Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11 'Historia'

Ano.

To się dzieje. Aktualizuję.

Ale zaszło parę zmian.
To znaczy? Cały plan na historię wyleciał w pizdu, a książka zostanie zakończona po piętnastu rozdziałach.

Eh. Żałuję, że nie skończyłam tego, kiedy jeszcze Yokoteizm nie był tak popularny...

To chyba tyle na tę chwilę.
_______________________________

*Pov Nightmare*

Siedzenie u braci w Underswap było... nudne. Zwyczajnie nudne.

Krążyłem po całym ich domu, próbując jakoś zająć i wypełnić swój czas. Niech licho weźmie tego głupiego Honeya i Jagodę, uhh.

W końcu zawędrowałem do pokoju, w którym swego czasu kwaterowała Elfik.
Meh, nic ciekawego... Chyba, że mam liczyć granatowy notes na biurku.

Tsa, może i nie powinienem, ale...
Westchnąłem biorąc zeszyt do ręki. Cały był zapisany drobnym pismem NBO.

Każdy początek jest inny.
Nawet jeżeli na pierwszy rzut oka, niektóre są takie same, po intensywniejszym spojrzeniu można się zorientować, że mogą być co najwzyżej podobne.
Jedne bardziej widowiskowe, inne mniej.

A jaki był mój początek?
Cóż. Całkiem przeciętny i podobny do tysięcy innych początków.

Byłam jedną z wielu ulotnych, krótkich myśli Twórcy, niczym szczególnie wyróżniającym się spośród pozostałych.

Nie byłam na tyle specjalna, by zmienić się w twór czy chociażby prawdziwy pomysł, nawet w taki, który zostanie porzucony po paru dniach.
Dlatego też, niemal od razu, zniknęłam gdzieś w odmętach pamięci.

Dryfowałam w nich bez celu, jedynie z zajawką świadomości, nie wiedząc i nie rozumiejąc nic.

Dopiero z czasem, inne myśli zaczęły się do mnie zbliżać, krążyć wokoło.
I chyba właśnie dzięki nim, kiedy zdesperowany, znudzony i wyprany z pomysłów Twórca, sięgnął wgłąb swojej pamięci i najgłębiej ukrytych pokładów kreatywności, zostałam zauważona.

Chwili nadania prawdziwego istnienia, nie da się zapomnieć.

Najpierw, wszystko co mnie otaczało rozstąpiło się na boki, przed najsilniejszym umysłem, jaki kiedykolwiek spotkałam.
Moc tworzenia, jaka z niego promieniowała, zapierała dech w piersiach.
Dopiero później dowiedziałam się, że w porównaniu z innymi, moja Twórczyni prezentuje jedynie przeciętny poziom.

Kiedy skupiła na mnie swoją uwagę, pierwszy raz coś poczułam.
Powoli przestawałam być jedynie myślą, stając się pomysłem.
W moim istnieniu zaczynały się wyodrębniać szczegóły, a świadomość – choć jeszcze niepełna – rejestrowała coraz więcej.

Nie mogłam się doczekać momentu, w którym miałam przeobrazić się w realny twór.
Coś, co ma własną zapisaną historię.
A kiedy wszystko było gotowe, Twórca pchnął mnie w świat.

I właśnie w ten sposób zaczęłam żyć.

...

Czasem, niektórzy Twórcy tworzą cały świat, ale skupiają się tylko na jednym, małym jego fragmencie.
Co więc dzieje się z pozostałymi fragmentami?
Nic.
Po prostu istnieją. Ot tak, bez celu.

Jednak, czasem właśnie taki pusty fragment świata, jest pożywką dla pomniejszych Twórców.
"Wrzucają" oni w takie miejsce coś – lub kogoś – wykreowanego przez siebie.

Jak nie trudno się domyślić, właśnie to stało się ze mną.
Wylądowałam w części znanego universum, jednak konkretnie w takiej, której wygląd, każdy Twórca może delikatnie zmieniać pod historię swoich tworów, gdyż 'prawdziwy' Autor tego miejsca, pozostawił ją na wpół niedokończoną.

W moim przypadku, był to fragment alternatywnego świata gry Undertale. Asylumtale.

Na początku nie było żadnych problemów.
Nie miałam pojęcia kim jestem i jak powstałam, nie pamiętając swojej Twórczyni, ale istniałam będąc małym dzieckiem, które nie martwiło się takimi rzeczami.

· · ·

Kiedy zjawili się Oni, szybko im zaufałam. Zbyt szybko, jednak taka już byłam – ufna do granic wytrzymałości. A może nawet i bardziej?

Kim ci Oni byli, zapytasz? Byli tworami. Postaciami Twórców. Błędami, podobnymi do mnie. A czemu ja sama byłam błędem? No tak, to rzeczywiście może być niejasne.
Otóż, postać powinna być wykreowana aby zacząć istenieć "naprawdę". Bez tego, będzie jedynie pomysłem w głowie Twórcy lub zwykłym zapisem stworzonym z liter.

A ja – mimo wielu braków – istsniałam.

To nie było możliwe ani poprawne, ale co z tego? Tak było i już.

Ale Oni nie chcieli tego tak zostawić, o nie.
Oni wiedzieli co daje bycie błędym wykrowaniem. Jaką każdy z nas ma siłę.

I nie zamierzali tego zmarnować.

________________________
Short, I know. And stupid, ye?
Heh, will be better in future. Maybe...

Idk.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro