Rozdział 8
Nagle koń czegoś się przestraszył i upadłam uderzając głową o twardy piach. Usłyszałam tylko krzyk Nicka: "Mia, wszystko będzie dobrze" i nastała ciemność...
Nickolas
Właśnie zabierają Mię do szpitala. Nie wiem co się z nią stanie. Gdyby nie ta przejażdżka konna nic by jej się nie stało. Jeszcze stracę moją niedoszłą żonę. Próbuje dowiedzieć się czegoś od lekarza, ale on tylko mnie zbywa... Wmówiłem mu nawet że jestem jej narzeczonym żeby poznać więcej informacji. Ale nic z tego.
- Ale to moja narzeczona, mam prawo wiedzieć! - odrzekłem wkurzony.
- Przykro mi, szczegółów dowie się pan w szpitalu. - odpowiedział łagodnie.
- Do jasnej cholery, kurwa, czemu nie chcecie mi niczego powiedzieć? - krzyknąłem wkurzony.
- Bo nie możemy. Proszę przyjechać do szpitala. Koniec gadania. Musimy jechać. - odpowiedział i wszedł do karetki.
- Będę za 15 minut. - powiedziałem i podeszłem do koni. Zabrałem je i ruszyłem w kierunku stajni, żeby je odstawić. Zauważyłem odjeżdżającą karetkę.
Droga z końmi nie zajęła mi dużo czasu, więc kiedy zostało mi 10 minut ruszyłem pod dom Mii po samochód, który tam zostawiłem i ruszyłem do szpitala. Ku mojemu nieszczęściu, była godzina piętnasta, czyli tak zwana godzina szczytu, przez którą były ogromne korki. Zdążyłem poinformować rodziców Mii oraz moich. Oczywiście byli bardziej przejęci niż ja. Po dwudziestu minutach dotarłem w końcu na miejsce. Zamknąłem samochód na automatyczny klucz i szybko pobiegłem do szpitala. W recepcji przytrafiła się kobieta, która niestety nie mogła mi podać sali, ponieważ nie jestem jeszcze bliskim z rodziny. Zatem czekałem w poczekalni. Zauważyłem moich rodziców, którzy rozmawiali z państwem Olsen. Podeszłem do nich i to co usłyszałem przecięło wszystkie granice.
- Ale jak to ma wstrząs mózgu? - zapytałem lekko podenerwowany.
- Nickolas nie denerwuj się. Upadła poważnie na głowę. Lekarz powiedział, że wyjdzie z tego. Nie martw się. Będziecie jeszcze szczęśliwi. - odpowiedział tata Mii, który o dziwo nie miał racji. Jak możemy później być szczęśliwi skoro Mia może nic nie pamiętać później.
Z nerwów walnąłem w stolik leżący obok recepcji i wywaliłem krzesło. Myśl, że Mia leży na sali operacyjnej i ma robioną operację nie dawała mi spokoju. Jestem tylko twardym facetem. Mam pracę, którą olałem właśnie przez Mię.
- Nick, synu! Nie możesz okazywać emocji w taki sposób! Porozmawiaj z lekarzem kiedy skończą operację. On ci wszystko wyjaśni. Mia jest dzielną kobietą, wytrzyma i to... Ma dla kogo żyć. Wspieraj ją umysłowo. Pomóż jej, pomóż jej nabrać sił aby się obudziła. Bądź przy niej, rozmawiaj z nią. Ona na pewno cię usłyszy. Słyszysz? Nigdy się nie poddawaj, walcz o to co kochasz, rób to! - powiedział mój ojciec, jego słowa były takie prawdziwe, aż mi łzy poleciały.
- Dzięki tato... Jednak czasami potrafisz przytrzymać przy duchu i wesprzeć najbliższą osobę. - rzekłem a ten tylko uśmiechnął się i poklepał mnie w ramię. Właśnie w tej chwili zobaczyłem moją "narzeczoną" na łóżku, który wyjechał z sali operacyjnej. Podbiegłem natychmiast krzycząc "Mia".
- Panie doktorze, wyjdzie z tego? - zapytałem zmartwiony jej stanem.
- Pan jest jej chłopakiem, mężem? - serio? Naprawdę wszyscy o to pytają? To robi się męczące.
- Tak chłopakiem. Proszę powiedzieć. Jest dla mnie wszystkim. - odparłem i spojrzałem na lekarza.
- Rozumiem, zatem panna Olsen miała poważnego guza w lewym płacie mózgu po tym upadku. Mogliśmy go tylko usunąć operacją. I jak pan widzi ma także złamaną rękę. Na razie zapadła w śpiączkę i powinna się obudzić w ciągu kilku dni. Może pan przy niej zostać każdego dnia ale nie długo. - Powiedział i znikł kiedy dojechaliśmy do sali. Oboje z rodziców czekali przed salą. Zaprosiłem ich do środka, bo przecież oni te są ważni w jej życiu szczególnie państwo Olsen.
- Lekarz powiedział, że wyjdzie z tego, ale na razie jest w śpiączce. Powinna wybudzić się za kilka dni. Boję się o nią. - powiedziałam czwrogom rodzicom i złapałem Mię za rękę.
- Mówiliśmy, że wszystko będzie dobrze. Moja córka nigdy się nie poddaje. Zawsze walczy. - rzekła ze łzami pani Olsen.
- To prawda, Mia wie czego chce, a jeśli nie, to i tak nigdy się nie poddaje. Zawsze jest pewna siebie, jak coś postanowi, to to zrobi. - rzekł pan Richard.
- A teraz synu, pobądź z nią. Ona cię teraz potrzebuje. - powiedziała moja mama i wszyscy wyszli.
Wziąłem krzesło leżące obok okna i dosunąłem do łóżka. Usiadłem i ponownie złapałem dłoń mojej ukochanej. Zacząłem mówić do niej kilka ciekawych słów.
Mia, kochanie, wiem, że tak mogę do ciebie powiedzieć, bo jesteś moją dziewczyną. Wiem też, że mnie kochasz. Ja ciebie kocham bardzo mocno. Żałuję, że ten wypadek miał miejsce. Gdyby nie ja... Dzisiaj mój ojciec powiedział pewne słowa. Masz dla kogo walczyć i żyć. To prawda, nie możesz się poddać w tym momencie, momencie swojego młodego jeszcze życia. Twoje życie jest od teraz moim życiem. Dlatego obiecaj mi, że się wybudzisz i będziesz szczęśliwa ze mną. Kocham Cię i pamiętaj będę cię odwiedzał codziennie, póki nie wrócisz do tego świata. Odpoczywaj ukochana.
Wstałem i pocałowałem ją w czoło. Przez chwilę popatrzyłem w jej zamknięte, posiniaczone oczy oraz twarz. Spojrzałem na złamaną rękę i wzdechnąłem głęboko. Udałem się do wyjścia. Spojrzałem jeszcze raz na pokrzywdzoną Mię i wyszedłem z sali. Postanowiłem że nie pojadę do domu. Zostanę tu. Nie pozwolę aby Mia była teraz sama. Potrzebuje wszystkich,, ale ja zawsze zrobię wszystko aby Mia wyzdrowiała. Usiadłem na krześle i nawet nie wiem kiedy zasnąłem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~
HEJ,
MYŚLĘ, ŻE ROZDZIAŁ WAM SIĘ SPODOBA. KOLEJNY ROZDZIAŁ WIECZOREM BĄDŹ W PIĄTEK.
CZEKAM NA GWIAZDKI I KOMENTARZE.
JAK TAM PRZYGOTOWANIA DO ŚWIĄT?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro