocham- spojrzała na młodego mężczyznę widocznie był szczęśliwy z uslyszanych słów
Spomnienie z oswiatczy Roberta pojawiło się w jej umyśle.
"Robert oświadczył się Ani w parkowej altanie nieopodal portu , romantyczna sceneria dodawały wypowiedzi Roberta romantycznosci. Wszystko co zaplanował powiodło się mówił to z głębi serca jednak zielonooka nic nie czuła, nie przeszył ja żaden dreszcz ekcytacji , jedyne jedyne co czuła to przeszywajacy ja chłód .
Robert czekał na odpowiedz , Ania juz miała powiedzieć "Tak" gdy zdała sobie sprawę, że nie jest w stanie wypowiedzieć tego krótkiego słowa.
-Nie - powiedziała spokojnie - Nie wyjdę za ciebie po prostu nie mogę
Na twarzy mężczyzny zawitało najpierw niedowierzanie później zaś głęboki zawód i uraza .
- Dlaczego nie możesz? - spytał usiłując być spokojny
- Ponieważ cie nie kocham
- Czyli przez te dwa lata bawiłaś się mną?
-Nie ! Ja naprawdę myślałam że Cię Kocham, ale przed chwilą uzmysłowiłam sobie ze to co czuje nie jest miłością
- Wiesz o tym ze zniszczyłaś mi życie?
-Przepraszam. Wybacz mi proszę jeśli potrafisz
Robert chwile się zastanawiał stał się jeszcze bardziej blady niż przedtem.
-Nie zmienisz zdania? Bierzesz pod uwagę, że może kiedyś...
Ania jedynie pokręciła głową.
- Cóż...- patrzył na niania jakby chciał ją zapamiętać na zawsze - nie będę udawał, że Cię rozumiem , trudno mi pojąć ze jesteś kimś innym niż myślałem. Chce byś wiedziała, że byłaś jedyna dziewczyną która pokochałem tak bardzo. I... dziękuję, że...po prostu byłaś, że mogłem być twoim...przyjacielem. Żegnaj, Aniu!
- Żegnaj, Robercie !"
- Aniu zadałem ci dwa lata temu pytanie , które nurtuje mnie do teraz- Gilbert stanął i złapał rudowłosa za rece- odpowiedz mi czy dziś odpowiedziała byś inaczej?
-Tak! To znaczy nie- patrzyła mu w oczy
- Nie rozumiem . Odpowiedź brzmi tak czy nie?- spytał zdezorientowany
- Moje serce krzyczy TAK jednak umysł odpowiada głośniej NIE przecież masz narzeczoną
- Narzeczoną? -spytał bardziej zaskoczony
- Tak , każdy już mówi o twoich zarenczynach z Krystyną Stuart. Ona jest piękna, pasujecie do siebie idealnie, ja w porównaniu do niej wyglądam okropnie.
Gilbert tylko zaśmiał się lekko z jej potoku słów. Zawsze uwielbiał jej długie wywody o tak przyziemnych rzeczach jednak w jej ustach nabieraly magicznego wydźwięku.
- Krystyna jest siostra mojego przyjaciela obiecałem się nią opiekować na studiach do tego była już zareczona przed studiami
- Ale zawsze przebywaliscie blisko siebie niczym para zakochanych - niedowierzala Ania
- Oprócz przyjaźni nic mnie z nią nie łączy. Po twojej odmowie wpadłem w wir nauki chcąc o tobie zapomnieć jednak nie umiałem, nie umiem o tobie zapomnieć.
Ania wpatrywala się jedynie w jego twarz jakby w głowie tworzyła portret by nigdy go nie zapomnieć.
- Aniu nigdy nie interesowała mnie inna dziewczyna niż ty, zakochałem się w tobie w dniu kiedy robiłaś mi na twarzy swoją tabliczką - uśmiechnął się na to wspomnienie
-Byłam wtedy taka okropna i glupiutka. Nie było można się we mnie zakochać - zasmiała się
- Byłaś i jesteś najlepsza osoba jaka kiedy kolwiek zjawiła się w moim życiu- pogładził ja delikatnie po policzku
Szarooka zarumienila się na gest chłopaka jednak ciągle się uśmiechała promienie. Wpatrywali się sobie w oczy nie patrząc na to jak długo tak stoją bez słowa.
W końcu Gilbert zdał się na odwagę, ukleknął przed nią.
-Czy ty Aniu nie Anno uczynisz mnie najszczesliwszym człowiekiem w Avonlea a nawet na całym świecie i zostaniesz moja żoną
Rudowłosej w oczach pojawiły się łzy szczęścia, nie umiała nic powiedzieć jedynie na co się zdobyła to pokiwanie głową w geście pozytywnej odpowiedzi
Brazowowlosy wstał i ujął w dłonie twarz narzeczonej i pocałował ja tak jak zawsze pragnął pokazując wszystkie swoje uczucia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro