Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Amineria

Stali tak, jeden obok drugiego, z głupimi, jakby przestraszonymi minami. Amineria zdziwiła się, widząc Huxa i Kylo razem, z indentycznymi wyrazami twarzy. Było to tak zabawne, że kącik jej ust prawie powędrował w górę.

- Trzeba poczekać, aż Snoke przyleci - powiedział Kylo i Aminerii odechciało się śmiać. Znów słyszała ten poważny, służbowy ton. - Wtedy będzie można zaczynać lekcje.

- Racja - przytaknęła dziewczyna, opierając rękę o biodro. Nie wiedziała, co powinna powiedzieć. Chciała zaproponować spotkanie w którejś z pustych jeszcze komnat, albo opracowanie jakiejś strategii. Jednak teraz widziała, że ta mgła ciemności i gniewu znowu przesłoniła cienką nić sympatii, która zaczynała się tworzyć między nią, a Kylo Renem. - Dostałam rozkazy, jak gadałam z dzieciakami. Najwyższy Wódz zapowiada się na jutrzejszy świt. Razem ze swoją gwardią.

Odwróciła się i wyszła.

Sama tak naprawdę nie wiedziała, co ją aż tak odepchnęło. Miała dziwne wrażenie wrogości pomieszanej ze strachem ze strony Kylo Rena.

Zacisnęła pięści.

Nie będę się narzucała.

Wyjęła z kieszeni hologram wielkości dłoni. Odtworzyła plany budynku i znalazła przeznaczony dla niej pokój. Ostatnie piętro, tak, by mogła widzieć całą mroczną okolicę.

Uśmiechnęła się, wsiadając do windy.

Tego mi było potrzeba.

Gdy dotarła do wyznaczonego pomieszczenia i otworzyła drzwi, stanęła bez ruchu.

To nie pokój, to apartament.

Na środku obszernego przedsionka stała Meeliene i z pobłażliwym uśmiechem patrzyła na szczere zaskoczenie dziewczyny.

W Aminerii obudziła się jasna iskierka.

- Mieszkamy razem? - zapytała ze szczerą nadzieją i szerokim uśmiechem. Nie. Żadnej nadziei i uśmiechu. Westchnęła. Znowu świ...

- Światło - powiedziała nagle Meeliene, a Amineria aż drgnęła. - W twoim apartamencie jest zdecydowanie za mało światła. Przypuszczam, że Wódz przydzielając kwatery postarał się, byś miała ciemno. Jednak mi ciemność przeszkasza. Mieszkam po drugiej stronie budynku.

- Och - westchnęła dziewczyna. Przeszła do obszernego pokoju z kanapą i fotelami, później do niewielkiej salki medytacyjnej i dalej, do trochę większej sali treningowej. Wróciła do pierwszego pomieszczenia i skręciła do sypialni. Spore łóżko, kilka półek, mała umywalka. Cały apartament był utrzymany w szarościach i czerni, za faktycznie małym dostępem światła.

- Amineria - usłyszała nagle melodyjny głos Meeliene za swoimi plecami, gdy dotykała bordowej pościeli. - Na początku nie możesz oczekiwać od nich zbyt wiele.

- Słucham? - zapytała dziewczyna, udając zbitą z tropu. Tak naprawdę wiedziała, o kogo chodzi.

- Oni są pełni złości i nienawiści, tego zostali nauczeni naprawdę dobrze. Nie - ucięła Meeliene, zobaczywszy jak Amineria otwiera usta, by zaprotestować. - Twoja nienawiść jest równie świeża co miłe wspomniena. To daje cudowną równowagę, dzięki której możesz zabijać, ale nadal potrafisz się śmiać. A w nich... W nich jest zbyt wiele bólu, Aminerio. Nie wyeliminujesz tego odrazu.

- Nie zależy mi na tym - odparła gniewnie, ale sama poczuła, jak drga jej dolna warga. Kłamstwo.

- Powinno - powiedziała kobieta, a jej niebieskawy blask jakby chwilowo się nasilił.

Nagle rozległo się delikatne, nieśmiałe pukanie do drzwi.

Kogo niesie...?

Tego, co pomyślała sobie zaraz później, powstydziła się sama przed sobą.

Otworzyła drzwi i zobaczyła rude włosy, krzywy uśmiech i rozpięty ostatni guzik od czarnej koszuli.

- Hux - powiedziała i odniosła wrażenie, jakby mudur go strasznie uwierał. - Wejdź - powiedziała i odsunęła się na bok.

Generał wszedł, sztywno i ze wstydem.

- Pomyślałem, że ten czas możemy spędzić razem - odezwał się, nadal służbowym tonem. - Pytałem też Rena, ale nie chciał. - powiedział, jakby czuł, że powinien to wyjaśnić.

- To nic - odpowiedziała Amineria, jednak w jej oczach zabłysła iskierka gniewu. - On i tak zbyt wiele nie mówi.

- Racja - odparł Hux, siadając na szarej, pluszowej kanapie. - Wiesz coś więcej o tym, kto dokładnie jutro do nas dołączy?

- A pan nie odebrał rozkazów, generale? - zagadnęła Meeliene, wchodząc do pokoju z trzeba szklankami napoju. Skąd? Przecież nigdzie tutaj nie było niczego do picia.

- Szczerze mówiąc, zostawiłem komunikator na pokładzie wahadłowca - odparł Hux, niemal ze wstydem. - A hangar jest już zamknięty.

- A pan nie ma dostępu do wszystkich pomieszczeń?

- Mam... - Hux nagle zamknął oczy i westchnął. Przełknął ślinę i wziął łyk napoju. Przeciągnął dłonią po włosach. Coś w nim powoli zaczyna się kruszyć, jakaś ściana niedługo runie. - Meeliene, możemy być na ty? Pomagasz mi od kiedy pamiętam i naprawdę dziwnie się czuję, słysząc to "pan" od ciebie.

- Jasne - zaśmiała się kobieta.

- Dzięki - Hux wyraźnie odetchnął. - Tak, mam te klucze od każdego pomieszczenia, ale nie chce mi się iść do hangaru. Zwyczajnie. Nie rozumiem tego, ale tak... nie mam ochoty iść i słuchać rozkazów, których i tak się spodziewam.

- Gwardia jutro przylatuje razem z Wodzem - odezwała się Amineria.

- Czerwona gwardia? - zapytał Hux, a dziewczyna pokręciła głową. - Czyli?

- Nazwał to cieniem Vadera - odparła Amineria, a w pokoju zapadła cisza. Każdy coś słyszał o tajemniczym legionie, ale nikt nigdy go nie widział.

Cień.

- Tylko nie mówcie o tym Renowi, bo zwariuje - powiedział Hux. Czy to był... żart? On tak potrafi?

Amineria parsknęła śmiechem.

- Ale to niemożliwe, mimo wszystko - kontynuował generał. - Cień zginął przecież na Gwieździe Śmierci i nigdy więcej się nie odrodził.

- Nie zginął - odezwała się Meeliene. - Cień nie może zginąć.

- Dobra, to już brzmi groźnie - powiedziała z pozoru lekko, Amineria.

- Nie są nieśmiertelni - sprostował szybko Hux. - Ale to cholernie trudne do zabicia bestie.

- Mówi się, że płaczą czarnymi łzami.

- Bzdura - general prychnął lekceważąco - one nigdy nie płaczą.

- To w ogóle ludzie? - zapytała Amineria, czując cały czas dreszcz emocji. Czyste, materialne, krwiożercze zło.

- Nie wiadomo - Hux wzruszył ramionami.

- Oczywiście, że to ludzie - Meeliene przewróciła oczami. - W dekrecie Imperatora było zapisane, że oddziały przyboczne dowództwa muszą być rasy ludzkiej.

- Przecież to Porządek, a nie Imperium - odezwała się Amineria.

- Snoke ma tak samo obsesję na punkcie Sidiousa, jak Kylo na punkcie Vadera - westchnął Hux i wziął łyk napoju. - Ale żołnierze z cienia to hybrydy.

- Czego?

Wzruszenie ramionami.

- Żołnierze z cienia to ludzie - powiedziała dobitnie Meeliene. - Ludzie, ale zmodyfikowani w sposób, którego dotychczas specjaliści nie rozwikłali.

- Ciemna strona... - Amineria głośno wciągnęła powietrze do płuc. Potęga Mocy, tej mrocznej, była ogromna, zdumiewająca. Określana powszechnie w galaktyce jako ta zła i niszcząca, miała większe możliwości niż ta ponoć jasna i czysta.

- Niewiadomo, czy to Sidious, czy Vader ich stworzyli - mówiła dalej kobieta. - Czy może ktoś jeszcze inny. Potrzeba było ogromnej wiedzy i Mocy, by stworzyć taką potęgę.

- Czemu nigdy ich nie użyto przeciw Rebelii?

- Bo to nie jest broń na garść buntowników z blasterami i księżniczką na czele. To broń na coś innego. To narzędzie w dążeniu do celu. Do czegoś większego.

Ja miałam być narzędziem.

Czy to znaczy, że to wszystko to cykl kolejnych rzeczy, ludzi, czynności, prowadzących do...

Do czego?

- Coś się zbliża - powiedział Hux. - Konflikt. Duży, ale wyrównany. Z ogromną nagrodą na końcu.

- Skąd ta pewność? - zapytała Amineria, czując w jego głosie zaskakujące przekonanie.

- Miałem o tym sny.

Prawa brew dziewczyny automatycznie wystrzeliła w górę. Sny? O wielkim konflikcie? U szeregowego generała?

Ciekawe.

- Czy byłoby problemem - zaczął Hux, sięgając pod marynarkę. Wyjął niewielkie, metalowe pudełko. - Jakbym zapalił? - wyjął jednego skręta z liści ahrat.

Amineria szeroko otworzyła oczy. Spojrzała na lakierowane buty, wyprasowane spodnie, czystą koszulę i nienagannie ułożone włosy. Zawsze odpowiednie słowa i ton, brak uśmiechu i zimny wzrok.

Ten kontrast.

- Śmiało - odparła, gdy pierwszy szok minął. Sama kiedyś paliła, kilku jej kolegów z Akademii Skywalkera także, choć tamten tego nie pochwalał.

Ale, na potęgę Mocy, już Luke z papierosem w ustach byłby bardziej prawdopodobny niż ten służbista!

Zerknęła na Meeliene. Ta siedziała i uśmiechała się ze spokojnym zadowoleniem.

Hux zaciągnął się i wypuścił z ust szary, gęsty dym, o zapachu, który większości przeszkadzał, ale Amineria z jakiegoś powodu zawsze go lubiła.

Popatrzyła na generała.

Pierwsza ściana runęła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro