Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ze Słoweńcami się nie zadziera

Zuzia
Rano obudziłam się w silnych, męskich ramionach mojego chłopaka. Uwielbiam go tak nazywać. Chyba nigdy nie przestanę tego robić. No chyba, że kiedyś w przyszłości będę go nazywać narzeczonym, a potem mężem. Ale do dopiero za pare lat. Teraz delektowałam się chwilą i spoglądałam na jego uśpione oblicze. Z włosami ułożonymi w artystyczny nieład, Andi wyglądał niczym anioł. Ponieważ przykryty był kołdrą ledwie od pasa w dół, popierając się na łokciu, mogłam podziwiać również jego idealnie wyrzeźbione mięśnie brzucha. Wiedziona mym nieomylnym przeczuciem, któro potrafi zepsuć każdą chwilę, spojrzałam na zegarek i aż jęknęłam ze zgrozy. Było już po 9 więc oznaczało to mniej więcej tyle, że przespaliśmy śniadanie, a mój misio za pół godziny ma trening. Niechętnie przystąpiłam do budzenia skoczka. Tradycyjna metoda, czyli szturchanie, nic nie dawało, więc postanowiłam wypróbować niekonwencjonalny sposób. Nachyliłam się nad jego twarzą i pocałowałam. Natychmiast oddał pieszczotę, a nawet przewrócił tak, że to on był oparty na rękach i nachylony nad mój twarzą. Chyba zamierzał złączyć nasze wargi ponownie, jednak ja postanowiłam sobie, że Andi nie spóźni się na trening, dlatego też pchnęłam go w klatkę piersiową. Zdziwiony spojrzał na mnie.

- Zaraz masz trening śpiochu-uświadomiłam mu

Zerknął na wyświetlacz zegarka i zerwał się z łóżka jak oparzony. W ekspresowym tempie pobiegł do łazienki i po dosłownie czterech minutach był z powrotem ubrany w opinającą mięśnie koszulce i krótkie spodenki. Spojrzał na rozpiskę treningów i powiedział:

- Dzisiaj mamy na siłowni. Możesz przyjść, jak już się ogarniesz-wyszczerzył się

- Pewnie. Nie przegapię okazji do zobaczenia cię bez koszulki-puściłam do niego perskie oczko

Zaśmiał się i wyszedł. Pewnie ma nadzieję na złapanie czegoś ze stołówki. Szybko się ubrałam. Nie robiłam makijażu, bo nie czuję się w nim komfortowo, a nie nie mam do tego zdolności, więc kiedy mam robić go sama, to lepiej, żeby w ogóle z nieg zrezygnowała.

Wyjęłam z lodówki znajdującej się w pokoju opakowanie pierogów (to prawda. Wcale nie kłamałam Freund'owi) i zjadłam trzy na śniadanko. Potem wesoło podskakując udałam się na siłownię (trzymając pudło z pierogami w ręce). Kiedy weszłam wszystkie oczy zwróciły się na mnie.

- Dzień dobry trenerze, cześć chłopaki. Patrzcie, co mam-pomachałam pojemnikiem-Dostaniecie całą paczkę, jeżeli bardzo przyłożycie się do treningu.

Od razu, jakby z nową energią, zaczęli biegać na bieżni albo podnosić ciężary. A przynajmniej ta czwórka, która już jadła ten polski specjał. Reszta natomiast, włącznie z trenerem, spojrzała na mnie z niedowierzaniem.

- Co ty takiego masz w tej skrzyneczce, że jednym zdaniem zmobilizowałaś ich do wyciśnięcia z siebie siódmych potów Zuzka co?-zapytał Schuster

- Tylko pierogi szefie. Tylko pierogi....

- A cóż to takiego te pierogi?-odezwał się Leyhe

- To istne niebo w gębie, rozkosz dla podniebienia -pospieszyli z wyjaśnieniami Severin i Richard

- Ej, mam pomysł-poinformował nas Karl-A może my też spróbujemy, żeby mieć motywację?-trener, Wank i Stephan przytaknęli

Widocznie oni też chcieli skosztować smakołyk, który tak bardzo zachwalał nawet wybredny Richard. Szybko jednak zostali unieruchomiwni przez Markusa, Severina i Freitaga, a Andi stanął przede mną niczym ostatnia linia obrony. Zachichotałam.

- Uspokójcie się i dajcie im spróbować.

- Ale wtedy zabraknie dla nas-jęknął smutny Severin

- Obiecuję, że jeżeli nie zjecie chociaż po jednym, to dorobię wam całą stolnicę, pasuje?

- Tak!- odpowiedziały mi chórem cztery głosy

- Doskonale. A teraz, skoro doszliśmy do porozumienia, możecie dać im wreszcie zjeść po pierogu -zaczęłam się przepychać między Niemcami

Pozostali czterej z ciekawością wgryźli się w ciasto aby po chwili wydać z siebie jęk, który oznajmiał, jak bardzo smakuje im moja potrawa.

- Okey-powiedział po chwili trener-Rzeczywiście bardzo motywujące nagroda. Ile ci jeszcze ich zostało?

Zerknęłam do pojemnika.

- Niewiele. Ledwie pięć-wszyscy wygięli usta w podkówki-Ale nie martwcie się. Zalatwcie mi kuchnię na godzinę, mąkę, mleko, wodę i biały ser oraz dajcie do pomocy Andi'ego i będziecie mieli mnóstwo pierogów. A może nawet Andi, przy okazji, nauczy się sam je lepić, hm?

- Jesteśmy za! Ale to dopiero po treningu.

- Jasne, a teraz wracajcie do ćwiczeń, bo nici z umowy-pocałowałam Andreasa w policzek-powodzenia kochanie.

- Stary, ale masz szczęście. Też chcę taką dziewczynę-westchnął Geiger

-Na to nie masz co liczyć stary. Nie zamierzam jej oddawać, a jest jedyna w swoim rodzaju, więc drugiej takiej nie znajdziesz-posłał mi uroczy uśmiech

Ćwiczyli mocno przez kilka godzin, a trener chyba nigdy nie widział ich tak przykładających się do treningu.

- Co ty na to, żeby dołączyć do naszej kadry jako kucharka?-zagadnął

- Przykro mi trenerze. Nie skończyłam jeszcze szkoły, o studiach nie wspominając, więc na razie podziękuję. Ale wybieram się na studia fizioterapeutyczne, więc może kiedyś dołączę do waszej kadry i przy okazji będę wam trochę gotować-puściła mu oczko

-W takim razie nie kończę kariery przez najbliższe-zaczął coś liczyć na palcach-Pewnie w siedem lat się wyrobisz, co nie?- spojrzał na mnie z nadzieją

- Zobaczymy-zaś miałam się-Skończyli już trenerze?

- Tak. Czyli pójdziesz wreszcie lepić te cudeńka?-spojrzał na mnie z nadzieją w oczach

Wybuchłam głośnym śmiechem i pokiwałam głową. Po półtorej godziny wszystko było gotowe. Ponieważ ulepiłam troszeczkę za dużo (czyt. bardzo) postanowiłam zaprosić też Norwegów. Podczas posiłku wszyscy śmiali się z zapychającego otwór gębowy Severina.

Nawet jego najlepszy przyjaciel, Richard, nie mógł powstrzymać rechotu. Nasza księżniczka spojrzała na wszystkich urażona i kontynuowała konsumpcję. W pewnym momencie musiałam jednak oderwać swój wzrok jeżdżących skoczków, ponieważ zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Czego Kasia może ode mnie chcieć? Przecież wraca dopiero za dwa dni. Na wszelki wypadek, aby nie kusić losu, odebrałam połączenie.

- Hej Zuzka, możesz gadać?

- Jasne. W tej chwili, moim najciekawszym zajęciem jest oglądanie obrzerającego się Freunda-wyżej wymieniony podniósł głowę i pewnie gdyby nie pierogi tkwiące w jego ustach zapytałby elokwentnie "Co ja?"-To co chcesz?

- Dzisiaj wracam i chciałam się dowiedzieć, czy muszę się przygotowywać na uduszenie, czy Domen nie stęsknił się mocno.

- Urządziłam im kilka dni temu mecz w nogę, więc może przeżyjesz, bo cały czas nawija o tym, że muszą się umówić na rewanż. A zmieniając temat, o której będziesz?

- Późno. Nie zawracaj sobie mną głowy i idźcie z Andim spać.

- Ale nie będziesz się tłukła autobusem?

- Nie. Wezmę taksówkę mamo-westchnęła

- No już ci nie przeszkadzał. Leć do nas szybko.

- Paaaa-rozłączyła się

-Kto dzwonił kotku?-zapytał Welli

- Kaśka. Chciała się dowiedzieć co u nas słychać-po części to była prawda-Zaproś ich potem do nas na karty.Chyba że całe popołudnie zamierzasz się nudzić.

- Miałem nadzieję, że porobimy coś innego-poruszył brwiami

- Zapomnij-prychnęłam i poszłam do pokoju

Kasia
Od 8:00 zajmowałam się moim koniem, a nawet przyjechały jakieś dzieci, które oprowadziłam na stajennych kucykach. W południe pojeździłam na Heliosie, a potem dosiadłam jednego z nowych wierzchowców. Natalii na szczęście nie było, w związku z tym nie musiałam już wymyślać kitu, który bym jej wcisnęła.

Przecież gdybym jej powiedziała, że moim chłopakiem jest skoczek narciarski Domen Prevc, to najpierw na pewno by mi nie uwierzyła, a potem...Ech, nieważne.

Dzisiejszy dzień był bardzo domowy i rodzinny, gdyż po południu, korzystając ze świetnej pogody, urządziliśmy sobie piknik.

Do skoczków miałam polecieć o 20, także mogłam zająć się prywatnymi sprawami, gdyż walizkę miałam spakowaną. Ledwo doczłapałam do samolotu i zajęłam swoje miejsce. Niewiele myśląc zasnęłam.

Obudziłam się jakieś dziesięć minut przed lądowaniem. Była już ciemna noc, więc postanowiłam, iż nie będę budzić chłopaków i tak jak powiedziałam Zuzi wzięłam taksówkę. Poza tym chciałam zrobić im małą niespodziankę, bo oznajmiłam im, że wracam dopiero dwa dni później (i w sumie tak by było, gdyby nie to, że trener kazał mi wypoczywać przed początkiem roku szkolnego).

Pod hotelem było strasznie ślisko, także skupiłam się na tym, by nie wywinąć orła. Udało mi się jednak bez szwanku przybyć do celu.

Zapukałam do drzwi pokoju mojego i Domena. Czekając, aż chłopak mi otworzy, usłyszałam czyjeś kroki. Dopiero, gdy postać się do mnie zbliżyła, rozpoznałam w niej Kamila Stocha.

-A co ty tutaj robisz?- spytał zaspanym głosem i przetarł oczy- jest środek nocy!

-Wiem, wiem, dopiero co przyleciałam- wyjaśniłam- wiesz może, gdzie jest Domen?

-Słoweńcy dziś urządzili sobie imprezę- ziewnął

-To ja ciężko pracuję, a oni się bawią?- oburzyłam się- no nic, najwyżej zbudzę Zuzę i Andiego

-Jak chcesz, możesz przyjść do nas- oznajmił- możemy pogadać, czy coś, chyba że masz zamiar spać

Pokręciłam głową.

-Nie, wyspałam się w samolocie, chętnie was odwiedzę.

Poszłam za reprezentantem Polski i weszłam trzyosobowego pokoju znajdującego się na końcu korytarzu.

Na dwóch, stojących po różnych stronach pomieszczenia łóżkach leżeli Maciek i Piotrek.
Kiedy mnie ujrzeli, na ich twarzach widać było zdziwienie i szybko się podnieśli.

-Śpijcie, ja tu posiedzę i za jakieś dwie, trzy godziny sobie pójdę- uspokoiłam ich

Koledzy znów się położyli, ale przez jakiś czas nie zamykali oczu. Kamil natomiast usiadł na drugim krześle.

-Nie śpisz?- zdziwiłam się

-Jakoś nie czuję zmęczenia- odparł- postanowiłem trochę się przejść

-Oj, ktoś tu jest chyba na kacu- zaśmiałam się

-Oni też- machnął ręką w kierunku śpiących "aniołków"

Przegadaliśmy ponad dwie godziny. Tematy zwykle były bardzo głupie i niepoważne, w końcu Stochowi mocno szumiało w głowie i czasem się naprawdę zbłaźniał.

Dotrwaliśmy do szóstej, więc pożegnałam rodaków i skierowałam się do mieszkania Petera, Jurija i Cene, u których zebrali się wszyscy Słoweńcy. Ostrożnie uchyliłam drzwi i zajrzałam do środka.
Gdy zauważyłam śpiących skoczków, ledwo opanowałam śmiech.

Chwyciłam za czarnego markera znajdującego się w mojej torebce i jak najdelikatniej rysowałam im po kolei wąsy i inne dodatki. W lodówce znalazłam słoik dżemu wiśniowego, którym oczywiście ich upaciałam. Zadowolona z żartu wyjęłam z kieszeni kurtki Domena klucz i po cichu opuściłam pomieszczenie.

Dochodziła siódma, więc pewnie zaraz się obudzą (przynajmniej Domen,który nie jest na kacu), a wtedy na pewno mi się oberwie. No cóż, przynajmniej dobrze się bawiłam i zrobiłam pare fotek. Wykończona podróżą padłam na łóżko, zatapiając się w miękkiej pościeli. Napisałam do mamy, że szczęśliwie dojechałam i zabrałam się za rozpakowywanie. Miałam w tej dziedzinie już spore doświadczenie, gdyż przez ostatni czas ciągle gdzieś wyjeżdżam.

Nim się obejrzałam na wyświetlaczu telefonu było po ósmej, także skoczyłam na śniadanie. Na stołówce gościli już Czesi. Uśmiechnęłam się do nich serdecznie i już miałam zamiar się dosiąść, kiedy usłyszałam tupot nóg, coś jakby kilka kłusujących koni.

Chwilę później przybiegli Precle, Tepeš, Lanisek, Damjan i Kranjec- każdy z pięknymi wąsami i dżemem we włosach. Widocznie spotkali Polaków,którzy wygladali, że przyjechałam, bo zdążyłam tylko odłożyć tackę z ciepłymi naleśnikami i zostałam porwana przez Petera.

Natychmiast zbliżył się do bufetu, a Jurij i dwaj młodsi bracia zanurzyli dłonie w wielkim naczyniu z jogurtem naturalnym i obrzucili mnie nim, podczas gdy pozostali nagrywali całe zdarzenie. Piszczałam i wyrywałam się, ale najstarszy Prevc mocno mnie trzymał, także przy okazji i on oberwał.

Potem w moją stronę poleciały płatki i inne produkty spożywcze. Jakąś minutę później zjawili się Niemcy z Zuzą na czele.
Rzucili się mi na pomoc i za moment wylądowałam na ziemi.

-O boże, co wam się stało?!- krzyknęła przyjaciółka- nie wierzę!

Optrzepałam z jedzenia bluzę i włosy z pomocą Andiego i Domena. Na miejsce wypadku przybyli głodni Polacy i Austriacy. Oni także byli zdziwieni.

Wychodząc, szepnęłam w stronę Kamila "wielkie dzięki" i pobiegłam do pokoju. Po przyjściu zabarykadowałam się w łazience. Wszędzie miałam lepki jogurt- ochyda.

Domen ciągle czekał pod drzwiami, próbując mnie przeprosić.

-Nie fochaj się- jęczał- my się tylko odegraliśmy

-I tak jestem zła, i koniec- fuknęłam wychodząc w czystych ubraniach

-Masz prawo- odparł- przepraszam

Dalej gadaliśmy o moim powrocie- niespodziance i atmosfera trochę się rozluźniła. W sumie to byłam zła tylko na Petera, który jako jedyny nie patrzył na mnie że skruchą,gdy wychodziłam ze stołówki.

Okazało się, że wszyscy sprawcy mają posprzątać jadalnię, więc chyba nie będę musiała się na nich już mścić- to dla nich wystarczająca kara.

____________________________________________________________________________________________________________________________
Jak tam wrażenia po pierwszym konkursie w Japonii? Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni ze zwycięstwa Kota (co z tego, że ex aequo z Peterem?)

Widzimy się w następnym rozdziale
Kasia i Zuzia

Ps. Kto jeszcze będzie oglądał konkurs w nocy?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro