Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Hux

Minęły prawie dwa tygodnie, a po niego nadal nikt się nie zgłosił.

A to, ze nieustannie łaził za nim któryś z żołnierzy Cienia Vadera?

Że cały czas podkładali mu przed oczy realistyczne wizualizacje jego najgorszych lęków?

Że męczyły go koszmary?

To był tylko drobiazg, w porównaniu z lękiem, który go ogarniał na samą myśl o wszczęciu buntu. Rzucenie pomysłu było łatwe, stworzenie planu zajęło kilka godzin, ale też nie było trudne.

Ale wdrożenie tego w życie?

To wydawało się horrorem.

Myślał wcześniej, że jest gotowy, ale wiedział, że nie jest. Co gorsza, okazało się, że jak by się nie wysilał, nie może powtórnie użyć Mocy. Jakby to było jednorazowe, nie mógł wykrzesić z siebie ani iskry.

Pustka.

Jak wcześniej.

Jednak Ren twierdził, że coś w nim jest i że Snoke musiał to poczuć i że muszą być gotowi, bo w każdej chwili może coś się wydarzyć.

Był właśnie na środku ciemnej sali lekcyjnej i chodząc pomiędzy ławkami uczniów, mechanicznie wyrzucał z siebie daty, nazwiska, wydarzenia. Byli aktualnie w trakcie omawiania budowy pierwszej Gwiazdy Śmierci i dzieciaki siedziały z szeroko otwartymi buziami, chłonąc każde słowo generała.

To było całkiem miłe.

Widzieć, że kogoś wreszcie interesuje to, co mówisz.

Tak, a gdy wreszcie przyjdą, zamknijcie drzwi i wywołajcie Huxa. On musi przyjść ostatni, wtedy będą mogli zadecydować, kto zginie.

Generał stał nadal w sali, oddychając głęboko, łapczywie, niemal się dusząc na oczach dzieci.

To nie był jego, własny głos.

Usłyszał... usłyszał myśli Snoke'a, a Amineria i Kylo byli w niebezpieczeństwie.

Zaczęło się.

Wyjął szybko z kieszeni komunikator i wybrał częstotliwość Aminerii. Natychmiast wyświetlił się komunikat o tym, że połączenie nie może zostać zrealizowane, gdyż odbiorca jest poza zasięgiem lokalnej sieci. Spróbował połączyć się z Kylo, a dłonie drżały mu coraz bardziej.

Znowu ten sam komunikat.

W całym budynku wyłączone z sieci było tylko jedno miejsce - sala Snoke'a i korytarz do niej wiodący.

- Psze pana? - usłyszał nagle cienki, dziecięcy głos.

Podniósł głowę. Ponad dwadzieścia par zdziwionych oczy patrzyło na niego, gdy trząsł się ze strachu.

- Ja... ja muszę iść - wydusił. - Musicie tutaj zostać. Jesteście tu bezpieczni... obiecuję. Nikomu nie otwierajcie, nikomu... Ja... wrócę.

Odłożył klucze na biurko, wiedząc, że i tak nie zdołałby włożyć go do zamka i wybiegł z sali, bojąc się, że się spóźni.

Biegł mijając puste korytarze, jakby wszyscy wiedzieli, jakby wszyscy już czekali, by wykonać wyrok śmierci za zdradę. Było tak cicho, o wiele za cicho. Słyszał tylko dudnienie własnego serca i wyrzuty sumienia.

I... czyjeś kroki?

Odwrócił się, nadal biegnąc i zobaczył dobrze sobie znaną, płomienną burzę rudych włosów.

Nitreah biegła cały czas za nim, a w zaciśniętej, małej dłoni miała klucze do sali lekcyjnej.

- Wracaj natychmiast! - krzyknął, ale nie mógł się zatrzymać.

- Zamknęłam salę, żeby reszta była bezpieczna - odparła radośnie dziewczynka, zbiegając po schodach i równając się krokiem z generałem.

- Świetnie, ale musisz wrócić - nie ustąpił Hux. - To może być bardzo, bardzo niebezpieczne.

Dziewczynka wzruszyła tylko ramionami i wyprzedziła go, pędząc korytarzem jako pierwsza.

Wreszcie znaleźli Aminerię i Kylo, dosłownie w ostatniej chwili, gdy rycerz już przygotowywał się, by otworzyć drzwi.

- Stop, nie możecie! - krzyknęła Nitreah, zanim Hux zdąrzył nabrać powietrza w płuca.

- Co to za dziecko? - zapytał Kylo, patrząc na rudego ze skrajnym zdziwieniem.

- Nie... wchodzcie... tam... - powiedział generał, opierając dłonie na kolanach i robiąc głębokie wdechy.

- Rudy, nie chcę być niemiły - o ironio. - Ale plan zakładał uderzenie od wewnątrz. Wewnątrz sali reprezentacyjnej Snoke'a, rudy. Wewnątrz.

- Nie rozumiesz - Hux rozłożył ręce. - To pułapka. Cały Cień tam na was czeka. Widziałeś któregokolwiek z żołnierzy, gdy tu szedłeś? - Ren pokręcił głową, ale nadal nie opuścił wysoko uniesionego podbródka. - Właśnie.

- To znaczy, że musimy atakować - niemal weszła mu w słowo Amineria. - Nie mamy...

Przerwał jej cichy pisk i z nadgarstka Rena wyświetlił się hologram Snoke'a. Hux popchnął szybko Nitreah za ścianę, a sam padł na ziemię, by zniknąć z zasięgu kamery.

- Natychmiast macie się pojawić w sali zebrań - powiedział, sycząc wyraźniej, niż zazwyczaj. - Natychmiast.

- Na rozkaz, mistrzu - odparł Kylo, schylając pokornie głowę i hologram zgasł.

Wszyscy odetchnęli, ale ulga nie miała być długotrwała. Wiedzieli, że już za chwilę będą musieli walczyć. Że nie będzie lepszej okazji, że nie będzie już żadnej okazji.

Hux powoli wstał z zimnej posadzki i przywołał do siebie spojrzeniem Nitreah.

- Wracaj do klasy - powiedział z przekonaniem. - Tam będziesz bezpieczna.

Dziewczynka zamiast się odezwać, włożyła dłonie do szerokich kieszeni swoich wojskowych spodni i wyciągnęła z nich dwie garście granatowych, drobnych kostek.

- Wystarczą dwie, a osoba znajdująca się pomiędzy nie może się ruszyć - wyjaśniła, bardzo z siebie dumna. - Porażenie elektryczne trzeciego stopnia według Courscańskiej skali.

- Jak? - wykrzusił Ren. - Przecież przed przyjęciem do Akademii byliście sprawdzani!

- Powiedziałam im, że to cukierki - lekceważąco odparła Nitreah. - Szturmowcy są strasznie głupi.

Hux spojrzał na Aminerię i zobaczył w jej oczach śmiech i aprobatę. Poczuła na sobie jego wzrok i spojrzała na niego. Uśmiechnęła się. Zrobiło mu się ciepło.

- Chodźmy już - powiedział Ren, a na twarzy nadal miał wyraz zdumienia. Włożył rękę do kieszeni płaszcza.

Wyjął z niej zdezelowany miecz świetlny i włożył go w drżące dłonie generała.

- Nie zrób sobie tym krzywdy - powiedział tylko i odwrócił się, by otworzyć wielkie, masywne drzwi.

Hux miał ledwie kilka sekund, by przyjrzeć się swojej broni i odrazu ją rozpoznał.

Miecz świetlny, należący kiedyś do Aminerii.

Popatrzył na tył głowy Rena i powiedział głośno:

- Dziękuję, Kylo.

Nie mógł tego zobaczyć, ale wiedział, że rycerz uśmiecha się. Trochę ze zmieszania, trochę z radości.

Rozległ się głośny trzask i drzwi rozsunęły się, ukazując stojącą na środku podwyższenia, chudą sylwetkę Snoke'a i równy szereg żołnierzy w ciemnych zbrojach.

Hux zacisnął dłoń mocniej na mieczu i zaczął iść za Renem, widząc obok siebie czerwone włosy. Zdawał sobie sprawę z tego, że Nitreah ma prawdopodobnie więcej odwagi, niż on sam, jednak wiedział, że też od niego zależy ta misja.

Będąc nieświadomym swojej mocy, może okazać się destrukcyjny.

A to z kolei może okazać się bardzo użyteczne w tej walce.

- Generał Hux? - usłyszał nagle głos Wodza i przeszedł go dreszcz strachu. - Nie przypominam sobie, żebym zezwalał na pańskie przybycie.

Rudy nie odezwał się aż do momentu, gdy razem z Kylo i Aminerią stanęli prosto przed fotelem Snoke'a. Wtedy spojrzał w jego oczy i przypomniał sobie te już ponad dwadzieścia lat. Dwadzieścia pustych lat, wypełnionych nieuzasadnioną nienawiścią, sadyzmem i wypełnianiem ślepo rozkazów.

Przypomniał sobie, kim przez to wszystko stał się on sam i jaki jest Kylo. I że prawdopodobnie Amineria została sprowadzona tu siłą.

Nie mógł tego dłużej znosić.

- Nie potrzebuję do niczego twoich zezwoleń - powiedział i zielona klinga miecza wysunęła się z rękojeści.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro