Amineria
Jednocześnie z Kylo doskoczyli do leżącego na ziemi Huxa.
- Zemdlał - powiedziała, dotykając jego twarzy.
- To niemożliwe - wymamrotał Kylo, wystając. - Niemożliwe.
Drzwi nagle otworzyły się i stanęła w nich Meeliene ze szklanką wody w dłoni.
- Jeszcze bardzo dużo nie wiesz, Kylo Renie - powiedziała ze swoim ciepłym uśmiechem, po czym klęknęła przy generale i odstawiła szklankę na podłogę.
Położyła dłoń na jego czole i zamknęła oczy, gdy Amineria i Ren z konsternacją się jej przyglądali.
Dziewczynę nagle opuściła cała wściekłość i żal do rycerza, za to co zrobił. Nie była już zła, a jedynie... smutna.
I przerażona, że coś poważnego stało się Huxowi przez nią.
Ten jednak otworzył oczy, po czym podniósł się na łokciach, rozglądając się. Wzrok miał mętny i nadal całym jego ciałem wstrząsał dreszcz.
- Hux? - powiedziała Amineria i dotknęła jego ramienia. Jednocześnie rękę wyciągnął także Kylo i ich dłonie się zetknęły. Chłopak jednak cofnął rękę natychmiastowo, jakby się oparzył.
Nienawidzi mnie.
Niemal namacalnie to czuła.
Hux tymczasem do końca oprzytomniał i odchylił głowę do tyłu, zaciskając powieki.
- Chyba nigdy mnie tak głowa nie bolała - powiedział, przez zaciśnięte zęby.
- Masz świadomość, co zrobiłeś? - odezwał się Kylo.
- Nie - odparł Hux i usiadł, widocznie z wielkim bólem. - Właśnie o to chodzi, że nie mam pojęcia, co się wydarzyło.
Amineria spojrzała na Meeliene i na Rena. Oboje mieli na twarzach wyraz zagubienia. Kylo zagryzł wargę i odwzajemnił spojrzenie dziewczyny. Wreszcie się odezwał.
- Zdaje się, rudy - powiedział. - Że użyłeś... - głęboki wdech. - Mocy.
Hux popatrzył na niego, po czym się roześmiał, co było widokiem co najmniej nieprawdopodobnym. Śmiał się, mimo iż gorzko, to szczerze. Jednak wreszcie zrozumiał, że nikt inny się nie śmieje. Spojrzał na Kylo.
- Zwariowałeś - powiedział, a w jego głosie pojawiła się nuta starego zagubienia i strachu przed Mocą, którą dysponowali rycerze i którą mogli mu zaszkodzić. - Przecież dawno już zostało sprawdzone kilka razy, że jestem tak bardzo niewrażliwy jak tylko się da.
- Widocznie nie - powiedziała Amineria i poprawiła Huxowi kosmyk włosów, który wymknął się mu na czoło. Spojrzał na nią, zdzwiony.
Jest taki nieprzyzwyczajony do nawet odrobiny czułości.
Wszyscy są.
O Mocy, jak im współczuję.
W pokoju zapanowała cisza, a Aminerii niemal kręciło się w głowie od natłoku emocji, przebiegających od człowieka do człowieka, atmosfera była aż gęsta, od zagubienia Huxa, przez troskę Meeliene i bezsilność Rena, do strachu kapitana Lortlesa i złości i smutku jej samej.
- Chodźmy, zanim szturmowcy po niego przyjdą - powiedziała Meeliene i wstała, podając Huxowi rękę.
- Czemu by mieli? - zapytała Amineria, również podnosząc się na nogi.
- Snoke zwariuje jak się dowie, że jego najwyższy generał jest wrażliwy na Moc - odparł Kylo, wyprowadzając Keitera do innej sali. - Zdajesz sobie sprawę, jakie to niebezpieczeństwo?
- Ale czemu? - pytała dziewczyna dalej, otwierając drzwi przed Meeliene i Huxem.
- Snoke pozwala tylko na szkolenie osób, które mu odpowiadają - wyjaśnił Kylo, zamykając na kod celę Keitera. - Dzieciaki, które są w Akademii to też tylko te wybrane, te, które będą posłuszne Porządkowi. - Rudy ma pozycję którą ma, głównie dlatego, że jeszcze do niedawna był niewrażliwy. Myślisz, że czemu wszyscy dowódcy wojskowi są niewrażliwii? Czy szturmowcy? Nimi jest łatwiej kierować.
- Czekaj, Ren - przerwał mu Hux, nadal opierając się jedną ręką o ramię Meeliene. - Jestem teraz niewygodny, gdy okazało się, że... no umiem robić te... rzeczy.
- Używać Mocy, tak - przytaknął Ren, otwierając windę i wchodząc do niej jako pierwszy.
- Snoke będzie chciał się mnie pozbyć - powiedział rudy i spojrzał na rycerza. Pierwszy raz Amineria nie dostrzegła w jego wzroku złości ani zawiści, a jedynie nadzieję. Nadzieję i ufność, że Kylo będzie umiał mu pomóc.
Że będzie chciał mu pomóc.
- Musisz uciekać - powiedzia cicho Ren po chwili milczenia. - Sprawdzimy, jak bardzo jesteś świadomy tego, co robisz, czy będziesz umiał to powtórzyć... zrobimy rozeznanie, jak bardzo jesteś niewygodny i jeśli będzie trzeba, uciekniesz.
W windzie zapadła cisza.
- Nie mogę tego zrobić - powiedział wreszcie Hux, opierając się o ścianę. - Równie dobrze mogę pójść do dowództwa i powiedzieć, że popieram politykę Ruchu Oporu. Bunt nie leży w założeniach Porządku.
- Nie buntujesz się przeciwko idei, ratujesz życie - powiedziała Amineria, podnosząc głos.
- A co, jeśli jestem w stanie oddać życie za ideę? Mówcie co chcecie, ale ja naprawdę w to wszystko wierzę. W to, co robimy i jak, ja naprawdę chcę pokoju i wiem, że jedyną drogą do niego jest pozbycie się przeciwników. - powiedział Hux, a w jego oczach, poraz pierwszy od bardzo dawna, zabłyszczały łzy.
- Nie - powiedziała Amineria. - Ja też w to wierzę, ale nie możemy tak po prostu dawać się zabijać.
- Ona ma rację, rudy - powiedział Ren. - Dając ci umrzeć, zrobimy tylko to, czego chce Snoke. Tak, zgadzamy się z jego ideologią, ale nie z nim. Nie chcemy, by mieszali nam w życiach, sterowali relacjami. Na litość Mocy, nienawidzilismy się przez te wszystkie lata, tylko dlatego, bo on tego chciał!
- Konflikt interesów - odważyła się wtrącić Amineria.
- Och, to był tylko dodatek - Kylo machnął ręką.
- Chcesz urządzać bunt? - powiedział Hux przez nerwowy śmiech.
- Nie po to uciekałem od jednego buntu, by tworzyć drugi - powiedział Kylo, patrząc w dół, rozdarty, nie wiedząc, jaką decyzję powinien podjąć.
Amineria spojrzała na niego i miała ochotę go przeprosić za wszystko, za krzyki, za atak.
On ucieka.
Całe życie ucieka.
Jednak z drugiej strony wciąż nie umiała mu wybaczyć, nadal była wściekła.
- Winda już się zatrzymała - powiedziała Meeliene i wcisnęła przycisk otwierający drzwi. Wskazała na nie dłonią i wszyscy wyszli, zakłopotani. - Zapraszam do siebie - dodała z uśmiechem. - W pokojach służby nikt nic nie sprawdza.
Wszyscy ruszyli za nią, Hux już całkowicie o własnych siłach, choć nadal trzymając się za głowę.
Gdy dotarli na miejsce, pierwsza odezwała się Amineria.
- To co robimy? - powiedziała i spojrzała po kolei na wszystkich.
- Nie możemy uciec - powiedział Hux. - Wiem, wiem - dodał, widząc jak Kylo otwiera usta. - Ale pomyśl o dzieciakach z nowej Akademii, Snoke zniszczy je tak samo. I wyszkoli. Ma teraz cień i dwóch jeńców. Poradzi sobie bez nas, ucieczka nic nie zmieni.
- Rudy, czy ty właśnie sugerujesz... - odezwał się Ren, a koniec zdania utkwil mu w gardle.
- Tak - powiedział Hux krótko. - Trzeba go obalić.
Amineria głośno wypuściła powietrze z płuc, nie wiedząc co bardziej podziwia: odwagę czy też głupotę Huxa.
- Słuchaj, twoje użycie Mocy wynikło ze strachu, że się pozabijamy, a to nie znaczy, że jesteś zdolny do regularnej walki - zaczęła, próbując wyjaśnić, że to nie jest takie proste.
- Ale bałem się, tak?! - Hux wstał z kanapy. - Bałem się, że się pozabijacie, że znowu zostanę sam. Nie czułem tego nigdy, zawsze tylko chodziłem między pomieszczeniami, raporty, rozkazy, plany, ustalenia. Jakimś cudem udało nam się złamać schemat, w który włożył nas Snoke. Nie chcę zdradzać Porządku. Chcę tylko obalić złą władzę - dokończył i popatrzył na Aminerię.
Nie wiedziała, co ma powiedzieć. Rozumiała go doskonale, ale czy mieli siłę?
Czy daliby radę?
- Dalibyśmy radę - odezwała się Meeliene. - Ale czy chcemy?
- Tak - powiedział Hux pierwszy.
- Tak - dodała Amineria zaraz po nim, czując, jak żołądek skręca jej się w supeł.
Czyli jednak?
Bunt?
- Tak - usłyszała nagle niski głos Rena, czego się właściwie nie spodziewała.
Ale na co liczyła.
- Potrzebujemy planu - powiedziała Meeliene i z szuflady wyciągnęła kilka kawałków papieru, ołówki i sprzęt elektroniczny.
Czekała ich długa, ciężka noc, przerywana krokami szturmowców na korytarzach, dzwonieniem hologramów.
Wiedzieli, że kiedyś zadzwoni Snoke.
Mieli mało czasu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro