Rozdział 13 'Historii ciąg dalszy'
*pov Nightmare*
Okej. To wszystko było dziwne. Albo właściwie nie tyle dziwne, co skomplikowane.
Elfik od prawie roku nie dawała znaku życia, choć Undyne ze Swaptale utrzymywała, iż ma się ona znakomicie. Doskonale wiedziała, gdzie jest jej przyjaciółka, choć uparcie twierdziła, że nie ma bladego pojęcia. Phi.
Wycofałem się.
Zresztą, miałem nieustępujące wrażenie, że porywczy fani zaczęli się uspokajać. No i jakby zrobiło się ich mniej? Nie zamierzałem w to wchodzić.
Szczerze mówiąc, z każdym dniem obchodziło mnie to coraz mniej.
Zniknięcie NBO też mnie nie martwiło. Nie, po przeczytaniu dziennika, w którym złożyła swoją relację ze swojego życia.
Owszem, przeczytałem go. Tak, tak, jestem okropny, mówcie śmiało. I tak żaden mój czyn nie przebije błędów dawnej przeszłości.
A było nie dotykać tych jabłek.
Siedząc na kanapie, wyciągnąłem z kieszeni notatnik tego głupiego, białowłosego błędu.
Rety, naprawdę jestem okropny.
Skoro w telewizji nic ciekawego nie leci, poczytam. Znowu.
Oni zabrali mnie do siebie. Pokazali swój świat, pokazali jakie mam zdolności i nauczyli mnie ich używać.
Chodziłam z nimi na wycieczki, do różnych światów, poznawałam tajniki tworzenia.
Pewnego dnia, wybór padł na Dreamtale.
Oczywiście, nie na jego główną ścieżkę. Pomniejsze byty nie mogą w nią ingerować – tamtejszy Twórca ich nie wpuści.
Pamiętam, że szłam wtedy z tyłu grupy, gdy nagle moją uwagę przykuł szkielet w fioletach.
Wszystkie potwory rozstępowały się przed nim z minami, których jeszcze wtedy nie potrafiłam zrozumieć.
Zaintrygowało mnie to do tego stopnia, iż postanowiłam przyjrzeć się sprawie bliżej.
Podążyłam więc za nim, jednakże (pamiętając co Oni wciąż mi powtarzali, to jest: “Nigdy nie zwracaj na siebie uwagi, nie daj się zauważyć”) kryjąc się za pniami drzew, koszami na śmieci... byłam w tym nad wyraz beznadziejna, przez co obiekt przeze mnie śledzony, od razu mnie zauważył.
Kiedy się odwrócił, na chwilę znieruchomiałam, zauroczona pięknem patrzącego na mnie fioletu. Zaraz jednak, przypomniałam sobie o konieczności ukrywania się i szybko zanurkowałam w krzaki.
A on, z rezerwą – widziałam ten fakt dokładnie – podszedł do mojej kryjówki i ukucnął przed nią, spoglądając na mnie z zaciekawieniem.
— Czemu mnie śledzisz? — zapytał cicho, jednak nie doczekał się wówczas odpowiedzi.
Milczałam.
Usiadł po turecku, kładąc kościste palce w miejscach, gdzie istoty humanoidalne posiadają kolana.
Patrzył na mnie, a ja patrzyłam na niego.
Fioletowe światła w tych dziwnych oczach były naprawdę piękne.
I wtedy znaleźli mnie Oni.
Przybiegli, ze stresem, chociaż dobrze ukrytym i gdy jeden długim ruchem wyciągnął mnie spośród liści, drugi pstryknął palcami przed niezwykłymi światłami fioletu.
Zamgliły się natychmiast, a Oni chwycili moje ręce i pognali ciągnąc mnie za sobą.
...
Oni zabronili mi robić takich rzeczy. Powiedzieli, że nie wolno mi chodzić za obcymi.
Pierwszy raz widziałam, żeby Oni byli tacy.
Źli.
Następnego dnia, nie zgodzili się na powrót do tamtego universum. Mieliśmy iść dalej, poznawać kolejne miejsca.
Tylko że ja nie chciałam.
Wymigałam się od podróży, tłumacząc odmowę złym samopoczuciem.
Oni, najwyraźniej mając w pamięci dzień poprzedni, zgodzili się.
A gdy tylko grupa zniknęła w portalu, zakradłam się do panelu i z trudem odtworzyłam układ dźwigni z wcześniejszej wycieczki.
Wróciłam.
Zobaczyłam jak idzie, znów w odosobnieniu.
I znów – mimo moich starań – zostałam przez niego zauważona.
Jego fioletowe spojrzenie było takie samo jak za pierwszym razem.
I to właśnie mnie zaniepokoiło.
Nie poznawał mnie.
Wtedy tego nie wiedziałam, ale gdy Oni mnie “ratowali”, dla bezpieczeństwa zabrali mu mnie z jego wspomnień.
I tym razem do mnie podszedł.
— Czemu mnie śledzisz?
Znów milczałam w odpowiedzi, ale tym razem uśmiech wkradł mi się na usta.
Znów jedynie na siebie patrzeliśmy, aż poczułam znużenie.
Odwróciłam się, aby znaleźć wejście do d o m u.
— Wróć jeszcze.
Zaczęłam wracać codziennie.
...
Wracałam i wracałam, za każdym razem starając się podejść do niego tak, aby mnie nie dojrzał.
Nie udało mi się ani razu.
W pewnym momencie zaczęłam się odzywać, sama nie wiem dlaczego.
Poznawaliśmy się wzajemnie.
A potem Oni postanowili działać
____________________
Nie wiem co tu robię.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro