Muzyka niczym zegar
- Słuchaj, pewien skowronek mi wyćwierkał, że coś wiesz o wycieczce, która-- - Tu zatrzymał zdanie. Wzrok młodszego był tak zimny, że aż odebrało mu mowę. Wiedział doskonale, że nikt z drużyny nie interesuje się rozmową, lecz naprawdę poczuł się spanikowany.
"Czy to dziecko również ma coś wspólnego z Diamond?"
Tymczasem wyraz twarzy Kirino się zmienił. Kąciki ust delikatnie uniosły się w górę, tworząc życzliwy uśmiech. Oczy jego nie były zimne jak lód, za to były delikatnie zabarwione ciekawością. Na świecące dziecko nadawał się idealnie, lecz tak samo na wybitnie dobrego aktora. - Która...? - Zapytał radośnie.
- Która dziś będzie.. - Dokończył Haruya patrząc nieufnie na nastolatka.
- Większość uczniów wie o tej wycieczce. - Zaśmiał się serdecznie. - Jest ona dla pierwszorocznych, oraz dla mojej klasy. Od szkoły do "Zacisznej Złotej Świątyni Kinkaku-ji". Trochę to stąd daleko, więc będziemy mieć z jeden lub dwa postoje.
- Rozumiem. - Odpowiedział spokojnie.
Nim którykolwiek z nich się zoriętował, obok pojawił się rozpromieniony Kariya.
- Kirino-senpai! Chciałbyś może usiąść ze mną w autokarze? W sumie i tak nie masz wyjścia, bo wszystko załatwione kto siedzi z kim, więc jesteś na mnie skazany. - Powiedział radośnie i niewinnie w stronę różowowłosego. Zaś ten wyglądał jakby skazano go na wizytę w piekle.
- Jeśli będziesz miał coś innego do roboty niż diabełkowanie, to mi to nie przeszkadza. - Westchnął opanowany.
- Pff.. Znasz mnie za dobrze senpai. Chodźmy już, inaczej się spóźnimy na tą wycieczkę!
***
To wszystko jest takie poplątane.. Ten dzieciak.. Diamond.. W ogóle ta cała akcja.. Eh.. Nagumo, po prostu sprawdź czy to prawda. A na pewno nie. Czym ty się przejmujesz? A no tak, tym, że wszędzie są ludzie gotowi by mnie ukatrupić. - Takie myśli krążyły po głowie Haruyi już jakiś czas.
Siedział w swoim samochodzie nerwowo stukając w kierownicę. - No ile można wsiadać do autokaru?! - Zmarszczył brwi zniecierpliwiony.
W końcu zdecydował się włączyć muzykę w radiu. Akurat leciał utwór, który rozpoznał od razu - "Mad Love" - Przemknęło mu przez myśl.
Razem z rytmem piosenki zaczął stukać w kierownicę. - "Love me, give me some mad love".. - Zanucił cicho wsłuchując się. W końcu mógł ruszyć za autokarem.
Droga niemiłosiernie się dłużyła. Nagumo nie miał nikogo do towarzystwa, prócz radia w samochodzie. Był cicho jak nigdy, zaś w jego głowie był chaos. Ciągle myślał czy to co słyszał od swojego wroga jest prawdą, czy kłamstwem.
Ugh.. Trudno.. - Pomyślał wywracając oczami. - Przekonam się tak czy siak..
- Która to już godzina? - Zapytał sam siebie. - Miały być dwa postoje, a nie było ani jednego.. Czemu ta droga jest taka długa?!
Ponownie usłyszał znajomy i lubiany przez niego utwór. Podgłośnił radio. - "You can't stop me lovin' myself" - Zanucił cicho. Była to piosenka "IDOL" z koreańskiego zespołu "BTS". - Hah, Korea w japońskim radiu.
Chwilę później gwałtownie wychamował. - Cholera, mało brakowało.. - Zaklnął cicho. Tylko moment dzielił od kolizji zderzenia się z autokarem szkolnym.
Zaraz potem autobus na pustej drodze niebezpiecznie przyśpieszył i zniknął za zakrętem. Na pewno jechał szybciej, niż przepisowo.
- Co do... - Zaczął Haruya, lecz szybko połączył fakty. - SPÓŹNIŁEM SIĘ?! - Krzyknął szybko. Co się dziwić, był za pojazdem, który miał być uprowadzony. Wiedział o tym, ale zapomniał.
Sam gwałtownie wcisnął pedał gazu. - Jeśli wrócę żywy... Wlepię sobie mandat.
***
- Cisza. - Zarządził czerwonowłosy. Szybko uderzył jednego z napastników w czuły punkt na karku. Nie zabił go, bo nie miałby odwagi. Po prostu pozbawił go przytomności. - Ile was jest?
Nikt nie odpowiedział. Uczniowie ze strachem siedzieli cicho.
Nagumo westchnął. Nigdy nie miał jakiegoś bliższego kontaktu z dziećmi. - Ej jestem z wami. Um.. Policja. Wiem, nie wyglądam. - Tu spojrzał na swój strój. Zwykłe dżinsy z dziurami i biała koszula, w szarą kratkę. - Ale widzeliście mnie dziś. Powiedzcie, czy wszyscy są? Każdy ma swoją parę z autobusu?
Na przód wyszedł znany mu chłopak. - Nie ma czterech osób. - Powiadomił, a w jego brązowych oczach kryło się zmartwienie.
- Shindou, tak? - Upewnił się złotooki. - Kogo i gdzie ich zaprowadzono?
- Tsurugi, Tenma, Kirino i Kariya. Widzieliśmy jak idą po schodach z jednym z mężczyzn. Nie wiemy gdzie. - Odpowiedział szatyn.
- Dobra.. Mm.. - Zastanowił się. Nagle usłyszał dźwięk miły dla ucha. Było to dziwne w takim miejscu. - Moment. - Powiedział do nastolatków. Podszedł do uchylonych drzwi, które były trochę dalej.
Skrzypce wydawały łagodny, lecz równocześnie chaotyczny dźwięk. Były jak cykanie zegara.
Smukłe palce trzymały ten instrument, jak i również smyczek od nich.
Białowłosy nie przejmował się obecnością złotookiego. Przeciwnie, chciał go zwabić. Dlatego grał w środku niebezpieczeństwa.
- Cześć. - Przywitał się z detektywem, niczym ze swoim znajomym.
- Yo.. - Odpowiedział mu niechętnie Nagumo. Czuł się jak.. Dzieciak. W towarzystwie zabójcy właśnie tak się czuł.
- AFC, Wilczy pogromca. - Pstryknął palcami, a przez komputer w pokoju pojawiły się dwie postacie. Znaczy, to nie był raczej zwykły komputer. Tablica elektroniczna, do której był podłączony.
- Czego? - Odezwał się programista. Za te słowa dostał łokciem w brzuch od jednego z braci Fubuki. Czerwonowłosy nie wiedział dokładnie którego, tożsamość mógł rozpoznać tylko po rysach twarzy.
- Milej. - Zarządził Diamond. - Opiekujcie się nimi. - Gestem wskazał na uczniów Raimon, którzy stali przy drzwiach.
- Hahah.. O raju, poczucie humoru ci dziś doskwiera. - Zaśmiał się chłopak z irokezem. - Bo żartujesz, no nie? Przecież ja nie zamierzam się nimi opiekować.
- Sory, musisz. I radzę nie zaprzeczać. - Odezwał się białowłosy i podszedł parę kroków w kierunku Nagumo. - Ten jeden dzień przestańmy być wrogami. Bądźmy teraz sojusznikami by powstrzymać wspólnego nieprzyjaciela. - Z tymi słowami wyciągnął dłoń w stronę czerwonowłosego.
Haruya dłuższą chwilę się zastanawiał. - Ten jeden raz. Później ty będziesz próbować mnie ukatrupić, a ja cię będę ścigać. - Odwzajemnił gest.
_ Lubię jego dłonie. Zimne jak lód, delikatne jak jedwab. On nie jest zwyczajny. Coś z nim nie tak. Ale co? Czy ta gra będzie trwać wiecznie? _
***
- A więc do zobaczenia na górze, tam jest dopiero zabawa. - Zaśmiał się bezemocjonalnie Diamond. Uchylił okno, na trzecim piętrze i przez nie wyskoczył.
Nagumo od razu podbiegł w tamto miejsce. - Umarł?.. - Przeszło mu przez myśl. Spojrzał w dół. Nikogo tam nie było. - Nie, skubaniec będzie żyć wiecznie..
- Mam pewność, że nic im nie zrobicie? - Zapytał poważnie czerwonowłosy, gdy uczniowie Raimon wchodzili do pomieszczenia.
- Pff.. Rzecz jasna, że nie. - Odpowiedział wrednie AFC. Ponownie dostał w brzuch od drugiego. - Ała! To bolało!
- Bo miało. Nie strasz ich, to dzieciaki. - Odpowiedział. - Dlaczego nie mogli mi przydzielić kogoś innego..
- Bo jesteśmy w Trio.
- Już ty się zamknij. I nie, nic im nie zrobimy bez rozkazu. - Drugie zdanie skierował do złotookiego. - Lepiej idź, bo nie wiem jakie tamci mają zasady.
Haruya jedynie bez słowa wybiegł z pomieszczenia na złamanie karku. Kierował się na dach budynku, bo z tego co powiedział mu "sojusznik" tam właśnie była reszta i sprawców zamieszania, i ich ofiar.
Był przed drzwiami na dach. Emocje w nim buzowały, nie wiedział czy z tego spotkania wyjdzie żywy. Ale musiał odbić dzieciaki, inaczej sumienie nie pozwalałoby mu żyć. Słyszał urywki rozmowy, albo raczej krzyków:
- Powiedz dzieciaku gdzie on jest!!
- Kiedy ja nie wiem o kim mowa! - Odpowiadał przestraszony głos.
- Na pewno wiesz! A jak nie to któryś z tamtych!
Czuł bicie własnego serca. W głowie widział nawet linie wskazującą jak szybko bije i jak wysoką ma adrenalinę. Wynikiem był przerażony.
W trzęsącą się dłoń wziął rewolwer, który miał przypięty do pasa. Nienawidził akcji, w których było narażone czyjeś życie. A już tymbardziej życie dziecka. A co dopiero kilku.
Otworzył drzwi z hukiem. Broń wymierzył w jednego z mężczyzn. Było ich kilku. Jakie było jego zaskoczenie, gdy tamci również mieli "zabawki" w postaci noży czy pistoletów.
- Ugh.. Wiedziałem, że ktoś się wtrąci. - Powiedział jeden z napatników. Szarpnął błękitnowłosego nastolatka, tym samym przykładając mu rewolwer do głowy. - Tylko waż się ruszyć z miejsca. - Kariya Masaki, na niego padło. Chłopak był równocześnie zagubiony, ale tak samo ledwie oddychał z przerażenia.
Czerwonowłosy stał w miejscu. - Puść go. - Powiedział sucho. - Jak można traktować dziecko jak rzecz?!
- Hah, policja nam jeszcze podziękuje. - Zaśmiał się kpiąco mężczyzna.
Nagle z niewiadomych przyczyn dwójka innych padła na ziemię, jednocześnie uwalniając ciemnowłosego nastolatka. Tsurugi, bo tak się nazywał, szybko podbiegł do wolnego, ale sparaliżowanego Matsukaze. Wszystko działo się szybko. - Cóż, nie sądzę. - Odezwał się ktoś za nimi.
Białowłosy zabójca stał na krawędzi dachu, w dłoniach trzymał dwa dziwnie wyglądające pistolety.
Wszyscy gwałtownie obrócili się w jego stronę. - Ty!! - Krzyknął mężczyzna trzymający Kariyę. - Coś im zrobił?!
Tym razem Diamond uśmiechnął się kpiąco. - Mogę zademonstrować. - Wycelował w kolejnego. Mianowicie nieprzyjacieli było czterech, z czego dwóch już się pozbył. - Amunicja jest długa i cienka niczym igła. Szybko wbija się w ciało, by przedziurawić ci na wylot serce bądź tętnicę. Bez jednego z ważnych organów nie przeżyjesz. To nawet nie boli. Tracisz przytomność a wykrwawiasz się dopiero po dobrych kilku minutach.
Oczy mężczyzny się rozszerzyły, zaś jego źrenice były wielkości ziarnka grochu. - Nie zabijaj go!! - Wrzasnął.
Haruya nadal miał trzęsące się dłonie. Ledwie trzymał swoją broń. Nie wiedział co robić.
- Oh, twój braciszek? - Zapytał bezemocjonalnie diamentowooki. - Nie mogę go zabić? Ty żeby mnie znaleźć pozbawiłeś życia pięciu niewinnych osób. Wszystkie liczyłem, zbierałem dane. Czym ci były winne? Metoda strzelania "Anóż może to ta osoba"? Zabawne.
- Jeśli to zrobisz zabiję i tego! - Tu ponownie szarpnął Kariyę za ubranie.
Diamond wydawał się niewzruszony. Strzelił, a mężczyźnie nic się nie stało. Chwilowo.
Już po chwili opadł na ziemię.
- COŚ TY ZROBIŁ!?! - Ponownie wrzasnął przywódca. Teraz, był sam. Wstał z ziemi i pobiegł z furią w stronę zabójcy.
- Dwa strzały.. - Pomyślał na głos białowłosy. Wymierzył i zabił napastnika. Lecz jego broń spadła w dół. Ktoś strzelił nie w niego, a właśnie w tą rzecz.
Po bokach stali kolejni faceci. Jeden mierzył w Haruyę, drugi w Diamond.
To była dosłownie sekunda. Wokół czerwonowłosego pojawiła się mgła. - Zabij go! Inaczej zabije mi tatę! - Usłyszał głos obok ucha, a zobaczył jedynie zrospaczone oczy. Już wiedział do kogo one należały.
Zanim jednak usłyszał koniec zdania, strzelił. To był impuls. Po raz pierwszy w swoim życiu zabił człowieka.
W tym samym momencie coś przemknęło przez myśl Diamond. Wymierzył broń w faceta za Nagumo, bez zawahania pozbawił go życia. Równocześnie stracił równowagę i zaczął spadać z krawędzi dachu wierzowca.
Kolejna sekunda. Złotooki wybiegł z otaczającej go mgły. Nigdy tak się nie śpieszył. Nigdy nie bał się o życie zabójcy.
Złapał jego dłoń, samemu narażając się na śmierć. Nawet nie pomyślał by się przytrzymać. Obiema rękami złapał jego dłoń. Choć nie zwarzał na konsekwencje.
W oczach jego wroga zauważył coś bardzo dziwnego. Strach? Nie, to było coś innego. Nie była to też zimna obojętność. To było coś, czego nie mógł rozszyfrować.
Zabójca uśmiechnął się miło. Co ponownie było dziwne.
- Jestem Diamond. Nie zginę tak od razu. - Zaśmiał się tajemniczo, po czym dodał - Już wiem, że nie jesteś zepsuty. Haruya Nagumo. - puścił jego dłoń. Spadał w dół, z bardzo wysokiego budynku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro