Thriller
Kiedy wróciliśmy do domu po spacerze, zrozumiałam, do czego doprowadziłam. Siedzieli oboje, na kanapie w salonie, poczochrani. Już po ich wyglądzie wiedziałam co robili *chrząkam*
– Chce ktoś herbatę? – Emil przerwał niezręczną ciszę...
23.03.2012
Obódził mnie piękny kobiecy głos... "Elizabeth. Elizabeth Teylor żyje" pomyślałam i otworzyłam oczy. Kobieta siedziała obok mnie, ale... Była aniołem... E... Co?
– Elizabeth? – zdziwiłam się
– Ja... Diana. Pamiętaj. Jeśli to człowiek pozbawi cię życia, to niezmartwywchtaniesz. Jeśli umrzesz naturalnie tak. Jeśli z choroby, nie. A jeśli zginiesz w wypadku, to 50-50
– Elizabeth, błagam. Obiecaj mi coś
– Michael tak szybko nie umrze. Nawet niech nieliczy, że popełni samobójstwo. Niepozwolę mu... – odparła i rozpłynęła się w powietrzu...
– Boże... Co to było? – przytarłam oczy, gdy błysnęło białe światło, setki razy silniejsze od flesza – Księżna Diana... – szepnęłam widząc, jak kobieta idzie w moją stronę... Kiedy była 3 metry odemnie, zoriętowałam się, że ona jest zombie... Inne kobiety, które zginęły przez Josepha i Ophemię, zaczęły iść w moją stronę. Zaczęłam krzyczeć.
– Co jest? – zaspany Emil usiadł na łóżku – Sz.. Cholera – przytulił mnie do siebie.
– O mój Boże.... – szepnął tata wchodząc do mojej sypialni. Mike, mój synek miał już swój pokój, więc jemu nic nie groziło, ale... Tacie już tak... – Nie no, błagam, serio? – podszedł do Lily – Nie macie już kogo nawiedzać?
– Uciekaj – szepnął do mnie Emil. Zerwałam się na równe nogi i pognałam do pokoju synka. Kilkanaście minut później przybiegł do mnie Emil.
– Boże, Emil, co ci się stało? – zapytałam widząc, że jest poraniony
– Diana ratuj Michaela – odparł i wziął odemnie synka. Rzuciłam się w stronę swojej sypialni. Kiedy stanęłam w drzwiach, tata stał dosłownie wciśnięty w ścianę, a zombie dobierały się do niego. Najpierw chciało mi się śmiać, bo każdą z tych kobiet kochał nad własne życie, ale kiedy na mnie spojrzał, odechciało mi się śmiać. Jego mina mówiła proste dziecięce słowa "mamo ratuj". W sumie to się niedziwię... W końcu to wieczne dziecko. Kiedy podeszłam do taty, chcąc obronić go przed zgrają zombie, do pokoju wbiegła Naomi. Tata złapał kontakt wzrokowy z Alicją (moją mamą) i stał jak zahipnotyzowany.
– Ziemia do Michaela – Naomi machnęła ręką przed twarzą taty.
– E... Co...? – wyrwał się z tej hipnozy
– Wiej – odparłam i wypchnęłam ich oboje, zostając sam na sam z zombie. Momentalnie rozpłynęły się w powietrzu...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro