Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kruche wyjaśnienia

Nagumo chodził po całym swoim domu. Nie czuł się tu bezpiecznie, oj nie.

Spytacie co się stało po śmierci czarnowłosego Josha? Cóż.. Satoru, albo jak się okazało, Fuusuke wziął jego ciało na ręce, a następnie wszyscy bez sprzeciwu wyszli nazewnątrz. Zgodnie stwierdzili, że nie ma co zostawać tu na dłużej, bo to tylko niebezpieczne.

Odkąd tylko czerwonowłosy wszedł do domu, czuł się obserwowany. Zdał sobie sprawę z jednego - on jest wszędzie. Widzi wszystko, jest w każdym domu, bez najmniejszego problemu może się włamać i coś ukraść. Albo co gorsza, kogoś. Może przełamać każdego i tak zmanipulować, by przeszedł na jego stronę. To było.. Straszne.

W pewnym momencie drzwi frontowe otworzyły się, a w nich stanął Midorikawa, tuż za nim był jeden z posterunkowych.

Jeśli jest to niewiadomym, Ryuuji był na przesłuchaniu. Zielonowłosy nawet nie chciał trzymać wszystkiego w sobie, od razu powiedział wszystko co wiedział. Chociaż non-stop wyglądał jakby się bał.

- Nagumo.. Czy to się powtórzy? - Zapytał od razu, gdy znalazł się na korytarzu.

- Nie pozwolę. Mido, nie bój się. Będzie dobrze, znajdziemy Diamond, do tego czasu zamieszkasz u mnie. I nawet nie wspominaj mi o pracy, zajmę się tym. Póki co najważniejsze jest twoje bezpieczeństwo. - Powiedział to kładąc dłoń na ramieniu przyjaciela. - Poczekaj, zadzwonię do Sa--.. Znaczy Suzuno, chyba.. Tak czy siak, on też nie może zostawać teraz sam.

Młodszy tylko kiwnął głową, zaś Haruya w tym czasie wyciągnął telefon i wybrał odpowiedni numer. Nie musiał długo czekać, a usłyszał głos jasnowłosego.

- Halo? Stało się coś?

- Wiem, godzina. Pakuj bagaże i przyjeżdżaj do mnie, póki sprawa się nie zakończy tu zamieszkasz.

- Ktoś powiedział, że się zgodzę?

- Tak, ja. Słuchaj, po pierwsze, pracujemy razem. Po drugie, przydałoby się by było bezpieczniej.

- Eh.. Będę za godzinę.

- Okej, no to do zobaczenia. - Z tymi słowami czerwonowłosy się rozłączył.

- Chyba jesteś blisko ze swoim współpracownikiem. Możesz bez problemu nazwać go przyjacielem. - Uśmiechnął się blado Midorikawa.

- Możliwe, że masz rację. - Przyznał Haruya, kierując się do salonu. Ryuuji od razu poszedł za nim.

- A co z Affo? Gdzie on jest? - Zapytał zmartwiony zielonowłosy.

Nagumo tylko westchnął. Jak miał to powiedzieć? "Ej słuchaj nasz Aniołek wcale nie okazał się dobry"? To by było nie na miejscu. - Jest cały.. - Tylko tyle wydusił.

***

Rozległo się pukanie do drzwi.

- Otwarte!! - Krzyknął Haruya z salonu. Był przekonany, że to jego zielonooki współpracownik. Tak też było.

- No, więc jestem.. - Powiedział znużonym głosem wchodzący.

- Dobry wieczór. - Przywitał się miło czarnooki.

- Widzieliśmy się już, ale dobry wieczór. - Odpowiedział z uśmiechem.

Fuyumi zostawił przy schodach swoje rzeczy i udał się do salonu.

- Hej.. Em, może od razu zacznę temat.. Jak ci mamy mówić? - Zapytał zmieszany Haruya.

- Skoro już znacie moje nazwisko.. Możecie mi mówić po imieniu. Czyli Fuusuke. - Odparł przysiadającjąc się obok Nagumo.

- Jeśli można wiedzieć, dlaczego nie powiedziałeś nam o fałszywym nazwisku? - Złotooki drążył temat.

- Długo by opowiadać. - Mruknął jasnowłosy.

- Mamy sporo czasu. Jakoś nie ciągnie mnie do spania. - Wtrącił Ryuuji.

Na te słowa zielonooki westchnął. - Rodzina Suzuno od początku była prześladowana. Głównie nie z powodu pieniędzy i tak dalej.. A z powodu oczu. Były i są one zmienne. Przynajmniej w moim przypadku, bo jestem jedynym, który jeszcze na tym świecie został.. Wracając. Jedni uważali nas za dziwaczne stworzenia. Co w sumie do miłych nie należało.. A drudzy chcieli zarobić na naszych rzadko spotykanych oczach. Tak, to nie średniowiecze, gdzie wydłubywano oczy, lecz było dość podobnie.. Ciebie pamiętam. - Tu zwrócił się do czerwonowłosego. - Poznałem cię na balu w dniu tragedii.

- Tak.. Właśnie wtedy straciłem rodziców. - Odpowiedział Nagumo. - Rozumiejąc, twoją tożsamość znał tylko Josh. Prawda?

- Sam dowiedział się jakiś tydzień temu. Ale nie ważne, to zupełnie inna sprawa. - Po tych słowach ziewnął.

- Chodźmy już spać.. - Mruknął Midorikawa, przecierając oko.

Po dłuższym zamyśleniu, Nagumo kiwnął głową. - Mamy pokoje obok siebie. Jeśli coś się stanie, krzyczcie od razu. - Po tej informacji skierował się do swojego pokoju.

***

Złotooki już prawie dwóch godzin próbował zasnąć. Na nic. Wiercił się próbując jakoś wygodnie ułożyć, starał się uspokoić myśli, a w pewnym momencie nawet zaczął liczyć owieczki.

Ciągle bał się, że Midorikawie albo Suzuno coś się stanie, a on nie zdąży zareagować.

W tej chwili chciał się obrócić na drugi bok, no, ponownie. Jednak robiąc to myślał, że zaraz na zawał umrze. Miał bardzo bliską styczność z ciemnością, jak i blaskiem.

Ale blaskiem czego, jeśli był środek nocy?

Otóż diamentowym poblaskiem w morsko-turkusowych oczach, które przyglądały mu się z odległości paru centymetrów.

Haruya już prawie krzyknął ze strachu, jednak w porę sam sobie zatkał usta.

Twarz tajemniczego mężczyzny z sekundy na sekundę była coraz bliżej. Jednak w pewnym momecie odsunął się i usiadł na łóżku obok złotookiego. Nic nie mówił, co wydawało się drugiemu dziwne. A jeszcze dziwniejszym było to, że Diamond był ubrany tylko i wyłącznie na czarno. A przecież zazwyczaj ubierał kolory białe.

- Czemu porwałeś Midorikawę? - Zapytał w końcu Nagumo.

- Jakby ci to.. Można powiedzieć, że chciałem otworzyć mu oczy. Biedak ciągle żyje we śnie, albo raczej koszmarze. - Odpowiedział ponuro.

- Przemyciłeś na swoją stronę Afuro.. Mido też chciałeś? I Satoru? W takim razie czemu nie oszczędziłeś Josha? - Pytał dalej, jednak tym razem spokojniej.

Cholera.. - Czerwonowłosy przeklnął w myślach. Właśnie zrozumiał, że praktycznie nie boi się zabójcy. Czuł jakby rozmawiał z kimś kogo zna już dobre parenaście lat. Kto nigdy mu nie zagrozi, a zawsze może doradzić. Ale dlaczego? Nawet nie znał nazwiska mężczyzny.

- Joshua.. Na pozór troskliwy mężczyzna, zawzięty, pomocny.. Aż mi go było szkoda.. - Powiedział diamentowooki. - Jak już wiesz, mam wiele źródeł by się czegokolwiek dowiedzieć. Mogę obserwować całą Japonię bez problemu. Ujmę to krócej, Josh niedawno został wdowcem. Przy tym stoczył na złą ścieżkę. Narkotyki, alkohol, papierosy.. Wybaczyłbym, gdyby brał to świństwo sam. No ale nie mogłem pozwolić, by takie coś skaziło dzieci, które są ledwie świadome jakie to niebezpieczne.

- Chcesz mi powiedzieć, że... Nie, to nie możliwe! - Krzyknął jednak w pewnym momencie zoriętował się, że nie jest w domu sam. - Czemu niby mam ci uwierzyć?

Diamond tylko wyciągnął z kieszeni woreczek, w którym był inny z jakimś proszkiem. - Możesz zrobić testy DNA. Odciski palców są sprzed tygodnia. Możesz mi nie wierzyć, ale mówię prawdę. - Z tymi słowami podał woreczki czerwonowłosemu.

Tamten tylko wziął je bez słowa.

- Słuchaj mam swoje zasady. Wypuściłem twoich przyjaciół dlatego, że nie chcieli mojej pomocy. Aphrodi zrozumiał dlaczego i po co działam. Nie zmuszam nikogo do podjęcia szybkiej decyzji. Ludzie mają na to czas, w tym przypadku pozostała dwójka mi odmówiła. - Wstał i zaczął krążyć po pokoju. - Pamiętaj, nic im nie zrobiłem.

- Jeśli zadam ci pytanie, odpowiesz na nie? - Zapytał Haruya nie zważając na poprzednie tłumaczenia zabójcy.

- Zależy. Ale raczej tak.

- Kto był twoją pierwszą ofiarą, jeszcze zanim byłeś znany jako Diamond? - Spytał poważnie. Czy można było uznać to pytanie za bez sensu? Dla przeciętnego człowieka może i tak. Jednak nie dla Nagumo. Gdyby diamentowooki odpowiedział, mógłby poszukać informacji o zmarłym. Przeszukać wszystkie znajomości, ustalić, kogo tam brakowało. Mógłby nawet poznać tożsamość Diamond i dlaczego zabija.

- Hm.. - Mężczyzna przyłożył palec wskazujący do policzka patrząc w jakąś nieustaloną stronę. Wyglądał, jakby chciał sobie przypomnieć. - Rodzice. - Odpowiedział po chwili, a Nagumo zmurowało. Nie dość, że nic się nie dowiedział, to zdał sobie sprawę, że ten mężczyzna jest w stanie zabić własną rodzinę.

- Tak poważnie, po co tu przyszedłeś? - Ponownie zadał pytanie, starając się wyglądać, jakby to co usłyszał wcale go nie przejmowało.

- Chcę pomóc. Masz przyjaciół z sierocińca.. Wszyscy byliście sierotami, ale traktujecie się jak wielką rodzinę.. - Ponownie zaczął krążyć po pokoju. - Masz aka bratanka. Jutro ma wycieczkę szkolną. Uważaj, bo pewna organizacja będzie chciała uprowadzić autobus z nim i jego rówieśnikami. Nie wiem czy zdążę na czas, więc tym razem oddam sprawę policji. - Zaraz po tym otworzył okno. - Sayonara, to tyle. - I zniknął we mgle.

On czyni dobro? - Zapytał w myślach Burn. - Tak, ale na swój specyficzny i nieodpowiedni sposób. - Dodał zaraz potem, lecz dostał olśnienia.

- Ale że jutro?! - Wrzasnął na cały dom. Nim się obejrzał drzwi od jego pokoju zostały wyważone, a w nich stanął Fuyumi z rewolwerem, oraz Ryuuji z miotłą.

- Serio Midori? Miotła? - Zapytał ironicznie jasnowłosy.

- Tak. - Podszedł do Haruyi po czym z całej siły przywalił mu w głowę owym przedmiotem. - Jeśli jutro wybierasz się na randkę to nie drzyj się o walonej trzeciej w nocy!!! - Tym razem zielonowłosy krzyknął tak, że cała okolica mogła usłyszeć. - Następnym razem wezmę patelnię... - Przysiągł wychodząc zirytowany z pokoju.

- Ty wiesz, że padlibyśmy na zawał!? - Odezwał się Satoru, również wychodząc.

- Sorki?.. - Mruknął zdezoriętowany złotooki, gładząc głowę po uderzeniu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro