W Sekrecie
Wróciliśmy do Neverland. Udało mi się znaleść tam Paris
- Paris. Mam do ciebie sprawę - stałam tuż przy siostrze
- No, dajesz. Co się stało?
- Muszę znaleść mamę Mike'a, ale ktoś musi go zająć. Niepozwolę mu się narażać po raz kolejny
- Co mam zrobić?
- Zająć go czym kolwiek przez kilka dni. Lecę najpierw do Gary na 2300 Jackson Street
- Możesz mówić poludzku
- Tam gdzie Mike się urodził
- Ale to jest po drugiej stronie kontynentu. Głowa cię boli? Niedam rady tyle czasu zajmować się tatą
- Domyślam się i najchętniej bym was zabrała że sobą, ale wiesz jaki on jest. Nie jestem pesymistką, ale nie sądzę, żeby udło mu się przeżyć kolejną ranę.
- Już dobra... Zgoda. Ja i moi bracia zajmiemy się tatą. Ale tylko dla jego dobra. I postaraj się to szybko załatwić
- Wrócę z mamą Mike'a kiedy tylko ją znajdę - ledwie skończyłam, a pożegnałam się z siostrą i razem z Justem wyruszyłam do pierwszego domu mojego ojca...
Dotarliśmy około 23.00, więc było cholernie ciemno. Tylko mały płomyk ognia z zapalonej zapałki przykuł moją uwagę...
- Co on robi? - zapytałam szeptem
- Chyba chce to popalić - odparł Just
- Ale czemu?
- Przewidziało mi się, czy widziałem kogoś w oknie? - na jego słowa spojrzałam we wskazane przez Justa okno...
- Jezu Chryste! Przecież tam jest Katherine! - przeraziłam się i natychmiastowo i beznamysłu rzuciłam się w stronę budynku. Joseph był z tyłu budynku, więc w imię ratowania ludzkiego życia wybiłam okno z przodu. Wpadłam do domu i dopadłam się do drzwi pokoju, w oknie którego widziałam mamę Michaela... Zamknięte. Miałam szczęście. Joe zostawił siekierę Ophemi w budynku. Rozbiłam drzwi i weszłam do pokoju. W domu już było czuć żar pożaru i smród dymu. Miałam pecha. Zastałam mamę Mike'a już na wpół przytomną... Ledwie wyciągnęłam ją z budynku, a biały domek stanął cały w ogniu. Razem z Justem wciągnęliśmy Katherine do helikoptera Mike'a i ruszyliśmy spowrotem do Neverland.
Ledwie wylądowaliśmy, a do helikoptera dopadł się Michael. I niewyglądał na szczęśliwego
- Odbiło ci?
- Czy to, że niechciałam narażać twojego życia znaczy, że oszalałam?
- Znalazłaś ją? - było słychać, że się denerwuje
- A niewidać? - zapytała go jego mama. Na jego reakcję nietrzeba było czekać. Ledwie ją usłyszał, a wtulił się w nią jak małe dziecko, które się czegoś boi... Słodko to wyglądało. On naprawdę jest wiecznym dzieckiem...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro