Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Criminal

- Jestem Diamond. Nie zginę tak od razu. - Zaśmiał się tajemniczo, po czym dodał - Już wiem, że nie jesteś zepsuty. Haruya Nagumo. - puścił jego dłoń. Spadał w dół, z bardzo wysokiego budynku. Po raz kolejny widział parę sytuacji ze swojego życia.

***

- Fuusuke, mam ważne pytanie. - Powiedział dorosły mężczyzna.

- Nie mów mi Fuusuke. Suzuno też ci zabraniam. - Rozkazał srebrnowłosy. - Póki co nie wiem jak mam się nazywać. Dlatego mów mi Criminal, dla bezpieczeństwa. Chociaż.. Twoje życie też zbyt długo nie potrwa. - Z tymi słowami wstał.

- Co mi niby może zrobić dwunastolatek? Radzę ci uważać na słowa. Dzieciaku, ty ledwie umiesz dobrze trzymać broń. - Mężczyzna skrzyżował ręce na torsie. Jego ciało chwilę później opadło bezwładnie, mając w sobie jeden z nabojów.

- Nie zawaham się przed niczym. Zezwoliłem na śmierć własnych rodziców. Sądzisz, że miałbym litość dla tegiego śmiecia jak ty? Jakby nie patrzeć też przyczyniłeś się do ich śmierci. Nasze rachunki są wyrównane. - Z tymi słowami odłożył broń na biurko. Na jego policzku było kilka kropel szkarłatnej cieczy, zwanej też krwią.

***

Diamentowe oczy przyglądały się uważnie białej róży, trzymanej w delikatnych dłoniach nastolatka.

- Czyż nie jest piękna? Biały to taki czysty kolor, odzwierciedla niewinność i delikatność. W połączeniu z kolcami róży wydaje się równie piękny, ale również daje efekt niezależności. Ten skromny kwiat chce walczyć o swoją wolę mimo malutkich rezultatów. - Odezwał się młody Suzuno. Ostatni z tego nazwiska.

- To trochę jak ty, paniczu. - Odpowiedział mu chłopak ubrany na czarno, kolor elegancki.

- Masz rację, Desarm. Moje wymagania co do świata są zbyt wielkie, jednak mam nadzieję, że kiedyś moje starania je przerosną. Wtedy świat będzie idealny.. - Rozmarzony głos Gazelle rozniósł się po ogrodzie. - Ogólnie po co przyszedłeś? - Zapytał po chwili.

- Zlokalizowaliśmy chłopca. - Odpowiedział ponownie czarnowłosy, siadając na ławce obok. - Jest w naszym wieku. Ma problemy i to nie małe. Aż mi go szkoda..

- Podasz nazwisko? - Zapytał kolejny raz srebrnowłosy.

- Fubuki Shiro. - Powiedział Osamu, patrząc w jakieś papiery.

- Ah tak.. Słyszałem o nim. Przyprowadź go do mnie tak szybko jak się tylko da.

- Zrozumiałem.

*

- Co ja tu robię?.. - Zapytał przestraszony nastolatek, rozglądając się wokoło.

- Spokojnie Fubuki-kun. Nazywam się Suzuno. - Przedstawił się diamentowooki, po czym usiadł na przeciwko jego. - O czym marzysz?

- Ja.. - Zmieszał się natychmiast szarowłosy. - N-Nie mogę powiedzieć..

- A więc zacznijmy inaczej. Pamiętasz śmierć swoich rodziców? - Zapytał splatając ręce w koszyczek i opierając na nich głowę.

Shirou niepewnie pokiwał głową.

- Rozumiesz, że ich już nie ma? Że nie żyją?

Fubuki'emu zaszkliły się oczy, mimo wszystko pokiwał głową.

- A twój brat--

- Atsuya żyje!! - Krzyknął sflustrowany wstając nagle. A łzy już same spływały mu po policzkach bez ograniczenia.

- Jesteś pewny? Zginął razem z nimi. Nie ma go już.

- Nie rozumiesz?! On żyje! Jest tu ze mną! Teraz! - Krzyczał, a jego oczy przybierały na zmianę dwie barwy.

- Nie ma go tu. - Podsumował Fuusuke. - To twoja choroba. Nie twój brat będący w twoim ciele. To jedynie drugi ty, osobowość będąca tylko skopiowana od Atsuyi. Jego tu nie ma.

Szarooki rozpłakał się na dobre, jednak Suzuno patrzył na niego zimnym wzrokiem.

- Chcesz go zobaczyć?

- P-Przecież m-mówiłeś, że.. - Blady chłopak dalej usiłował zatamować swoje słone krople, wydobywające się ze zranionej już dawno duszy.

- Zgadza się. Łatwo cię złamać. Mogę ci pomóc, jednak obiecaj mi kilka rzeczy. - Tutaj zabójca wstał i wyciągnął dłoń w stronę rówieśnika. - Tutaj nigdy nie możesz zastanawiać się dwa razy. Pierwsze słowo się liczy. Nie uciekaj ode mnie, bo i tak cię znajdę. Naucz się panować nad emocjami, inaczej będziesz łatwym celem. Wypędzę cię z ciemności rozpaczy, za to wejdziesz ze mną do obojętnej szarości. Uczynię cię szczęśliwym, za to będziesz musiał mi pomagać.

Fubuki chwilę patrzył na dłoń ledwie poznanego chłopaka. Warunki były ryzykowne.. Nie wiedział dokładnie o co w tym chodzi. Jednak chęć zobaczenia młodszego brata bliźniaka wzięła górę i uścisnął rękę, tym samym zgadzając się na wszystkie warunki.

***

- Czy aby na pewno jesteś szczęśliwy? - Zapytał z ciekawskim wzrokiem Suzuno, patrząc na gracza z numerem jeden. Bramkarz, bramkarz Raimon.

- Co? - Szatyn przez chwilę nie wiedział co powiedzieć. - Tak, jestem w stu procentach szczęśliwy! - Uśmiechnął się szeroko.

- Czy aby na pewno? - Dopytywał jasnowłosy.

- Może zacznijmy inaczej. Do czego zmierzasz? - Zapytał w końcu Endou.

- Obserwuję cię od jakiegoś czasu. - Przyznał się Suzuno. - Na ciele masz mnóstwo ran od przemęczania się. Chcesz coś osiągnąć, pytanie brzmi: co? Chcesz się wymęczyć? Płaczesz nocami. Dlaczego? Co jest nieszczęśliwego w twoim życiu? A może.. Chcesz czymś zastąpić wypełniającą cię pustkę?

Mamoru chwilę był cicho. W końcu zszedł z boiska, na którym swoją drogą był tylko on i Fuusuke.

- Nie uciekaj przede mną. To ci nic nie da.

- Ale co ty możesz o mnie wiedzieć?! Nikt nic nie wie, dlaczego ty?! Dlaczego gość, którego nie znam?! - Brązowooki w pewnym momencie po prostu wybuchł emocjami.

- Dlaczego.. Nie wiem. Chcę ci pomóc. Dlatego proszę, zaakceptuj to.

Szatyn odwrócił wzrok. - I tak moje życie nie ma sensu.. Co mi szkodzi.

***

Drzwi otworzyły się z hukiem, wszedł przez nie chłopak z nieprzyjemną aurą.

- Oh, Fudou Akio. Co ty tu robisz? Ciebie się nie spodziewałem. - Przyznał błękitnooki.

- Doszły mnie słuchy, że tu jesteś.. Jak widać nie fałszywe. - Chłopak usiadł niedbale na krześle.

- Czego tu szukasz? - Zapytał łagodnie Criminal.

- Chcę ci pomagać. - Odpowiedział bez owijania w bawełnę.

- Nie miałeś łatwo w życiu.. Byłeś jeszcze dzieckiem, mało rozumiałeś. Z jakiego to powodu chcesz mi pomagać?

- Znam się świetnie na informatyce. Nie zawiodę na pewno! - "Determinacja.." to słowo przemknęło Suzuno przez myśl.

- Nie chcesz być bezużyteczny. - Zauważył jasnowłosy. - Sprawdzimy cię, wtedy to przemyślę.

***

- Od kiedy jesteś znany jako "Diamond"? - Zaciekawił się Atsuya.

- Całkiem niedawna. Około dwa lata.. - Odpowiedział wspomniany, już kilka lat później po spotkaniu z Akio.

Wtem obaj usłyszeli cichy szloch.

- Poczekaj. - Odezwał się Suzuno i wszedł do ciemnej uliczki. Zobaczył chłopca, który był widocznie młodszy. Płakał widocznie od jakiegoś czasu. - Co się dzieje maluchu?

Różowowłosy się nie odezwał. Poraz pierwszy Diamond nie wiedział co czuje druga osoba, gdyż ten chłopiec był mu kompletnie obcy.

- Hej.. Nie płacz. - Uśmiechnął się sympatycznie. Odgarnął włosy z czoła chłopca i spojrzał na blade, ale też spuchnięte policzki młodszego.

Niebieskooki znów się nie odezwał.

- A może pójdziesz ze mną? - Zapytał ponownie jasnowłosy.

Tym razem młodszy pokręcił przecząco głową. Nie na darmo przecież mówią w szkołach, by nie zadawać się z nieznajomymi.

- To może.. - Tym razem Diamond się zaciął. Co ma powiedzieć? Dzieciak kompletnie go nie zna, jednak widocznie cierpiał. A on nie znosił takich sytuacji. - Może zostanę z tobą.. - Dokończył ściągając swój płaszcz i kładąc go na ziemi. - No dalej, nie siedź na tym zimnym chodniku.

Różowowłosy zlustrował go ledwie przytomnym wzrokiem. Wstał ostrożnie. - I-Idę d-d-do ma-my.. - Powiedział szeptem, do tego praktycznie nie zrozumiale.

- Pozdrów ją. - Odpowiedział spokojnie.

Chłopiec nawet nie zdążył zrobić kroku, zemdlał. Suzuno z wyczucia go asekurował, oraz w odpowiednim momencie złapał. - Coś czuję, że też nie masz łatwo..

*

Różowowłosy delikatnie uchylił powieki. Widząc, że nie jest w swoim pokoju, usiadł i przysunął się do ściany.

Słyszał wiele kroków za drzwiami. Zakrył usta dłońmi by nie wydać żadnego dźwięku. Bał się, jakby był sześcioletnim dzieckiem. Właściwie to był w przedziale od dwunastu, do czternastu lat.

Niespodziewanie przez drzwi obok wszedł nie kto inny jak Gazelle. W pomieszczeniu panował półmrok, dlatego pstryknął włącznik do światła.

- Opowiesz mi o swojej mamie, Kirino? - Zapytał siadając przy chłopcu. Wziął grzebień i zaczął rozczesywać jego długie włosy. Dokładnie, kilka godzin mu starczyło by dowiedzieć się parę informacji o chłopcu.

- Mama.. - Młodszy niespodziewanie się zasmucił. - Jest wspaniałą kobietą. Jestem pewny, że jest najpiękniejsza na świecie. Opiekuje się mną, pomaga mi, choć.. Tak naprawdę.. Nawet nie musi..

Fuusuke akurat kończył wiązać drugą, niską kiteczkę chłopcu. - Rozumiem to. Dlaczego zapuszczasz włosy?

- To dla niej. Kiedyś powiedziała mi, że mam naprawdę śliczne włosy takie jakie są. Od tamtej pory je zapuszczam. Chcę być idealny według mojej mamy.

- A czy ona tego oczekuje od ciebie?

- Niby nie.. Ale jestem jej wdzięczny. Chcę jej wynagrodzić to, co dla mnie robi. - Niebieskooki dotknął swojej nowej fryzury. Nie mógł zaprzeczyć, że tak mu było wygodniej niż w rozpuszczonych włosach.

- Nie wszyscy są tacy wdzięczni. Dlaczego aż tak szanujesz swoją mamę?

- Zawdzięczam jej wszystko.. Jest pielęgniarką, więc chcę być w przyszłości lekarzem. Zawsze się mną zajmuje. Jestem jej wdzięczny, że mnie nie aborciowała.. Taty nigdy nie poznałem.. Mama nawet nie chciała mieć dzieci.. Albo raczej ich nawet nie planowała, z takim potworem.. - Różowowłosemu ponownie zaszkliły się oczy. Zwinął się w kulkę i dobrą chwilę nic nie mówił. - Ja nie powinienem żyć! - Krzyknął w pewnym momencie.

- Twoja mama cieszy się, że podjęła taką decyzję. Zawsze jej pomagasz, dobrze się uczysz, w szkole raczej też jesteś lubiany. - Suzuno usiadł wygodniej na łóżku.

- Ale przypominam jej o tych okropnych czasach.. Jestem ich skutkiem.. - Zaszlochał ponownie.

- Nienawidzisz swojego ojca, mam rację?

- I to jeszcze jak! Teraz śmie się pokazać jak gdyby nigdy nic! Ja wiem, że on czegoś chce! - Młodszy ponownie wybuchł.

- Widzę w twoich oczach, że nie chcesz nigdy więcej go widzieć. Chcesz się go pozbyć.

Kirino spuścił głowę. - Tak naprawdę.. O niczym innym nie marzę. - Szepnął ledwie słyszalnie.

- W takim razie.. Bez problemu mogę ci pomóc.

***

Uchylił powieki. Jego oczom ukazał się blondyn o rdzawych oczach. - Aphrodi?

- Wszystko w porządku, Diamond? - Zapytał widocznie zmartwiony.

- Tak. Chyba miałem sen przyszłości. - Zaśmiał się siadając.

Afuro jedynie się uśmiechnął. - Szukaliśmy cię, już musisz iść.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro