Co Jest Z Tymi Ludźmi Nie Tak?
Długo zastanawiałam się, czy nasza styczność z paranormalnymi sytuacjami, nie skończy się źle... W końcu ze śmiercią nie warto zadzierać... A ja przekonałam się o tym na własnej skórze...
Kiedy obódziłam się rano, przeczuwałam już, że coś się stanie... Cały dzień chodziłam z duszą na ramieniu, aż tu nagle... Około 16.00 do naszego domu wpadli ludzie z gangu Ted'a... Prince, Paris, Blanket, Mike i Naomi ukryli się w piwnicy, a ja, tata i Bella podjęliśmy walkę z intruzami... Najpierw chciałam to załatwić po dobroci, ale nie... Rzucili się na nas... Tatę pobili do nie przytomności, potem rzucili się na mnie i na Bellę. W pewnym momencie jeden z nich chciał mnie walnąć, z pięści w twarz, ale coś zatrzymało jego rękę... Znów zobaczyłam Emila... Znów pojawiły się zombie i Elizabeth-Anioł... Tata się ocnął... Nagle jeden wielki wrzask... Mój wrzask. Celownik snajperki centralnie na moim brzuchu... Strzał... Niezapomniany ból...
– Diana! – krzyknął Tata... Słabłam z każdą chwilą... Widziałam jak tata, Emilokrzałtnyanioł i Bella płaczą... Wyciągnęłam rękę w kierunku twarzy taty i położyłam dłoń na jego policzku
– Dasz sobie radę? – zapytałam naśladując jego głos z dnia kiedy sam prosił mjie, żebym w razie jego śmierci zajęła się jego dziećmi
– Nie... – wyszeptał przez łzy – Nie dam rady... Nie mów tylko, że... – Nigdy nie skończył... W tamtej chwili, gdy to mówił, wziął mnie na ręce i gdzieś pobiegł... Niewiem gdzie, bo straciłam przytomność. Domyślam się, że zaniół mnie do szpitala, bo tam się obudziłam... Ponoć ledwie uszłam z życiem...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro