Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

złota cebula dla najlepszego kierowcy

Następnego ranka, stojąc ze słuchawkami na uszach przy swoim aucie, podjęłam ostateczną decyzję. Postanowiłam zapytać go, o co chodzi. Od Erica wiedziałam mniej więcej, jak wyglądał samochód Cullenów, więc wypatrywałam go z nadzieją. W końcu się pojawił, ale Edwarda w nim nie było. Wiedziałam, że teorytycznie powinnam odczuć ulgę, że będę mieć od niego spokój, ale bardzo chciałam wiedzieć, o co mu chodziło, jaki był jego problem. 

Poczułam, jak ktoś we mnie czymś rzuca. Odwróciłam się, z cichą nadzieją, że to może on, ale byli to ludzie, z którymi zaprzyjaźniłam się wczoraj. Zmarnowana średnio miałam ochotę na rozmowę, ale postanowiłam jednak do nich dołączyć. Byli dla mnie wczoraj strasznie mili, nie chciałam przepuszczać takiej okazji. Z Edwardem mogłam przecież pogadać następnego dnia.

Ale następnego dnia znowu go nie było. Mijały kolejne dni, a ten nie pojawiał się w szkole. Po jego przybranym rodzeństwie nie było widać, że coś jest nie tak. Za to ogólnie w Forks zaczęły się dziać bardzo, bardzo dziwne rzeczy. 

Wyszłam z domu, ostrożnie idąc po oblodzonej drodze. Ostatnie, czego mi dziś brakowało, to żeby się wywalić na tyłek. Tata zagadał do mnie, że na wszelki wypadek założył mi zimowe opony, a ja podziękowałam. Nie mogłam się doczekać czasu, kiedy znajdę sobie pracę, a Charlie nie będzie musiał już ciągle płacić. To było okropnie niezręczne, nawet, jeśli był moim ojcem. 

- Spóźnię się na kolację, muszę jechać do Mason - wyjaśnił - Pewien ochroniarz został zabity przez jakieś zwierzę. 

- Zwierzę? - nie rozumiałam. 

Nie kojarzyłam, aby po okolicy pałętały się jakieś szczególnie niebezpieczne zwierzęta. Było tu przecież zawsze tak nudno, przeciętnie i niegroźnie. Poprosiłam tatę, aby był ostrożny i jeszcze raz podziękowałam mu za opony, po czym wsiedliśmy do naszych pojazdów i rozjechaliśmy się w nasze strony. 

W szkole szybko złapał mnie Eric i zaczął opowiadać o Balu Absolwentów. Organizowały go dziewczyny, ale on musiał wszystko opisać. Zapytał mnie o jakąś dobrą playlistę i czy mam z kim iść na tą imprezę, kiedy wparował do nas mokry Mike z pytaniem, czy podoba mi się deszcz. Ygh, co to było za pytanie? Rozumiem, że w Phoenix padało sporadycznie, ale to nie tak, że nigdy chmur na niebie nie widziałam! 

Kompletnie o tym zapomniałam, kiedy w ławce zobaczyłam Edwarda, wpatrującego się już we mnie. Nie wyglądał źle, więc chyba nie był chory, albo mu już przeszło. Trochę bardziej zadowolona, usiadłam obok niego i odłożyłam plecak obok. Byłam już przygotowana nie niespecjalnie towarzyską ciszę, kiedy nastolatek się przywitał. 

- Cześć. Przepraszam, ostatnio nie miałem okazji się przedstawić - powiedział, a ja miałam ochotę parsknąć śmiechem. Ostatnio wyglądał, jakby na mój widok chciało mu się rzygać. No rzeczywiście, słaby czas na zapoznanie się - Edward Cullen. Jesteś Juniper?

- Tak...

Nauczyciel zaczął nam wyjaśniać, co mamy dzisiaj robić na lekcji. Widocznie, mieliśmy pracować w parach. Nie byłam pewna, czy mi to odpowiadało. Od kiedy chłopak odezwał się do mnie po tym wszystkim, jak gdyby nigdy nic, w ogóle niczego nie byłam pewna. Nagrodą dla pierwszej pary, która wykona zadanie, była Złota Cebula. Normalnie poczułam adrenalinę w swoich żyłach i chęć wygrania trofeum. 

- Panie mają pierwszeństwo - Edward podsunął mi mikroskop.

Przymrużyłam oczy. Może nie była to odpowiednia chwila, kiedy wszyscy tak chętnie pędziliśmy po tą rozchwytywaną nagrodę, ale chciałam w końcu dowiedzieć się, o co chodzi. 

- Nie było cię - zaczęłam z lekkim wyrzutem. 

Spuścił wzrok na ławkę, a jego żyły w przedramionach trochę się napięły. Dobra, chyba zaraził mnie swoją dziwnością, że zaczęłam w ogóle dostrzegać takie rzeczy. Postanowiłam w tym czasie zająć się mikroskopem i spojrzałam do niego. 

- Wyjechałem na parę dni - wyjaśnił Edward, a po chwili dodał - Sprawy osobiste.

Tak bardzo odpowiadało to na wszystkie moje pytania, pomyślałam. Kiedy skończyłam, podsunęłam mu mikroskop. 

- Profaza - rzuciłam krótko. 

Ten widocznie miał mnie za jakąś kretynkę, bo chciał spojrzeć i się upewnić. Ostatecznie dałam mu, a ten zerknął przez mikroskop. Zgodził się, po czym zapisał to na swojej kartce. 

- Mówiłam - nie umiałam powstrzymać wyrzutu. 

Ten widocznie go nie usłyszał, bo spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem i zapytał mnie, czy polubiłam deszcz. Parsknęłam cicho śmiechem, a tym razem to on nie zrozumiał, o co mi chodzi. 

- Pytasz mnie o pogodę? - zakpiłam, a ten chyba zdał sobie sprawę z suchości swojego tekstu i przyznał mi rację.

 Szybko wyjaśniłam mu, że nie przepadam szczególnie za deszczem, a toleruję go tylko siedząc w domu pod ciepłym kocem. Ten jednak nie mógł przestać śmiać się i uśmiechać pod nosem, kiedy kładł szkiełko na mikroskopie. Stwierdził, że to anafaza, a ja nieco sarkastycznie spytałam, czy mogę sprawdzić. Nieco zbyt długo zaglądałam, ale jednak zgodziłam się z nim i zapisałam to na kartce. 

- Mówiłem.

Nadal szczerzył się do siebie, jakby nie wiadomo co się działo. Spojrzał na mnie i uniósł brew. 

- Jeśli nie lubisz deszczu, to czemu przeniosłaś się w najbardziej deszczowe miejsce w Stanach Zjednoczonych? - nie rozumiał.

Opowiedziałam mu pokrótce o mojej mamie, która drugi raz wyszła za mąż i dokończyliśmy swoje zadanie. Chociaż przez pogaduszki robiliśmy je strasznie wolno, to ja wyszłam z klasy dzierżąc Złotą Cebulę w dłoni. Charlie na pewno będzie dumny, pomyślałam.

Edward jednak nawet po lekcji nie chciał odejść. Był zainteresowany, dlaczego nie mieszkam z mamą i Phillem, więc grzecznie mu wszystko wyjaśniłam. 

- Ale teraz to ty jesteś nieszczęśliwa - zauważył, kiedy doszliśmy do szafek.

Czy byłam nieszczęśliwa? Nie, bardziej zagubiona. Poznałam przesympatycznych ludzi, powoli zbliżałam się z powrotem do taty. Musiałam się w tym bardziej po prostu odnaleźć i tyle. 

- Przepraszam, próbuje zrozumieć - wyjaśnił na widok mojej zdziwionej miny - Trudno cię odczytać. 

Nie mogłam się nie zgodzić, bywałam chodzącym poker facem. W tym momencie zauważyłam, że coś się w nim zmieniło. Jego oczy miały inny kolor, wcześniej były ciemniejsze. Nie chciałam mu robić o to awantury, może po prostu źle wcześniej podpatrzyłam, ale on speszył się i szybko odszedł, za nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. Rozłożyłam bezradnie ręce. 

Kiedy doszłam do swojego samochodu, stał niedaleko szkoły i patrzył na mnie. Odwzajemniłam spojrzenie i zaczęłam się zastanawiać, czy może do niego nie podejść i tego nie wyjaśnić. Ale co ja niby miałam powiedzieć? ''Mam gdzieś twoje tęczówki''? Z resztą, to on powinien mi to wyjaśnić, to on sobie poszedł. 

Przez to, że miałam słuchawki na uszach, nie zauważyłam auta, jadącego prosto w moją stronę. Całe życie przeleciało mi przed oczami, kiedy próbowałam uciec z pola rażenia, ale nagle samochód gwałtownie się zatrzymał. Spojrzałam w prawo, a Edward jedną ręką przytrzymywał pojazd, a w drugiej mnie. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro