Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

Emilia siedziała na krześle w ponurym, niedużym pokoiku przed ciotkami i wujkami. Pogrzeb odbył się już trzy dni temu. Szczerze mówiąc, dziewczyna nie pamiętała z niego nic a nic. Teraz miała zdecydować z kim zamieszka, ale dobrze wiedziała, że nikt jej tak naprawdę nie chce. Rodzice nie mieli najlepszego kontaktu z resztą rodziny, przez liczne kłótnie z przeszłości. Zdenerwowana, patrzyła jak próbują się wymigać od opieki. Wolała już zostać w sierocińcu niż użerać się z nimi. Niby byli od niej o tyle starsi, a zachowywali się chwilowo jak dzieci.

- Czemu nie możesz zamieszkać z dziadkami? - spytała wreszcie jedna z ciotek. Nastolatka zdążyła się już przekonać, że ona nigdy nie była zadowolona ze ślubu jej rodziców.

- Już mówiłam. To starsi ludzie, nie będą w stanie mnie wychować! My potrzebujemy rodziców i miłości, a nie tylko dachu nad głową! - dziewczyna miała ochotę się rozpłakać, bo choć kochała swoich dziadków, wiedziała, że ich też kiedyś straci. Gorączkowo myślała nad najlepszą propozycją. Chwilę później wstała, krzycząc:

- Nie chcę mieszkać z wami i wolę zostać w sierocińcu! Dobrze wiem, że i tak mnie nie chcecie!

Nikt wcześniej nie pomyślał o opcji z domem dziecka, a drugiego zdania udali, że nie słyszeli. Przecież wiedzieli, że ma rację. Wszystkie formalności zostały szybko ustalone, i już następnego dnia dwie siostry trafiły do najbliższego sierocińca w Warszawie. Był to okropnie brzydki i nieciekawy budynek. Przechodząc przez długi, ciemny korytarz, przebiegła przed nimi mysz. Gdy Emilia zaczęła myśleć, że prawdopodobnie będzie musiała tu mieszkać przez najbliższe 5 lat, aż ciarki jej przeszły po plecach.

Razem z Danielą dostały jeden pokój, w którym były jeszcze z trzema młodszymi od siebie dziećmi. Najbliższe tygodnie miały być szczególnie trudne. Oczywiście i tak fakt, że straciły rodziców był straszny, ale musiały pożegnać się z klasą, bo szkoła do której uczęszczały mieściła się prawie godzinę stąd i to pociągiem. Emilia była tego świadoma już wcześniej, jednak dopiero teraz tak bardzo to odczuła. Nie żeby inni byli dla niej specjalnie mili. Była wyzywana od kujonów, obgadywana i tak dalej... Ale po prostu będzie tęsknić za ich wygłupami. Od wtorku, będzie musiała uczyć się z dziećmi z sierocińca i przestanie spotykać się ze znajomymi z klasy. Z przyjemności zostanie jej tylko słuchanie muzyki. W poniedziałek za pewne zobaczy ostatni raz szkołę, której tak nienawidziła i nazywała cyrkiem.

Założyła słuchawki. Łzy w mig napłynęły jej do oczu .

- Jutro ostatni dzień widywania baby od polaka - pomyślała na pocieszenie, uśmiechając się gorzko.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro