Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Hux

Otworzył oczy, jak zwykle instynktownie budząc się o odpowiednie porze.

Wstał z twardego, niskiego łóżka, naciągając na siebie przez głowę czarną koszulkę na długi rękaw. Gdy sięgał po koszulę, spojrzał na siebie w lustrze.

Stanął i patrzył. Włosy miał rozrzucone na wszystkie strony i coś podpowiadało mu, żeby tego nie zmieniać. Wory pod oczami świadczyły o wczorajszym zbyt późnym zaśnięciu, ale oczy nadal miały blask, choć już przydymiony.

Gdzie moja staranność, uczciwość i dostosowywanie się do normy?

Hux naprawdę z trudem wierzył w to, jak się zmienił.

Założył na siebie grubą marynarkę i po chwili namysłu jedynie dłonią zaczesał włosy do tyłu. Zawiązał buty i schował komunikator do kieszeni.

Wyszedł, kierując się do sali konferencyjnej na spotkanie z Wodzem.

Po drodze spotkał Kylo Rena.

- Petardą się czesałeś? - powiedział rycerz zamiast przywitania.

Hux popatrzył na niego z mieszaniną zdziwienia i oburzenia, zupełnie nie wiedząc, co powinien odpowiedzieć.

W tym momencie poczuł dotyk czyjeś ręki na ramieniu. Odwrócił się i zobaczył Aminerię. Uśmiechnął się, ale po chwili zauważył, że dziewczyna się nie uśmiecha.

- Cześć, chłopaki - powiedziała i zaczęła iść między nimi.

- Coś się stało? - zapytał Hux.

- Jakby... W nocy obudziłam się. Miałam koszmar, a gdy wstałam poczułam takie... urwanie nici Mocy. Gdzieś w którymś momencie - spojrzała na Rena pytająco, oczekując odpowiedzi na niezadane pytanie.

- Śmierć - powiedział krótko, nie patrząc na nią. - Poczułaś, jak ktoś umiera.

- Tak, Meeliene mówiła to samo, ale przecież cały czas ktoś umiera. Nie odczuwamy każdego zgonu w galaktyce.

- Ktoś, z kim byłaś powiązana w Mocy - zaczął tłumaczyć Kylo, tym razem patrząc na dziewczynę. - Ktoś, kto jest, albo był ci bliski.

- Han... - szepnęła ledwo słyszalnie.

Kylo i Hux momentalnie na siebie spojrzeli, niemo próbując ustalić cokolwiek. Powiedzieć jej? Nie powiedzieć? Generał zaczął otwierać usta, ale Ren odezwał się pierwszy.

- Odczuwanie śmierci zazwyczaj wiąże się z rodziną - powiedział szybko, gestykulując. - Być może zginął ktoś z twojej rodziny, o czym nawet nie wiesz.

- Chyba wolałabym, żeby to była moja matka niż Han albo Ben - odparła dziewczyna ze smutnym uśmiechem i wstydem.

Hux odetchnął i spojrzał na Rena. Gdy ich spojrzenia się spotkały, rycerz bezgłośnie poruszył ustami.

"Jeszcze nie teraz"

Generał przewrócił oczami, po czym wpisał kod dostępu i drzwi do sali otworzyły się.

Całą trójkę aż zamurowało.

Na środku, na fotelu siedział Snoke, a dookoła niego stali szturmowcy, w szarych zbrojach, poplamionych krwią, porysowanych i z wieloma znakami niejednej walki.

Pierwszy poruszył się Kylo, a zaraz za nim Amineria i Hux. Generał przez chwilę, widząc dłoń Aminerii, miał ochotę ująć jej dłoń w swoją, w przypływie strachu płynącego od postaci.

Idiota.

Opamiętał się i ruszył do przodu.

Jednocześnie wszyscy trzej klęknęli.

- Wodzu - odezwał się Hux, pochylając głowę.

- Mistrzu - powiedzieli chórem Amineria i Kylo.

- Powitajcie nasz nowy, zabójczy legion - zasyczał Snoke, wskazując na żołnierzy. - Cień Vadera.

Huxa przeszedł dreszcz.

To nie legenda, to czysta prawda.

Spojrzał na Aminerię, a ona na niego. W jej oczach oprócz strachu widać było fascynację.

- Dzisiaj w nocy legion częściowo zawiódł - kontynuował Snoke. - Nie zdobył generatorów mocy produkowanych dla Ruchu Oporu. Jednakże - Wódz ruszył dłonią i dwóch żołnierzy wyszło za drzwi. - Zdobyli coś innego.

W tym momencie do sali wrócili żołnierze, prowadząc przed sobą dwóch, dość żałośnie wyglądających mężczyzn.

- Komandor Poe Dameron i kapitan Keiter Lortles - przestawił ich Snoke.

Oboje byli zakrwawieni, owinięci miejscami w brudne już bandaże. Jeden z nich utykał, drugi nieustannie trzymał się za brzuch. Jednak ich wzrok wyrażał siłę. Mogli umrzeć, ale nie mogli się poddać.

- Wyjawią nam informacje o obecnycm położeniu bazy Ruchu Oporu, o wszystkich ich zwolennikach i możliwe najwięcej danych technicznych - wyjaśnił Snoke, a Dameron na te słowa prychnął śmiechem. - A także co planuje Skywalker. Kylo, zajmiesz się kapitanem, Amineria komandorem Dameronem. W tym czasie pan, generale Hux, zacznie pierwszy wykład z naszymi uczniami.

Serio?

Kiedy oni będą przesłuchiwać więźniów ja mam iść do jakichś dzieciaków wpajać im swoją ideologię.

Hux zdusił westchnięcie.

- Jak sobie życzysz, mistrzu - powiedział i wstał.

Po chwili cała trójka stała już za drzwiami.

- Nienawidzę być niewrażliwym na Moc - powiedział, gdy oddalali się od sali.

- Bo?

- Idziecie przesłuchiwać ważnych więźniów w ważnych sprawach, a ja? Ja będę próbował czegoś uczyć grupę sierot. Żałosne.

- Wpadnij do nas na przesłuchania jak skończysz - powiedział niespodziewanie Ren. - Cele są we wschodnim skrzydle, przyjdź jak skończysz - dodał i odszedł.

- Też masz wrażenie, że ktoś go podmienił? - zapytał Hux, gdy Kylo się oddalił.

- Może wreszcie coś zrozumiał - odparła Amineria, patrząc za rycerzem, a jej uśmiech ani trochę nie spodobał się generałowi. - Mam nadzieję, że przestanie tak kurczowo trzymać się zasad.

- No, obyś się nie rozczarowała - odparł gorzko, ale dziewczyna nie zwróciła na to uwagi.

- Lecę na to przesłuchanie - powiedziała i spojrzała na generała przepraszajaco. - Lepiej wyglądasz, jak ich nie układasz - dodała i dotknęła jego włosów, po czym odbiegła.

Hux został sam, na środku ciemnego, zimnego korytarza.

Przeszedł szybko do windy i skierował się w stronę sali lekcyjnych.

***

Wyszedł, zamknąwszy za sobą drzwi na klucz.

Pierwsza lekcja nie była taka zła. Dzieciaki siedziały cicho, pewnie przerażone. Jedyne, co generała pocieszało to to, że Meeliene i kilka innych istot jej podobnych dbały o uczniów i starały się nie straszyć ich jeszcze bardziej.

- Generale? - usłyszał nagle cienki, dziecięcy głos. Odwrócił się i zobaczył drobną, chudą dziewczynkę, która musiała mieć najwyżej dwanaście lat. Miała zielone, bystre oczy i takie same jak Hux, rude włosy, tylko o bardziej ognistym odcieniu.

- Tak?

- Ale dlaczego kanclerz Palpatine chciał zniszczyć republikę? Była przecież dobra - powiedziała dziewczynka i utkwiła wzrok w twarzy Huxa, oczekując odpowiedzi.

- Widzisz... - zaczął Hux, ale nie wiedział, co odpowiedzieć. Chciał odesłać ją do Meeliene, ale widząc z jaką nadzieją patrzy, nie mógł. - Wtedy ludzie w galaktyce nie potrafili się dogadać. Dochodziło do zgrzytów i kłótni. Myśląc, że robią dobrze, szkodzili sobie. I tylko kanclerz mógł to naprawić. Mógł pokierować galaktyką w dobrą stronę.

- Teraz wódz Snoke robi to samo?

- Tak, taką mam nadzieję.

- Pan w to nie wierzy - powiedziała dziewczynka, przekrzywiając głowę.

- Wierzę - odparł Hux z całą stanowczością.

- Nie wierzy pan - upierała się i chwyciła generała za rękaw. - Ale pan nie musi wierzyć w wodza - wyszeptała, jakby zdradzała mu największą tajemnicę. - Tylko w to, że pan robi dobrze - dodała, po czym uśmiechnęła się. - Do zobaczenia jutro, generale i dziękuję - powiedziała.

- Do zobaczenia... jak właściwie masz na imię?

- Nitreah - powiedziała dziewczynka i odeszła.

Hux jeszcze przez chwilę stał w miejscu, zastanawiając się, jakim cudem ostatecznie to dziecko pouczało jego, a nie na odwrót.

I czy wierzy, że on sam robi dobrze.

Po kilku minutach ocknął się i spojrzał na zegarek.

Jeszcze zdążę na przesłuchania.

Ruszył w stronę cel.

Gdy dotarł na miejsce, skierował się najpierw do celi, w której przetrzymywano Damerona.

Wszedł cicho, bezgłośnie, by nie rozproszyć Aminerii.

Stanął przy drzwiach, a dziewczyna uśmiechnęła się do niego i wróciła do zadawania pytań.

- Gdzie teraz znajduje się Skywalker? - zapytała, chodząc wokół komandora, przeczepionego w nadgarstkach i kolanach metalowymi obręczami do odwocinego do pionu łóżka.

- Dokładnie tam, gdzie powinien - odparł Dameron, nadal nie tracąc ironii w głosie.

- Dobrze wiesz, że jak nic nie powiesz to sama sobie wszystko wezmę - wycedziła dziewczyna przez zęby patrząc mu prosto w oczy.

- Zapraszam - odparł zimno Dameron.

Amineria jednak nic nie zrobiła, jakby nie była przekonana, co do słuszności grzebania w czyimś umyśle.

Jednak po kilku kolejnych nieskutecznych próbach wreszcie stanęła na przeciw komandora i zamknęła oczy.

Jedyne, co mógł zaobserwować Hux, to to, jak szczęka Damerona zaciska się bólu, tak samo jak powieki. Jego oddech przyspieszył, a z gardła wydarł się krzyk.

Nie trwało to długo.

Amineria po zaledwie kilkunastu sekundach odskoczyła do tyłu, z oczami pełnymi łez, łapiąc dłonią za klatkę piersiową.

Spojrzała Huxowi prosto w oczy.

Zrozumiał.

Strach.

- Wiedziałeś? - zapytała, a głos jej się łamał.

- Ja... - zaczął generał, ale słowa nie przychodziły.

Strach.

- Wiedziałeś? - dziewczyna podeszła bliżej, a żal zamienił się w złość.

- Ale o czym? - odważył zadać pytanie Hux.

- Że Kylo zabił Hana - powiedziała, a łza stoczyła się po jej policzku. - Wiedziałeś?

Hux poczuł, jak runie kolejna z jego ścian.

Strach.

Ta niestabilna i cienka, na której tak bardzo mu zależało.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro