Samobójca
Wyszłam pokoju, ale przed nim była tylko Naomi. Siedziała pod ścianą i płakała
– Naomi?
– Michael... On znów chce się zabić
– Cholera.... – syknęłam i ile sił w nogach pobiegłam na dach. Stał tam na krawędzi, a Emil szarpał się z nim, usiłując go powstrzymać... Pobiegłam do nich i odciągnęłłam tatę od krawędzi... Przez chwilę nie rejstrowałam co się działo. Emil w jednej chwili stał na krawędzi, a chwilę później już go tam niebyło...
– Emil!!! – krzyknęłam rozpaczliwie. Pobiegłam do krawędzi... Leżał już na ziemi... Martwy...
– Nie... – szepnął tata – Nie... Emil... – znów chciał się rzucić z dachu. Przytuliłam się do niego na Amen. Wiedziałam, że to go powstrzyma, bo nic nie jest dla niego cenniejsze od bezpieczeństwa innych...
– Nie rób mi tego!
– To jest moja wina!
– Nie jest! To był wypadek!! Proszę... Błagam! Niedam rady sama! Męża Janet powstrzymałeś ty, a kto powstrzyma ciebie?!
– To jest moja wina!! Zrozum, że kiedy umrę, to nikt więcej nie zginie przeze mnie!
– Ja zginę! Tato! Ogarnij się!! – miałam już łzy w oczach – Nie skacz!!!
– Muszę
– Nie musisz! Jesteś żywym Aniołem! Nie możesz się zabić! Nie! Proszę!
– Aniołem jesteś ty, a ja jestem niczym!
– Nie jesteś. Jesteś Królem Popu. Nie-możesz-się-zabić
– Przeze mnie Emil nie żyje. Alicja Mary, Elizabeth, Lily i Diana też. To jest moja wina!!!
– Nie jest... Proszę. Przestań. A co będzie ze mną? Co z Mike'iem, Naomi, Paris, Prince'm i Blanketem?
– Wy przeżyjecie... Przeżyjecie jeśli ja zginę
– Dość! – krzyknęłam i rękami nakierowałam jego twarz, tak, że patrzyłam mu w oczy – A teraz powiedz mi to w twarz
– Nie... Nie mogę... Nie może zginąć ktoś jeszcze...
– Masz mi patrzeć w oczy
– Emil zginął tylko z mojej winy! – krzyknął patrząc mi w oczy
– Błagam nie...
– Tato – Paris stanęła w drzwiach – nie mów, że znowu chcesz to zrobić
– Nie... O co ci chodzi? – grał na zwłokę
– A co, gwiazdy podziwiasz?! Stojąc, akurat na krawędzi?!
– Masz rację...chciałem skoczyć. Ja już po prostu nie daję rady... Wysiadam psychicznie...
– Poradzimy sobie, ale łaskawie racz się ogarnąć i przestań ciągle popełniać próby samobójcze – odparłam. Razem z Paris zaprowadziłyśmy go do jego sypialni i zajęłyśmy się nim... Znowu...
Minęły z dwa tygodnie...
– Czasem się dziwię, że mam aż tak wspaniałe córki
– Jesteś trzaśnięty i tyle – odparłam żartobliwie – ale kocham cię nad życie... Co prawda bycie twoją fanką i przyjaciółką mi sarczało, ale skoro mogę być jeszcze córką, to też spoko, chociaż prościej się do ciebie mówi po imieniu
– Nikt ci niezabrania
– No, tak, ale... Ty i twoje rodzeństwo mówiliście do ojca po imieniu, a ja jakoś niechcę go mieszać w relację między nami
– Kocham was wszystkich, ale, tak jak ty, nieumiem się przyzwyczaić, do tego, że jesteś moją córką i mówisz do mnie tato. Kocham was i chcę dla wa sjak najlepiej... Ale czasem... Wysiadam psychicznie...
– Jesteś najwspanialszą osóbą jaką znam. Byłeś jednym z niewielu, którzy nieodsunęli się odemnie po tamtej sytuacji z Emilem... – po moich słowach, poczułam czyjąś bliskość... Kiedy się odwróciłam, Emil w postaci anioła tam stał...
– Nie gap się tak tylko choć do mnie – rozłożył ręce. Przytuliłam się do niego zapłakaną. Anielskie skrzydła, jakie posiadał, otuliły mnie. Nawet nie poczułam, że zaczęliśmy lecieć w górę... I pewnie był nie puczuła, gdyby nie tata...
– Ja zakochaną parę bardzo przepraszam, ale mój wnuk niemoże stracić obojga rodziców – wtrącił. Momentalnie poczułam jak Emil mnie puszcza... Spadłam z około metra... Emil zniknął... – Diana nic Ci nie jest?
– Chyba nie...
– Chyba nigdy nie uwolnimy się od tych wszystkich stworzeń nadprzyrodzonych....
– Omal się ostatnio niezabiłeś przez te stworzenia nadprzyrodzone...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro