Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kylo Ren

Obudził się.

Otworzył oczy błyskawicznie, bez pocierania ich, ani niemych próśb o "jeszcze pięć minut".

Podniósł się do pozycji siedzącej, przeczesał ręką włosy, by te nie wpadały mu do oczu. Rozejrzał się i przypomniał sobie.

Dzisiaj moja ceremonia. To dzisiaj zostanę mistrzem.

Uśmiech mimowolnie wpełzł mu na usta. Odrzucił na bok cienką kołdrę i wstał. Opłukał twarz wodą, po czym wyjął z szafy swoją czarną szatę i hełm, który aż błyszczał.

Ubrał się szybko i, nie zasłaniając jeszcze twarzy, usiadł na łóżku, by poczekać, aż przyjdą po niego szturmowcy, albo oficerowie. Dzisiaj nie zamierza sam szukać Wodza. Bo dzisiaj to jego, Kylo Rena, dzień.

Ciekawe czy ten rudy lizus, Hux, też będzie, zastanowił się i szybko doszedł do wniosku, że będzie na pewno. Jest zbyt ważny dla Snoke'a, by mogło go nie być. Kylo skrzywił się. Nie lubił generała, widział w nim jedynie pustkę i chęć zabijania, trochę nienawiści. Był niczym, pionkiem w grze, nic sobą nie reprezentował. Ale Kylo widział, za Hux jest też piekielnie inteligentny i sprytny - aż szkoda, że nie jest bardziej pewny siebie, mógłby być dobrym towarzyszem walki w tej wojnie.

Z zamysleń wyrwało go nieśmiałe pukanie do drzwi.

- Kto? - krzyknął Kylo, po szybkim nałożeniu i zamocowaniu maski.

- FS - 3421, panie - odezwał się po drugiej stronie trochę przestraszonym głosem, szturmowiec. - Najwyższy Wódz Snoke posyła po ciebie. Ceremonia jest gotowa.

Kylo wstał i wygładził szatę ręką, po czym otworzył Mocą mechaniczne drzwi.

To mój dzień.

Sprawdził, czy ma miecz w kieszeni. Ma, to dobrze. Chyba najgorszym, co mogłoby go teraz spotkać, to zapomnienie miecza świetlnego.

Zamknął swoją "komnatę" i ruszył wzdłuż korytarza, a w ślad za nim dwóch żołnierzy trzymających w rękach duże blastery.

Przemierzył w ten sposób, w zupełnej ciszy, całą drogę aż do obszernej sali obrad. Sala ta była cała pomalowana na czarno i miała przeszklony sufit, przez który wpadał blask pobliskiego słońca.

Całą powierzchnię zajmowali sztumrowcy, biel ich zbroi aż raziła oczy, przyzwyczajonego do czerni, Kylo Rena. W pierwszym odruchu chciał zmrużyć powieki, ale zwalczył to.

Nadal się uczę jak reagować, jak być silnym.

Słabość.

Ruszył dumnie do przodu, bezszelestnie, nie nosił ciężkich, wojskowych butów. Czuł, jak wszyscy na niego patrzą, słyszał oddechy, ale nikt nie odezwał się ani słowem. On sam ani na chwilę nie spuścił wzroku z czerwonych oczu siedzącego na podwyższeniu, na czymś w rodzaju sceny, Snoke'a.

Pokonał trzy schodki i znalazł się obok Wodza. Przykląkł na jedno kolano.

Jestem wierny, uległy, ufam ci i wypełniam twoje rozkazy, powiedział sobie w myślach. Powtarzał to w głowie przy każdym spotkaniu ze Snoke'em. Jak mantrę. Żeby nie zapomnieć.

- Wstań - rozległ się nieprzyjemny głos Wodza.

- Mistrzu - odezwał się Kylo, prostując kolana i nie schylając głowy. - Jestem gotów.

Ledwo przebrzmiało jego ostatnie słowo, poczuł, że ma na boku coś mokrego i lepkiego. Zastanowił się.

Krew.

Zapomniałem zmienić bandaża.

Powstrzymał atak paniki, przełknął ślinę i nawet nie drgnął. Nie chciał niszczyć sobie tak ważnego dnia.

- Zdejmij maskę - Snoke rzucił suchym poleceniem.

Kylo podniósł dłonie do głowy, odblokował, po czym zdjął maskę. Podszedł do niego szturmowiec i zabrał mu ją.

Po sali rozległ się cichy syk. Rzadko zdejmował maskę przy poddanych. Teraz mogą z jego twarzy wyczytać zbyt wiele. Cieszył się w duchu, że chociaż nie ma rysów twarzy Hana Solo. Mógłby być wtedy zdemaskowany, czego nie chciał.

- Nadszedł ten dzień - powiedział głośno i wyraźnie Snoke. Najprawdopodobniej próbował zabrzmieć doniośle, jednak jego syczący głos psuł efekt. - Mój uczeń, młody rycerz Ren, dokończył swoje wieloletnie szkolenie. Uczył się u mojego boku korzystać z Ciemnej Strony Mocy, która jest znacznie silniejsza od tej zwanej jasną. Wykonywał rozkazy, wypełniał zadania. Jeszcze nigdy mnie nie zawiódł. Zasłużył na zostanie pełnoprawnym rycerzem Ren, mimo swojego wieku. Wykonał swoje ostatnie, najtrudniejsze zadanie. Zabił swojego ojca.

Kylo doznał nagłego wstrząsu na dźwięk tych słów. Nikt, nigdy nie wiedział o jego prawdziwym pochodzeniu. Ukrywano to, choć było to trudne. Szturmowcy szeptali, dowódcy szeptali, ale nie wiedział o tym nikt oprócz Snoke'a i Huxa.

Kylo rzucił okiem w stronę rudego generała. Ten uśmiechał się półgębkiem, z satysfakcją.

Nie dał po sobie poznać, że obnażenie go publicznie go wstrząsnęło i zachował kamienną twarz. Przeniósł wzrok na Snoke'a, oczekując dalszej części przemówienia.

Ten uniósł bladą, chudą rękę i momentalnie zapadła cisza.

- Dzisiaj, za chwilę, Kylo Ren zostanie mistrzem - powiedział, a na sali rozległy się ciche, uprzejme oklaski. - Najpierw, mój uczniu, musisz złożyć przysięgę.

Przysięgę, pomyślał Kylo, prostując się. Można było się tego spodziewać. Snoke lubi mroczne rytuały.

Podobnie jak i ja.

Wódz skinął dłonią na najbliższego szturmowca, a ten po chwili przyniósł niewielkie, czarne, matowe, plastikowe pudełko. Drugi z żołnierzy w tym samym czasie postawił przed Kylo metalowy stolik. Pierwszy położył na nim to, co przyniósł.

- Złożysz przysięgę konieczną do bycia rycerzem Ren - odezwał się ponownie Snoke. - Przysięgniesz na... - zawiesił na chwilę głos, a szturmowiec zdjął górną pokrywkę pudełka. W środku, na płaskim spodku, leżała czarna, poskręcana od ognia, maska Dartha Vadera. - Maskę twojego największego idola. Na maskę naszego mistrza i poprzednika, człowieka o najsilniejszym stężeniu Mocy kiedykolwiek. Na maskę twojego dziadka.

Kylo ostrożnie podszedł do stolika. Zdjął skórzaną rękawicę z dłoni i uniósł ją nad przedmiot.

- Unieś ją - oznajmił krótko Snoke.

No tak, sprytne. Żeby ją unieść, muszę się skupić. Jeśli się skupię, będę powtarzał słowa bezwiednie. Ale mogę to zrobić. Ufam wodzowi.

Popatrzył na maskę przez kilka sekund, po czym rozchylił palce dłoni. Zamknął oczy, poczuł przepływ Mocy w żyłach. Skierował jej strumień na przedmiot przed nim. Rozwarł powieki. Maska unosiła się kilkanaście centymetrów nad spodkiem.

- Dobrze - powiedział cicho Snoke, a Kylo przypomniały się wszystkie opowieści o Imperatorze Palpatine j jego słynnym "dobrze... dobrze...". - Teraz powtórzysz po mnie słowa przysięgi.

Młody Ren skinął głową, nie odrywając wzroku od maski. Poczuł na sobie spojrzenia całej sali szturmowców, gdy usłyszał głos Wodza.

- Przysięgam walczyć w imię jedynej i słusznej, Ciemnej, Strony Mocy...

- Przysięgam walczyć w imię jedynej i słusznej, Ciemnej Strony Mocy - powtórzył Kylo, czując, że mówi o wiele za cicho.

- Przysięgam wiernie wypełniać rozkazy Najwyższego Wodza...

- Przysięgam - nabrał powietrza w płuca, by powiedzieć głośniej. - wiernie wypełniać rozkazy Najwyższego Wodza - przyjemne dla jego uszu echo poniosło się po sali.

- Przysięgam skutecznie unieszkodliwiać wszystkich wrogów Najwyższego Porządku...

- Przysięgam skutecznie unieszkodliwiać wszystkich wrogów Najwyższego Porządku - te słowa młody Ren wypowiedział z wyjątkową, wyraźnie słyszalną satysfakcją.

- Przysięgam pielęgnować w sobie gniew i nienawiść, jedyne słuszne źródła mojej siły.

- Przysięgam pielęgnować w sobie gniew i nienawiść, jedyne słuszne źródła mojej siły - głos nieco mu osłabł, nie wiedział czemu. Przecież wierzył w te słowa. Bardzo w nie wierzył.

Zapadła cisza, ostatnie zdanie rozbrzmiewało w powietrzu, wisiało nad zgromadzonymi, napełniając ich trwogą i radością jednocześnie.

Krótka. Ale treściwa.

- Możesz odłożyć maskę - odezwał się Snoke po kilku sekundach.

Kylo ostrożnie opuścił maskę. Ta wydała z siebie cichy, metaliczny dźwięk, gdy zetknęła się z podstawką. Odwrócił wzrok w stronę Wodza i niemal drżał, w oczekiwaniu na przyznanie mu tytułu mistrza.

- A teraz, zanim oficjalnie przestaniesz być uczniem - powiedział Wódz, a młody Ren oklapł nieco z rozczarowania. - Czas przedstawić wszystkim naszą zupełnie nową, wyjątkową broń - bladym palcem nacisnął ukryty przycisk, a z podłogi wysunęła się bryła karbonitu.

Serce drgnęło w Kylo - był bardzo ciekaw, czym jest ta nowa broń. Wyobrażał już sobie wszystko - lasery, bazy danych, projekty, serum do stworzenia superżołnierza... Jednak Moc, gdzieś w głębi niego, podpowiadała mu, że to nie to, że to coś innego, bardziej kruchego, delikatniejszego.

Jeden ze szturmowców nacisnął kilka klawiszy na obramowaniu karbonitu. Ten zaczął się roztapiać i zaczerwieniać. Emanując zimnym blaskiem, odkrył to, co było w nim ukryte.

Kylo Ren niemal otworzył usta ze zdziwienia, gdy na posadzkę padła młoda, czarnowłosa kobieta.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro