Bieszczady!!!
18 lipca 2017, godzina 05:50
Natala: Lilith! Jeff! Grzesiek! Toby! Ada! Gdzie wy jesteście?! Śpieszcie się, bo o 6:30 mamy być w Gorzowie* i odebrać WiktoriaMalczi i!
sherlock_holmes2: Już jesteśmy gotowi!
Grzesiek: Potwierdzam!
Jeff: Spakowani?
Toby: Gofrownica mi się nie chce zmieścić!
Grzesiek: To masz kuźwa problem!
Natala: Grzesiek morda. Toby na miejscu kupie Ci gofrownice.
Toby: Na serio?!
Lilith: Nie kuźwa, na żarty.
Jeff: Dobra ekipa, zbieramy się!
*magiczne teleportowanie się 30 km dalej, czyli do Gorzowa*
Lilith: Hey dziewczyny!
WiktoriaMalczi: Siemka!
Koriola: Hej!
Jeff: Gotowe?
WiktoriaMalczi: No pewnie!
Koriola: Pytanie retoryczne!
*pakujemy się do dużego samochodu i wjeżdżamy na autostradę*
*3h później*
Toby*do Jeffa*: Jeff, muszę siusiu!
Jeff: No dobra, zaraz będzie Orlen.
*wyjście do toalety*
Jeff*wkurwiony*: Do kurwy nędzy, czemu są tu te kurewskie KORKI?!?!!!????!!!!!!!!!!!!
Grzesiek: Najwidoczniej Bóg tak chciał!
WiktoriaMalczi: Weź ty się już zamknij, bo gadaniem nas wkurwiasz.
Grzesiek: Ach tak?!
Koriola: A tak!
I tak pewnie sprzeczali by się dalej, lecz tu nagle z radia leci...
Chcecie wiedzieć co?
Oczywiście, że chcecie.
Believer!
Natala: Ojapierdziu. Believer mi tu leci!
Lilith i Natala i reszta: You mad me a, you mad me a believer, Believer! Pain!
You break me down, you build me up believer, believer! Pain!
I let the bullets fly, Oh let them rain
My life, my love, my drive, itp came from!
Pain!
You mad me a, you made me a believer, Believer!
*10h później, gdy praktycznie dojechaliśmy już do Ustrzyk Dolnych*
Jeff*prowadzi*: Dobrze przynajmniej, że teraz nie ma zwierząt...
Wtem zza krzaków wyskakuje jeleń i robi piękne kopytne odciski na masce.
Ada: Było nie mówić, że teraz zwierząt nie ma. Wykrakałeś!
*dojeżdżamy do hotelu w Ustrzykach Dolnych i kładziemy się spać*
Dzień 2.
Lilith: Wstawaać! Wstawać!
Natala: No idziemy na śniadanko.
Grzesiek*podrywa się z łóżka*: Śniadanko? Gdzie?!
Lilith: Na stołówce.
*ogarniamy się i idziemy na stołówkę*
Litith: Mmm! Jaki dobry ten twaróg!
*odkłada miskę*
Grzesiek i Koriola*W tym samym momencie łapią za miskę*
Grzesiek: O ty!
Koriola: Damy mają pierwszeństwo!
Grzesiek: Tak? Ja tu żadnej nie widzę!
Natala: Ach tak?!
Grzesiek: To nie tak...
Grzesiek*dostaje z liścia*
WiktoriaMalczi: Dobrze Ci tak!
Natala *wychodzi ze stołówki*
Lilith*biegnie za nią*
Natala: Lilith, czemu on taki jest? Czemu zachowuje się jak dupek? *z oka leci łza*
Lilith*przytula Natalę*: No widzisz... TO WSZYSTKO WINA HORMONÓW!!!!!!
Lilith i Natala *wracają po resztę na stołówkę*
Jeff: To gdzie najpierw?
Koriola: Proponuje wejść na Szczeliniec.
WiktoriaMalczi: Dobry pomysł! Są tam świetne widoki!
*wchodzimy, jeszcze 500m i będziemy na szczycie*
Toby: Nie... Dam... Rady!!!*sapie*
Grzesiek: Weź nie pierdol.
Nagle zza skał wyskakuje...
NIEDŹWIEDŹ!!!!!!
Natala: OMG! Łaszek! Ja chce selfie!
*robi sobie selfie z Łaszkiem*
Lilith*na szczycie*: Ale tu zajebiście!
Jeff: Potwierdzam!
Grzesiek: Ale zimno.
WiktoriaMalczi: Człowieku weź ty się ogarnij.
Grzesiek: Nie mów mi jak mam żyć!
Toby: Ale Ci pojechał.
Koriola: Chłopcze, Twoje tyry są żałosne jak ty.
Grzesiek: A twoje tyry są na poziomie przedszkola.
Natala: Tylko po to żebyś je zrozumiał!
Toby i Lilith: Uuuuuuuu.
Jeff: Dzieciaki koniec kłótni!
Toby*wchodzi na barierkę*: Jestem panem świata!!!
Lilith: Jezuuuu...
Toby: Wystarczy Toby.
Koriola: Toby, zachowuj się normalnie, bo wyglądasz jak szympans.
Jeff: To może coś innego teraz?
*schodzimy ze Szczelińca*
WiktoriaMalczi: To może pojedziemy na spływ pontonowy doliną rzeki Sanu?
Natala: O tak!
Toby: Może być
Grzesiek: Spoko.
*
Obsługa: Daje pontony. Wiecie jak z nich korzystać?
Jeff: Oczywiście. Młodzieży, za mną!
Lilith: Może mały wyścig? Dziewczyny na chłopaki.
Toby: Czemu nie?
*wsiadamy do pontonów i ruszamy z prądem rzeki*
Natala: NIE MYŚLAŁAM, ŻE BĘDZIE TAKI MOCNY PRĄD!!!
Koriola: JA TEŻ NIE!
WiktoriaMalczi: BĄDŹMY SZCZERE; NIKT O TYM NIE MYŚLAŁ!!!
Lilith: WIOSŁUJEMY!
*wiosłujemy*
Grzesiek: Meta przy tym drzewie.*pokazuje zawalone drzewo*
Chłopaki*wiosłują, a kiedy zostaje 500 metrów opadają z sił*
Dziewczyny*wyprzedzają*
Ada: Hurra! Wygrałyśmy!
*wracamy na brzeg*
Jeff: Myśle, że starczy atrakcji jak na jeden dzień. Jedziemy!
*powrót do hotelu i kolacja*
*jemy kolacje*
Grzesiek: Ta marchewka jakaś dziwna...
Natala: No.
Grzesiek: Fujj.*rzuca przez przypadek na talerz Natali*
Natala: O ty!!*odrzuca marchewkę*
*bitwa na marchewkę, która kończy się tak, że marchewka jest pod stołem, a my idziemy do pokoji jakby nigdy nic*
Dzień 3:
07:15
Natala: Wstajemy!
Jeff: Co tak wcześnie?
Lilith: Mamy z dziewczynami świetny plan na dziś, więc się uwijajcie!
*ogarnianie i zejście na stołówkę*
Jeff: Kurcze, dobra ta kanapka!
Koriola: Wygląda jakby w niej było mięso ze szczura!
Lilith: Może jest?
Jeff: Fuu. Chyba zostanę wegetarianinem!
WiktoriaMalczi: Powodzenia Jeff.
Toby: Ciekawe jak długo wytrzymasz...
Grzesiek: Nie demotywuj go!
Natala: Popieram!
Ada: Ja również.
*zbieramy się ze stołówki*
Jeff: No dobra dziewczyny. A więc jaki plan?
Lilith: Najpierw wejdziemy na Połoninę Carycką...
Toby: Znowu wejście na górę?! Ja pierdole...
Natala: Nie pierdol, bo ci się rodzina powiększy!
Koriola: Hmm, to na czym skończyłyśmy zanim brutalnie nam przerwano?
Ada: Na Połoninie Caryckiej.
Koriola: Dobrze, a więc po zejściu z Połoniny pojedziemy do Muzeum Bieszczadzkiego PN w Ustrzykach Dolnych.
Ada: I na końcu zobaczymy panoramę Przemyśla.
WiktoriaMalczi: A potem wrócimy do hotelu.
Toby: Hmm to wszystko? A coś bardziej bekowego? Coś tajemniczego?
Ada: Nad tym chyba nie pomyślałyśmy...
Natala: Adrenalina powiadasz? To skoro tak chce ci się tajemniczości, beki i adrenaliny to wracając z Przemyśla poszukamy krowich placków!
Toby: Serio?
WiktoriaMalczi: Chciałeś adrenaliny, beki i tajemniczości to masz.
Koriola: Będziesz szukał krowich placków.
Ada: Niczym Sherloc Holmes.
Jeff: To na Połoninę?
*stoimy u podnóża Połoniny*
Grzesiek: Źle nie jest.
*wchodzimy zmęczeni na szczyt*
Lilith: No ale patrzcie! Jesteśmy w ciul zmęczeni, ake jakie widoki!
WiktoriaMalczi: Warto było się pomęczyć.
Koriola*robi zdjęcie*
Jeff: Hej ty!*do turysty* zrobisz nam zdjęcie?
Turysta: No ok.
Jeff*daje aparat turyście*
Turysta*ucieka z aparatem*
Jeff*goni za turystą, ale gubi go w tłumie i wraca*
Grzesiek: Ktoś tu będzie wkurwiony.
Toby: Pewnie na mnie się wyżyje...
Jeff: Chuj jeden. Pierdolnięty, mały chuj zajebał mi aparat!
Koriola: Przykro nam.
Jeff: Dobra no i chuj, schodzimy.
*schodzimy z Połoniny*
*jedziemy do Ustrzyk Dolnych*
Przewodnik(czka)*opowiada coś o wypchanym lisie*
Koriola: Ten lis jest mądrzejszy od niej.
Grzesiek: Wygrałaś tą uwagą.
Toby: Ej właśnie... O KUŹWA TO JEST KOBIETA!
Przewodniczka: No nie gadaj, że nie zauważyłeś!!!
*wywalają nas z muzeum*
WiktoriaMalczi: Nosz kuźwa Toby! Ja chciałam posłuchać historii niedźwiedzia Maurycego!
Toby: No sory no. Ja jestem po prostu szczery.
Lilith: No dobrze to teraz do Przemyśla zobaczyć panoramę!
Natala: O tak.
*jedziemy do Przemyśla, wdrapujemy się na górkę i podziwiamy panoramę.
Grzesiek: Woow.
Toby: Zatkało mnie.
Dziewczyny*przybijają piątkę*
Ada: Dobra zbierać się! Teraz Adrenalina, tajemniczość i Beka dla Tobyego, czyli szukanie krowich placków!
*idziemy na pole*
*2h później*
Toby: Macie coś?
Jeff: Nie.
Grzesiek: Nie.
Natala: Nie.
Ada: Nie.
Koriola: Nie.
WiktoriaMalczi: Nie.
Lilith: Tak!
Toby*biegnie zobaczyć krowi placek, ale ma poślizg na drugim, który wyrósł spod ziemi*
Toby: To może już wracamy?
Jeff: Spoko, ale...
Grzesiek: Ty to chyba za nami biegł będziesz.
Lilith: Takiego śmierdziela to do auta nie weźmiemy!
Toby: Chyba jestem zmuszony*dramatyczna mina* za wami biec.
My*wsiadamy w auto i jedziemy*
Toby*biegnie za nami*
Wracamy do hotelu i jemy kolacje.
Dzień 4.
Godzina 08:02
Koriola: My mieliśmy tak wstać czy zaspaliśmy?
Natala: Nie, mieliśmy tak wstać.
*ogarniamy się i idziemy na śniadanko*
Koriola: Ja i WiktoriaMalczi wymyśliłyśmy co będziemy robić.
Jeff: Słuchamy.
WiktoriaMalczi: Zacznijmy od tego, że pojedziemy do Odrzykonia i wejdziemy na górę, na której jest zamek.
Koriola: I tam zobaczymy Kościuszkę.
Koriola: A schodząc z zamku wejdziemy do hodowli alpak!
WiktoriaMalczi: Następnie pojedziemy nad Solinę zobaczyć "bieszczadzkie morze"...
Koriola: I popływamy rowerami wodnymi!
Natala: Wow naprawdę świetny plan.
Grzesiek: Te alpaki są niezwykle przekonujące.
*idziemy na zamek*
Ada: Patrzcie! Kościuszko!
.
Toby: Fakt.
Grzesiek: No dobra, dobra zobaczyliśmy Tadka to teraz idziemy na poszukiwania alpak!
*znajdujemy hodowlę*
Koriola: O Boże! Jakie śliczne!
WiktoriaMalczi: Jakie miękkie!
Natala: Jakie słodziaśne.
Lilith: Piękne zwierzęta!
Ada: Milusie.
Grzesiek*przytula alpakę*: O Boże!!! Jaka ona piękna! Nie puszcze jej!
*4h później*
Jeff: No dobra idziemy.
Natala: Grzesiek, słyszałeś? Idziemy!
Natala*łapie Grześka za kaptur i wlecze go po ziemi*
Grzesiek: Nieee!
*jedziemy nad Solinę*
Ada: Zarąbista pogoda!
Toby*wpiepsza się do wody jak orka*
WiktoriaMalczi: To czas na rowerki!
*na rowerkach*
Natala: Juhu! Zarąbiście!*wskakuje do wody*
Lilith: I co, zimna?
Natala: żeby zniechęcić chłopaków powiem, że zimna w chuj, ale na prawdę ciepła jest.
Natala*wchodzi na rowerek*
Koriola*włącza syreny(mamy rowerki w kształcie wozu policyjnego i straży pożarnej*
Lilith: Łi ją! Łi ją! Łi ją!
Ada: Jeff zostańmy jeszcze trochę! Do zachodu Słońca!
Jeff: Ok ok. Ja nic nie mówię.
*patrzymy na zachód Słońca*
Natla: Jest piękny.
Grzesiek: Prawda. Romantyczny też.
Jeff: Dobra kąpaliśmy się w jeziorze, byliśmy na rowerach, za zamku i w hodowli alpak. Wracamy do domu.
*zmęczeni wracają do hotelu*
Dzień 5.
Godzina 07:18
Jeff: Halo drużyna? Wstajemy!
Koriola*sennym głosem*: Już, już.
*ogarniamy się i idziemy jeść*
Jeff: Teraz to my przygotowaliśmy plan!
WiktoriaMalczi: Mówcie.
Jeff: A więc tak: Najpierw pojedziemy do Myczkowic zobaczyć 200 miniatur drewnianych cerkwi, potem pojedziemy do stadniny koni w Dołożycach, później będą kajaki na rzece San, zobaczymy Kamień Leski, pojedziemy zobaczyć żubry w Muczen i na samym końcu przepłyniemy się statkiem "TRAMP" po zalewie Solińskim.
*dojazd do Myczkowic*
Lilith: Bardzo... Interesuje cerkwie...
Koriola: Tak, bardzo ładnie zbudowane.
Natala: I starannie.
WiktoriaMalczi: Idealne odwzorowanie rzeczywistych cerkwi, prawda Ada?
Ada: Taak.
Grzesiek: Yyy. Wiecie co? Może już pojedziemy do Dołożyc.
*podróż do Dołożyc*
Jeff*patrzy na konie*: Wystarczy serio chcecie na tym jeździć?
Natala: Oczywiście! Kazali nam wybrać konie!
Ada: Hmm. Ja chyba się przyjadę na tej białej klaczy.*patrzy na imię* Lucjana? Śliczne imię.*wyprowadza Lucjanę*
Lilith: To ja chyba wezmę tego całego Kasztana*kieruje się w stronę konia o Kasztanowym umaszczeniu*
Koriola: To ja wezmę tego kasztanowego z białą gwiazdą*ostrzy na imię* Norbert.
WiktoriaMalczi: Ten szary z białymi plamami wygląda fajnie*patrzy na tabliczkę* Sherry.
Natala: Cóż. To ja wezmę tego czarnego ogiera.*patrzy na tabliczkę* Black.
Grzesiek: Wezmę tego ciemno brązowego*głaska konia* Jak się miewasz*patrzy na tabliczkę* Agnes?
Toby: To ja chce tego rudego z brązową grzywą.*patrzy na tabliczkę* Rafał!
Ada: O Toby, koń Rafał!
Natala: Koń Rafał!!!
Lilith: KOŃ RAFAU!
Koriola: Koń Rafał, Koń Rafał! Nananaririra!
WiktoriaMalczi: Koń Rafał!
*jeżdżą konno śpiewając czołówkę z konia Rafała*
*powrót do stadniny*
Toby: Będę tęsknić Rafałku...
Koń Rafał: A ja nie.
Toby: O KUŹWA! TY UMIESZ MÓWIĆ!!!!!!1one!!!!!!!!!
Koń Rafał: Tak i mówię to tu i teraz; hasam ci wpierdolić.
Koń Rafał* i pohasał wpierdolić Tobyemu*
*wyjeżdżamy (z Tobym) ze stadniny*
Grzegorz: Na kajaki!
Obsługa: Musicie się dobrać w pary.
Lilith: To może tak: Ja z Adą, Koriola z Wiktorią, Jeff z Tobym i Natala z Grzesiem.
Natala: No ok.
Grzesiek: Jak się tym steruje?
Natala: Tym się nie steruje tym się wiosłuje!
Grzesiek: Pfff, przecież wiedziałem.
Koriola: Ale te wiosła ciężkie!
Ada: Weź mi nie przypominaj!
*po kajakach*
WiktoriaMalczi: To teraz do tego Kamienia?
Toby: Tak.
*jazda do kamienia*
Lilith: Bardzo ładny kamień.
Ada: Taak.
Jeff*dumny*: Uwodzi swoim pięknem.
Grzesiek*śpi na ramieniu Natali, a ta patrzy na niego z zażenowaniem*
Toby*robi im zdjęcie*
Natalia: O ty!*bije Tobyego z pomocą dziewczyn i wykasowuje zdjęcie*
Grzesiek*obudzony*: Po co te nerwy?
Natala: Weź mi nie przypominaj!
*jazda do Muczen*
Lilith: Fajne te żubry, podobają mi się.
Ada: Prawda, to naprawdę piękne zwierzęta.
WiktoriaMalczi: Szkoda tylko, że jest ich coraz mniej.
Natala*prycha*: Jeśli ludzie byli głupi i na nie polowali to co się dziwić?
Koriola: Właśnie! Przecież nasz gatunek prędzej czy później zostanie wybity i być może zostaniemy w tak nielicznych grupach jak te żubry.
Toby: Zmieniając temat. Patrzcie, jakie one są fajne.
Jeff: Ale śmierdzą.
Grzesiek: Dlatego Tobyemu się podobają.
Ada: To jedziemy na ten rejs?
Jeff: Ach tak. Oczywiście.
*dojazd do zalewu Solińskiego i wejście na statek*
Toby: Ej, ale patrząc na te żubry nad czymś się zastanawiałem...
WiktoriaMalczi: Nad czym?
Toby: Czy żubry piją piwo o nazwie "Żubr"?
Koriola: Nie?!
Natala: Właściwie to nie wiemy...
Toby: I czy wódka "Żubrówka" jest robiona z trawy po której chodzą żubry czy z ich sików?
Ada: Z sików raczej nie.
Grzesiek: Ale przecież one na ta trawę sikają!
Natala: Czyli na jedno wychodzi.
Toby: Ale na tej trawie są nie tylko siki! *lenny face*
Wszyscy*dobrze wiemy o co chodzi*
Koriola: Fuuuuuuuu.
Ada*Wpycha Tobyego do zalewu*
Reszta*podziwia widoki*
*odjazd do hotelu*
Dzień 6:
06:01
Jeff: Wstajemy! Dzisiaj powrót!
*ogarniamy się i schodzimy na śniadanie*
Ada: Jeff... Czy w drodze powrotnej moglibyśmy zajechać do Krakowa?
Lilith: Dobry pomysł.
Jeff: No dobra.*wywraca oczami*
*pakujemy się do auta i jedziemy do Krakowa*
*w Krakowie*
Lilith: Zobaczmy sukiennice!
*idą zobaczyć sukiennice*
Koriola*do Lilith*: Przymierzysz? *wskazuje głową na jasno niebieską sukienkę w kwiatki z granatowym paskiem i ramiączkami.
Lilith*wzdycha*: No ok.
Lilith*przymierza sukienkę*: Wow! Kupuję!
*obkupieni różnymi badziewiami wracamy do punktu spotkania*
Natala: To może rynek?
*idziemy na rynek*
Toby: LODY!
*idziemy kupić lody i w międzyczasie przechodzimy w okolicy zamku, a następnie kierujemy się w kierunku Ojcowskiego PN, I wracamy do auta*
*Bardzo długie 11h (1h w korkach) później dojeżdżamy do Gorzowa i wysadzamy Koriolę i Wiktorię*
Reszta: Pa pa! Fajnie, że z nami byłyście!
Koriola: Pa!
WiktoriaMalczi: Narka!
*wracamy do domu*
Lilith: To był męczący dzień, chodźmy spać.
Natala: To my się z wami żegnamy!
Ada: Pa.
Lilith*ziewa jak smok*: Papatki!
Grzesiek: Do zobaczenia.
Jeff: Narka.
Toby: Elo.
*Gorzów - Gorzów Wielkopolski, największe miasto w okolicy (30 km) od Barlinka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro