Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział szesnasty

Biały Kwiat szła za Jastrzębim Skrzydłem na polanę, będącą areną treningową. Szara Łapa gadała cały czas, o tym jak się cieszy z treningu z bratem i jak to będzie grzeczna. Doszli, a zmrożony piasek szczypał w łapy. 

- Wróbla Łapo, pochwal się ruchem bitewnym jakiego cię ostatnio nauczyłem - Jastrzębie Skrzydło zwrócił się do ucznia. Kocurek przysiadł przy ziemi, udał, że unika ciosu w ucho i wyskoczył w powietrze. Obrócił się, kopnął i płynnie wylądował na ziemi. Biały Kwiat widziała zazdrość w oczach swojej uczennicy. Może wreszcie kotka zacznie jej słuchać? Szara Łapa podbiegła do Wróblej Łapy i zagadała do niego.

- Jak wrócimy do obozu, to mnie nauczysz tego, prawda? Jestem przecież twoją siostrą! 

- O nie - Biały Kwiat wystąpiła do przodu. - Po to tu przyszłaś, żeby się tego nauczyć.

- Brawo - zamruczał jej Jastrzębie Skrzydło do ucha. Uśmiechnęła się nikle. 

- Mogę jej pokazać? - zapytał Wróbla Łapa cicho swojego mentora. 

- Myślę, że nie ma problemu. My z Białym Kwiatem pójdziemy na polowanie - powiedział wojownik. Biały Kwiat chciałaby mieć takie zaufanie do swojej uczennicy, ale wierzyła, że Wróbla Łapa sobie poradzi. Skinęła głową i poszła za partnerem w las. Kiedy tylko ich futra przysłoniła biel śniegu, kocur przysunął się do niej i zamruczał.

- Hej, musimy jednak coś upolować - zaśmiała się kotka.

- Mamy dużo czasu - Jastrzębie Skrzydło polizał ją po uchu. 

- Wiem - Biały Kwiat odsunęła się od kocura, w obawie, że jego czułości mogą spowodować zamrożenie ciepłego futra. Jastrzębie Skrzydło mruknął niezadowolony. Biały Kwiat ruszyła nieco naprzód zbliżając się do rzeki. 

- Wiesz co? - kocur znowu spróbował zacząć rozmowę.

- No?

- Na ostatnim zgromadzeniu jeden z kotów Klanu Pioruna nauczył mnie wspinać się na drzewa.

- Czyżby to była piękna kotka o srebrnym futrze? - zaśmiała się Biały Kwiat, ale w jej głosie można było wyczuć zazdrość. Jastrzębie Skrzydło skrzywił się, ale nie odpowiedział. Polowanie na ryby szło im bardzo słabo. Zwierzęta łowne nie chciały się rozmnażać w zimie, co skutkowało brakiem pożywienia. Kotka czuła krępującą ciszę. Może potraktowała partnera nieco za ostro?

- Choć, musimy jeszcze zgarnąć Szarą Łapę i Wróblą Łapę do obozu - kocur złapał upolowane przez siebie ryby i ruszył w kierunku areny treningowej. Po chwili byli już w obozie wraz z uczniami. A tam akurat odbywało się spore zamieszanie. Po środku niego stała dobrze znana Białemu Kwiatowi kotka. Zimowa Łapa. Mała trzęsła się z zimna, głodu i strachu, ale dumnie stała przed Liliową Gwiazdą.

- Co tu robisz? - powiedziała spokojnie przywódczyni patrząc na kotkę nic nie znaczącym wzrokiem. 

- U...uciekłam jakiś czas temu z domu. Z...z Klanu Pioruna. Oni...oni szkolą na uczniów kociaki w wieku trzech księżycy.

- To jakiś absurd! - wrzasnął któryś z wojowników, ale przywódczyni nie odezwała się, a jej pysk nadal miał nienazwany wyraz.

- Ja...ja przepraszam. Kradłam wam zwierzynę - Zimowa Łapa pochyliła ze smutkiem głowę. - A...ale nie miałam co jeść. 

Liliowa Gwiazda nadal się nie odzywała i lustrowała uczennicę wzrokiem. Czuło się wyraźnie napiętą atmosferę. W tedy przywódczyni odezwała się.

-Ile msz księżycy?

- Pięć...

- Jesteś zdolna skoro jeszcze żyjesz. Zostań w Klanie Rzeki - Liliowa Gwiazda zeskoczyła z kamienia i podeszła do uczennicy. Powiedziała jej coś cicho i odeszła. Klan się rozszedł i na środku została Zimowa Łapa i Biały Kwiat z uczniami i partnerem. Uczennica widząc znajomy pysk podbiegła do niej i nieco niepewnie zapytała.

- Pamiętasz mnie?

- No jasne! - kotka liznęła Zimową Łapę po uchu. - Co powiedziała Liliowa Gwiazda?

- Że dopóki nie skończę sześciu księżycy mam siedzieć w żłobku - odparła Zimowa Łapa i dodała. - I wracam do imienia Zima.

- Skoro tak - Biały Kwiat skinęła głową i odeszła razem z Jastrzębim Skrzydłem do legowiska wojowników. Kątem oka widziała jak Szara Łapa prowadzi nową do żłobka, żegna się i wychodzi. Zastanawiała się, czy Liliowa Gwiazda rzeczywiście zauważyła potencjał kotki, czy po prostu nie mogła pozwolić na śmierć kociaka. Zwinęła się tam w kłębek i zasnęła słuchając głośnego mruczenia partnera. 




Następnego dnia Biały Kwiat obudził ból brzucha. Czyżby to była ryba, którą wczoraj zjadła? Choroby z powodu zatrutych ryb już kilka razy zdarzyły się w historii Klanu Rzeki. Ziewnęła przeciągle i delikatnie wyszła z objęć partnera. Ten nawet się nie obudził. Postanowiła natychmiast zgłosić się do medyka, by ten ocenił jej chorobę i dał odpowiednie zioła. Wyszła z legowiska wojowników i przeciągnęła się, co spowodowało jeszcze większy ból. Westchnęła i ruszyła powoli w kierunku legowiska medyka. Niestety jej drogę zastąpił jej ojciec. 

- Nigdy tak wcześnie nie wstawałaś - zainteresował się. - Może byś dołączyła do porannego patrolu.

- Nie mogę, idę do Wieczornego Chłoda - kotka powiedziała ostro.

- Rozchorowałaś się? 

Kotka zastanowiła się chwilę.

- Nie wiem.

- Jak się dowiesz, to mi powiedz. Muszę wiedzieć, co się dzieje w moim klanie - zastępca odszedł szybkim krokiem. Biały Kwiat skinęła głową, choć wiedziała, że Brzozowy Zmierzch i tak tego nie zauważył. Wślizgnęła się do jaskini medyka i zauważyła kocura przeglądającego zioła.

- Nie sądziłam, że wstajesz tak wcześnie - powiedziała zdziwiona. 

- Muszę wstać, żeby przejrzeć zioła i wiedzieć co zbierać. Co się stało Biały Kwiecie - Wieczorny Chłód zerknął na kotkę.

- Obudził mnie silny ból brzucha. Myślę, że zjadłam coś zepsutego - wojowniczka odparła.

- Podejdź no tu, niech cię obejrzę - medyk wskazał legowisko z mchu przeznaczone dla pacjentów. Biały Kwiat posłusznie się położyła na posłaniu, a Wieczorny Chłód ostrożnie obwąchał jej brzuch. Zamyślił się na chwilę i jeszcze raz powąchał.

- To coś poważnego? - zmartwiła się Biały Kwiat.

- Jeszcze nie wiem, poczekaj - kocur położył łapę na jej brzuchu i delikatnie nacisnął. Wojowniczka syknęła, ale się nie skomentowała. 

- I co?

- Możesz wstać, nic ci złego nie jest - kocur powiedział ostrożnie, jakby się czegoś obawiał. Biały Kwiat syknęła, bo ból nasilił się i na chwilę zanikł. 

- Jak to nic, to skąd ten ból - kotka nadal nic nie rozumiała.

- Spodziewasz się kociąt Biały Kwiecie.

Wojowniczkę na chwilę zamurowało. Stała patrząc się bezmyślnie na medyka. Ten dalej ciągnął.

- Jesteś już mniej więcej w połowie ciąży, nie zauważyłaś wcześniej nic nadzwyczajnego? - medyk zapytał. Kotka przecząco pokręciła głową.

- No cóż. Widać, że kocięta były spokojne, ale teraz muszą rozruszać kości. Pójdę powiedzieć o tym Liliowej Gwieździe, a ty przygotuj się na przeprowadzkę do żłobka.

Wieczorny Chłód zniknął w tunelu. Biały Kwiat stała jeszcze przez chwilę w miejscu, a potem przyjrzała się swojemu brzuchowi. Był nieco napęczniały, to prawda, ale kotka nie zauważała nic innego prócz tego i bólu. Wyszła powoli z legowiska medyka i rozejrzała się wokoło. Zaraz podbiegł do niej Jastrzębie Skrzydło ze swoją gadaniną.

- Gdzieś ty zwiała! Szukałem ciebie i myślałem, że jesteś na porannym patrolu. Brzozowy Zachód jednak powiedział mi, że nie, że jesteś u medyka. Zaniepokoiłem się więc, bo strasznie wcześnie wstałaś i może coś ci jest. Co się stało? Jesteś chora? Masz jakąś ranę? Oset? Kolec?

- Nie...

- No to co? - Jastrzębie Skrzydło spojrzał na nią głupkowato.

- Nie wiem, czy jesteś na to gotowy, bo ja nie - Biały Kwiat westchnęła i położyła się. Czuła się zmęczona całą tą sytuacją. Jastrzębie Skrzydło milczał. - Bo wiesz - wzięła głęboki wdech - zostaniesz ojcem, spodziewam się kociąt.

Kocura zamurowało podobnie, jak wcześniej Biały Kwiat. Po kilku sekundach zapytał.

- Czy Brzozowy Zachód już wie?

- Nie - kotka warknęła - i się nie dowie ode mnie. Ja mu mogę tylko zatwierdzić. I tak będzie na mnie zły.

- No cóż... życzę ci miłego pobytu w żłobku - zamruczał kocur i pocieszająco polizał ją po uchu. Pomogło. Nawet ból brzucha na chwilę ustał.





Strasznie dużo mi to zajęło, no nie? Wybaczcie, ale nie miałam zbytnio czasu. I tyle. Do napisania!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro