Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nieprzyjemne niespodzianki

***

Metalowe drzwi pomieszczenia uchyliły się, ukazując postać ubraną na jasno.

- Puk, puk, jest ktoś? - Zaśmiała się osoba wchodząca. - Oh, no tak. Jeszcze chwila i bym zapomniał.

Mężczyzna siedzący pod ścianą był dość mocno poturbowany. Zapewne miał złamaną rękę, kto wie czy coś jeszcze. Nie ruszał się, ani nic nie mówił. Doskonale wiedział, że jeśli tu trafił, to już długo nie pożyje.

- Dlaczego nic nie mówisz? Wygląda na to, że to twój ostatni dzień. - Joshua ponownie nie odpowiedział.

Drugi kucnął obok niego i spojrzał mu w oczy. - Wiesz kim jestem? - Zapytał po chwili.

- Diamond.. - Mruknął czarnowłosy.

- Niekoniecznie. - Złapał go za podbródek. - Jestem Suzuno Fuusuke. Ten, którego chciałeś ocalić. Przykro mi, że tak się stało. Życie jest niesprawiedliwe, ty oberwiesz za coś, czego nawet nie zrobiłeś. Za nic. Nie chciałbym tego robić, jednak muszę.

Przez małą szczelinę w drzwiach padało niewinne światło. Odbiło się ono o sztylet, trzymany w dłoni diamentowookiego.

***

Nagumo stanął przed opuszczonym budynkiem.

- Naprawdę? To tu jest ta cała kryjówka? Serio? Tuż za komisariatem? - Westchnął z nieuwagi zarówno siebie, jak i całej drużyny śledczej.

Zrobił krok do przodu, co było swego rodzaju błędem. Zaczął spadać w dół, po chwili lądując plecami na twardej podłodze.

Syknął z bólu. - Ała.. - Wstał i zaczął rozglądać się wokoło.

Wyglądało na to, że wylądował w jakimś korytarzu. I to nie zaniedbanym. Jednak jedyne co mógł dostrzec oprócz ścian, były metalowe drzwi. Jedyne na horyzoncie.

"Wejść czy nie?" - Rozważał dłuższą chwilę.

Kiedy jednak się zdecydował, ktoś przez te drzwi wyszedł. Jakie było jego zdziwienie, gdy był to jeden z braci Fubuki.

- Czekaj, co ty tu--

Zanim zdążył dokończyć, do szyi miał już przyłożony nóż. - Sory, ale ciebie się akurat nie spodziewałem. - Powiedział brzoskwiniowowłosy, jednak dało się wyczuć ironię. Nawet nie cofnął broni.

Nagumo za to myślał uporczywie jak wywiązać się z tej sytuacji. Jak widać, bliźniacy nie byli jego przyjaciółmi, a wrogami, czego niekoniecznie się spodziewał.

Już chciał coś zrobić, jednak z pomieszczenia wydobył się spokojny głos - Atsuya, co się tam dzieje? - A z tych samych drzwi wyszedł srebrnowłosy mężczyzna.

- O, witam. - Zwrócił się do Haruyi, zdecydowanie za spokojnie jak na pomocnika zabójcy. - Braciszku, przecież mieliśmy go nie atakować, pamiętasz słowa szefa?

Drugi tylko wywrócił oczami i schował nóż.

- Wybacz za brata, rzadko kiedy się kogokolwiek słucha. To my teraz idziemy. Twój towarzysz jest za drzwiami, zaś Terumi.. Jak wyjaśnić.. Jak będziesz szedł dalej, jest skręt w prawo. No to pierwsze drzwi. - Uśmiechnął się delikatnie. - A, jestem Shiro. Zapamiętaj, gdyż raczej więcej się nie spotkamy.

Po jego słowach bracia zaczęli się kierować w stronę "wyjścia". Albo jak kto woli, dziury w suficie. Jedyne co dało się usłyszeć, to ciągle pytania Atsuyi, mniej więcej "Czemu szef kazał oszczędzić akurat ich?" i tym podobnych.

Czerwonowłosy stał w osłupieniu. "Czy mi aby na pewno się nie przewidziało?" - Pytał się w myślach.

Niepewnie wszedł do pomieszczenia, od razu podbiegł do osoby siedzącej w kącie pokoju.

- Fuyumi, nic ci nie jest? - Zapytał mężczyzny. Ten jednak nie odpowiedział, gdyż pustym wzrokiem patrzył w podłogę.

- Fuyumi? Słyszysz mnie?

- Słyszę, gamoniu.. - Westchnął nauczyciel. Wstał z pomocą czerwonowłosego. - Po prostu nie na codzień dowiadujesz się, że twoi przyjaciele są wrogami..

- Rozumiem.. - Przytaknął Haruya.

- Chodźmy już.. - Powiedział jakby przygaszony Satoru.

***

Ze względu na trochę niewiadomy stan zdrowia jasnowłosego, Nagumo dla pewności szedł z nim pod ramię.

- Serio, nic mi nie jest. Możesz mnie puścić.. - Już od jakiegoś czasu tylko takie słowa można było usłyszeć od Fuyumi'ego.

- Nie, to dla pewności. - Tak odpowiadał mu złotooki.

- Skąd w ogóle wiesz którędy iść? - Zapytał podejrzliwie.

Nagumo zawahał się chwilę. - Shiro.. - Mruknął. Był pewien, że tylko przygnębi towarzysza.

Ten tylko kiwnął głową.

- To tu. - Powiedział czerwonowłosy, stając pod jakimiś drzwiami. - Masz broń w razie czego?

- Spójrz logicznie, zamknęli mnie, gdy zamierzałem sprzątać dom.

- Oh.. Racja. - Odparł zmieszany. Ze swojej kamizelki wyjął dwa przeciętne wyglądające rewolwery po czym jeden podał.. chyba przyjacielowi? - Na trzy wchodzimy.

Po tych słowach obaj zaczęli cicho odliczać. Gdy w końcu zostało powiedziane "trzy" otworzyli drzwi w tym samym momencie wbiegając do środka.

Jednak.. Nie było tam nikogo oprócz blondwłosego mężczyzny.

- Afuro? Rety dzięki Bogu!! - Odetchnął z ulgą czerwonowłosy.

- Haruya! Wiedziałem, że przyjdziesz! - Powiedział ucieszony bordowooki. - Przepraszam, mogę porozmawiać z Nagumo? - Tym razem zwrócił się do jasnowłosego. Ten tylko kiwnął głową i wyszedł.

- Aphrodi, na co czekasz? Nie ma czasu, chodźmy! - Zarządził złotooki.

- Haruya.. Wiesz dlaczego nie ścinam włosów? - Zapytał jakby niepewnie.

- Na litość.. Nie wiem!

W dłoni długowłosego coś zabłysło. Był to widocznie nóż. - Kiedy poznałem ciebie, Hiroto i Ryuuji'ego.. Miałem jeszcze krótkie włosy. Wtedy miałem nadzieję, że spotkamy się drugi raz.. Dlatego nie ścinałem włosów. Po prostu by pamiętać. Tak jest do dziś. - Mówiąc to wziął jeden kosmyk i pokazał na końcówkę. - To przeszłość. - Uśmiechnął się, po czym wskazał na głowę. - A tu się rodzi przyszłość.

- Terumi..

- Powiem tyle, Diamond nie jest zły. To naprawdę uczciwy mężczyzna. Jednak.. Policja nie dostrzega jego dobra.

- Affo, co ty chcesz zrobić? - Haruya poczuł ogromny stres.

- Otwórz oczy. Błagam, chcę dla ciebie dobrze. Pomóż nam, też jesteśmy ludźmi. Spójrz na to jak my..

- Dosyć! Co z tobą?! Ogarnij się! - Krzyknął w końcu złotooki.

Terumi tylko zwiesił głowę. - Nie zrozumiesz.. A miałem nadzieję.. - Po tych słowach chwycił swoje włosy i jednym ruchem je ściął. Było to swego rodzaju przekazem, że przeszłość nic już dla niego nie znaczy.

Nagumo szybko wyłapał aluzję. Wybiegł z pomieszczenia i trzasnął drzwiami. Zaraz po tym chwycił swojego sojusznika za dłoń i pobiegł w głąb korytarza.

Tu jest jak w labiryncie..

***

-

Współczuję.. - Powiedział po jakimś czasie Satoru.

- Nie szkodzi.. Teraz chyba wiem co czujesz.. - Odpowiedział przygnębiony Haruya.

Ale Afuro.. Czemu on? Oby nie zmienili też Mido..

- Są drzwi! - Z zamyśleń wyrwał go głos Fuyumi'ego.

- Racja. Szykuj się.. - Chwycił niepewnie za klamkę i starał się otworzyć. - Na nic, zamknięte.

- Debilu w zamku jest klucz..

- Oh.. - Zawstydzony Nagumo tylko przekręcił ową rzecz i już po chwili był w środku.

- Haruya! - Usłyszał głos i już po chwili poczuł jak ktoś przytula się do jego klatki piersiowej. - Tak się bałem! - Przyznała osoba z lekką rozpaczą.

- Midori.. Całe szczęście nic ci nie jest.. - Odetchnął z ulgą i lekko pogładził czarnookiego po włosach.

- Nic ci nie jest? - Zapytał Satoru, dostrzegając przecięcie na ramieniu zielonowłosego.

- Nie.. Trochę boli, ale to nic.

***

- Są już wszyscy.. Pora wracać.. - Powiedział po jakimś czasie białowłosy.

- A-Ale.. - Zająkał się Ryuuji.

- Co? Coś się stało? - Zapytał zmartwiony złotooki.

- T-Tam.. Ktoś krzyczał.. - Wskazał drzwi na przeciwko. Cóż, co prawda tamta dwójka wcześniej nie zwróciła na nie uwagi.

- Poczekaj.. - Zadecydował czerwonowłosy.

Niepewnie uchylił drzwi. Za nimi pod ścianą leżała dobrze znana mu sylwetka.

- Joshua! - Jako pierwszy zareagował Satoru. Podbiegł do starszego od razu klękając przed nim i biorąc w ręce ledwie żywego człowieka. - Hej, słyszysz mnie? - Potrząsnął nim delikatnie. Drugi nie odpowiedział, gdyż siły miał już wyczerpane przez spory brak krwi. Co się dziwić, w nogę miał porządnie wbity sztylet.

- Odezwij się! To ja, Fuusuke, pamiętasz mnie? - Jedno zdanie zdołało wywołać szok u zebranych. Włącznie z ledwie żywym człowiekiem, ten jakby szerzej otworzył oczy.

- H-Ha-r--

Na tym jego słaba wypowiedź się zakończyła. Zasłabł, już praktycznie na zawsze.

- Hej! Josh! - Zielonooki dalej potrząsał nim, chodź znał już prawdę o dalszym losie. - Nie z-zostawiaj mnie.. - Wydusił.

Złotooki tylko podszedł do towarzysza od tyłu i delikatnie położył mu dłoń na ramieniu.

- O-On.. Uratował mi życie..

- Przykro mi..

Satoru.. Albo raczej Suzuno zwiesił głowę tak, że jego włosy praktycznie zasłaniały mu twarz.

Twarz, na której teraz pojawił się uśmiech godny prawdziwego psychopaty.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro