Rozdział 4
Miesiąc później...
Dzisiaj miała odbyć się rada przed wyprawą za mury. Dowódca Erwin cały ostatni miesiąc spędził nad szczegółami taktyki którą miał przedstawić żołnierzom. A z powodu, że całe to zamieszanie miało odbyć się w godzinach popołudniowych i odwołano trening, Levi zagonił Erena do sprzątania. "Szkoda, że już nie jest taki potulny" przebiegło przez myśli nastolatka. Uśmiechnął się lekko, spoglądając na pogrążonego w sprzątaniu Ackermana. Zaraz jednak widząc jego mordercze spojrzenie wrócił do pracy. Wszystko robili w ciszy, co jakiś czas wymieniając ukradkiem spojrzenia. Jakaś siła nie pozwalała im na przerwanie tego milczenia. Jakby podświadomie wiedzieli, że ta rozmowa zejdzie na niewłaściwe tory. Groźba kłótni wisiała w powietrzu i gęstniała z każdym głośniejszym oddechem. Oboje zastygali wtedy w bezruchu oczekując tego co będzie dalej. Po skończonych porządkach Eren usiadł w fotelu stojącym obok okna i przyciągnął do siebie Levia tak, że ten stał między jego nogami patrząc na niego z góry. Czarnowłosy usiadł delikatnie na jego kolanach i oparł głowę na ramieniu kochanka. Po chwili przerwał ciszę
-Niedługo ostatnia wyprawa- westchnął cierpiętniczo
-Tak... Mam nadzieje, że uda nam się dotrzeć do piwnicy-odpowiedział cicho- Wiesz... Zawsze miałem takie jedno marzenie. To chyba właśnie dzięki niemu trafiłem do zwiadowców- widząc pytanie w kobaltowych tęczówkach kontynuował- Zawsze chciałem zobaczyć ocean, przekonać się czy jest taki wielki jak opisują w księgach i czy woda w nim naprawdę jest taka słona. Chciałem... zobaczyć świat w którym żyje. Wyjść poza te wielkie mury i cieszyć się życiem bez obawy, że zaraz padnę ofiarą jakiegoś tytana. Chciał... Chciałbym nie musieć żyć w strachu o siebie i swoich bliskich, Levi- czarnowłosy zobaczył błysk nadziei i wiary w zielonych oczach chłopaka. Nigdy nie przypuszczał że ten dzieciak miał takie marzenia, owszem miał świadomość, że nastolatek chcę wybić wszystkich tytanów, aby śmierć wszystkich poległych żołnierzy nie poszła na marne, lecz nigdy by nie wpadł na coś takiego
-Wiesz Eren... po śmierci Farlana i Isabel jedyną rzeczą jaka napędzała mnie do walki była chęć pomszczenia ich. Przez wiele lat wmawiałem sobie, że to moja wina i walczyłem aby ich śmierć nie poszła na marne. Aż poznałem Ciebie dzieciaku. Odkąd zrozumiałem, że coś do ciebie czuje walczyłem za Ciebie. I teraz też będę to robił. Postaram się spełnić twoje marzenie. Tak jak ja spełniłem swoje. Całe dzieciństwo spędziłem w podziemiu marząc o zobaczeniu gwiazd, o możliwości oglądania ich każdej nocy. I wiesz co? Teraz też mam marzenie... Marze żebyśmy po zakończeniu wojny zamieszkali razem. W małym domku nad oceanem. Nie musząc bać się o siebie i swoje życia. Wiedząc, że jesteśmy wolni jak ptaki. Wiedząc, że nic nam nie grozi, że, możemy bez lęku patrzeć w przyszłość- po skończeniu wypowiedzi poczuł jak nastolatek przylgnął do niego swoimi ustami. Oddał pieszczotę zakładając ręce na jego kark. Całowali się powoli, wlewając w to wszystkie swoje uczucia. Całowali się jakby mieli się już nigdy nie spotkać. Piętnastolatek przeniósł swoje usta na szyje kochanka przygryzając ją lekko i zostawiając soczystą malinkę. Czarnowłosy tym czasem, siedząc okrakiem na udach młodszego, delikatnie zanurzał palce w jego miękkich włosach.
-Eren... Chodź już na tą cholerną rade- nastolatek oderwał się od szyi partnera i pomógł mu się podnieść po czym sam wstał. Będąc przy drzwiach wyciągnął rękę pociągając lekko żabot kochanka. Widząc jak ten wpatruje się w niego z niemym pytaniem w oczach zaśmiał się cicho
-Malinka Ci wystawała zza żabotu- powiedział uśmiechając się niewinnie
-Nie pozwalaj sobie dzieciaku- burknął starszy i opuścił pomieszczenie.
-Jak wszyscy wiecie jest to nasza ostatnia wyprawa za mury. Planujemy dotrzeć do piwnicy domu Jaegerów, zniszczyć tytanów i odzyskać mur Maria. Nie wiemy czy to co tam zastaniemy na prawdę pomoże ludzkości pokonać tytanów lecz musimy zaryzykować! Eren, twoja rola w tej wyprawie jest ogromna, liczę, że to rozumiesz. Wyruszymy z tego dystryktu- oznajmił dowódca Erwin wskazując punkt na mapie- stąd droga do shiganshiny jest najkrótsza. Wyjedziemy w nocy. Jakieś pytania? Nie? Niech teraz dowódcy poszczególnych pułków przedstawią swoim żołnierzom ich pozycje- po wypowiedzeniu tych słów Smith usiadł na drewnianym, bogato zdobionym krześle obitym czerwonym materiałem i pogrążył w zaciętej rozmowie z Hange siedzącą obok.
Zestresowany Eren rozejrzał się po ogromnym pomieszczeniu. Na środku znajdował się wielki, prostokątny stół, wokół którego poustawiane były pięknie rzeźbione krzesła z czerwonym materiałem na siedzeniach, na ścianach wisiały liczne obrazy a ogromnych rozmiarów okna przystrajały czerwone kotary sięgające podłogi. Westchnął głęboko i spojrzał na kapitana który w najwyższym skupieniu analizował tekst zapisany na kartce leżącej przed nim. Uśmiechnął się delikatnie widząc jak w skupieniu nieświadomie wysuwa do przodu dolną wargę. Po chwili zrezygnował z dalszej obserwacji kochanka i spojrzał po twarzach zgromadzonych w sali zwiadowców. "Oni wszyscy we mnie wierzą" myśl przeszyła jego umysł jak grom z jasnego nieba. Zapowiadała się długa narada
Niewysoki blond włosy chłopak stojąc przy zlewie w skupieniu zmywał naczynia, nucąc pod nosem tylko sobie znaną melodię. Chwilę później rozległ się dźwięk otwieranych drzwi i ciche kroki na posadzce. Poczuł ręce oplatające go delikatnie w pasie oraz spokojny głos przy uchu
-Pomóc Ci?- blondynek uśmiechnął się lekko słysząc pytanie
-Nie musisz, Jean- na te słowa wyższy puścił go i mimo to stanął obok zaczynając wycierać naczynia. Lekko zdziwiony Armin popatrzył na niego nic nie mówiąc. Niebyli ze sobą długo, może miesiąc, lub mniej. Jednak czuli coś do siebie już wcześniej, niestety bali się to wyznać. Aż do dnia w którym oboje za karę musieli posprzątać stajnie. Wtedy też w przypływie odwagi i determinacji powiedzieli sobie o swoich uczuciach, oraz pocałowali się po raz pierwszy. Od tamtego czasu zostali parą, wiedzieli o tym tylko ich najbliżsi przyjaciele
-To był już ostatni- oznajmił blondyn. Jean słysząc to przycisnął Arlelta do blatu i wbił się w jego usta. Po dłuższej chwili do ich uszu dotarł dźwięk otwieranych drzwi i głos Erena
-Cześć Arm... Oh, nie chciałem przeszkadzać- zakłopotany podrapał się po karku widząc jak ci prędko od siebie odskoczyli. Wściekły Kirschtein rzucił mu mordercze spojrzenie
-Cz-cześć Eren, rada już się skończyła?- intensywnie zarumieniony Armin odezwał się pierwszy, czując narastające zdenerwowanie ukochanego stojącego za nim
-Em, tak. Przyszedłem zapytać czy mógł bym w czymś pomóc- uśmiechnął się przepraszająco
-Myślałem, że będziesz z kapitanem. Wiesz, ostatnio spędzasz z nim dużo czasu- podsunął Arlelt
-Nawet po tym jak wyzdrowiał- dodał Jean patrząc na niego wyzywająco
-Hehe, przesadzacie- zaśmiał się nerwowo patrząc na przyjaciół
-Nie powiedział bym- wycedził wściekle Kirschtein widząc poddenerwowanie zielonookiego
-Eren, powiedz szczerze; łączy cię coś z kapitanem Leviem?- zapytał spokojnie Armin patrząc mu w oczy
-Nie, przecież to nie realne- starał się zachować spokój, jednak widząc minę przyjaciela wiedział, że mu nie wyszło
-Eren, mów prawdę- powiedział stanowczo blondynek na co Jaeger westchnął
-No dobrze. Łączy mnie coś z kapitanem- powiedział cicho
- Wy... Jesteście parą?- zapytał ostrożnie Arlelt
-Tak- wyszeptał nieśmiało brunet. Kochankowie szeroko otworzyli oczy ze zdziwienia
-Nie spodziewał bym się tego po tobie, Jaeger. Robiliście już to?- wyrzucił z siebie Kirschtein śmiejąc się
-Jean!- krzyknął zawstydzony Armin, widząc jak zarumieniony po uszy Eren skinął głową
-No co? Normalne pytanie- wykrztusił przez śmiech chłopak. Arlelt tylko westchnął.
Po chwili w pomieszczeniu zapanowała cisza jak makiem zasiał. Nikt nie odważył się przerwać milczenia. Nie mieli pojęcia jak. Wpatrywali się w siebie nawzajem oczekując, że któryś odezwie się pierwszy. W końcu rozległ się głos Erena
-Boicie się tej wyprawy?- zapytał cicho
-Trochę, ale to przecież ma być ostatnia- powiedział Armin, Jean skinął głową przyznając mu rację
-Teraz się nie wycofamy, nie po to wstąpiliśmy do zwiadowców- oznajmił Kirschtein, na co pozostali pokręcili głowami okazując swoje poparcie
-Pozostało już tylko odliczać dni- szepnął Eren
~~~**~~~
Huhu, zostały już tylko dwa rozdziały + epilog '-'
Cieszycie się? ^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro