Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Samobójca

Wyszłam pokoju, ale przed nim była tylko Naomi. Siedziała pod ścianą i płakała
– Naomi?
– Michael... On znów chce się zabić
– Cholera.... – syknęłam i ile sił w nogach pobiegłam na dach. Stał tam na krawędzi, a Emil szarpał się z nim, usiłując go powstrzymać... Pobiegłam do nich i odciągnęłłam tatę od krawędzi... Przez chwilę nie rejstrowałam co się działo. Emil w jednej chwili stał na krawędzi, a chwilę później już go tam niebyło...
– Emil!!! – krzyknęłam rozpaczliwie. Pobiegłam do krawędzi... Leżał już na ziemi... Martwy...
– Nie... – szepnął tata – Nie... Emil... – znów chciał się rzucić z dachu. Przytuliłam się do niego na Amen. Wiedziałam, że to go powstrzyma, bo nic nie jest dla niego cenniejsze od bezpieczeństwa innych...
– Nie rób mi tego!
– To jest moja wina!
– Nie jest! To był wypadek!! Proszę... Błagam! Niedam rady sama! Męża Janet powstrzymałeś ty, a kto powstrzyma ciebie?!
– To jest moja wina!! Zrozum, że kiedy umrę, to nikt więcej nie zginie przeze mnie!
– Ja zginę! Tato! Ogarnij się!! – miałam już łzy w oczach – Nie skacz!!!
– Muszę
– Nie musisz! Jesteś żywym Aniołem! Nie możesz się zabić! Nie! Proszę!
– Aniołem jesteś ty, a ja jestem niczym!
– Nie jesteś. Jesteś Królem Popu. Nie-możesz-się-zabić
– Przeze mnie Emil nie żyje. Alicja Mary, Elizabeth, Lily i Diana też. To jest moja wina!!!
– Nie jest... Proszę. Przestań. A co będzie ze mną? Co z Mike'iem, Naomi, Paris, Prince'm i Blanketem?
– Wy przeżyjecie... Przeżyjecie jeśli ja zginę
– Dość! – krzyknęłam i rękami nakierowałam jego twarz, tak, że patrzyłam mu w oczy – A teraz powiedz mi to w twarz
– Nie... Nie mogę... Nie może zginąć ktoś jeszcze...
– Masz mi patrzeć w oczy
– Emil zginął tylko z mojej winy! – krzyknął patrząc mi w oczy
– Błagam nie...
– Tato – Paris stanęła w drzwiach – nie mów, że znowu chcesz to zrobić
– Nie... O co ci chodzi? – grał na zwłokę
– A co, gwiazdy podziwiasz?! Stojąc, akurat na krawędzi?!
– Masz rację...chciałem skoczyć. Ja już po prostu nie daję rady... Wysiadam psychicznie...
– Poradzimy sobie, ale łaskawie racz się ogarnąć i przestań ciągle popełniać próby samobójcze – odparłam. Razem z Paris zaprowadziłyśmy go do jego sypialni i zajęłyśmy się nim... Znowu...
Minęły z dwa tygodnie...
– Czasem się dziwię, że mam aż tak wspaniałe córki
– Jesteś trzaśnięty i tyle – odparłam żartobliwie – ale kocham cię nad życie... Co prawda bycie twoją fanką i przyjaciółką mi sarczało, ale skoro mogę być jeszcze córką, to też spoko, chociaż prościej się do ciebie mówi po imieniu
– Nikt ci niezabrania
– No, tak, ale... Ty i twoje rodzeństwo mówiliście do ojca po imieniu, a ja jakoś niechcę go mieszać w relację między nami
– Kocham was wszystkich, ale, tak jak ty, nieumiem się przyzwyczaić, do tego, że jesteś moją córką i mówisz do mnie tato. Kocham was i chcę dla wa sjak najlepiej... Ale czasem... Wysiadam psychicznie...
– Jesteś najwspanialszą osóbą jaką znam. Byłeś jednym z niewielu, którzy nieodsunęli się odemnie po tamtej sytuacji z Emilem... – po moich słowach, poczułam czyjąś bliskość... Kiedy się odwróciłam, Emil w postaci anioła tam stał...
– Nie gap się tak tylko choć do mnie – rozłożył ręce. Przytuliłam się do niego zapłakaną. Anielskie skrzydła, jakie posiadał, otuliły mnie. Nawet nie poczułam, że zaczęliśmy lecieć w górę... I pewnie był nie puczuła, gdyby nie tata...
– Ja zakochaną parę bardzo przepraszam, ale mój wnuk niemoże stracić obojga rodziców – wtrącił. Momentalnie poczułam jak Emil mnie puszcza... Spadłam z około metra... Emil zniknął... – Diana nic Ci nie jest?
– Chyba nie...
– Chyba nigdy nie uwolnimy się od tych wszystkich stworzeń nadprzyrodzonych....
– Omal się ostatnio niezabiłeś przez te stworzenia nadprzyrodzone...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro