Wewnętrzny Spokój
Nim się obejrzeli, wraz ze śmiechem Endou cały budynek runął na raz.
- Co się dzieje?! - Krzyknął z przestrachem Midorikawa. Hałas był niemiłosierny, ledwie ktokolwiek mógł go usłyszeć.
Dosłownie sekundę później dało się słyszeć krzyk przerażenia Shirou, każdy obejrzał się wokoło, lecz jego już nie było. Na miejscu gdzie poprzednio stał, była jedynie dziura w podłodze.
- Fubu-- - Nikt nie zdążył zareagować, a to samo stało się z Afuro i Midorikawą. Zaś duet chaosu już wiedział co się święci, obaj wbiegli na schody, gdzie stosunkowo byli bezpieczni, jednak kilka kroków od antybezpiecznej trójki.
Ich przypuszczenia były trafne, tam gdzie poprzednio stali, coś niestabilnego zwane tu podłogą się zawaliło.
- Cali jesteście?! - Diamond ukląkł i starał się zobaczyć współpracowników w stercie gruzu.
- Żyjemy! - Odpowiedział mu głos Shiro. - ...Ale czy cali to chyba nie. Zaraz sprawdzę!
- Żyją. - Fuusuke odetchnął z ulgą. - Czyś ty oszalał?! - Zwrócił się do Mamoru, który raczej nie przejmował się powagą swych czynów.
- Już dawno. - Odpowiedział mu olewczo.
Haruya uporczywie rozglądał się za pozostałą dwójką, jednak nigdzie duchów nie zobaczył. - Gdzie oni są?!
***
- Ej Hiro? - Zagadał chłopak o brzoskwiniowych włosach. - Hiro. - Powtórzył głucho.
- Hiro;
- Hiro;
- Hiro;
- Hiro;
- Hi--
- Czego?! - Przełamał się w końcu Kira. - Była człowieku chwila spokoju!
- Nie jestem człowiekiem. - Odparł Fubuki, ignorując resztę wypowiedzi rówieśnika. - Nudzę się.
- I tylko po to żeś zagłuszał ciszę?!
- Nie. Ale zapomniałem swojego powodu. - Wzruszył ramionami. - Co mamy robić?
- Nic. Czekamy aż Endo się rozprawi z tamtymi i chwilowo czekamy aż ci tutaj się obudzą. Później czekamy na zagładę Japonii. Fajnie? Fajnie.
- I tak się nudzę.
- To se znajdź zajęcie.
***
Mamoru obrócił się na pięcie i ruszył w głąb ruin budynku. Stąpał lekko, uśmiechał się niczym dziecko.
Przeciągnął się i otworzył oczy, widząc przed sobą ogromną maszynę. Wydawałoby się jakby tamtejsze kable świeciły, jednak były to jedynie rurki z nieznaną nikomu prócz Endo substancją.
Szatyn przyjrzał się wszystkiemu. Nic się nie zmieniło od jego ostatniego odejścia.
- Obróć się. - Usłyszał za sobą poważny głos.
Wykonał polecenie, widząc przed swoją twarzą rewolwer na pierwszym planie. Zaraz później dostrzegł Suzuno.
- Nie strzelisz. - Powiedział niewzruszony. - Nie dasz rady.
- Jestem zabójcą. Mogę zabić z zimną krwią dosłownie każdego. - Odpowiedział mu diamentowooki, jednak nie był w stanie opanować trzęsącej się dłoni.
- Przed zabiciem kogokolwiek masz zawahanie. - Zaprzeczył mu Mamoru. - Jakbyś nie chciał, jakbyś się maskował, jakbyś się zachowywał. To i tak masz miękkie serduszko.
Fuusuke przygryzł dolną wargę. Endou miał rację. Jednak nie był w stanie spojrzeć mu w oczy. W te czerwone, rządne krwi oczy.
- Ja.. - Zaczął Diamond. - Przepraszam.. To przeze mnie taki jesteś.
***
- Suzuno!! - Krzyknął wręcz przerażony kapitan Raimon. Przepraszam, już niestety były kapitan.
Brązowooki przedarł się przez gruz starając się dostrzec ciało swojego towarzysza. - Suzuno!! - Nawoływał cały czas.
Wtem dostrzegł dłoń wystającą wśród mnóstwa kamieni. - Mój Boże..Fuusuke! - Podbiegł czymprędzej. Zaczął odrzucać głazy gdzieś obok, raniąc sobie przy tym niemiłosiernie dłonie. Teraz liczyło się dla niego tylko to, by przyjaciel żył.
Po kilku minutach, które zdawały się godzinami, skończył i ostrożnie spojrzał na Diamond. Wiedział, że rówieśnik mógł mieć coś złamane, a nie chciał pogarszać sytuacji. - Fuusuke?.. - Powiedział poraz kolejny, chcąc dotknąć go w ramię.
Następnie tylko zmrużył oczy, a już wisiał nad ziemią, trzymany za szyję.
- Łatwo poszło. - Stwierdził jasnowłosy, przy tym poprawiając włosy. - Wystarczyło tylko przez chwilę udawać martwego. - Zaśmiał się kpiąco w stronę Endou. Jego oczy były koloru szkarłatnego.
Mamoru za to usilnie próbował złapać powietrze, by coś wypowiedzieć. Jednak wychodziło mu to wręcz koszmarnie.
- Wystarczy tylko leciutko ścisnąć a stracisz życie.. - Na twarzy diamentowookiego pojawił się straszliwy uśmiech.
- P-Proszę.. Nie.. - Mruknął cichutko, lecz na tyle głośno ile mógł.
- Coś mówiłeś? - Zapytał postawiając go na ziemii, jednak dalej trzymając go za szyję. Pomogło to Mamoru, odrobinkę.
- Proszę Suzuno.. To nie ty.. Nie daj się temu oprzeć, przecież wiesz jaka jest twoja wola! - Zacisnął powieki z uczuciem, że Diamond ponownie zaczął go podduszać. Powoli zaczynało mu już się robić ciemno przed oczami.
Całe szczęście Fuusuke opanował się w odpowiedniej chwili. Puścił chłopaka czymprędzej, a barwa jego oczu powróciła do normy. - Mamoru! Przepraszam! - Ukląkł przy mlodszym, trzęsąc się cały. - Nie dałem rady.. Tego nie da się zniszczyć.
Szatyn jeszcze chwilę leżał w spokoju ja ziemii, lecz zaraz później uchylił powieki, kaszląc automatycznie. - Nie twoja wina.. Mogłem bardziej uważać.. - Powiedział podnosząc się do siadu. - To był ostatni. Możemy wrócić do normalnego życia. - Uśmiechnął się delikatnie. Jednocześnie nie miał pojęcia, że na świecie istnieje jeszcze jeden Alien. Był nim on sam.
***
- Bracie! - Krzyknął w pewnym momencie Shirou. - Dlaczego nic nie mówisz?! Czemu nie odpowiadasz?! Domagam się wyjaśnień!!
Atsuya jedynie niezręcznie wzruszył ramionami, po czym spojrzał na szarowłosego.
° Jakim prawem my żyjemy?..
Uwierz, też chciałbym wiedzieć. °
***
Uchylił powieki czując otaczające go zimno. Jednak dlaczego?
Spojrzał w prawo, a zobaczył śnieżną zaspę. Opuszkami swych palców dotknął puszystego śniegu, czując wszystko dokładnie.
- Ja.. Jestem tu?.. Żyję.. - Powiedział głucho. Usiadł, a zobaczył przed sobą trzy zapalone świeczki.
- Tak. Dzięki temu - Szatyn wskazał mu na swój wisiorek, na którym zamieszczony był połyskujący na fioletowo kryształ. - Teraz będziesz wykonywać moje rozkazy.
Pomarańczowooki otworzył jak i później zamknął usta, nie wiedząc jak zareagować.
***
- Fuusuke.. - Zaczął cicho Nagumo, lecz zostało mu to przerwane.
- Suzuno-kun.. Czemu nic nie mówisz? - Zapytał z przekąsem czerwonooki. - Czy coś się stało? - Dodał wyrywając Diamond ze sporej zadumy.
- Endo.. Pamiętaj to nie koniec, zawsze przecież możesz--
- Hahah! Nie koniec?! No pewnie! - Przerwał mu Mamoru, śmiejąc się głośno. - Nigdy nie ma końca, jeśli początek nawet nie nastąpił.. Wystarczy tylko, że to włączę - Wskazał na maszynę obok - A cała Japonia będzie taka jak ja.. Czeka nas wielka zagłada. Każdy będzie wręcz zabijać drugiego. Lecz nie sposobem znanym nam od lat. Nie słowami. A teraz będziemy mogli zabić kogoś bez skrupułów, nie będzie musiał cierpieć! W końcu ból fizyczny jest niczym w porównaniu do bólu psychicznego! - Z tymi słowami wycelował nożem prosto w Nagumo. - Ale wiesz co? Mam ochotę kogoś ci odebrać..
***
W całym budynku było słychać okropne krzyki. Krzyki bólu.
Szatyn szamotał się po łóżku, myśląc, że to coś zdziała. Trzymał się za głowę i wręcz z bólu płakał.
- Endo! Co ci jest!? - Pytał go już chyba poraz setny Fuusuke, starając się mu jakoś pomóc. Jednak brązowooki nie był w tym stanie nic powiedzieć. - T-To na pewno zaraz minie! Tylko wytrzymaj, przecież dasz radę! - Zapewniał go dalej, lecz jak na razie bez skutku.
Mamoru cierpiał. Psychicznie i fizycznie. Jeszcze nigdy nie czuł takiego bólu.
***
Endo uśmiechał się złowieszczo. Był blisko tego, by dźgnąć Nagumo, jak i blisko tego, by uniknąć ataku Fuusuke. Równie szybko mógł odskoczyć i włączyć maszynerię. Miał dwie bronie, nóż i pistolet. Był w położeniu wręcz idealnym.
Z prędkością wiatru uniósł nóż, odbijający światło zachodzącego słońca. Broń już miała wbić się w głowę czerwonowłosego--
Jednak w ostatnim momencie nóż mu wypadł z dłoni, a on czuł jak coś go obejmuje wręcz żelaznym uściskiem.
- Endo proszę cię przestań! Wiem, że to nie ty, tylko postaw się temu drugiemu! - Usłyszał za sobą, zaś ogarnęła go ponowna fala furii.
Tatsuya Kiyama, wyglądał jakby go dosłownie z grobu wyjęto. Włosy, które zazwyczaj układał na spokojnie, teraz były w okropnym nieładzie, skórę miał białą jak ściana. Ogółem wyglądał jak siedem nieszczęść.
Mamoru starał się uwolnić z jego uścisku, jednak nie miał dokładnie jak. Nagumo i Suzuno chwilę stali w osłupieniu, jednak zdecydowali się zareagować i podejść.
- Odsunąć się! - wrzasnął szatyn, po czym dało się usłyszeć strzał.
Mężczyzna za nim padł bezwładnie na ziemię, zaś Endou zdał sobie z czegoś sprawę.
Zabił człowieka. Wręcz nieświadomie.
- H-Hiroto..? - Zapytał delikatnym tonem. Ukląkł przy nim, patrząc na ranę w jego klatce piersiowej. - Nie... - Szepnął zakrywając usta, a w jego oczach zjawiły się łzy. W tych smutnych oczach nie było już ani trochę czerwieni.
***
- Fuusuke.. Mogę wiedzieć dlaczego zabijasz ludzi? - Zapytał Mamoru, gdy razem z przyjacielem siedzieli na krawędzi jakiegoś dachu. - Oczywiście nie musisz odpowiadać.
- Nie, nie.. Tobie ufam. - Odpowiedział mu spokojnie jasnowłosy. - Więc.. No.. - Podrapał się niezręcznie po karku. - Miałem jakieś dwanaście lat gdy to się stało.. Od dawna wiedziałem, że moje oczy to przekleństwo. Moja rodzina je posiadała, a wielu chciało je po prostu sprzedać.. No i wiesz, wolałem sam zabić rodziców niż czekać, aż zrobi to ktoś inny. - Zaczął machać nogami, spoglądając w dół. A gdyby tak skoczyć? Nie, to by nie miało sensu. Jest już dorosłym mężczyzną. - Czuję się normalny przy Nagumo, lecz wcale taki nie jestem. Każdy człowiek, który jest nieczysty, powinien skończyć swój żywot. Zabić mordercę to źle?.. Karma i Wound to mogą być wszyscy, których znam.. Nie wiem do czego chcą użyć kryształu Aliea, lecz nawet nie chcę wiedzieć. Trzeba ich wyeliminować, dla dobra Japonii..
- Jestem w szoku - Przyznał Endo. - Ale.. Czy było warto zabijać własnych rodzicieli?
- Nie. Ale też tak. Żałuję. Nie mam rodziny.. - Westchnął zamykając oczy.
- Hej.. My jesteśmy twoją rodziną. Nigdy cię nie zostawimy. - Uśmiechnął się leciutko, obejmując towarzysza ramieniem. - Która to twoja ulubiona gwiazda? - Zapytał jak gdyby nigdy nic.
- Nie mam ulubionej..
- To ją wybierz. Twoja gwiazda to twoja historia i twoje szczęście. Zawsze gdy będziesz czegoś pragnąć.. Po prostu ją poproś. - Szatyn powiedział to, po czym wskazał na niebo. - Ta jest moja. Widzisz? A która tobie się najbardziej podoba?
Suzuno skinął głową po czym zlustrował każdy najmniejszy odłamek przestrzeni. - Ta. - Powiedział krótko, wskazując na niebo.
- A więc jest twoja. Zapamiętaj ją.
***
Atsuya spojrzał na swoje odbicie w kałuży, rozmywające się.
To koniec? Ot tak jesteśmy wolni?
Uśmiechnął się leciutko. - Przepraszam, braciszku. Zobaczymy się kiedy indziej. - Przymknął powieki, kierując słowa w stronę Shirou.
- To co Wound? Spotykamy się w piekle? - Zażartował Kira.
- A ja myślałem, że Bogowie idą do nieba. - Odpowiedział mu Fubuki.
- No to chyba zabłądziłem. - Po tych słowach obaj się zaśmiali. - Ej, Mido - Hiroto tym razem zwrócił się do zielonowłosego. - Przekaż Tatsui, że jedynie go nastraszyłem. Może używać mojego imienia. I przekaż mu moje przeprosiny, nie ma się czym przejmować.
Zaraz potem, duchy rozmyły się w powietrzu.
❀ ❁ ✾
Woa.. A ja dalej pamiętam jak pisałam pierwszy rozdział. Tak to szybko mija.
To co? Epilog i się żegnamy?
No cóż, wyszło to bardziej pogmatwane niż się spodziewałam.
A więc żegnam tymczasowo
~ Atbuki
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro