R3
Byłam bardzo zdziwiona faktem, że Shawn nie zauważył tak dziwnego zakończenia, ale nie zamierzałam się tym przejmować.
- Jesteś niemożliwy - powiedziałam, uderzając go poduszką w twarz. Chłopak w odwecie ściągnął mnie z kanapy za nogi i zaczął łaskotać mój brzuch. Nie mogłam powstrzymać śmiechu i podejmowałam nieudolne próby zrzucenia ze mnie oprawcy.
Kiedy udało mi się uwolnić rękę, rozpoczęłam swoją zemstę. Łaskotałam najlepiej jak potrafię, czyli po prostu wbijałam mu palce w żebra - nigdy nie mógł tego znieść.
Chłopak wił się i szarpał, ale nie zaprzestałam swoich tortur tak szybko, on czekałby aż będę błagać o litość. Mówi, że przygotowuje mnie na atak seryjnego mordercy, a on by przecież nie odpuścił. Oprócz tego, Shawn trenuje jakieś sztuki walki i pokazuje mi czasami, co mogę zrobić w danej sytuacji, aby wyjść z opresji.
- Niepotrzebnie pokazywałem Ci te sztuczki - wymówił ledwo łapiąc oddech. - Poddaję się.
Uspokoiliśmy się oboje śmiejąc się i odsuwając od siebie na wszelki wypadek, gdyby druga strona miała zamiar zaatakować ponownie.
- Jakie mamy plany na wieczór? Może jeszcze jeden horror? - zapytał Shawn masując miejsce mojego ataku łaskotek.
- Nie, ja już podziękuję - zrobiłam krótką pauzę - może coś zjemy?
Chłopak pokiwał głową i razem udaliśmy się do kuchni, aby przygotować kolację.
XxX
Siedzieliśmy i oglądaliśmy dziwne filmiki prawie do północy, mojej mamy wciąż nie było w domu, więc Shawn po moich ostatnich przygodach postanowił zostać dopóki nie wróci. Próbowałam przekonać go, że przecież sobie poradzę, a ostatniej nocy w moje okno po prostu uderzył ptak, ale na nic się to nie przydało. Chłopak uparcie twierdził, że musi ze mną zostać, bo ostatnio jakoś dziwnie się zachowuje i nie chce mieć mnie na sumieniu.
- Może jutro pojedziemy nad jezioro? Podobno będzie ciepło - zapytałam szatyna wpatrzonego w okno, na wypadek gdyby jednak coś miało w nie uderzyć - przestań się wgapiać w te okno - dodałam po chwili.
- Pewnie - uśmiechnął się delikatnie, skierowując wzrok na moje włosy. -
Kupimy przekąski i możemy jechać - dopowiedział patrząc mi w oczy.
Hipnotyzujące spojrzenie jego czekoladowych oczu wprawiło mnie w osłupienie i przez chwilę nie mogłam się ruszyć. Nie mam pojęcia, jak długo siedzieliśmy patrząc się na siebie, jednak ze wspólnego transu wyrwał nas dźwięk z pomieszczenia pod nami i nagłe migotanie żarówki.
- Słyszysz to? - zapytałam kierując swój wzrok na drzwi.
- Tak, to pewnie tylko telewizor włączył się przez zanik prądu - uspokajał mnie.
Zeszliśmy do salonu i okazało się że Shawn miał rację. Próbował wyłączyć telewizor, ale nie reagował na pilota.
- Kiedy wymieniałaś baterie? - dopytał śmiejąc się z mojego lenistwa.
- Wczoraj wieczorem - odpowiedziałam mrużąc oczy.
Kiedy Shawn walczył z niedziałającym pilotem, a ja ślepo wgapiałam się w ekran ujrzałam kolejny napis. Tym razem w reklamie jakiegoś szamponu dla dzieci litery ułożyły się w "on już idzie" i niemal w tym samym momencie telewizor się wyłączył.
- Trzeba oddać ten pilot do naprawy - zdążył powiedzieć szatyn, gdy coś spadło w moim pokoju, robiąc przy tym mnóstwo hałasu. Natychmiast pobiegliśmy na górę, a naszym oczom ukazała leżąca na środku białego dywanu rozbita ramka. Było w niej zdjęcie moje i taty kiedy jeszcze żył.
Patrzyłam z niedowierzaniem, jak ramka stojąca niemal przy samej ścianę mogła tak po prostu przefrunąć trzydzieści centymetrów, przeskoczyć szkatułkę i spaść akurat w tym miejscu.
- Dzieje się tutaj coś bardzo dziwnego - powiedziałam, zbierając szkła i wycierając łokciem spływające łzy.
Shawn nic nie powiedział, pomógł mi zebrać resztę szkieł, po czym wyrzucił je do śmietnika, a kiedy wrócił po prostu mnie przytulił.
Shawn nie wierzył w zjawiska nadprzyrodzone, mówił że nic nie dzieje się bez przyczyny. Chociaż mógł wyjaśnić mi na milion sposobów jak telewizor mógł włączyć się samoistnie, a ramka mogła zostać przez kogoś strącona już wcześniej, nie zrobił tego. Wiedział, że było to moje najnowsze zdjęcie z tatą, a ramka z różowym misiem, która się zbiła była moim ostatnim prezentem od niego i dbałam o nią jak o najwyższą świętość. Nawet kiedy jechaliśmy do Oregonu, nie chcąc tracić jej z oczu trzymałam ją całą drogę na kolanach.
Pogrążona w smutku, mając dość ostatnich wydarzeń bardzo szybko zasnęłam w ramionach szatyna. Dawały mi one poczucie bezpieczeństwa, które ostatnimi czasy traciłam.
XxX
Obudziliśmy się rano i próbowaliśmy zebrać pozostawione pod szafką kawałki szkła. Znalazłam nawet całego różowego misia, którego szybko owinęłam w serwetkę i schowałam do szuflady. Shawn udał się do kuchni, aby przywitać moją mamę i zrobić nam śniadanie. Wrócił jednak trochę szybciej niż się spodziewałam.
- Twoja mama nie powinna być już w domu? - na twarzy chłopaka pojawiło się zdziwienie.
- Powinna wrócić w nocy - odpowiedziałam i natychmiast wyszukałam jej na liście kontaktów w telefonie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro