Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

Rolety odsłonięte były tylko do połowy, dzięki czemu do pokoju nie wpadało aż tak dużo światła. Pomieszczenie nie było jakoś specjalnie duże. W jednym z rogów stała kanapa, a zaraz obok niej szafki z  blatem na którym było pełno sprzętu laboratoryjnego. Blat ciągnął się aż do drugiego rogu w nawet trochę dalej, tworzyło to "L".

Prostopadle do blatu stał długi metalowy stół, a naprzeciwko kanapy wisiała duża mapa. Na niej zaś siedział John, który pisał z kimś.

Szybko napisał krótkie "biorę" i podniósł się z kanapy. Wolał odrazu zająć się sprawą, by nie odkładać tego w nieskończoność na później. Zdarzało mu się to czasem, ale zwykle wtedy Mary mu przypominała, a kilka godzin później już był jakieś 18 tyś do przodu.

Zlecenie, które przyjął było skomplikowane. Chociaż było to bardziej spowodowane następstwami tego morderstwa niż nim samym. Cel był bowiem bratem polityka, który zajmował dość wysoką pozycję w rządzie.

Sam Cel miał kontakty z policją. Poniekąd, z tego co zrozumiał John, pracował dla policji.

Wszystko to znaczyło, że John będzie dość intensywnie poszukiwany. Utrudni mu to przyszłe akcje, będzie musiał być bardziej ostrożny, a jak go złapią to zdecydowanie musi nie dać się powiązać z tą sprawą. Wyrokiem pewnie byłoby dożywocie, gdzie prawdopodobnie zostałby zastrzelony.  (Potem zapewne jakiś strażnik zostałby oskarżony o niedopełnienie swoich obowiązków, ale sprawę szybko by umorzono)

Nie żeby John lubił swoje życie. Wolał jednak być wolnym niż zamkniętym w więzieniu. Jasne musiał się ukrywać, używać falszywych dokumentów, nigdzie zbyt długo nie zostawiał ale mógł iść gdzie chce i wybierać miejscem gdzie zostanie na noc. (Chociaż bardzo często zależało to od zlecenia)

Oraz wybierać sobie zlecenia według swojego kręgosłupa moralnego (a raczej tego co z niego zostało) i nie musiał zabijać dzieci tylko dlatego że rodzice poświęcili je wpychając im broń i posyłając na żołnierzy wrogiej armii.

Dlatego właśnie gdyby to od niego zależało żyłby jako lekarz, najpewniej patolog. Jednak nie zależało. Oficjalnie nie żył i teraz musiał żyć jako płatny zabójca. Fakt, że to ci którzy teraz go poszukują, to ci sami ludzie którzy  zmusili go do takiego stylu życia.

Porwali go i "uśmiercili". Potem wywieźli nie wiadomo gdzie.

John przestał rozpamiętywać przeszłość, wiedział, że na nic mu się to nie przyda. Wziął pistolet, ubrał płaszcz oraz buty (starając się wybrać taki strój który nie będzie się rzucać w oczy).  Wyszedł z mieszkania, które robiło za kryjówkę "Gniazdo" jak to zwykle mówił wraz z Mary. Ruszył w stronę miejsca gdzie Cel często przebywał.

Szedł zwyczajnym tempem. Nie śpieszył się, to mogłoby wzbudzić by czyjąś uwagę. Kiedy dotarł na miejsce znalazł dość dogodną kryjówkę. Oparł się o ścianę budynku czekając na przybicie Celu.

I Cel przybył. John szybko go zauważył. Wysoki brunet o chłodnym spojrzeniu. Z tego co John słyszał to piekielnie inteligentny. Było go Johnowi trochę szkoda ale odepchnął od siebie te uczucie.

Był coraz bliżej. John przygotował pistolet. Odbezpieczył go i czekał na odpowiedni moment. Był zadowolony bo myślał że Cel przejdzie zaraz obok niego.

I wtedy zdarzyło się coś czego John w życiu by się nie spodziewał.

Cel go pocałował.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro