Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rey

Rey ocknęła się.

Otworzyła oczy i wstała. Czuła się orzeźwiona i pełna nowych sił.

A więc to tak działa Moc.

Zobaczyła, że jest w saloniku sama, wszyscy wyszli, Luke'a też już nie było.  Jednak o niego była już spokojna, zagłębiając się w Mocy widziała, że nic mu nie jest.

Nieprawdopodobne, że była ta cienka nić między nimi, która pozwalała im się komunikować. Rey nie mogła uwierzyć, że jest tak blisko legendy, tak blisko Luke'a Skywalkera.

Wzięła plecak i wyszła z pustego Sokoła Millenium.

Gdy zeszła z rampy, zabrakło jej tchu. Anderoos była piękna.

Właśnie zachodziły nad nią trzy pomarańczowe słońca. Wszędzie w zasięgu wzroku było zielono - drzewa, krzewy i trawa. Wprost przed Rey rozciągał się ocean, spokojny, delikatnie falujący, a na horyzoncie - kilka skalistych wysp. Uśmiech mimowolnie wpełzł na twarz dziewczyny.

- Pani kapitan! - usłyszała głos Damerona. Niech wreszcie przestanie mnie tak nazywać. - Generał Organa wzywa!

No, wracamy do rzeczywistości.

Rey podeszła szybkim krokiem do Poe, nadal nie mogąc oderwać wzroku od oceanu i wyspy.

- Co ze Skywalkerem? - zapytała.

- Wybudził się, nic mu nie jest, ma tylko drobne problemy z chodzeniem - wyjaśnił chłopak. - I uszkodzoną sztuczną rękę. I kilka ran w boku.

- Och - westchnęła. - Widział się już z Leią?

- Nie - zaprzeczył Poe. - Czekaliśmy na ciebie, w końcu to ty miałaś go przyprowadzić - uśmiechnął się do Rey i otworzył przed nią drzwi do największego transportowca.

Dameron zaprowadził ją do sporej sali wypełnionej sprzętami medycznymi. Luke siedział w dużym fotelu a mały robot pracował przy metalowej dłoni mężczyzny.

- Jak się czujesz? - zapytała cicho Rey, czując, że wyrzuty sumienia ściskają jej gardło.

- Dobrze wiesz, że to nie twoja wina - odpowiedział, czytając jej w myślach. - Jest dobrze. Moc jest ze mną - uśmiechnął się. - Gdzie jest Leia?

Rey popatrzyła na Poe. Zrozumiał i wyszedł, by znaleźć generał Organę.

- Ciężko jest czuć jej obecność a nie móc wreszcie jej zobaczyć - wyjaśnił Luke. - Ben i Amineria uciekli...

- Amineria? - przerwała mu.

- Nowa uczennica Snoke'a - odparł Skywalker z poważnym wyrazem twarzy. - To moja była uczennica. Była dobra. Porwał ją i zmienił w kolejną ze swoich marionetek.

- Sithów nie może być trzech - powiedziała dziewczyna szybko. - Jest ich dwóch. Zawsze.

- Tworzą nowy zakon Ren. Ustalają nowe zasady, mają nowe pomysły, by nas zniszczyć - Luke patrzył prosto w oczy Rey. Niebieskie jak ten ocean. - Chcą naszego końca, a my jesteśmy ostatni.

- Nieprawda! - dziewczyna podniosła głos. - Jest Keiter, jest Samer, jest ich siostra, tylko musimy ją odnaleźć. Jest generał Organa. Jest nas więcej, tylko musimy się znaleźć.

- Żaden z nich nie ma w sobie tyle Mocy, ile ty - powiedział Luke cicho, ale dobitnie.- Jesteś ostoją nowego zakonu Jedi, Rey. Mam podstawy by twierdzić, że jesteś naszą ostatnią nadzieją.

Znowu. Znowu jestem czyjąś nadzieją.

- Ja...

- Nie mów, że jesteś tylko sierotą z Jakku - przerwał jej Luke. - To - wskazał na miecz Anakina Skywalkera wiszący przy jej pasie. - Czyni z ciebie kogoś zacznie ważniejszego i silniejszego. Kogoś, kto jako jedyny jest w stanie się zmierzyć z nową, ciemną siłą.

Nie wiedziała co powiedzieć, całkowicie zaniemówiła. Po prostu patrzyła w oczy Luke'a, milczeniem zgadzając się na wszystko.

Ciszę przerwało skrzypnięcie drzwi. Rey odwróciła się i zobaczyła Poe, robiącego krok w tył.

Do sali weszła Leia Organa.

Luke Skywalker wstał i kulejąc zrobił kilka kroków. Leia stała w miejscu obrzucając brata spojrzeniem. Stali tak kilkanaście sekund, nic nie mówiąc.

- Leia - odezwał się pierwszy Luke, cicho, ledwie słyszalnym szeptem.

- Luke - równie cicho powiedziała kobieta, uśmiechając się ciepło. - Jak zawsze musiałeś coś sobie zrobić - wskazała na uszkodzoną rękę i opatrunki na nodze.

- Jak zawsze musiałaś podjąć kilka decyzji za mnie - odrzekł, wskazując na flotę stojącą za oknem.

Leia podeszła do brata i objęła go, ten zaś odwzajemnił uścisk. W oczach zarówno kobiety, jak i mężczyzny zalśniły łzy, łzy szczęścia, łzy, które czekały tyle lat, by popłynąć.

- Dobrze cię wreszcie widzieć, Luke - wyszeptała Leia, wtulając się w jego szary płaszcz. - Po tylu latach.

- Zrobiłem to dla waszego dobra, tylko dla was uciekłem - odparł.

Nagle stało się coś, czego Rey nie spodziewała się nigdy, tak samo Poe, prawdopodobnie też Luke, a Keiter i Samer, którzy weszli do sali, stanęli jak wryci.

Leia Organa, najprawdopodobniej najsilniejsza psychicznie kobieta w całej galaktyce, płakała. Szloch wstrząsał jej ramionami, gdy cała tęsknota za bratem, cały ból po stracie ukochanego, cały żal po zbrodni syna, cały trud włożony w organizację Ruchu Oporu, gdy to wszystko wyrzucała na zewnątrz ze łzami.

Rey spuściła wzrok.

Jeśli Organa nie daje rady, jak my mamy dać radę?

Luke pochylił głowę i pocałował siostrę w czoło. Zamknął oczy. Wiedzał, że tylko on jej został, że są zdani na siebie, że ta kobieta, jego bliźnaczka, straciła już wiele.

Po kilku minutach Leia odsunęła się od Luke'a i szybko otarła łzy.

- Naprawdę aż tyle osób widziało ten żenujący wybuch rozpaczy? - powiedziała, rozglądając się po sali.

- Pani się nie martwi, generał Organo - uśmiechnął się Samer. - Wszyscy jesteśmy słabi.

- Ludzie nie płaczą bo są słabi - odezwał się Keiter. - Płaczą, bo byli silni zbyt długo.

Rey popatrzyła na niego i pokiwała potakująco głową. Tak dobrze to rozumiała. Keiter popatrzył na nią i delikatnie się uśmiechnął.

- Co teraz, pani generał? - zapytał Poe, by przerwać ciszę.

- Będzie narada, gdy Luke dojdzie do siebie i gdy ustalimy plan z resztą wyższych rangą - odparła, a jej głos brzmiał twardo, nie było w nim słychać żadnej słabości.

Słowa Leii były hasłem do odwrotu dla Keitera, Samera, Poe i Rey. Wyszli, wiedząc, że w tej chwili nie powinni patrzeć na panią generał.

- Rey - powiedziała Organa, gdy dziewczyna zamykała za sobą drzwi. - Zaczekaj, proszę.

- Podejmujesz szkolenie? - zapytał Luke.

- Podejmuję - odparła Rey, bez chwili zawahania. - Chcę się uczyć.

- Zdajesz sobie sprawę jak wiele na siebie bierzesz i ile ryzykujesz? - zapytała Organa, patrząc na nią poważnie.

- Tak - odpowiedziała. Walczyłam już z Renem, odnalazłam Luke'a. Jak mogłabym się wycofać? - Zrobię wszystko, by pokonać Porządek. Dla moich rodziców i ... dla Hana.

- Cieszę się, że z nami zostałaś - powiedziała Leia. - A teraz myślę, że powinnaś zajrzeć do drugiej sali medycznej.

Co?

Rey przeszła przez wąskie drzwi do drugiego pokoju. Pierwszym, co zobaczyła, była przezroczysta tuba z elektronicznym wyświetlaczem i klawiaturą, kontrolującą czynności życiowej osoby zamkniętej w środku.

- Finn! - wykrzyknęła Rey i rzuciła się ku niemu, obijając się o łóżka innych chorych.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro