Znajdę sobie księcia!
Pewnego słoneczgo dnia urodziła się księżniczka Charlotta, była gwiazdką królestwa kochaną przez wszystkich. Co cię może zaskoczyć, nie była ona córką króla, choć oczywiście traktował ją zawsze z miłością jak swoje własne dziecko.
Nie wielu wie prawdę o tym kim była matka Charlotty, ale była ona służką często odwiedzając sypialnię księcia. A jak już można się domyśleć, ojcem był oczywiście królewski książę, czyli zmarły brat króla.
Charlotte wychowywała się w wielkim bogactwie kochając wydawać pieniądze swojego taty. Możnaby pomyśleć, że równierz musiała się przyjaźnić z dziećmi wielu arystokratów, ale nie. Choć znała wszystkich rowieśników dobrze, nigdy nikogo nie polubiła szczerze. W tym całym bajkowym świecie, dbała tylko o jedną osobę; córkę krawcowej która często szyła dla niej suknie. Raz nie miała kobieta wyboru i musiała przyprowadzić z sobą córkę do zamku, co się skończyło wieloma lat przyjaźni dla tych dwóch dziewczyn.
Jako dzieci nie raz się bawiły opowiadając bajki o tym jak Charlotte kiedyś wyjdzie za księcia. Księżniczka często się rozmarzała w tej wyobraźni, bo wierzyła, że jak wkońcu spotka księcia, to poraz pierwszy raz się zakocha.
Charlotte i Raya wkońcu ukończyły 18 lat co pozwoliło im na debiutowanie... tylko Charlottcie, bo Raya była z rodziny o zbyt niskim statusie aby mogła dołączyć do tego tradycyjnego bankietu.
- Raya, ale ja nie dam rady pójść bez ciebie na bankiet debiutancki! - Spanikowana księżniczka złapała się za policzki.
- To nie będzie przecież pierwszy raz kiedy jesteś przedstawiona arystokratą - zaśmiała się Raya.- Jesteś księżniczką, uczestniczyłaś przecież na tylu balach. Bankiet debiutancki wcale aż tak się nie różni.
- Różni się! Jeśli zadebiutuję, będzie to oznaczało, że jestem gotowa za wyjście za mąż.
- Czy nie tego zawsze chciałaś? Zadebiutować aby wyjść szybko za księcia? Jeśli czujesz, że nie jesteś gotowa, możesz napewno jeszcze poczekać. Są przecież panny które dopiero zadebiutowały mając 21 lat.
- Tak...tak! Książę! - zmotywowała się.
Charlotte pomału zerknęła na stojącą obok Rayę, która obserwowała nią z delikatnym uśmiechem na twarzy. Z jakiegoś powodu blondynka nie mogła się powstrzymać i postanowiła przytulić dziewczynę.
- Ale jak moja najlepsza przyjaciółka miałaby nie być przy tak ważnym momencie w moim życiu?
- Później będziesz mogła mi wszystko opowiedzieć. - Odzajmeniła uścisk chcąc ją pocieszyć. Czuła, że Charlotte ma zmartwienie którym nie chce się jeszcze z nią podzielić. Nie może jej pomóc, choć by chciała, więc ma nadzieję, że przynajmniej ten uścisk jej pomaga w tej chwili.
- To nie będzie to samo - wymamrotała. - Już wiem! - Odsunęła się z wielkim uśmiechem na twarzy od dziewczyny. - Zostań moją damą dworu! Napewno będziesz mogła wtedy dołączyć ze mną na ten bankiet.
- Ale Dama dworu powinna być szchlacianką, ja nawet nie wpisuję się do tego statusu. Moja mama to zwykła krawcowa, a ja jestem kelnerką. Jak miałabym zostać damą dworu?
- Zapominasz, że jestem księżniczką. Mogę zmieniać zasady stworzone przez społeczeństwo, bo wszystkie trendy są tworzone przeze mnie. Jeśli ze chcę mieć ciebie jako moją damę dworu, nikt nie może powiedzieć ani słowa.
Dłonie Rayji zostały złapane w uścisku.
- Proszę cię Raya, potrzebuję ciebie tam. Będziesz mi tylko tam towarzyszyć, nie musisz robić niczego innego oprócz bycia moją przyjaciółką.
- Okay... - westchnęła. Jak mogła odmówić kiedy Charlotte robiła do niej szczenięce oczy?
Raya i Charlotte wybrały się razem na bankiet debiutancki.
Charlotte stała przy balkonie rozglądając się przez cały wieczór. Przyszło do niej kilka mężczyzn prosząc o taniec, ale oczywiście odmówiła. Swój pierwszy taniec miała zamiar oddać nikomu innemu niż księciowi, którego niestety nie widziała.
- Naprawdę musi to być książę? Nie będzie ci przykro jeśli wogóle dzisiaj nie zatańczysz? - zapytała Raya. Stała przez cały wieczór u boku swojej przyjaciółki i obserwowała jej grymasy.
- Oczywiście, że będzie mi przykro - westchnęła. - Na dodatek cała się upiększyłam aby dobrze wyglądać dla księcia, który nawet nie ma zamiaru się zjawić.
Raya mogła dopytywać, czy musi to być akkurat książę, ale znała odpowiedź, więc postanowiła nie konntynować tematu.
- Co powiesz na świerże powietrze? Słyszałam, że ogrody królewskie są tutaj ładniejsze od waszych.
- Nie wierzę, że gdziekolwiek mogą być ładniejsze ogrody. Mój ogród pełen kwiatów napewno ma najwięcej uroków.
- Przekonajmy się w takim razie. - Uśmiechnęła się Raya ruszając pomału ku wyjścia.
Charlotte chciała od razu ruszyć za dziewczyną, ale zawahała się. Bała się, że książę przyjdzie pod jej nie obecność. Jednak nie potrafiła odmówić na tą chwilę Raji, ciało więc samo z siebie ruszyło do ogrodu.
Ogród królewski oczywiście był piękny. Posągi mimo wieku wyglądały na nowe, na dodatek czułeś, że jest nich w dusza; Były takie realne. Wkońcu dziewczyny znalazły miejsce w którym postanowiły się zatrzymać. Była to rozkwitającą altanka przy wodzie.
- Oba ogrody mają swoje uroki, przyznam - odparła Charlotte siadając na ławczce. Charlotte chciała coś jeszcze dodać, ale zaniemówiła widząc Raję w blasku księżyca. Już wcześniej mówiła dziewczynie, że cudownie wygląda w niebieskiej sukni, ale teraz... - Wyglądasz jak niebiańska istota, naprawdę.
- Dziękuję - zaśmiała się lekko dziewczyna. - Ty też wyglądasz dzisiaj jak niebiańska istota, naprawdę jesteś śliczna. Nawet bez upiększania się.
Raja usiadła obok dziewczyny. Oboje teraz wsłuchiwały się w muzykę która grała daleko na sali.
- Charlotte... czy. - Raja ku zaskoczeniu blondynki wstała i wyciągnęła rękę. - Czy mogę prosić o taniec? Jeśli książę się nie zjawi, szkoda by było zakończyć noc bez żadnego tańca.
Oboje się rumieniły, ale nie było to widoczne w ciemności. Nawet blask księżyca nie miał zamiaru odkrywać ich uczuć do siebie.
Dziewczyny zatańczyły jeden taniec z bijącymi sercami, trzepoczącym ciepłem w brzuchu i dreszczami na palcach. Nie było to nowe uczucie, ale czuły się jakby nastawało one na nowo. Tak było zakażdym razem.
Później wróciły na bal. Akkurat trafiając na księcia, Charlotte z nim zatańczyła. Choć była widocznie zarumieniona, to nie czuła tego samego co z Rają. Brakowało jej bicia serca, ciepła i ekcytacji. Brakowało jej Raji. Wkońcu to zrozumiała, że cały czas biegła za czymś co było jej wmówione... co sama sobie wmówiła jako dziecko. Wmówiła sobie, że jak pozna księcia, to się zakocha. Idealizowała ten moment wierząc, że wkońcu poczuje miłość. Niestety dopiero teraz zrozumiała, że czuła miłość od samego początku do swojej przyjaciółki. To ona była jej idealną osobą, nie jakiś książę.
- Przepraszam, ale muszę iść-
Przerwała taniec czując się niekomfortowo pod dotykiem księcia. Zanim nawet mógł on coś powiedzieć, wybiegła ona na dwór. Raja oczywiście widząc dziwne zachowanie Charlotty wybiegła za nią. Nagle stały pod światłem księżyca otoczone posągami.
- Co się stało? - zapytała zmartwiona Raja.
- Ja- Spojrzała na nią. Jak miała jej to powiedzieć? Nie miała pojęcia.
Tym dłużej próbowała odnaleść właściwe słowa tym więcej emocji nastawało. Wkońcu łzy zaczęły spływać po jej polikach i po nosie. Raja widząc to, szybko ujęła dłoni przyjaciółki w mocnym uścisku.
- Proszę powiedz co się dzieje, czy książę zrobił ci coś? - dopytywała.
- N-n-nie - wydukała.
Nie wiedząc co robić, Raja wkóncu objęła Charlottę.
Chciałoby się usłyszeć słowa wyznania, albo szczęśliwe zakończenie dla ich uczuć, ale ta bajka takiego zakończenia nie ma. Nigdy nie były w stanie wyznać sobie swoich szczerych uczuć. Utknęły w świecie, konntynując wmawianie sobie, że wszystko będzie dobrze, dopóki bedzie to książę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro