Rozdział 16
Mia
Obudziłam się z wielkim bólem brzucha. Czuję że znowu wróciło to co miałam kilka dni temu. Czułam mdłości całą noc. Teraz także, więc szybko wstałam i udałam się do łazienki. Po kilku minutach wyszłam cała obolała po wymiotach. Oby przeszło bo po urlopie koniec. Postanowiłam zadzwonić do mojej przyjaciółki July, z którą nie rozmawiałam od trzech lat. Wiedziała co się ze mną dzieje więc się nie obraziła.
- Mia?! W końcu zadzwoniłaś! - usłyszałam po drugiej stronie słuchawki.
- July nie krzycz, bo Nick śpi. - oznajmiłam ciszej. Postanowiłam wyjść na taras.
- O to przepraszam. A właśnie jak ci się z nim układa? Nadal jesteś na niego taka sceptyczna? - zapytała a ja się zaśmiałam.
- Blondi słuchaj, już tak wcale o nim nie myślę. - zaczęłam. Dlaczego Blondi? Jest szaloną blondynką. - A po drugie, wczoraj mi się oświadczył. - powiedziałam pozytywnie.
- Co takiego?! I ty mi wcześniej tego nie powiedziałaś? Myślałam cały czas, że nadal nie chcesz z nim być. Wiesz co... Wiem, że jesteś w Miami, ale tylko jak przyjedziesz spotkamy się i wszystko mi opowiesz. - postanowiła. July zawsze taka była, planowała coś sama, a ja tylko musiałam się zgadzać.
- Dobrze, ale lepiej powiedz co u ciebie, poznałaś już jakiegoś faceta? - zapytałam.
- Wiesz, ma na imię Dave i jesteśmy razem od dwóch tygodni. - oznajmiła a ja się uśmiechnęłam. Znowu brzuch mnie zaczął boleć przez co lekko syknęłam z bólu.
- To fajnie, gratuluję. - powiedziałam z bólem.
- Ej, Mia wszystko gra? - zapytała zmartwiona.
- Właśnie nie wiem, strasznie mnie boli brzuch, niedawno wymiotowałam. Możliwe że znowu się czymś otrułam.
- Mia, a kiedy miałaś ostatnio okres? - zapytała a mnie zatkało. Okres miałam... O kurwa... Trzy miesiące temu. Spóźnia mi się a to jest jedyna oznaka... O nie.
- Jakieś trzy miesiące temu. July, tylko mi nie mów, że to jest to. - próbowałam nie krzyczeć.
- Mia, jesteś w ciąży. Ale lepiej idź do apteki po testy, a później się umów na wizytę u ginekologa. Znam jedną fajną babkę w Miami, która świetnie się zajmuje i prowadzi ciążę. Umówię cię z nią na dzisiaj. - rzekła.
- Dobrze, dzięki July. Napiszę jak będzie po wszystkim. Trzymaj się. - rozlączyłam się.
Nie mogę uwierzyć. A jeśli to prawda? Jak zareaguje Nicholas. Przecież ja nie jestem gotowa na bycie matką. Nie dam rady.
Ubrałam się szybko i pomalowałam. Gotowa poszłam do apteki. Na szczęście o siódmej apteki są już otwarte. Kupiłam trzy testy i udałam się do domku. W między czasie July napisała mi, że wizytę mam dzisiaj o czternastej. Muszę jakoś pozbyć się Nicka. Jak już to chcę mu zrobić niespodziankę.
Udałam się do łazienki i zrobiłam testy. Teraz tylko czekać.
Po trzydziestu minutach spogladnęłam na testy i przypuszczenia July były słuszne. Wszystkie testy pokazały dwie pionowe kreski, co oznacza że jestem w ciąży. Boże... Muszę dać radę.
Postanowiłam dzisiaj być nieco lepszą narzeczoną dla Nicka. Udałam się do kuchni i zrobiłam nam pyszne śniadanie.
Usiadłam na krześle i poczułam soczysty buziak w policzek. To był nie kto inny jak mój przyszły mąż.
- Jak się miewa moja narzeczona? Już na nogach? - zapytał i usiadł przy stole.
- Jak widać dobrze. Zrobiłam nam twoje ulubione śniadanie, naleśniki z serem, kompocik i banan. - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem. Bardzo się stresuję dzisiejszą wizytą u lekarza.
- Wssytko gra? W ogóle czemu dzisiaj tak wcześnie wstałaś? - zapytał, a ja nie wiedziałam co powiedzieć, nie będę przed nim nic ukrywać, nie będzie żadnej niespodzianki. Powiem mu teraz.
- Bo strasznie źle się czułam, okropnie bolał mnie brzuch i wymiotowałam. - powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Oj, może to po wczorajszym jedzeniu w restauracji. - oznajmił.
- Nie, to nie od tego. - stresowałam się.
- To od czego, skoro nie od pieczeni?
- Nick, chciałeś założyć ze mną rodzinę, prawda? - zapytałam.
- No tak, w końcu ci się oświadczyłem. Nie rozumiem, skąd to pytanie? - zapytał ponownie.
- To dobrze się sklada, bo możliwe że jestem w ciąży. - odpowiedziałam głośno.
- Co takiego? Jesteś pewna?
- Nie jestem pewna, ale zrobiłam trzy testy i każdy był prawidłowy. - powiedziałam.
- Jezu Mia, nawet nie wiesz jakby było wspaniale. - rzekł uradowany.
- Ale nie cieszmy się na zapas, bo testy mogły skłamać. Dzisiaj o czternastej mam wizytę u lekarza. Tam się wszystkiego dowiem. Mógłbyś tam pójść ze mną? - zapytałam na końcu.
- No jasne. A teraz jedzmy, nie możemy być głodni przez cały dzień. - oznajmił i zajęliśmy się jedzeniem
********
Czekamy z Nickiem właśnie w poczekalni na naszą kolej. Nie chcę być jeszcze matką, ale z drugiej strony to by było super doświadczenie. Trzymam Nicka za rękę, a on mi ją masuje. Bardzo się stresuję. W końcu w tak młodym wieku być matką to niezły wyczyn.
Nadeszła nasza kolej. Weszliśmy oboje. Nie chciałam iść tam sama.
- Dzień dobry. Co się dzieje? - zapytała pani lekarka.
- Otóż dzisiaj rano bardzo bolał mnie brzuch, że nie mogłam wytrzymać. - powiedziałam a Nick słuchał uważnie.
- A wymioty były? - zapytała.
- Tak i to dosyć mocne. - odrzekłam.
- Dobrze, teraz zrobimy badania, proszę się położyć. - powiedziała a ja zrobiłam to co ni kazała. - A pan chce być przy badaniach? - tym razem pytanie skierowała do Nicholasa.
- Tak, jeśli mogę. Moja narzeczona musi mieć wsparcie. - odpowiedział.
- Dobrze, zatem, nic nie widzę. Nie jest pani w ciąży. - powiedziała doktor po chwili, a ja nie wiedziałam czy to prawda czy nie.
- Jak to? Ale trzy testy pokazały prawidłowy wynik. - zapytałam zdziwiona.
- Czasami tak jest, że testy źle pokażą, albo były one źle zrobione. Jest pani młoda i ma pani jeszcze czas na potomstwo. To wszystko dziękuję. - odpowiedziała a mi się lepiej zrobiło.
- Dziękuję i do widzenia. - wyszliśmy z gabinetu. Nadal nie mogę w to uwierzyć.
- Kochanie, spokojnie, nie musimy mieć teraz dzieci, mogę czekać nawet do ślubu. - powiedział Nick i tym samym mnie uspokoił. Nagle osunęłam się na ziemię.
********
Nick
Ucieszył mnie fakt, że Mia nie jest w ciąży. Chciałbym mieć dzieci i to właśnie z nią, ale nie teraz. Znaczy ja chciałbym teraz, ale wiem, że Mia jeszcze tego nie chce, po swojej przeszłości, nie jest gotowa. A ja będę ją wspierał jak tylko mogę.
Nagle Mia osunęła się na ziemię i zemdlała. Zadzwoniłem szyblo po karetkę i pojechałem z nią do szpitala, gdyż gabinet ginekologiczny był prywatny.
Od godziny robią jej badania a ja nie mogę już wytrzymać w tej bezczynności. Podszedł do mnie lekarz prowadzący Mie.
- Kim pan jest dla panny Olsen? - zapytał standardowo.
- Narzeczonym. Panie doktorze co z nią? - zapytałem zmartwiony.
- Straciła dużo krwi, czy Mia coś jadła rano? - zapytał a mnie zdziwiło jego pytanie.
- Em... - przypomniało mi się że zjadła tylko jednego naleśnika i to wszystko. A później obiadu nie zdążyliśmy zjeść. - Tylko jednego naleśnika.
- To bardzo źle, po jej ostatnim wypadku, wskazane jest jedzenie pokarmów zawierających białko i żelazo. Inaczej mogło to się skończyć gorzej. - powiedział a ja miałem wyrzuty sumienia. - Może pan do niej iść. - dopowiedział i odszedł.
Wszedłem do sali i zobaczyłem bladą Mię. Uśmiechnęła się do mnie kiedy mnie ujrzała.
- Mia, czy ty musisz mnie tak straszyć? - zapytałem lekko zły.
- Przepraszam, ja... Gdybym zjadła do końca to śniadanie, nie znalazła bym się tutaj. Wybacz. - obwiniała się.
- Cii, jestem tu i to nie twoja wina. Wszystko za szybko się wydarzyło. Teraz to ja cię przypilnuję. - powiedziałem i pocałowałem ją w czoło.
- Kocham Cię, nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. - rzekła i popatrzyła na mnie.
- Ja też nie. Chyba czas najwyższy ustalić datę ślubu. - wypaliłem nagle.
- Tak i wydaje mi się, że zrobimy za 4 miesiące, czyli 15 lipca, bo wtedy minie rok odkąd się znamy. - powiedziała a mnie to zaskoczyło.
- Szybka jesteś, ale zrobimy to jak zechcesz. Dla ciebie wszystko. - powiedziałem i podałem jej wodę. - Musisz dużo pić skarbie.
W szpitalu spędziłem całe popołudnie. Wróciłem do domku i próbowałem dodzwonić się do ojca. Rzuciłem wszystko na jego kark i biedny sam się musi męczyć z tymi papierami.
- Hej tato, słuchaj, bo pojutrze wracamy do Chicago. Wtedy już będziesz wolny, a ja z powrotem przejmę moje obowiązki. - powiedziałem prawie na jednym tchu.
- Dobrze, synu. Ale jest jeden problem. Nie ma żadnego ślubu. Rodzice Mii już spłacili długi. Możesz z powrotem wrócić do Jade. - myślałem że się przesłyszałem.
- Tato, ale to i tak jest bez znaczenia, bo i tak ożenię się z Mią. Oświadczyłem się jej i mieliśmy po naszym przyjeździe do was pojechać i to oznajmić. - rzekłem nieco zdenerwowany.
- Synu, Mia nie jest dla ciebie. Nie wiesz nawet jaką miała przeszłość. - teraz to się wkurzyłem.
- Tato! Kocham Mię i znam jej przeszłość doskonale, beze mnie sobie nie poradzi, za bardzo się boi, że jej przeszłość powróci. Mia jest w szpitalu, straciła dużo krwi. Nie rozumiesz, że nie mogę jej zostawić? A Jade się nie przejmuj, w końcu znajdzie sobie jakiegoś faceta. Nienawidzę jej i myślę że powinieneś w końcu to zrozumieć! - krzyknąłem.
- Dobra, ufam ci, przepraszam. Masz rację, Mia jest w porządku, tak jak jej rodzice. Przepraszam za tą scenę. Przyjeżdżajcie szybko. Trzymaj się. - powiedział i się rozłączył.
Na szczęście ojciec zrozumiał. Ta rozmowa mogłaby się źle skończyć. Teraz wiem jedno, kiedy Mia wyjdzie ze szpitala wracamy do Chicago. Czas wrócić do rzeczywistości.
Maraton 4/4
❤️
Następny rozdział w piątek wieczorem albo w weekend. Przepraszam że nie dodawałam rozdziałów przez dwa tygodnie, ale nie miałam neta i nie mogłam nic zrobić. Z resztą nauki coraz więcej. Buziaki 😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro