Amineria
Stali tak, jeden obok drugiego, z głupimi, jakby przestraszonymi minami. Amineria zdziwiła się, widząc Huxa i Kylo razem, z indentycznymi wyrazami twarzy. Było to tak zabawne, że kącik jej ust prawie powędrował w górę.
- Trzeba poczekać, aż Snoke przyleci - powiedział Kylo i Aminerii odechciało się śmiać. Znów słyszała ten poważny, służbowy ton. - Wtedy będzie można zaczynać lekcje.
- Racja - przytaknęła dziewczyna, opierając rękę o biodro. Nie wiedziała, co powinna powiedzieć. Chciała zaproponować spotkanie w którejś z pustych jeszcze komnat, albo opracowanie jakiejś strategii. Jednak teraz widziała, że ta mgła ciemności i gniewu znowu przesłoniła cienką nić sympatii, która zaczynała się tworzyć między nią, a Kylo Renem. - Dostałam rozkazy, jak gadałam z dzieciakami. Najwyższy Wódz zapowiada się na jutrzejszy świt. Razem ze swoją gwardią.
Odwróciła się i wyszła.
Sama tak naprawdę nie wiedziała, co ją aż tak odepchnęło. Miała dziwne wrażenie wrogości pomieszanej ze strachem ze strony Kylo Rena.
Zacisnęła pięści.
Nie będę się narzucała.
Wyjęła z kieszeni hologram wielkości dłoni. Odtworzyła plany budynku i znalazła przeznaczony dla niej pokój. Ostatnie piętro, tak, by mogła widzieć całą mroczną okolicę.
Uśmiechnęła się, wsiadając do windy.
Tego mi było potrzeba.
Gdy dotarła do wyznaczonego pomieszczenia i otworzyła drzwi, stanęła bez ruchu.
To nie pokój, to apartament.
Na środku obszernego przedsionka stała Meeliene i z pobłażliwym uśmiechem patrzyła na szczere zaskoczenie dziewczyny.
W Aminerii obudziła się jasna iskierka.
- Mieszkamy razem? - zapytała ze szczerą nadzieją i szerokim uśmiechem. Nie. Żadnej nadziei i uśmiechu. Westchnęła. Znowu świ...
- Światło - powiedziała nagle Meeliene, a Amineria aż drgnęła. - W twoim apartamencie jest zdecydowanie za mało światła. Przypuszczam, że Wódz przydzielając kwatery postarał się, byś miała ciemno. Jednak mi ciemność przeszkasza. Mieszkam po drugiej stronie budynku.
- Och - westchnęła dziewczyna. Przeszła do obszernego pokoju z kanapą i fotelami, później do niewielkiej salki medytacyjnej i dalej, do trochę większej sali treningowej. Wróciła do pierwszego pomieszczenia i skręciła do sypialni. Spore łóżko, kilka półek, mała umywalka. Cały apartament był utrzymany w szarościach i czerni, za faktycznie małym dostępem światła.
- Amineria - usłyszała nagle melodyjny głos Meeliene za swoimi plecami, gdy dotykała bordowej pościeli. - Na początku nie możesz oczekiwać od nich zbyt wiele.
- Słucham? - zapytała dziewczyna, udając zbitą z tropu. Tak naprawdę wiedziała, o kogo chodzi.
- Oni są pełni złości i nienawiści, tego zostali nauczeni naprawdę dobrze. Nie - ucięła Meeliene, zobaczywszy jak Amineria otwiera usta, by zaprotestować. - Twoja nienawiść jest równie świeża co miłe wspomniena. To daje cudowną równowagę, dzięki której możesz zabijać, ale nadal potrafisz się śmiać. A w nich... W nich jest zbyt wiele bólu, Aminerio. Nie wyeliminujesz tego odrazu.
- Nie zależy mi na tym - odparła gniewnie, ale sama poczuła, jak drga jej dolna warga. Kłamstwo.
- Powinno - powiedziała kobieta, a jej niebieskawy blask jakby chwilowo się nasilił.
Nagle rozległo się delikatne, nieśmiałe pukanie do drzwi.
Kogo niesie...?
Tego, co pomyślała sobie zaraz później, powstydziła się sama przed sobą.
Otworzyła drzwi i zobaczyła rude włosy, krzywy uśmiech i rozpięty ostatni guzik od czarnej koszuli.
- Hux - powiedziała i odniosła wrażenie, jakby mudur go strasznie uwierał. - Wejdź - powiedziała i odsunęła się na bok.
Generał wszedł, sztywno i ze wstydem.
- Pomyślałem, że ten czas możemy spędzić razem - odezwał się, nadal służbowym tonem. - Pytałem też Rena, ale nie chciał. - powiedział, jakby czuł, że powinien to wyjaśnić.
- To nic - odpowiedziała Amineria, jednak w jej oczach zabłysła iskierka gniewu. - On i tak zbyt wiele nie mówi.
- Racja - odparł Hux, siadając na szarej, pluszowej kanapie. - Wiesz coś więcej o tym, kto dokładnie jutro do nas dołączy?
- A pan nie odebrał rozkazów, generale? - zagadnęła Meeliene, wchodząc do pokoju z trzeba szklankami napoju. Skąd? Przecież nigdzie tutaj nie było niczego do picia.
- Szczerze mówiąc, zostawiłem komunikator na pokładzie wahadłowca - odparł Hux, niemal ze wstydem. - A hangar jest już zamknięty.
- A pan nie ma dostępu do wszystkich pomieszczeń?
- Mam... - Hux nagle zamknął oczy i westchnął. Przełknął ślinę i wziął łyk napoju. Przeciągnął dłonią po włosach. Coś w nim powoli zaczyna się kruszyć, jakaś ściana niedługo runie. - Meeliene, możemy być na ty? Pomagasz mi od kiedy pamiętam i naprawdę dziwnie się czuję, słysząc to "pan" od ciebie.
- Jasne - zaśmiała się kobieta.
- Dzięki - Hux wyraźnie odetchnął. - Tak, mam te klucze od każdego pomieszczenia, ale nie chce mi się iść do hangaru. Zwyczajnie. Nie rozumiem tego, ale tak... nie mam ochoty iść i słuchać rozkazów, których i tak się spodziewam.
- Gwardia jutro przylatuje razem z Wodzem - odezwała się Amineria.
- Czerwona gwardia? - zapytał Hux, a dziewczyna pokręciła głową. - Czyli?
- Nazwał to cieniem Vadera - odparła Amineria, a w pokoju zapadła cisza. Każdy coś słyszał o tajemniczym legionie, ale nikt nigdy go nie widział.
Cień.
- Tylko nie mówcie o tym Renowi, bo zwariuje - powiedział Hux. Czy to był... żart? On tak potrafi?
Amineria parsknęła śmiechem.
- Ale to niemożliwe, mimo wszystko - kontynuował generał. - Cień zginął przecież na Gwieździe Śmierci i nigdy więcej się nie odrodził.
- Nie zginął - odezwała się Meeliene. - Cień nie może zginąć.
- Dobra, to już brzmi groźnie - powiedziała z pozoru lekko, Amineria.
- Nie są nieśmiertelni - sprostował szybko Hux. - Ale to cholernie trudne do zabicia bestie.
- Mówi się, że płaczą czarnymi łzami.
- Bzdura - general prychnął lekceważąco - one nigdy nie płaczą.
- To w ogóle ludzie? - zapytała Amineria, czując cały czas dreszcz emocji. Czyste, materialne, krwiożercze zło.
- Nie wiadomo - Hux wzruszył ramionami.
- Oczywiście, że to ludzie - Meeliene przewróciła oczami. - W dekrecie Imperatora było zapisane, że oddziały przyboczne dowództwa muszą być rasy ludzkiej.
- Przecież to Porządek, a nie Imperium - odezwała się Amineria.
- Snoke ma tak samo obsesję na punkcie Sidiousa, jak Kylo na punkcie Vadera - westchnął Hux i wziął łyk napoju. - Ale żołnierze z cienia to hybrydy.
- Czego?
Wzruszenie ramionami.
- Żołnierze z cienia to ludzie - powiedziała dobitnie Meeliene. - Ludzie, ale zmodyfikowani w sposób, którego dotychczas specjaliści nie rozwikłali.
- Ciemna strona... - Amineria głośno wciągnęła powietrze do płuc. Potęga Mocy, tej mrocznej, była ogromna, zdumiewająca. Określana powszechnie w galaktyce jako ta zła i niszcząca, miała większe możliwości niż ta ponoć jasna i czysta.
- Niewiadomo, czy to Sidious, czy Vader ich stworzyli - mówiła dalej kobieta. - Czy może ktoś jeszcze inny. Potrzeba było ogromnej wiedzy i Mocy, by stworzyć taką potęgę.
- Czemu nigdy ich nie użyto przeciw Rebelii?
- Bo to nie jest broń na garść buntowników z blasterami i księżniczką na czele. To broń na coś innego. To narzędzie w dążeniu do celu. Do czegoś większego.
Ja miałam być narzędziem.
Czy to znaczy, że to wszystko to cykl kolejnych rzeczy, ludzi, czynności, prowadzących do...
Do czego?
- Coś się zbliża - powiedział Hux. - Konflikt. Duży, ale wyrównany. Z ogromną nagrodą na końcu.
- Skąd ta pewność? - zapytała Amineria, czując w jego głosie zaskakujące przekonanie.
- Miałem o tym sny.
Prawa brew dziewczyny automatycznie wystrzeliła w górę. Sny? O wielkim konflikcie? U szeregowego generała?
Ciekawe.
- Czy byłoby problemem - zaczął Hux, sięgając pod marynarkę. Wyjął niewielkie, metalowe pudełko. - Jakbym zapalił? - wyjął jednego skręta z liści ahrat.
Amineria szeroko otworzyła oczy. Spojrzała na lakierowane buty, wyprasowane spodnie, czystą koszulę i nienagannie ułożone włosy. Zawsze odpowiednie słowa i ton, brak uśmiechu i zimny wzrok.
Ten kontrast.
- Śmiało - odparła, gdy pierwszy szok minął. Sama kiedyś paliła, kilku jej kolegów z Akademii Skywalkera także, choć tamten tego nie pochwalał.
Ale, na potęgę Mocy, już Luke z papierosem w ustach byłby bardziej prawdopodobny niż ten służbista!
Zerknęła na Meeliene. Ta siedziała i uśmiechała się ze spokojnym zadowoleniem.
Hux zaciągnął się i wypuścił z ust szary, gęsty dym, o zapachu, który większości przeszkadzał, ale Amineria z jakiegoś powodu zawsze go lubiła.
Popatrzyła na generała.
Pierwsza ściana runęła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro