Rozdział drugi
Pierwszy z dwóch rozdziałów na dziś. Mam tylko prośbę. Tutaj jest koszyczek \______________________________________________________________________________/ (duży koszyczek) na "Życzę ci powodzenia w pisaniu". Za każde takie, niezależnie od czasu napisania, jest dedykacja rozdziału. I follow jeśli jeszcze nie obserwuję. I może dodatkowy rozdzialik jeśli mi się uda... Na górze jest Białka, ale w programie w którym to robię, nie ma czarnej plamki, dlatego jest szara.
Następnego dnia, Białka otworzyła swoje zielone oczy. Obok niej leżały obie siostry. Mała wyszła ze żłobka. Sama nie wiedziała jak wcześnie wstała. Z obozu właśnie wychodził poranny patrol. Brzozowy Zmierzch przeszedł obok córki, jakby jej tam wcale nie było.
- Tato! - zawołała do ojca.
- Słucham. - odwrócił się do niej i spojrzał jej w oczy. Białka zmieszała się trochę.
- Opowiesz mi o obowiązkach zastępcy? - zapytała cicho.
- Nie. - urwał kocur i odwrócił się do niej tyłem. Mała chlipnęła pod nosem, a potem zawróciła. Śnieg powoli spływał na ziemię. Białka łapała je języczkiem.
- Dzień dobry Białko. - usłyszała zza siebie głos. Mała odwróciła się i stanęła twarzą w twarz z Liliową Gwiazdą. Widziała ją tylko raz, podczas mianowania kilku uczniów na wojowników. Teraz, kiedy biała kocica była bliżej, Białka przestraszyła się trochę.
- E... Dzień dobry Liliowa Gwiazdo.
- Wszystko w porządku Białko? - głos przywódczyni był spokojny i leczący rany spowodowane słowami Brzozowego Zmierzchu.
- Mhm. Tak. - Białka szybko skinęła głową.
- Mam nadzieję. Jakby coś się stało, to przyjdź. - powiedziała słodkim głosem. Białka pokiwała szybko głową i odbiegła. Przywódczyni była taka spokojna. Aż trochę straszna. Mała weszła do żłobka.
- O! Znalazł się maluch! - zawołał Perkozek. - Pewnie poszłaś walczyć z borsukiem.
- Nie! No co ty! Taki "duży" kociak nie walczy z takimi błahostkami. Pewnie broniłaś Liliową Gwiazdę przed potworem Dwunożnych. - zakpił Jastrząbek.
- Przestańcie. - Białka poprosiła.
- Możesz sobie prosić. Mamy ciebie gdzieś dzieciaku. - Perkozek wzruszył ramionami. Melisowy Liść spała jeszcze, więc nie mogła obronić małej przed obrazami. Jej siostry za to, zaraz ją poparły.
- To jest niemiłe! - krzyknęła Kropeczka.
- Mamy to gdzieś. Mamy to gdzieś. - śpiewał Jastrząbek.
- Chodźcie. Pójdziemy do starszyzny. - zaproponowała Niebo.
- Dobry pomysł! - podchwyciły Kropeczka i Białka. Razem wyszły ze żłobka, a towarzyszyło im syczenie braci.
- Maluchy idą posłuchać bajeczek. - odezwał się Jastrząbek.
- Ja mogę wam powiedzieć coś co nie jest bajką. - Perkozek zmrużył oczka. - Jesteście dzieciuchami. Nadajecie się tylko na wronią karmę.
- Mamy to gdzieś. - Kropeczka zaczęła udawać głos Perkozka.
- No właśnie. Mamy to gdzieś. - Białka zaśmiała się głosem Jastrząbka.
- Chodźcie. Idziemy? - zapytała Niebo.
- Tak, jasne! - odparły chórem siostry i popędziły do legowiska starszych. Dotarły tam i zahamowały z poślizgiem.
- Maluchy wyjdźcie. Pszczeli Bzyk ma zielony kaszel. - Wieczorny Chłód spojrzał na nie.
- Khy. Wyjdźcie. Khy. Nie chcę, khy, byście się zaraziły. Khy, khy, khy. - kotka zakaszlała ciężko.
- Ale Wieczorny Chłodzie. Przecież wiesz, że chcę zostać medyczką. Mogę się sporo nauczyć. - Niebo spojrzała błagalnie na medyka.
- Nie maleńka. Jesteś jeszcze za mała. - Wieczorny Chłód pokręcił głową.
- Ale dam radę. Nie boję się krwi. - mała zmrużyła oczka.
- Nie chodzi o krew. Możesz się rozchorować. - Wieczorny Chłód pokręcił głową.
- Choć. Może Melisowy Liść nam coś opowie. - Kropeczka zwróciła się do siostry.
- Wy idźcie. Ja tu jeszcze porozmawiam z Wieczornym Chłodem. - zamruczała Niebo.
- Jasne. Tylko się nie rozchoruj. - zaśmiała się Białka i pomknęła do żłobka. Za nią biegła Kropeczka.
- Ej! Wolniej! Poczekaj! - krzyczała za siostrą.
- Trele morele. Wypchaj się. - mówiła przyjacielsko Białka. Zatrzymała się z poślizgiem, odwróciła się i walnęła siostrzyczkę w ucho.
- Ej! - pisnęła Kropeczka. - Tak nie można!
- Ty jesteś wojowniczką Klanu Pioruna. A ja jestem Liliową Gwiazdą! - Białka uderzyła siostrę znowu. Kropeczka syknęła z udawaną złością i skoczyła na siostrę. Przeturlały się kłębuszkiem futerka i ząbków.
Zerknijcie, bo Niebo inaczej teraz wygląda :).
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro