Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 13. Nie rób tak, kocie

To się nie stało.
To Się Nie Stało.
TO SIĘ NIE STAŁO.

Regan nie mogła uwierzyć w wydarzenia poprzedniej nocy. Miała nadzieję, że to zwykły sen, koszmar. Najpierw Hudson, potem ona biegnąca do Percy'ego cała rozmazana i zapłakana.

Co ją podkusiło, żeby przybiec akurat do niego? Dobrze, może pomógł jej i była mu za to cholernie wdzięczna, ale zrobił to tylko ze względu na sytuację. Normalnie nie utrzymywali ze sobą kontaktów już od dawna i nagle przybiegła do niego z płaczem. PRZYTULIŁA GO.

Gryfonka nie chciała wstawać z łóżka, bojąc się, że zaraz Percy wyrzuci ją z dormitorium i prześmiewczym głosem wypomni jej co działo się ostatniej nocy.

Wpatrywała się w sufit, a palce zaciskała na rękawach swetra należącego do chłopaka i myślała o tym co teraz zrobić. Podziękować i wyjść? Wytłumaczyć się?

Żaden pomysł nie wydawał jej się dobry. Wszystko zależało od tego co teraz uczyni Percy. Była gotowa na to, że ją odrzuci. Nie liczyła na nic więcej.

Przeklinała w myślach wszystkich chłopaków. Percy był idealny, ale jak to zwykle z takimi osobami bywa nic z tego nie wyszło.

Kolejną osobą był Hudson. No właśnie. Cieszyła się, że nie widział jej łez. W momencie, gdy powiedział "Naprawdę myślisz, że mi się podobałaś? " poczuła ogromne ukłucie w sercu. Nie tak łatwo pogodzić się z tym, że traci się kogoś na kim szczerze nam zależało i to w dodatku w taki sposób.

Oczy jej się zaszkliły, gdy do jej głowy docierały obrazy z tamtej nocy. Jego śmiech, oddech, w którym wyraźnie było czuć alkohol, jego dłonie mocno zaciskające się na jej talii. Pierwsza łza wypłynęła z jej oczu i bezwładnie spłynęła po policzku.

Natychmiast starła mokry ślad. Nie mogła tracić łez na kogoś, kto tego nie zasługiwał. Była gryfonką. Powinna cechować ją siła i Regan była zła na siebie, że tym razem było inaczej. Nienawidziła, gdy inni widzieli jej problemy. Czuła się wtedy, jakby nie miała swojej prywatności, jakby każdy teraz mógł wejść z butami w jej życie. Nie do tego dążyła.

- Nie rób tak, kocie - usłyszała karcący głos, a po chwili skrzypienie drzwi.

Nie zdążyła się zorientować co się stało, a już poczuła ciężar na klatce piersiowej i mokry język na twarzy.

Uśmiechnęła się delikatnie, gdy zobaczyła przed sobą pyszczek Rubruma - swojego kota.

- Stał pod drzwiami i miauczał. Naprawdę nie mogłem nic zrobić i przepraszam jeśli cię obudziłem, ale - zaczął Percy, który podszedł, ściągnął z niej zwierzę i ostrożnie odłożył na podłogę.

- W porządku - cicho się roześmiała.

Gryfon spojrzał na jej twarz. Brakowało mu tego uśmiechu, jak niczego innego.

- No dobra, wchodź - Percy ponownie wsadził kota na łóżko, na którym leżała dziewczyna, gdyż widział, że Rubrum sprawiał jej radość.

Zwierzę zamiauczało i wspięło się łapkami na twarz dziewczyny, która ze śmiechem je ściągnęła i podniosła się z pozycji leżącej tak, że teraz opierała się plecami o ramę łóżka.

- Chciałabym ci to wytłumaczyć - Regan wiedziała, że musiała to kiedyś powiedzieć, więc bez przeciągania zaczęła temat. - Wiem, że głupio postąpiłam przybiegając tu i wprawiając cię w niekomfortową sytuację, ale naprawdę nie miałam gdzie się podziać i wtedy pomyślałam o tobie i przytuliłam cię, ale naprawdę przepraszam. Potrzebowałam tego, a kiedy cię zobaczyłam, to coś we mnie puściło i po prostu. . . Ja naprawdę nie wiem co powiedzieć. - wzięła głęboki oddech, patrząc na chłopaka z nadzieją, że coś powie.

- Nie musisz za nic przepraszać, mówię poważnie - zapewnił. - Byłem po prostu zaskoczony.

Regan kiwnęła głową. Poczuła ogromną ulgę.

- Nie do końca wiem co mną kierowało - powiedziała, wstając. Rubrum odskoczył, gdy prawie zrzuciła go na ziemię. - Ale chcę, żebyś wiedział, że jeśli mogłabym znów podjąć wybór, to znowu wybrałabym przybiegnięcie tutaj.

Percy ogarnęło nieznane dotąd uczucie. Radość mieszała się z niedowierzaniem, nie wiedział co powiedzieć. Czuł, że słowa nie wyrażą tego co czuje. Zdecydował się na zwykłe :

- Chciałabyś może jakieś ubranie na przebranie? - akurat była niedziela, co dało im dużo szczęścia, gdyż tego dnia nie trzeba było wkładać szaty szkolnej, a zwykłą koszulkę i spodnie według uznania.

- Gdybyś mógł - Regan kiwnęła głową, podchodząc do niego. Stał przy szafie i wybierał poszczególne części garderoby.

Dziewczyna roześmiała się, a chłopak spojrzał na nią ze zmarszczonymi brwiami.

- Coś się stało? - zapytał.

- Nic, nic. Po prostu na pierwszy rzut oka widać która część szafy należy do ciebie.

Percy spojrzał na półki i sam się uśmiechnął. Rzeczywiście na tle porozrzucanych ubrań współlokatorów jego poukładane ubrania rzucały się w oczy.

W końcu wyciągnął kolejny, niemal identyczny sweter jaki miała aktualnie na sobie. Złota literka na środku była tak charakterystyczna dla Weasley'ów.

Kolejną rzeczą były jasne, prawie białe dresy. Regan mimo woli wyobraziła sobie w nich Percy'ego, który zazwyczaj chodził ubrany elegancko.

- Jeszcze jedno - mruknął pod nosem gryfon, nadal grzebiąc w szafie. W końcu wyciągnął z niej parę ciepłych, wełnianych skarpetek. Wszystko ułożył na sobie i wręczył w ręce dziewczyny.

- Mam u ciebie ogromny dług, Weasley - Regan uśmiechnęła się szeroko, a Percy uśmiechnął się. Widział, że w końcu wracała do swojej wesołej i pewnej siebie wersji.

★★★

- Freddie, czy ty widzisz to samo co ja? - zapytał z zadowoleniem George.

- Mówisz o nogach tej ślizgoki? - Fred wydawał się jeszcze niezbyt przytomny. Nie ma się co dziwić. Była dopiero ósma rano, wczoraj do późna trwał bal. Na śniadaniu było mało uczniów - zapewne odsypiali wczorajszą noc. Bliźniacy nie mieli tego szczęścia, gdyż od rana zostali zbudzeni przez ich współlokatorka - Lee Jordana, którego pająk uciekł z terrarium.

- Mówię o Percy'm, kretynie - parsknął George, wskazując na drzwi Wielkiej Sali.

Fred również tak spojrzał i z radością zauważył, że przy boku starszego brata stała Regan. Ponadto miała na sobie sweter chłopaka.

Kiedy usiedli razem przy stole bliźniacy wymienili porozumiewawcze spojrzenia i wstali od swoich talerzy, aby usiąść przy Percy'm i Regan.

- Upojna noc, co? - roześmiał się George, siadając przy dziewczynie i żartobliwie ją obejmując. To samo zrobił Fred ze starszym bratem.

Ku zdziwieniu wszystkich dziewczyna zasyczała cicho i położyła dłoń na prawym boku.

- Coś się stało? - zapytał od razu Percy, nieco wychylając się ze swojego siedzenia.

- Nic, spokojnie. Po prostu po balu trochę mnie boli - powiedziała jakby nic się nie stało, choć chłopak wiedział, że nawiązywała do spotkania z Hudsonem. W jednym momencie poczuł, że gdyby tylko go zobaczył, to zrobiłby wszystko co przyszłoby mu do głowy począwszy od obicia jego fałszywej twarzy.

- Sam mam zakwasy - stwierdził George, nie chcąc ciągnąć Regan za język. Dziewczyna była mu wdzięczna za to, że sprawnie zmienił temat.

- Już nie te lata, braciszku - parsknął Fred, łapiąc za babeczkę leżącą na stole.

- Nie to, że ci wypominam, ale jesteśmy w identycznym wieku - George uśmiechnął się złośliwie, zaczynając tym samym długą wymianę zdań.

- Nie wiem czy zazdrościć czy współczuć ci braci - roześmiała się gryfonka po dwudziestu minutach, kiedy sprzeczka bliźniaków zeszła już na tory zagubionej, pojedynczej skarpetki, którą znaleźli w dormitorium w ubiegłym roku.

- Oczywiście, że zazdrościć! - zapewnili równocześnie Fred i George z szerokimi uśmiechami.

★★★

- Zaraz do ciebie dołączę - powiedział Percy, kiedy Regan wstała od stołu, odkładając na bok sztućce.

- Dobrze - pokiwała głową - Miłego dnia, chłopaki - zwróciła się w stronę bliźniaków ze szczerym uśmiechem. Odpowiedzieli tym samym.

Kiedy wyszła Percy spojrzał poważnie na rudowłosych. Miał do nich jedną, ważną sprawę.

Wiedział, że Regan nie będzie chciała zgłaszać wczorajszej sytuacji do dyrekcji, ale chyba sam z pomocą braci mógł dać nauczkę Hudsonowi za to co zrobił gryfonce.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro