Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nowy znajomy, a może wróg?

Suzuno przemierzał korytarz, w poszukiwaniu drzwi od jego pokoju. Choć nie chciał przyznać, potrzebował pomocy. Bardzo chciał by ktoś był obok niego, wspierał go, jednak nie mógł sobie na to pozwolić.

- Nie chcę tkwić w tym sam.. - powiedział cicho ze łzami w oczach. Po chwili ukazały się przed nim szare, gładkie i przeciętnego rozmiaru drzwi.

Złapał za klamkę i wszedł do środka. W pokoju panowała ciemność, jedyne co go oświetlało to księżyc za oknem, które Gazelle zasłonił najzwyczajniejszą zasłoną.

Błękitnooki z żalem i smutkiem położył głowę na poduszce, powstrzymując płacz.

***

Rano Gazelle ubrał swoją ulubioną, fioletową bluzę, oraz granatowe spodnie, włosy zaczesał jak zwykle. Ponieważ nie miał żadnych zajęć udał się na spacer, z dala od szkoły.

Przemierzał ulice Tokyo, gdy dotarł do parku. Było niezmiernie cicho, co mu oczywiście nie przeszkadzało.

- I co tam ciekawego?.. - zapytał sam siebie biorąc z koszyka obok ławki gazetę. Przeglądając powoli kartki, które niezbytnio go interesowały, natrafił na stronę "Bardzo ważne". - Hm?

"Zaginęli: Xavier Foster, Claude Beacons. Jeśli ktoś zobaczy chłopców na zdjęciu poniżej, prosimy powiadomić policję bądź numer na dole"

- Pff, też coś. Gdyby zaginęli, nie uczyli by się w Akademii Aliusa. - wyrzucił już zwiniętą gazetę do kosza, włożył ręce do kieszeni i dalej przemierzał park.

Rozglądał się na boki, jego uwagę przykłuł pewien chłopak. Nie dlatego, że wyglądał dziwnie z pomarańczową opaską na głowie. Nie dlatego, że był optymistyczny i nadpobudliwy. Nie dlatego, że go zainteresował. Tylko dlatego, że wybiegł na ulicę gdzie były rozpędzone samochody.

"Ten chłopiec jest w krytycznym stanie! Wezwijcie karetkę! Przecież te elementy budowy są za ciężkie na ciało takiego dziecka!"

Suzuno szeroko otworzył oczy, jego źrenice się skurczyły, zaczął się trząść na samo wspomnienie o tym zdarzeniu.

Wydawałoby się, że dla bruneta nie ma już szans, że skończy pod autem, i zginie.

Jednak tak się nie stało, zapadła dziwna cisza. Nikt nie wiedział co się stało.

- Odbiło ci?! Głupku, mogłeś zginąć! - Jasnowłosy teraz praktycznie leżał obok nieznanego mu nastolatka.

- Jak.. Jak ty to?.. - Brązowooki był kompletnie zdezoriętowany.

- On. Ten chłopak.. - podbiegł do nich jakiś różowowłosy chłopak, widocznie nie wiedząc jak wyjaśniać sytuację. - Był.. bardzo szybki. Nie wiadomo z kąd się pojawił, odepchnął cię. Przez chwilę myślałem, że obu was potrąci! Ale Mark, co do jasnej ci odbiło?!

Chłopak siedział cicho, widocznie mocno myśląc. - Kevin.. Ja nie daję już rady.. - wydukał cicho, co usłyszał tylko Suzuno.

Podniósł głowę na wysokość jego oczu, nadal był na ziemi, ale nie interesowały go lekko pobrudzone spodnie.

- Odejdź. - powiedział niespodziewanie, tak zimnym tonem, że niejakiego Kevina aż zmroziło, chyba ze strachu.

- Co?

- Odejdź. - powtórzył. Piorunując go spojrzeniem.

- Dlaczego?

- Jak ci mówię, że coś masz zrobić, to zrób to bez gadania. - Wstał.

- Nic mu nie zrobisz prawda?..

- Nie. Chcę pogadać. - widać odpowiedź przekonała różowowłosego, gdyż po kilku minutach odszedł bez słowa.

Fuusuke tylko odprowadził go wzrokiem a następnie zwrócił się do Marka.

- Dlaczego? Co cię tak wykańcza? - Zapytał tonem takim jak od niechcenia.

- Chodź. Wyjaśnię ci, ale nie tutaj. - Wstał, zakładając na głowę kaptur z logiem piorunu.

- Dobra, nie mam nic lepszego do roboty. - wzruszył ramionami idąc za chłopakiem.

***

- Chcesz może coś do zjedzenia? Mają tu całkiem niezłą lodziarnię.

- No okej, ale nie wymiguj się od wyjaśnień. Życie to nie gra. - powiedział odchodząc na niewielką odległość.

Usiadł przy niewielkim murku, opierając się o niego plecami. Po chwili przyszedł do niego brunet.

- Nie wiedziałem jakie lubisz, wziąłem śmietankowe. - powiedział, podając wspomniane lody błękitnookiemu.

- Tia. Lubię. - Spróbował przyniesionego jedzenia - Więc? Czemu chcesz sobie odebrać życie?

- Ja.. Nie daję rady. To za dużo. Za dużo dla takiego dzieciaka jak ja. Mam wiele problemów, chciałem się ich pozbyć..

- Co mam przez to rozumieć?

- No.. - westchnął - Jestem kapitanem drużyny.. Nie dawno odszedł mój najlepszy przyjaciel, miałem jeszcze jednego, dobrego kumpla, ale okazał się moim wrogiem. W dodatku od wczoraj po jednym zawodniku słuch zaginął! Martwię się.. W dodatku osoby odchodzą jedna po drugiej, to mnie boli..

Gazelle zacisnął dłoń w pięść i uderzył w ścianę muru. By po chwili znów oprzeć o niego swoją głowę.

- Tylko tyle?.. Tylko dlatego masz takiego doła?.. Nie zabrali ci tego co masz.. Mogę się założyć, że twoja r-rodzina Cię kocha, zawsze o ciebie dbają. Ja nie miałem tyle szczęścia. Mnie nikt nie wspierał, sam musiałem sobie poradzić z problemami. - gdy wspominał rodzinę, załamał mu się głos. Wiedział, że pożałuje tego co powiedział.

- Przykro mi, będę następnym razem uważać. Faktycznie, niektórzy mają gożej.

- Nie oczekuję współczucia.

- Rozumiem.. Dziękuję Ci.. Jak się nazywasz? - chłopak zmienił temat.

- Fuusuke Suzuno.

- Ciekawe imię. Ja jestem Mark Evans.

- Evans.. Odbiło mi się o uszy.

- Serio? To nawet fajnie, a kojarzysz Akademię Aliusa? Tych kosmitów?

Suzuno zmarszczył brwi - Tak. A co?

- Niedługo mam walczyć razem z drużyną Diamond Dust. Zapewne nawet nie wiesz kto to jest, ale.. może się zaiteresujesz.

- A to ta niebieskoczarna piłka spadająca z nieba? - Gazelle doskonale wiedział o co chodzi, jednak ukrywał to.

- Tak, czyli wiesz o co chodzi? - Zapytał uradowany.

- Tak. Muszę iść. - Wstał z ziemi odchodząc powoli

- Zaczekaj! - Endou podbiegł do jasnowłosego.

- Co? - Zapytał bez większych emocji.

- Dziękuję! Otworzyłeś mi oczy! Mam nadzieję, że niedługo się spotkamy, i ci to wynagrodzę!

- Tak, tak.. Jak sobie chcesz. - odparł od niechcenia podnosząc dłoń w górę, lekko nią kiwając na pożegnanie.

"Mark Evans co? Już nie mogę się doczekać następnego spotkania."

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro