Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 22. Boginy

Hogwarckie Błonia były niemal puste, choć pogoda sprzyjała do wyjścia na dwór. Wszystko za sprawą tego, że właśnie była pora zajęć i znaczna większość uczniów siedziała w klasach.

Piątoklasiści za to mieli dwie godziny przerwy ze względu na chorobę profesor Sprout (wielu uczniów rozpuszczało plotki o tym, że zjadła za dużo rośliny, która dodawała energii).

Regan i Percy postanowili ten czas wykorzystać i właśnie zmierzali w stronę dużego drzewa, aby móc pouczyć się pod jego gałęziami, dającymi przyjemny cień.

Ostatnimi czasy Regan zauważyła, że Percy zachowywał się gorzej niż wszyscy nauczyciele, którzy przez pół lekcji potrafili mówić im, że nie dadzą zaliczyć OWUTEMów, jeśli nie wezmą się do nauki. Gryfon tymczasem mówił o tym średnio trzy godziny dziennie, co już porządnie zaczynało nudzić dziewczynę.

Tak samo było i tym razem.

- Weasley, a może pójdziemy popływać w jeziorze? - zapytała, wpatrując się w taflę wody i ze znudzenia rwąc trawę, na której siedziała.

- Popływać w. . . - Percy otworzył szerzej oczy - Czy ty oszalałaś?!

- Wydaje mi się, że zrobiłam to już dawno - parsknęła na widok miny gryfona, a on tylko pokiwał ze zrezygnowaniem głową i westchnął.

Odłożył na bok książkę, którą czytał i spojrzał na dziewczynę, która również uniosła swój wzrok.

- Nie chcesz się uczyć, prawda? - zapytał, a gdy dziewczyna pokiwała głową, kontynuował - Możemy ewentualnie zrobić wyjątek i na chwilę zostawić te książki - powiedział, choć bez przekonania - Zgoda?

- I robić to, co ja chcę? - zapytała z chytrym uśmiechem.

- Oprócz pływania w jeziorze - Percy zastanowił się chwilę - I najlepiej bez nielegalnych rzeczy.

- Za kogo ty mnie masz, Weasley? - parsknęła Regan i wstała z cwanym uśmiechem na twarzy - Berek chyba nie jest nielegalny, co? - zapytała - Gonisz! - zawołała, dźgając gryfona palcem w tors i uciekając w stronę wieży astronomicznej. Jej włosy rozwiały się od biegu, a Błonia wypełnił śmiech.

Percy przez chwilę siedział i patrzył zdezorientowany w stronę gryfonki, jednak po chwili również wstał. Czując się nieco zażenowany i uważnie rozglądając czy nikogo nie było w pobliżu, pobiegł w jej stronę, jedną ręką trzymając tiarę, aby nie spadła mu z głowy.

Przez kilka dobrych minut nie mógł dogonić Regan, gdyż była bardzo energiczną osobą. W końcu jednak udało mu się to zrobić, pod tym samym drzewem, pod którym zaczęli "grę".

Oboje ciężko oddychali, wpatrując się w siebie. Regan stała oparta o pień z dużym uśmiechem na twarzy i rozwianymi na wszystkie strony, rudymi włosami. Percy za to stał tuż przed nią i trzymał dłonie na prawym boku, gdyż czuł z tamtego miejsca ból.

- Za szybko? - zapytała dziewczyna z cwanym uśmiechem.

- Wcale - powiedział gryfon, nadal starając się ustabilizować oddech.

- Właśnie widzę - parsknęła Regan i rękami objęła szyję chłopaka, przez co lekko się spiął.

Prawą dłonią ściągnęła mu z głowy tiarę i rzuciła ją na stos książek, które przynieśli ze sobą.

- Regan, przecież widać nas z okien - Percy nieco się zestresował i był zszokowany tym, że czuł taką przyjemność, gdy dziewczyna go dotykała.

- To już nawet nie mogę pocałować przy innych swojego chłopaka? - zapytała zaczepnie dziewczyna, powoli przybliżając swoją twarz do chłopaka i lekko muskając jego usta.

- Chyba. . . To chyba nie jest nielegalne - powiedział nerwowo Percy, a Regan szerzej się uśmiechnęła.

Poczuła bowiem, że chłopak lekko przysunął ją do siebie i schylił, aby oddać pocałunek.

★★★

Kiedy po dłuższej przerwie przyszli na zajęcia z obrony przed czarną magią, profesor Lupin już stał przy swoim biurku i szeroko się uśmiechał. Miał na sobie tę samą wyświechtaną szatę, którą zazwyczaj nosił, a w ręku trzymał różdżkę i obracał ją między palcami.

- Dzień dobry - powiedział, gdy za ostatnimi osobami zamknęły się drzwi - Dzisiaj wrócimy do materiału z wcześniejszych lat. Jak pewnie się domyślacie w tej szafie - tutaj wskazał na stary, drewniany mebel - znajduje się bogin. Z tego co słyszałem już się o nim uczyliście, aczkolwiek pojawia się on często na OWUTEMach jako część zadania i warto wiedzieć, jak z nim walczyć.

Regan uśmiechnęła się, gdyż co jak co, ale lekcje o boginach były ciekawe. Dodatkowo mogła dowiedzieć się co było największym strachem Percy'ego, a w pewnym stopniu ją to ciekawiło.

- Zapraszam wszystkich tutaj - powiedział Lupin - Ustawcie się w kolejce - dodał, a Regan pociągnęła Percy'ego za rękaw, aby stanąć jak najbliżej szafy. Nie obyło się bez nadepnięcia na kilka butów i przepychania się łokciami do przodu, ale koniec końcu stali jako jedni z pierwszych.

W tym samym czasie Lupin zwinnym ruchem różdżki poodsuwał wszystkie ławki na boki, aby zrobić miejsce.

- Pamiętajcie trzy ważne rzeczy. Pomysł, zaklęcie, śmiech - profesor uśmiechnął się zachęcająco - W takim razie Beryl, zaczynaj! - zawołał wesoło, a czarnowłosa krukonka zrobiła krok w przód.

Klucz w szafie przekręcił się, coś pyknęło, a po chwili przed nimi pojawiła się straszna, ubrudzona od ziemi mumia.

- Riddikulus! - krzyknęła dziewczyna.

Bandaże na nogach mumii wydłużyły się, a ona robiąc krok w przód przewróciła się o nie z głuchym trzaskiem.

- Wspaniale! - roześmiał się Lupin - Carl, naprzód!

Trzask! Bogin przemienił się w ogromnego węża, a potem w pająka i bezgłowego trupa, który wystawiał przed siebie ręce i niebezpiecznie zbliżał się w ich stronę, po drodze głośno zawodząc. 

Później bogin przemienił się w nietoperza, a gryfonka stojąca przed Regan i Percym przełknęła głośniej ślinę.

Właśnie to interesowało Regan w lekcji. Możliwość zobaczenia czego najbardziej bali się inni. Nietoperz czy wąż nie wydawały jej się jakoś bardzo przerażające, a jednak. Każdy miał swój sposób myślenia na te tematy.

- Też nie przepadam za nietoperzami - mruknął pod nosem Lupin, a gdy Eleonorze udało się wyczarować mu miękkie, delikatnie różowe futerko tylko roześmiał się i machnął dłonią - Regan! Zapraszam!

Dziewczyna usłyszała trzask i tylko czekała, aby zobaczyć na żywo swój największy strach.

Po chwili w powietrzu uformował się duży zegarek, którego wskazówki przekręcały się z zadziwiającą prędkością.

- Ciekawe. . . - powiedział Lupin - Regan, czy mogłabyś rozwinąć temat swojego bogina? - zapytał uprzejmie.

- Jasne - gryfonka pokiwała głową - Panie profesorze - poprawiła się, a nauczyciel tylko machnął dłonią - Nie sam zegarek jest moim lękiem, a czas - stwierdziła i wzruszyła ramionami - Po prostu boję się, że nie dam rady wykorzystać go w jak najlepszy sposób. Chciałabym mieć czas na poznawanie nowych miejsc, ludzi, spełnianie marzeń i wszystko inne.

- To bardzo rozsądne myślenie - Lupin pokiwał głową, a kiedy zegarek zaciął się i eksplodował, Lupin wywołał na środek Percy'ego.

Usłyszeli huk, a bogin zmienił się w profesor McGonagall i samego Weasley'a. Kobieta podała mu kartkę, na której dużymi literami napisane było "Wyniki OWUTEMów". Regan przyjrzała się i zauważyła, że w miejscach wyników były wpisane same " T" i "O", czyli dwie najgorsze oceny.

Klasa, jak i ona sama wybuchnęli zgodnym śmiechem. Nawet Lupin lekko uśmiechnął się pod nosem. Percy za to nie wyglądał, jakby go to śmieszyło i jak najszybciej rzucił " Riddikulus ", aby pozbyć się tego widoku sprzed oczu.

Po wszystkim skierował się w stronę Regan, która niemal zataczała się ze śmiechu, opierając o ławki z boku sali.

- Co cię tak rozśmieszyło? - zapytał swoim wyćwiczonym, prefektowym głosem, stając tyłem do innych uczniów, aby na tyle, na ile to było możliwe, zakryć zachowanie dziewczyny.

- Żebyś widział swoją minę - roześmiała się Regan - Ja rozumiem, że jakieś olbrzymy, zombie, albo coś, ale żeby McGonagall przekazująca ci słabe wyniki OWUTEMów była twoim największym lękiem? - zapytała, ocierając łzę śmiechu z oka - Powiem więcej, znam rozwiązanie, żeby do tego nigdy nie doszło - parsknęła.

- Ja też - stwierdził Percy, który już trzymał gryfonkę za ramiona, bo nie mogła ustać w miejscu, co chwila na nowo wybuchając śmiechem - Uczyć się - jego głos był nieco ganiący, choć już nie raz przekonał się, że owy nie działał na Regan.

- Chodziło mi bardziej o zamknięcie McGonagall w kantorku Filcha, żeby nie mogła informować o wynikach - zaśmiała się, a Percy otworzył szerzej oczy - Ewentualnie wsadzić ją do klatki, gdy przemieni się w kota.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro