Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział trzynasty

Przewróciłam się na drugi bok, wpatrując się w powiewającą na wietrze firankę. Księżyc oświetlał mój pokój. Przymknęłam powieki, kładąc się z irytacją na plecach. Zrzuciłam z siebie pościel, kładąc stopy na drewnianych deskach. Sięgnęłam po sweter, wciągając go przez głowę. Po cichu zeszłam na dół. Założyłam buty i kurtkę. Chwyciłam czapkę i szalik. Pokazałam palcem Haw, żeby był cicho. Zegar wybił drugą w nocy. Wyszłam na dwór, wciągając do płuc świeże, zimne powietrze. Uniosłam głowę, wpatrując się w niebo.

- Miałem swoje powody - szepnęłam, szybko zaprzeczając głową.

Westchnęłam głośno, zanurzając stopę w zaspie. Położyłam szalik na masce samochodu, siadając na nim. Podciągnęłam kolana pod brodę. Wyobraziłam sobie siebie obok Cadena odbierającą medal olimpijski. Najpierw się uśmiechnęłam, żeby po chwili przekląć w myślach. Drobne płatki śniegu powoli zleciały z gałęzi nade mną. Przeniosłam wzrok na patio, gdzie zapaliła się żarówka. Zaspany tata, okrywając się kocem, powoli zmierzał w moim kierunku. Oparł się o maskę samochodu, wpatrując przed siebie. Światło przed domem zgasło.

- Bezsenna noc, co skarbie? - zapytał ochrypłym głosem.

Przytaknęłam, cicho pomrukując. Obserwowałam unoszący się z moich ust kłębek białego powietrza.

- Jest jakiś powód? - tata spojrzał na mnie.

- Gdybym tylko była lepsza w jeździe... - szepnęłam cicho.

Pokiwał niespiesznie, posyłając mi serdeczne spojrzenie.

- To niczego by nie zmieniło i tak by wyjechał bez ciebie.

Zamrugałam szybko.

- Czemu tak mówisz? - przysunęłam się jeszcze bliżej niego.

- Nie wyjechałabyś stąd wtedy, nie z powodu mamy.

Opuściłam nogi bezwładnie nad ośnieżoną ziemią. Przygryzłam wargę. Tata objął mnie, schowałam się w jego ramionach. Pogładził moje włosy.

- Masz rację, nie wyjechałabym.

- Przecież wiem, głuptasie.

Odsunęłam się, ściągając do siebie brwi.

- Sądzisz, że Caden, o tym wiedział?

Tata uniósł kącik ust, szczelniej otulając się kocem.

- Możliwe - pokiwał. - Cóż na pewno nie chciał, żebyś kiedykolwiek stąd wyjechała. To jest twoje miejsce, kochanie. Swanbary od zawsze było twoim domem.

Otworzyłam lekko usta, wpatrując się w tatę. Na kilka sekund czas zwolnił.

- Ty tutaj jesteś, Sadie tutaj jest, mama tutaj była - przytaknęłam cicho.

- I wszystkie pozostałe wspomnienia, co?

Nieśmiało się uśmiechnęłam. Wszystkie pozostałe wspomnienia. Spojrzałam na okno siostry.

- Tato - powiedziałam, przeciągając wzrok z budynku na niego.

- Tak, kochanie?

- Bruce rozmawiał dzisiaj w barze z Sadie. Możliwe, że nie tylko ja dzisiaj cierpię na bezsenność.

- W porządku - wyprostował się, klepiąc mnie po ramieniu. - Zerknę do niej.

Pocałował mnie w czoło, dodając:

- Wracajmy, nie chcę, żebyś się rozchorowała.

Ześlizgnęłam się z maski samochodu, zostawiając w śniegu dwie głębokie dziury. Obejrzałam się przez ramię. Poczułam dziwną ulgę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro