Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział dziewiętnasty

Caden wstał powoli, delikatnie zdejmując moją głowę ze swojego ramienia. Uniosłam wzrok, spoglądając na niego. Uśmiechnął się przyjaźnie, chwytając moją dłoń.

- Przejdźmy się - powiedział. - Dawno tego nie robiliśmy.

Uniosłam kącik ust, wstając szybko. Wciąż trzymał mnie za rękę, ale nie szczególnie mi to przeszkadzało. W korytarzu ubrałam się ciepło, chowając kapcie oddane przez Cadena do szafki. Uklęknęłam przed Haw, powoli głaszcząc go po pysku.

- Musisz zostać - szepnęłam do niego. - Popilnuj taty - spojrzałam w stronę schodów prowadzących do naszych sypialni, gdzie tata odbywał swoją codzienną popołudniową drzemkę.

Haw położył się, umieszczając głowę pomiędzy łapami. Mrugnęłam do niego w oznace, że niedługo wrócę. Przez krótką chwilę machał ogonem. Wyszliśmy niespiesznie, zanurzając buty coraz to głębiej w śniegu. Wyszliśmy na wąską ścieżkę prowadzącą do lasu nieopodal. Choinki oprószył biały puch po same czubki, gdzieniegdzie pozostawiając lodowe sople zwisające z gałęzi. Szliśmy ramię w ramię w przyjemnej ciszy. Policzki delikatnie mnie szczypały, a nos Cadena lekko poczerwieniał.

- Nic nie zastąpi zimy w Swanbary - mówiąc to, rozglądał się dookoła. - Nic nie jest tak piękne.

Przytaknęłam mu, wsuwając dłonie w wełnianych rękawiczkach do kieszeni kurtki.

- Zawsze powtarzałeś, że tutaj jest niezwykle.

Uśmiechnął się lekko, odgarniając śnieg z gałęzi. Mijaliśmy zamarznięte jezioro, w którego tafli odbijał się niewyraźny krajobraz.

- Niezwykle - powtórzył. - Jakbym przeniósł się do innego świata.

Zerknęłam z ukosa na jego rozpromienioną twarz. Westchnęłam. Schodziliśmy ostrożnie z pagórka, brodząc po łydki w zaspach.

- Nie sądziłam, że tak uwielbiałeś to miejsce - chwyciłam jego wyciągniętą do mnie dłoń i zeszłam na proste podłoże. - Ciągle mówiłeś o tym, że chcesz się stąd wyrwać.

Zatrzymał się przodem do mnie, zaciskając palce na mojej dłoni.

- Z czasem człowiek rozumie czego tak naprawdę chce - uniósł wzrok, patrząc mi w oczy. - Wiem, że byłaś na mnie zła cały ten czas, ale - ściszył głos - tęskniłaś za mną choć trochę?

Zamrugałam, przełykając wolno ślinę. Powietrze kuło moją skórę, choć nie czułam już zimna.

- Cały czas, to chyba oczywiste - posłałam mu smutny uśmiech. - Żal ciągle mieszał się z gniewem, ale nigdy nie przestałam... - urwałam, bo serce waliło mi w piersi jak oszalałe.

Caden wpatrywał się w moje oczy łagodnym wzrokiem, unosząc dłoń w zimowej rękawiczce i chwytając mój policzek. Powoli, wręcz ostrożnie, przybliżał swoją twarz do mojej, gdy straciliśmy równowagę i przewróciłam się na plecy, a on wylądował na prostych rękach tuż nade mną. Zaśmialiśmy się cicho, jednak po kilku sekundach wstrzymałam oddech. Nie poruszył się, wciąż nie odrywając ode mnie oczu. Mój oddech przyspieszył, a biała para spomiędzy moich warg unosiła się ku górze. Po chwili nachylił się bardziej, dotykając ustami moich. Przymknęłam powieki, chwytając jego twarz pomiędzy dłonie. Leżeliśmy w śniegu splątani niezdarnie, drżąc z powodu temperatury. Caden założył kosmyk moich włosów wystający spod czapki za moje ucho, mówiąc:

- Zdecydowanie w Swanbary jest niezwykle. Zdecydowanie najpiękniej.

Znowu wtedy poczułam to głupie, irytujące uczucie, jakbym ponownie, drugi raz się zakochała. Poczułam w kąciku oka maleńką, niewidoczną łzę. Złapałam się w okolicach serca, bo dawno nie zdarzyło mi się uronić jej ze szczęścia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro