Anioł Stróż
- Ale nic nam nie zrobi? - Zapytał chyba poraz setny Kariya.
- Retyy.. Boisz się go jak węży. Weź nie przesadzaj, nic ci nie zrobi. - Odpowiedział mu już lekko podirytowany Ranmaru.
- Ale na pewno?
- Tak.
- Dużo masz cierpliwości. - Wtrącił Hiroto. Jednak.. Każdy jakby go wykluczał.
- Kwestia przyzwyczajenia. - Odpowiedział różowowłosy.
Jakąś godzinę wcześniej, gdy Kiyama poszedł po bagaże, Kirino każdemu powiedział o swoich podejrzeniach. Wszyscy się zgodzili, że Hiroto w ostatnim czasie dziwnie się zachowuje. Jednak nikt nie wiedział dlaczego. Właśnie z tego powodu każdy na niego uważał.
- Kiedy przyjedzie? - Zapytał w końcu Midorikawa.
- Już tu jest. - Odpowiedział mu nieboeskooki. - Przed chwilą przyszedł.
- Ale..
Właśnie w tym momencie przed czarnookim pojawił się blondyn, którego od razu rozpoznał.
Aphrodi uśmiechnął się przyjaźnie, lecz i trochę niezręcznie. - Hej.. Cieszę się, że jesteście tutaj i nic wam się nie stało. - Zagadał drapiąc się z tyłu głowy.
***
- Od jak dawna tu jesteś? - Zapytał Nagumo, odstawiając kubek z herbatą na stolik. Malutki i przytulny domek znajdował się na plaży blisko klifu. Nigdzie w okolicach nie można było znaleźć żywej duszy.
- Jakiś tydzień.. Nie wiem, od kiedy złapano całą resztę. - Odpowiedział mu spokojnie bordowooki. - Straciłem poczucie czasu. - Przyznał upijając łyk ciepłego napoju.
Nikt Afuro nie miał za wroga. Nikt nawet nie był zazkoczony. No dobrze, może trochę zdziwili się widząc jego krótkie włosy, o których wiedzieli tylko Ranmaru i Haruya. Jednak mimo wszystko każdy traktował Terumi'ego jak przyjaciela, z czego blondyn bardzo się cieszył.
- Ile tu mniej więcej będziemy? - Odezwał się Hiroto, który jedynie w zamyśleniu patrzył na swoje buty.
- Nie wiem.. Najlepiej jakiś tydzień po tym jak uwolnią Diamond.
Szczęście, że Nagumo nie pił już herbaty, choć teraz wyglądał jakby zakrztusił się powietrzem, którym to oddychał. - Zamierzasz go uwolnić?!
- Chryste Panie zapomniałbym o najważniejszym! - Afuro zerwał się z miejsca i podszedł do jakiejś półki. Chwilę później każdemu dał po kartce. - Spiszcie wszystkie potrzebne wam numery. Zdjęcia raz dwa przegram na komputer. Skonfiskuję wam telefony, które teraz będą do wyrzucenia. Odkupię je, spokojnie. Ale jesteście "zaginieni", a mogą was namierzyć z telefonów. Dlatego więc się pośpieszcie.
Każdy zaczął swoje numery spisywać. Kirino ważniejszych miał ich pięć, Midorikawa około czternastu, Hiroto tak naprawdę chyba najwięcej, ale to ze względu na pracę, no a Nagumo tak naprawdę chyba tylko dwa.
Afuro w tym czasie przeglądał wiadomości w telewizji. - Ej Ran. - Zagadał w stronę młodszego. - Mają cię teraz za jednego ze świrów. Jeśli martwisz się o swoją reputację, to mogę coś tam zaradzić.
- Nie przemęczaj się. Moja reputacja nie jest ważna, kiedy Japonia jest w niebezpieczeństwie. - Różowowłosy uśmiechnął się delikatnie, podając blondynowi telefon.
- Dzięki. Dobry jesteś - Po tych słowach Aphrodi delikatnie poczochrał młodszemu włosy.
***
- No i widzisz? Z twojej winy nam spitolili! - Szarowłosy kopnął ponownie jakiś stolik. - Wound, co ty chcesz w końcu osiągnąć?!
Chłopak jedynie uśmiechnął się kpiąco, spoglądając w okno. - Coś, na co ty byś w życiu nie wpadł. Zapomniałeś? - Spojrzał tym razem na rówieśnika. - Obaj jesteśmy szaleńcami, których ktoś wynajął.
- Tch.. - Starszy prychnął pod nosem. - Te twoje przeklęte, świecące oczy.. Nic mnie bardziej nie wnerwia. - Przyznał wychodząc z pomieszczenia i trzeskając drzwiami.
***
Diamond już od jakiegoś czasu dał sobie spokój z bezsensownym gadaniem. Każdego dnia albo łaził po całej przestrzeni białego pokoju, albo leżał do góry nogami, zwisając z łóżka.
Nie wiedzą co ich czeka.. - Pomyślał zrezygnowany. - Nagumo, póki co, tobie oddaję obowiązki. Mam nadzieję, że Japonia jakoś przeżyje następny tydzień i miesiąc.
***
- Kiedy ja z takiej wysokości najpewniej zginę! - Krzyczał Kariya, stojąc na klifie. Z nudów, gdy wszystko zostało ustalone, następnego dnia reprezentanci płci męskiej urządzili sobie jakże fajne i mądre zawody. Skakali z klifu do morza. Oczywiście było to w miarę bezpieczne. Mieli tam w końcu trzech dorosłych..
..Dorosłych, którzy duszą też byli dziećmi.
- No będę cię łapać jeśli coś nie pójdzie! - Zapewniał Nagumo, będąc już w morzu. Jakby nie patrzeć, na klifie był tylko i wyłącznie Masaki.
- No tak, jasne! - Odparł sarkastycznie błękitnowłosy. - Coś ci nie wierzę!
- No leć Kariya, przecież gówno nie tonie!! - Krzyknął w pewnym momencie Kirino.
- Niech ja cię tylko dorwę.. - Mruknął młodszy. Jakby dostał stu procentowej motywacji, odsunął się kawałek i z rozbiegu zeskoczył. Albowiem chciał szybko dopaść różowowłosego.
- O kurka myślałem, że nie zeskoczy. Przecież ja go nie złapię. - Haruya czym prędzej zaczął się ulatniać ze swojego miejsca pobytu. Głównie odpłynął dość daleko, by Masaki przypadkiem na niego nie wpadł.
Dosłownie sekundę później było słychać głośne chlupnięcie, a następnie krzyk najmłodszego. - Wy zdrajcy!! Nigdy już wam nie zaufam!
Niebieskooki zaśmiał się cicho, co oczywiście nie uszło uwadze jego przyjaciela.
- Czego się chichrasz?! Zaraz cię dopadnę ty...
Ranmaru nie czekając na koniec zdania, jak i koniec swojego życia skorzystał z tego, że był blisko brzegu. Wybiegł z morza uciekając przed Kariyą. Nawet nie pamiętał, kiedy ostatnio tak dobrze się bawił.
Tymczasem cztery osoby obserwowały całe to zajście. Każdy z nich miał uśmiech na twarzy, ponieważ widział szczęście innych osób.
- Wychodzimy? - Zapytał cicho jeden z nich.
- No jasne! - Odparł entuzjastycznie szatyn. - Przywódcy przodem - Dodał kłaniając się trzeciemu i odsłaniając parę krzaków.
Jasnowłosy przekazał mu wdzięczny wyraz twarzy i zgodnie z prośbą wyszedł jako pierwszy. Od razu każdy zwrócił na niego uwagę, a on każdego zlustrował swoim diamentowym wzrokiem.
Kariya i Kirino zatrzymali się, nie wiedząc jak zareagować. Starsi wyszli z wody, również w lekkim szoku. Zaś za niespodziewanym gościem pojawiły się jeszcze trzy inne osoby. Akio, Shiro i Mamoru, wielka trójka.
- Dzień dobry wszystkim, witam serdecznie - Odezwał się Diamond, przerywając ciszę. Każdemu posłał miły i ciepły uśmiech, choć tak naprawdę był on skierowany do Harui.
*
Nikt nie zauważył, że brakowało jednej osoby.
Zielonooki wszedł do domku, by chwilę później przy szklance kawy zacząć szukać czegoś w torbie. Znalazł.
Znalazł on małą broszkę w kształcie pająka. Było na niej parę czerwonych kryształków.
Kiyama Hiroto, kim ty tak naprawdę jesteś i po czyjej stronie stoisz?
***
- Ty patrz, zwiali z psychiatryka. - Zaśmiał się rozbawiony. Po wczorajszej kłótni jakoś znowu się pogodzili. W końcu byli wspólnikami. - I co? O to ci chodziło? - Zapytał ponownie z kpiną.
- Oczywiście, że tak. - Odparł nastolatek, zbijając go z tropu. - Teraz dopiero zacznie się zabawa. Teraz czas się ujawnić. - Wstał z miejca i podszedł do okna. - To co, idziesz ze mną?
- No jasne. Myślisz, że na co czekałem?
Po tych słowach oboje wymskneli się przez okno. Obaj znikneli we mgle.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro