Rozdział 35. Rezultaty meczu
Po około godzinie gry bliźniacy nie byli już tak pewni siebie, jak wcześniej. Regan z Ginny i Ronem okazali się dobrymi przeciwnikami. Dotąd tylko dwa razy Fredowi i Georgowi udało się trafić do pętli, gdyż drużyna, jak tylko się dało, osłaniała Percy'ego.
- Taaaak! - ryknął Ron, gdy Ginny zdobyła kolejny punkt.
Bliźniacy spojrzeli po sobie tak, jakby mieli się zaraz popłakać.
- Leć na lewo - powiedział George, a sam poleciał przeciwną stroną.
W nastroju do walki, wyminął Rona i podał do brata, który przeleciał tuż obok Regan i Ginny.
Pod samą pętlą wymienili się z Fredem kaflem dwa razy dla zmyłki, po czym jeden z nich rzucił.
Wtedy stało się coś niespodziewanego. Percy, ze znudzoną miną poleciał lekko w bok i, jakby przypadkiem, złapał kafla, zanim ten trafił w jego brzuch. Otworzył szeroko oczy.
- Brawo, Perce! - zawołały Regan z Ginny.
Boisko wypełnił ich wesoły śmiech. Ron spojrzał prześmiewczo na bliźniaków, którzy z otwartymi buziami patrzyli na starszego brata.
- Co jest - powiedział niedowierzająco Fred.
- Chyba się staczamy, bracie - odparł George.
- Na to wygląda.
Regan za to podleciała do Percy'ego i przybiła mu piątkę. Najbardziej zaskoczony obrotem spraw był on sam.
- Może jednak w Hogwarcie powinieneś był iść na nabory do drużyny - parsknęła.
- Może i nawet mi to wychodzi - powiedział Percy i powoli sam zaczął być z siebie dumny. Nie liczyło się dla niego to, że obronił pierwszy raz, a w dodatku przypadkiem.
Regan uśmiechnęła się czule, na widok reakcji rudowłosego i poleciała na środek, aby rozpocząć kolejną część meczu.
★★★
- Jak można być takim kretynem! - zawołali bliźniacy, szybko zapominając o swojej upokarzającej porażce.
Wraz z resztą rodzeństwa stali w drzwiach kuchni i obserwowali, jak Regan opatrywała złamany nos Percy'ego.
- Ron, powiedz jeszcze raz, jak to było - powiedziała Ginny, ledwo powstrzymując śmiech - Chciałeś rzucić i kafel wyleciał ci do tyłu z rąk i uderzył w Percy'ego? - zapytała.
- No przecież mówiłem - wyrzucił w górę ręce - Nie moja wina.
- Twoja - od razu wtrącili bliźniacy.
- Nie.
- Tak.
- NIE.
- TAK.
Zaczęli się sprzeczać, na co Ginny przewróciła oczami. Regan, która słyszała o czym rozmawiali, podniosła się z kolan i odwróciła w ich stronę.
- Wszystko w porządku. Nakleję plaster i nos jak nowy - powiedziała, uśmiechając się.
- Stworzyliśmy taki plaster, który może zamienić. . . - zaczęli bliźniacy, podekscytowani z tego, że będą mogli wypróbować swój wynalazek, jednak przerwał im stanowczy głos.
- Nie ma mowy - Percy, siedzący na stołku zmrużył oczy, aby na nich spojrzeć - Nie mam zamiaru stracić połowy twarzy.
- Bardzo zabawne - rudowłosi westchnęli cierpiętniczo - Chcieć pomóc, to jeszcze tak cię traktują.
- Ron, chciałbyś coś powiedzieć? - wtrąciła Ginny.
Chłopak nieco się zmieszał. Nie łatwo przychodziło mu to słowo.
- Przepraszam, Percy. To nie było celowe - wydusił w końcu, na co starszy brat pokiwał głową.
- Dobrze, że rozumiesz, że zawiniłeś, Ronald.
- Właśnie, Ronald - podchwycili bliźniacy.
Najmłodszy z braci Weasley zaczerwienił się po uszy ze złości i ruszył na górę, do swojego pokoju.
- Przejdzie mu - powiedziała Ginny, machając lekceważąco dłonią.
- No to co? Bierzemy koce i idziemy nad jezioro?
★★★
Regan, będąca w wodzie, ze śmiechem patrzyła na bliźniaków, którzy złapali Percy'ego za ręce i nogi, aby wrzucić go do środka.
- Zostawcie mnie w tej chwili! - krzyczał wściekły chłopak - Fred! George! Odstawcie mnie!
- Odstawić cię? - zapytał George, unosząc brew.
- Już się robi - zapewnił Fred.
- Raz! - zaczęli bujać rudowłosego, z każdym zamachnięciem coraz wyżej.
- Dwa!
- Trzy!
Donośny plusk odbił się w uszach Regan, gdy bliźniacy wrzucili do wody Percy'ego. Chłopak najwyraźniej nie przepadał za wodą, gdyż kiedy tylko się wynurzył, złapał tak dużo powietrza, jakby był po wodą od godziny. Ponadto na pewno nie podobało mu się to, że jego rude loki wyprostowały się od mokrej substancji.
- Na bombę! - zawołał George i wskoczył, niemal nie demolując przy tym starszego brata.
- Bardzo nie rozsądne zachowanie - zawołał wzburzony Percy, wychodząc z jeziora - Co wy sobie myślicie? - wykręcił koszulkę, aby wydostała się z niej cała woda.
- Że pierwszy raz Regan jest przy tobie mokra - zarechotał Fred.
- Chyba, że o czymś nie wiemy - twarz George'a wykrzywił cwany uśmiech.
Bliźniacy odwrócili się w stronę dziewczyny.
- Oczywiście chodzi nam o to, że to wasz pierwszy wspólny raz nad jeziorem - wytłumaczyli jej szybko, aby przypadkiem nie pomyślała sobie, że byli nie kulturalni, a ona parsknęła, gdyż dobrze wiedziała o czym znaczyły ich roześmiane twarze.
Rozejrzała się dookoła. Było idealnie. Słońce grzało na tyle, że musieli schować koce w cieniu, a czysta woda zachęcała do kąpieli. Ponad to na towarzystwo również nie mogła narzekać.
- Czekacie na jakąś wiadomość? - zapytała, gdy spojrzała w górę i ujrzała tam dwa dostojne puchacze, lecące w ich stronę.
- My nie - odpowiedzieli bliźniacy.
- Ja też - Ginny uniosła wzrok z nad gazety dla nastoletnich czarownic.
- Regan! - Percy nagle się ożywił i widocznie zbladł. Podniósł się sprawnie z ziemi - Przecież to my czekamy na wiadomość! To pewnie wyniki OWUTEMów! - zawołał i czym prędzej pobiegł w stronę ptaków- Kompletnie zapomniałem, że to już dzisiaj!
- Georgie, chyba musimy iść po wodę, bo nasz brat wygląda, jakby miał zemdleć - bliźniacy wymienili poważne spojrzenia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro