on jest creepem czy śmierdzę?
Oderwałam od nich na chwilę wzrok i spojrzały na dziewczyny, które również wpatrywały się w nich jakby zahipnotyzowane. Podobnie było z wieloma przedstawicielkami płci żeńskiej w stołówce.
- Kto to jest? - zapytałam niepewnie, przyglądając im się.
- Cullenowie - odpowiedziała okularnica, a Jessica uśmiechnęła się niepewnie.
- Przybrane dzieci państwa Cullenów - wyjaśniła lepiej - Parę lat temu przyjechali tu z Alaski!
- Nie udzielają się towarzysko, wszystko zostaje w rodzinie.
Zaczęły mi o nich opowiadać. Na początku była Rosaline i Emmett, pierwsza para. Po nich weszli Alice, która została określona jako ''ta dziwna'' i Jasper, który miał dosyć dziwny wyraz twarzy, trochę wręcz autystyczny. Mój wzrok jednak został na brunecie, który delikatnie odstawał od reszty, nie miał żadnej pary. Został mi przedstawiony jako Edward, podobno jeden z najprzystojniejszych w całym Forks. Musiałam przyznać było w nim coś niezwykle intrygującego, nie licząc już nawet tego, że był po prostu przyjemny dla oka. Jessica poleciła mi, abym nie traciła na niego czasu, ale i tak mimowolnie na niego zerknęłam i trafiłam widocznie na zły moment, bo ten również na mnie patrzył. No w sumie, byłam przecież nowa? Miał powód.
Przyszedł czas na biologię. Mike przedstawiał mnie nauczycielowi, a mi w oczy rzucił się siedzący samotnie w ławce Edward. Również wpatrywał się we mnie, a ja uniosłam zdziwiona brew, nie rozumiejąc, o co chodzi. Ten wzrok był przerażający. Na dodatek wiercił się, jakby coś go uciskało i chyba nie chciałam wiedzieć co. Przeklnęłam w myślach, kiedy nauczyciel kazał mi koło niego usiąść. Chłopak nie wydawał się z tego zadowolony i ja, pomimo, że wiele lasek pewnie by tego pragnęło, też nie byłam.
Usiadłam w ławce, a Edward przesunął się na jej sam koniec i zakrył sobie usta. Z zaciśniętą pięścią przysunął w moją stronę szkiełko, oraz arkusz, a ja wzięłam je od niego. Zerknęłam na niego, po czym mimowolnie powąchałam swoje włosy, ale nie pachniały jakoś szczególnie. Edward nadal się wiercił, jakby nie wiadomo co.
Postanowiłam olać sprawę i skupić się jak najbardziej na lekcji, chociaż czułam na sobie jego wręcz obleśny wzrok. Dosłownie chwilę przed zadzwonieniem dzwonka, chłopak wziął swoje rzeczy i szybko wybiegł z klasy. Spojrzałam na to zszokowana, po czym powoli również się zebrałam, aby wyjść z pomieszczenia. Idąc koło sekretariatu, znowu go dostrzegłam, rozmawiającego z nauczycielką. Podeszłam bliżej, licząc, że dowiem się, jaki był powód jego dziwnego zachowania.
- Gdzieś musi być wolne miejsce - wykłócał się, brzmiąc przy tym aż dziwnie za spokojnie jak na kogoś, kto przed chwilą tak odwalał, jakby miał i tiki nerwowe i ogólnie nerwicę na raz - Fizyczne, chemiczne?
Sekretarka wytłumaczyła mu jednak, że musi zostać w klasie biologicznej. Odwrócił zdenerwowany głowę, po czym wlepił we mnie swój wzrok. Chwilę tak na mnie patrzył, aż uniosłam zdziwiona brew, a starsza kobieta cicho kaszlnęła, chcąc przywrócić go do żywych.
- Jakoś wytrzymam - wymamrotał, po czym równie szybko uciekł, trzaskając za sobą drzwiami.
Odwróciłam się, ale go już nie było na korytarzu. Zamrugałam kilka razy, niepewna, co tu się właściwie stało. O cholerę mogło mu chodzić?
Starając się wyrzucić go z pamięci pojechałam do knajpki, której adres wysłał mi tata. To, że gotowanie mu nie szło, akurat dobrze pamiętałam, więc na widok burgera i frytek pociekła mi ślinka.
- Ale ty wyrosłaś, jesteś śliczna - zauważyła kelnerka.
Uśmiechnęłam się jedynie. Skąd oni wszyscy mnie znali? Może ten cały Edward też był jakimś moim znajomym z dzieciństwa, któremu rozwaliłam babkę z piasku i dlatego ma focha? Ta sama kelnerka zaproponowała mi placek z jagodami, a ja się zgodziłam. Wciągnęłabym konia z kopytami i nadal pewnie nie zaspokoiłoby to mojego głodu.
Spojrzałam na tatę, który zapytał mnie o szkołę. Opowiedziałam mu wszystko, nie licząc Cullena. Był policjantem i mógł sobie przecież pomyśleć nie wiadomo co, a ja nie chciałam, aby wjeżdżał mi drugiego dnia szkoły radiowozem na korytarz. To można było zrobić innego dnia. Spędziliśmy miłe popołudnie, po czym wróciliśmy do domu. Charlie zajął się oglądaniem powtórki jakiegoś meczu, a ja postanowiłam odrobić lekcje. Wieczorem zadzwoniła do mnie mama i również zdałam jej relacje z całego dnia i tak samo pominęłam Edwarda. Ona pewnie totalnie zromantyzowała by sytuację. Tak, bo jeśli ktoś jest creepy, to jest idealnym materiałem na chłopaka.
Przypomniałam sobie ten jego wzrok i wzdrygnęłam się. Szybko zerknęłam na plan lekcji, a przy jutrzejszym dniu w oczy rzuciło mi się słowo ''biologia''.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro