Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

51. Portal cz.3

Czyżby Merlin miał rację, sądząc, za jego pojawieniem się w Donikąd od początku stali Ludzie Oka?

– Owszem – potwierdził Albert. – Wróżka, która cię użądliła oczywiście nie była na usługach królowych. To my, Ludzie Oka wysłaliśmy ją, by sprowadzić cię do Donikąd. Królowe żywiołów nie zdają sobie sprawy, że nie mają już pełnej kontroli nad wszystkimi swoimi wróżkami. Tymczasem Zielony Kot, który wyczuwa aktywność wróżek, udał się do twojego domu myśląc, że spełnia swoje obowiązki wobec królowych. Nie zdawał sobie sprawy, że tak naprawdę wyświadczył przysługę nam, Ludziom Oka. Wszystko poszło zgodnie z planem.

– Wy wysłaliście tę wróżkę? – powtórzył chłopak. – Ale dlaczego?

– Ach tak. – Albert nalał sobie kolejną czarkę herbaty i opróżnił ją w kilku haustach. – Teraz przechodzimy do sedna naszej rozmowy. Już od wielu lat chcieliśmy porozmawiać z twoją przyjaciółką. Z tobą, Roso – zwrócił się do dziewczyny. – Wiedzieliśmy o tobie od dnia twoich narodzin i próbowaliśmy cię odszukać. Bez skutku. Udało nam się jednak zobaczyć w naszych studniach mocy różne rzeczy, które ułatwiły nam zadanie. Pewnego dnia ujrzeliśmy młodego chłopaka, który żył sobie Po Drugiej Stronie. Chłopaka, z którym łączyła cię więź. Chłopaka, z którym w normalnych okolicznościach nigdy byś się nie spotkała i oboje przeżylibyście życie mając wrażenie, że przeoczyliście coś bardzo ważnego. Postanowiliśmy odnaleźć ciebie przez niego. Użyliśmy jednej z naszych wróżek, która zaaplikowała mu swój jad i umożliwiła podróż między światami. Tymczasem Zielony Kot (choć wtedy nie wiedzieliśmy jeszcze, że było to zadanie naszego dawnego przyjaciela Feliksa), będąc odpowiedzialnym za kontrolę sieci wróżek, zajął się sprowadzeniem chłopaka do Donikąd. Wszystko ułożyło się po naszej myśli.

– A więc to dlatego! – wykrzyknął Marcel, dla którego elementy układanki zdawały się wreszcie tworzyć jakąś logiczną całość. – Dlatego użądliła mnie ważka! To była wasza sprawka! Chcieliście użyć mnie, żeby znaleźć Rosę!

– Owszem – zgodził się Albert. – Wiedzieliśmy, że osoby połączone więzią, gdy znajdą się wreszcie w tym samym uniwersum, będą wreszcie musiały się odnaleźć. Nikt z nas jednak nie podejrzewał, że stanie się to tak szybko.

– Czyli byłem zwykłą przynętą! – oburzył się Marcel.

Albert zignorował jego wybuch i zamilkł na dłuższą chwilę, jakby szukając właściwych słów.

Marcel oderwał wzrok od twarzy rozmówcy spojrzał na pozostałych Ludzi Oka. Wciąż stali w ciasnym półokręgu. Nie ruszyli się nawet o centymetr, zastygli w bezruchu niczym posągi.

Chłopak rzucił szybkie spojrzenie za siebie i kątem oka dojrzał drewniane drzwi ze złotą klamką zawieszone w powietrzu. Portal wciąż tam był, chociaż w tym momencie nikt nie zwracał na niego uwagi.

– Ale w pewnym momencie w jednej z naszych studni mocy zobaczyliśmy coś jeszcze – głos znów zabrał Albert. – Portal, który związał się z historią dziewczyny, której szukaliśmy. Trop zaprowadził nas do ruin Araru w Dolinie Czarnego Bzu w Zarzeczu, a tam dowiedzieliśmy się o drugim końcu tęczy. Gdy spotkaliśmy się z wami po raz pierwszy przed chatą Merlina, nie wiedzieliśmy, że trafiliśmy na właściwe osoby wcześniej niż przewidywaliśmy. Na szczęście Zielony Kot pomógł nam dopasować ostatnie elementy układanki.

– Portal miał doprowadzić was do dziewczyny... – powiedziała cicho Rosa. – A więc to od początku chodziło tylko i wyłącznie o mnie. Nie było żadnej innej dziewczyny.

– To prawda – zgodził się Albert.

– Nie, to wszystko nie ma sensu! – wykrzyknął Marcel. – Przecież my dowiedzieliśmy się o portalu zupełnie przypadkiem. Tylko i wyłącznie dlatego, że posłaniec niosący wiadomość o nim został zabity w Lesie Jutra, a my się na niego natknęliśmy. W przeciwnym razie nigdy nie odkrylibyśmy istnienia żadnego portalu.

– Popełniasz podstawowy błąd, mój chłopcze. Nikt nigdy nie powiedział przecież, że czas jest linią prostą – odparł spokojnie czarownik. – Wręcz przeciwnie, czas może niekiedy zataczać koła i płatać nam psikusy.

– Samospełniająca się przepowiednia... – szepnęła Rosa.

– Można tak to ująć – zgodził się Albert.

Marcel nie do końca rozumiał. Wyglądało na to, że zupełnie przypadkiem uwikłali się w historię, która od samego początku i tak miała dotyczyć ich samych. Czy to oznaczało, że wszystko było już z góry przesądzone?

Chłopak przysunął się bliżej w stronę Rosy. Znów chwycił ją za dłoń i ścisnął lekko. Jego przyjaciółka odwzajemniła uścisk.

– No dobra – powiedział Marcel. – Sprowadziliście mnie tutaj, żebym doprowadził was do Rosy, której szukaliście przez całe jej życie. Dlaczego właściwie było to dla was takie ważne? – zapytał, chociaż doskonale znał odpowiedź. Rosa podzieliła się z nim swoim największym sekretem zaledwie kilka godzin temu. Wiedział, że nie mogło chodzić o nic innego.

– Roso – szepnął Albert, wlepiając wzrok w twarz dziewczyny. – Chodzi o twój niezwykły dar. Wiemy, że władasz żywiołem i chcemy pomóc ci w niesieniu tego brzemienia.

Rosa wydała z siebie dziwny dźwięk, coś pomiędzy śmiechem, a prychnięciem. Jednocześnie puściła dłoń Marcela.

– Doprawdy? – zapytała. – To niezwykle szlachetne z waszej strony.

– Kiedy tylko Aqua zaczęła się starzeć, wiedzieliśmy, że gdzieś w Donikąd urodziła się dziewczynka obdarzona mocą wody. Za wszelką cenę chcieliśmy do niej dotrzeć i zaproponować jej pewien układ. Chcieliśmy wprowadzić w życie plan, który nie wypalił ostatnim razem.

– Ostatnim razem?

– Poznaliście Merlina, prawda? W kobiecie, z którą Merlin związał się po opuszczeniu bractwa Ludzi Oka odrodził się żywioł ziemi. Jego Nadia była nową Terrą. Chcieliśmy z nią porozmawiać, przedstawić jej nasze pomysły, zaoferować pomoc, to wszystko. Gdyby nie zdrada Feliksa, który wyjawił nasz plan królowym żywiołów, być może już teraz na świecie zapanowałby nowy porządek, a Merlin i Nadia mogliby żyć razem w szczęściu i spokoju.

– Feliks? Zielony Kot zdradził królowym żywiołów, że chcecie odnaleźć nową Terrę? – zapytał z niedowierzaniem Marcel.

– Dokładnie tak – przyznał Albert. – Z tego powodu zamieniliśmy go w kota, by zamknąć mu usta. Jak już zresztą wcześnie wspominałem, ten punkt planu nie do końca nam się udał.

– Ale przecież to musiało być lata temu! Merlin był zupełnie stary kiedy go spotkaliśmy! a Feliks wygląda całkiem młodo. Coś tutaj nie pasuje!

– Zakładasz, że dla każdego czas zawsze płynie tak samo. Nie jest to prawda. Ci pogrążeni w smutku i samotności mogą zestarzeć się dużo szybciej. Poza tym moc przedłuża życie – wyjaśnił czarownik. – Nie odbiegajmy jednak zbyt daleko od tematu. Ostatnim razem Feliks uniemożliwił nam zawarcie przymierza z Nadią. Zdradził królowym nasze plany, a te szybko dotarły do nowej Terry. Jednak tym razem Feliks najwidoczniej chciał naprawić swój dawny błąd i postanowił umożliwić nam spotkanie z nową królową żywiołu. Gdybyś nie cisnęła w nas łzą Aquy moja droga Roso, być może moglibyśmy porozmawiać dużo wcześniej.

– A więc Zielony Kot wiedział! – krzyknął Marcel. – Wiedziałeś, że Rosa jest nową Aquą i specjalnie chciałeś zaprowadzić nas do Ludzi Oka. Tutaj nigdy nie chodziło o mnie i o Elkę! Chciałeś, by nasze poszukiwania portalu doprowadziły do spotkania Rosy z czarownikami! O to od zawsze chodziło!

– Domyślałem się – powiedział cicho mężczyzna zwany Feliksem. – Podejrzewałem to od momentu, kiedy strużka wody zaprowadziła nas prosto do Rosy w Lesie Jutra. Wtedy, gdy znaleźliście martwego jeźdźca i jego ptaka. Wiedziałem, że tego strumyczka wcześniej tam nie było. A nie każdy potrafi ot tak wyprowadzić wodę spod ziemi.

– Merlin musiał wiedzieć o twoich zamiarach – zauważył Marcel. – Sam widziałem jak napiłeś się wody z jego studni mocy. Musiał wiedzieć kim jesteś i co planujesz.

– Być może – zgodził się Feliks. – Nie wykluczam takiej możliwości. Nigdy nie zdradził mi co dokładnie zobaczył w swojej studni mocy. Możliwe, że on również uważał, że Rosa powinna porozmawiać z Ludźmi Oka.

– Merlin chciał, bym użyła portalu – wyznała Rosa. – Chciał, bym uciekła daleko stąd.

– Merlin oszalał. – W głosie Alberta brzmiała pewność. – Stracił zmysły zaraz po tym jak stracił swoją ukochaną Nadię. Ta kobieta była dla niego wszystkim, znaczyła więcej niż lojalność wobec bractwa.

– Czego wy właściwie ode mnie chcecie? – zapytała Rosa. W jej głosie dało się wyczuć nutę irytacji. – Od dawna wiem, że jestem Aquą i nie mogę nic z tym zrobić.

– Ależ możesz, masz pewien wybór. Chcemy ci pomóc. Chcielibyśmy żebyś oddała nam moc swojego żywiołu. – Czarownikowi nie udało się ukryć rodzącej się w nim ekscytacji.

Marcel parsknął i spojrzał na Alberta z niedowierzaniem.

– Rosa ma zostać nową królową żywiołu! Ma władać Donikąd, a wy chcecie żeby tak po prostu oddała wam swoją moc?

Albert zerknął na Rosę, która utkwiła wzrok w swojej czarce z masy perłowej. Ściskała ją tak mocno, że aż zbielały jej knykcie.

– Czy mówiłaś kiedyś swojemu przyjacielowi, co dzieje się kiedy nowa pani żywiołu obejmuje tron? – zapytał czarownik.

Marcel również spojrzał na dziewczynę, która nie patrzyła na nikogo. Cała jej uwaga skupiała się na perłowej czarce do herbaty.

Czyżby w tej historii były kolejne elementy, o których nikt nie raczył mu powiedzieć?

– Tak myślałem. – Albert westchnął. – To odwieczne, okrutne prawo wymagające ofiar. W Donikąd nad siłami żywiołów panują cztery królowe – Aer, pani powietrza, Terra – ziemi, Ignis – ognia oraz Aqua – wody. Królowe sprawują pieczę nad swoimi żywiołami, utrzymują je w ryzach. To dzięki ich mocy nie dochodzi do katastrof, nie płoną lasy, nie szaleją huragany, ziemia się nie trzęsie, powodzie nie niszczą osad. Jednak co jakiś czas jedna z władczyń zaczyna się starzeć. Jest to oznaką, że jej moc odrodziła się w kimś innym, w jakiejś dziewczynce żyjącej w Donikąd. Starzejąca się królowa powoli traci kontrolę nad swoim żywiołem i w końcu umiera, a na tron wstępuje nowa władczyni. Jest jednak rzecz, o której zazwyczaj się nie mówi, którą pomija się w opowieściach, udaje się, że coś takiego nie ma miejsca. Jest pewna subtelna różnica między osobą obdarzoną mocą, a żywiołem odrodzonym w osobie. W pierwszym przypadku to osoba ma kontrolę nad swoją mocą, w drugim jest zupełnie odwrotnie – to żywioł przejmuje kontrolę nad człowiekiem. Jego ciało staje się tylko opakowaniem siły, która w nim drzemie. Kiedy nowa królowa wstępuje na tron, osoba, którą była do tej pory, umiera. Nie w dosłownym znaczeniu tego słowa. Ciało jest nadal żywe, ale umierają jej myśli, wspomnienia, uczucia, wszystko to, kim była do tej pory odchodzi w niepamięć. Nowa królowa staje się tylko i wyłącznie żywiołem, którym włada, on przejmuje kontrolę nad wszystkim. Można powiedzieć, że każda kolejna królowa jest w pewnym sensie swoją poprzedniczką. To jedna i ta sama moc żywiołu odrodzona w kolejnych wcieleniach.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro